logo
Piątek, 19 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Alfa, Leonii, Tytusa, Elfega, Tymona, Adolfa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Ks. Mariusz Pohl
”Milcz, ucisz się”
Mateusz.pl
 


W obliczu niebezpieczeństwa
 
Chyba żaden fragment Ewangelii nie zestawia tak wyraziście ludzkich i boskich cech Jezusa. Najpierw czytamy, że Jezus cały dzień nauczał tłumy. Możemy więc wyobrazić sobie Jego zmęczenie, gdy przez wiele godzin, w upale, spragniony napoju i odpoczynku, przyjmował ludzi, okazywał im zainteresowanie, pomagał. Nie ma więc co się dziwić, że wieczorem chciał się oddalić od tłumów i wypocząć. I nic też dziwnego w tym, że w łodzi kołysanej falami twardo usnął.
 
Ale łagodne fale pod wpływem wiatru, szybko zamieniły się w groźne bałwany, zalewające łódkę. Apostołowie przerazili się nie na żarty, zaczęli gorączkowo wylewać wodę z łodzi, by ratować się przed zatonięciem. Pewnie nie spodziewali się takiego obrotu sprawy. Być może, burza była dla nich zaskoczeniem, choć przecież jako rybacy z Jeziora Galilejskiego, powinni znać jego zasadzki i niespodzianki bardzo dobrze.
 
Ale Jezus był tak zmęczony, że nawet groźna burza Go nie obudziła. Chyba słusznie uczniowie mieli do Niego pretensje, że się nimi nie interesuje. Cały dzień miał czas dla wszystkich, a teraz, gdy grozi im śmierć, beztrosko sobie śpi. Kiedy więc Go budzili, byli nie tylko przerażeni, ale też i źli.
 
I trudno się im dziwić. Chociaż byli świadkami rzeczy niezwykłych – uzdrowień, egzorcyzmów, ale pod wpływem szalejącej wichury wspomnienia te stały się jak nierealny sen. W obliczu niebezpieczeństwa realne były tylko fale i naczynia do wylewania wody. I to, że jeden z nich bezczynnie spał, gdy inni walczyli o życie. W tym momencie widzieli w Jezusie tylko człowieka i dwie dodatkowe ręce do pracy.
 
Gdy wyrwany ze snu Jezus, bez wysiłku uporał się z wichrem i kipielą, pierwszą rzeczą, jaką uczynił, było udzielenie Apostołom ważnej lekcji.

Groźniejszy niż burza
 
O wiele groźniejszy od burzy był ich brak wiary. To wskutek braku wiary ogarnął Apostołów strach. Brak wiary powoduje bowiem osamotnienie człowieka wobec świata, a zwłaszcza śmierci. Bo cóż może człowiek w obliczu ogromu wszechświata i swego nieuchronnego końca, jeśli nie ma Boga, jeśli się w Niego nie wierzy? Człowiek podejmuje wtedy rozpaczliwą walkę o ratowanie siebie, ale nadaremnie. Bo samemu nie można się zbawić.
 
Walka ta wydaje się nam nieraz szlachetnym, prometejskim buntem, ale w istocie wysiłek ten jest motywowany pychą, chęcią absolutnej niezależności – zwłaszcza od Boga. A gdy człowiek nie widzi i nie chce wierzyć w Boga, wszystko traci sens. Zatraca się wtedy poczucie proporcji i ważności spraw, pogrążamy się w doczesności, w gorączkowym szukaniu ratunku, nieraz zapomnienia. Stąd ludzki niepokój, który próbuje się tłumić różnymi środkami: władzą, bogactwem, sławą, przemocą. Ale są to tylko pozory, które jeszcze dodatkowo pogłębiają rozpacz.

Ratunek od Boga
 
Skuteczny ratunek może przyjść tylko z zewnątrz – od Boga. Jego rozwiązanie jest zawsze niezwykle proste i przekraczające wszelkie nasze oczekiwania, jak w tej łodzi. Apostołowie liczyli na wylewanie wody z wnętrza łódki, a Jezus po prostu uspokoił wodę w całym jeziorze. Tylko On ma taką władzę i może tego dokonać.
 
Jego władza trwa także i dziś. Ale i dziś wymaga to wiary. Warto wyciągnąć wnioski z zachowania Apostołów w czasie burzy. Zapomnieli, co Jezus czynił i nauczał jeszcze parę godzin wcześniej. Dali się pochłonąć aktualnemu zagrożeniu, zapominając, że nie są sami. Sprowadzili Jezusa do tylko ludzkich wymiarów i możliwości. Właśnie tak przejawia się brak wiary. Człowiek wie, że Bóg jest, ale nie wie kim jest, co może zrobić, czego naucza. I dlatego się niepotrzebnie boi. A rozwiązanie jest w zasięgu ręki.
 
ks. Mariusz Pohl

 
fot. Oliver Clarke December Storm
Flickr (cc) 
 
Zobacz także
Krzysztof Osuch SJ

Każdy człowiek jest pełen godności, gdyż jest stworzony na Boży obraz i podobieństwo (por. Rdz 1, 26-27). Wcielenie Bożego Syna ma tę wielką konsekwencję, że Bóg w jakiś szczególny sposób zjednoczył się z każdym człowiekiem. W przypowieści o Sądzie Ostatecznym Jezus zapewnia, że utożsamia się On szczególniej z każdym człowiekiem, który jest w wielkiej potrzebie i bardzo cierpi (por. Mt 25, 31-46).

 
Jacek Salij OP
Istnieją różne tradycyjne sposoby moralnego potępienia za złe postępowanie. Na przykład podlecowi szanujący się człowiek nie podaje ręki, nie mówiąc już o tym, że unika wszelkiego z nim towarzystwa. Taka kara ma sens: jednych powstrzyma przed niegodziwym postępkiem, innych może doprowadzi do opamiętania. Ale przecież polega ona na okazywaniu komuś swojej pogardy. Czy da się to pogodzić z miłością bliźniego? 
 
Jacek Olczyk SJ

Dzięki rekolekcjom ignacjańskim uświadamiam sobie, czego w sobie nie lubię, co odrzucam, a przez to mogę tej zagubionej części siebie powiedzieć: "wróć do mnie". To z kolei pozwala mi przyjmować drugiego człowieka z tym, z czym do mnie przychodzi, stworzyć dla niego przestrzeń.

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS