logo
Wtorek, 23 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Ilony, Jerzego, Wojciecha – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Dariusz Zalewski
Cztery błędy rodzicielskie
Cywilizacja
 


Wśród błędów wychowawczych, popełnianych przez rodziców najczęściej, można wymienić cztery, które wydają się mieć decydujące znaczenie dla formowania charakterów dziecięcych. Pierwszy opiera się na założeniu, że najpierw musimy poznać różne nowoczesne techniki wychowawcze; drugi nie uwzględnia zmian cywilizacyjnych i społecznych w obranej strategii formacyjnej; trzeci przecenia znaczenie emocji w kształtowaniu najmłodszych; czwarty demonizuje wagę pieniądza w edukacji.

Zamiast technik – samowychowanie

Skuteczne oddziaływanie pedagogiczne wiąże się z posiadaniem autorytetu. Już Arystoteles zauważył, iż „uczący się powinien ufać uczącemu”. Jeszcze większe znaczenie ma to w przypadku wychowania, gdzie bez właściwych postaw i wzorów moralnych trudno oczekiwać pozytywnych efektów. Większość rodziców, zamiast rozpocząć wychowanie (a właściwie samowychowanie) od siebie, rozpoczyna od poznania różnych technik wychowawczych. Słowem – koncentruje się na różnych sposobach oddziaływania na dziecko.

Punktem wyjścia powinna być jednak refleksja, co powinniśmy najpierw zmienić w sobie, żeby być wzorem dla naszych dzieci? Czy mamy silny charakter? Czy potrafimy nad sobą zapanować? Nad jakimi wadami musimy w pierwszej kolejności pracować, a nad jakimi pochylić się w drugiej kolejności? 
 
Nie będę oryginalny, gdy przypomnę, iż młodzież zwraca uwagę na zgodność tego, co mówimy, z czynami. Jeśli chcemy formować moralnie naszych synów czy córki, a palimy papierosy, nadużywamy alkoholu, nie panujemy nad nerwami, używamy wulgaryzmów, wówczas przestajemy być wiarygodni i trudno nam będzie przekonać nasze dzieci, aby doskonaliły swój charakter.
 
Musimy odpowiedzieć sobie na pytanie: czy jesteśmy dla