DRUKUJ
 
Jan Gać
Relikwie świętych schodów
Idziemy
 


Schody święte? Tak, ale schody z Jerozolimy, które tam ciągle są, na swoim miejscu, schody uświęcone stopami Jezusa.
 
Mowa tu nie o schodach z Antonii, które do Rzymu kazała przywieźć z Palestyny św. Helena, matka Konstantyna Wielkiego, i dla których papież Sykstus V w wieku XVI zlecił budowę kaplicy naprzeciw bazyliki św. Jana na Lateranie. Ale po schodach twierdzy Antonii mógł Jezus stąpać jeden jedyny raz, podczas procesu w pretorium Poncjusza Piłata; z publicznych schodów w Jerozolimie mógł korzystać na co dzień, gdy tylko przebywał w Świętym Mieście.
 
Trochę topografii
 
Schody te łączyły willową dzielnicę na wzgórzu Syjon z doliną Cedronu, na dnie której znajdowała się sadzawka Siloe. Tę zasilało w wodę pobliskie źródło Gihon za pośrednictwem wydrążonego w litej skale tunelu Hezechiasza. W miejscu tym zbocze jest tak strome i nieprzystępne, że aż się prosiło, by je uzbroić w solidne stopnie, ułożone z ciosanych i starannie pasowanych kamieni. Ludzie z miasta schodzili bowiem po tych schodach na dno doliny dla czerpania źródlanej, zdrowej wody, która bije tam po dziś dzień. Postępowali tak od zawsze, odkąd zasiedlali wzgórza jerozolimskie. Kto wie, czy to nie z powodu bliskości źródła na tym stromym zboczu rozsiadło się Miasto Dawidowe, pierwsza dzielnica założona przez króla Dawida po tym, jak Hebrajczycy zdobyli na Jebuzytach Jerozolimę w 1000 r. przed Chrystusem. Archeolodzy nie są w stanie określić choćby przybliżonej daty, kiedy te schody mogły być ułożone. Wiadomo natomiast, że w okresie rzymskim zostały opatrzone w krużganki, przynajmniej w ich dolnym biegu.
 
Kiedy czytamy na kartach Ewangelii, że Jezus uzdrowił niewidomego od urodzenia przy sadzawce Siloe, możemy wnioskować, że zszedł On tam właśnie po tych schodach, bo przecież innych w sąsiedztwie nie było. Kiedy znów instruował uczniów, aby przygotowali Mu wieczerzę paschalną w domu, do którego wejdzie mężczyzna z dzbanem wody na ramieniu, zapewne chodziło o człowieka, który ten cenny ładunek dźwigał pod górę na Syjon nie skądinąd, lecz z dna doliny Cedronu, od sadzawki Siloe i źródła Gihon. A że działo się to w tym miejscu, mamy wskazówkę topograficzną, kiedy w zapisie jest sugestia o murach miejskich: „Idźcie do miasta, a spotka się z wami człowiek niosący dzban wody. Idźcie za nim” (Mk 14,13). Termin „miasto” odnosiło się w starożytności do zwartej zabudowy w obrębie murów, a takimi Jerozolima była opasana.
 
Z wielu innych zapisów Ewangelii dowiadujemy się, że podczas pobytów w Jerozolimie Jezus za dnia przebywał w Świątyni i tam nauczał, a na noc udawał się na Górę Oliwną, gdzie miał jakieś schronienie w jednej z tamtejszych grot, najprawdopodobniej w tej będącej własnością matki ewangelisty Jana Marka, zwanej dziś Grotą Getsemani. Aby się tam dostać, musiał pokonać dolinę Cedronu i przejść na drugą stroną wąskiego w tym miejscu potoku. Mógł to zrobić na dwa sposoby: za pośrednictwem mostu wychodzącego bezpośrednio z placu świątynnego w kierunku Góry Oliwnej oraz schodząc z dzielnicy na Syjonie po kamiennych stopniach w kierunku sadzawki Siloe.
 
Trochę faktów
 
Z całą pewnością po tych schodach schodził ze swoimi uczniami w noc po spożyciu wieczerzy paschalnej w domu na Syjonie. I po tych samych schodach, już po aresztowaniu w Ogrodzie Oliwnym, był eskortowany przez straż świątynną do pałacu Kajfasza, który również znajdował się na Syjonie, w pobliżu Wieczernika.
 
Jeśli Pascha rozpoczynała się wraz z zachodem słońca, co w kwietniu w Jerozolimie przypadało około godz. 19, możemy przyjąć, że o tej właśnie porze zgromadzili się w Wieczerniku apostołowie ze swoim Mistrzem. Jan Ewangelista poświęcił aż pięć rozdziałów temu, co się tam wydarzyło od momentu opuszczenia zgromadzonych przez Judasza. Jan zapamiętał, że była noc (J 13,30), gdy ten wyszedł na zewnątrz, kolacja mogła więc trwać ze dwie godziny. A zatem Jezus z Apostołami wyszedł z Wieczernika pomiędzy godz. 21 a 22. I zaraz wszyscy razem, całą gromadą, udali się na nocleg do groty u stóp Góry Oliwnej. Aby się tam dostać, musieli schodzić na dno doliny Cedronu po owych starożytnych schodach łączących Syjon z rejonem sadzawki Siloe.
 
Jezus pozostawił swoich uczniów w grocie, zabrał ze sobą tylko Piotra, Jakuba i Jana, by Mu towarzyszyli w modlitwach w gaju oliwnym. Jak długo mógł się Jezus tam modlić, skoro trzykrotnie przerywał modlitwy, uczniów znajdował drzemiących, co spotkało się z gorzkim wyrzutem: „Szymonie, śpisz? Jednej godziny nie mogłeś czuwać?” (Łk 14,37). Nie popełnimy większej nieścisłości, jeśli ustalimy, że modlitwy te zostały brutalnie przerwane około godz. 23.
 
Samo aresztowanie odbyło się sprawnie, bez zakłóceń. Jezus nie stawiał oporu, uczniowie po krótkiej szamotaninie rozpierzchli się w nieładzie, jeden z uczniów, zapewne Marek (por. Mk 14,50), już rozebrany do snu, wyrwał się im, bo i jego próbowali pochwycić. Przejście przez Cedron, wyjście z doliny i wspinaczka po schodach na Syjon musiały zająć nieco czasu, bo to przecież mocno pod górę, a spętanego powrozami Jezusa należało w jakiś sposób asekurować w obawie, by nie zbiegł.
 
Mogło być nawet krótko po północy, kiedy postawiono zmaltretowanego Aresztanta przed Wysoką Radą, której członkowie na tę nadzwyczajną okazję zgromadzili się nie w gmachu Sanhedrynu w mieście, lecz prywatnie w pałacu arcykapłana Kajfasza.
 
Sam proces nie trwał długo, Jezus nic nie uczynił we własnej obronie, świadków było niewielu, a ci, których tam sprowadzono, zresztą podstawionych, zignorowano, bo ich mętne zeznania wykluczały się. Wobec proceduralnego impasu sam arcykapłan wystąpił w roli oskarżyciela: „Poprzysięgam cię na Boga żywego, powiedz nam: Czy ty jesteś Mesjasz, Syn Boży?” (Mt 26,63). Pozytywna odpowiedź Jezusa zakończyła proces skazaniem Go na śmierć za bluźnierstwo. Wtedy wściekłość i nienawiść wyładowali na Jezusie strażnicy świątynni, bijąc Go, szarpiąc, opluwając, wykpiwając rzekomego proroka.
 
Wcześnie rano – bo taki zwyczaj urzędowania mieli rzymscy namiestnicy – odprowadzono Jezusa do Piłata, który jedyny miał prawo wyrokować w sprawie życia i śmierci wobec mieszkańców Judei, która miała podówczas status rzymskiej prowincji (por. Mt 27,1; Mk 15,1; J 18,28). Pytanie zatem: gdzie przetrzymywano Jezusa od momentu wyprowadzenia Go z pałacu Kajfasza do chwili doprowadzenia Go do pretorium Piłata, czyli pomiędzy godz. 1 w nocy a 6 rano? Najstarsza tradycja wskazuje na suchą cysternę, która znajdowała się tuż obok owych schodów. Tam na tych kilka godzin wrzucono Jezusa, zapewne skrępowanego sznurami, by Go można było stamtąd łatwo wyciągnąć bez konieczności spuszczania na dno drabiny.
 
Zarówno schody łączące Syjon z doliną Cedronu – zachowane tylko we fragmencie – jak i cysterna, znajdująca się obecnie na najniższym, czyli trzecim poziomie wewnątrz kościoła św. Piotra od Piejącego Koguta – „in Gallicantu” – stanowią żywe relikwie, bo można je zobaczyć, można ich dotknąć i je uczcić.
 
Jan Gać
Idziemy nr 12 (546), 20 marca 2016 r.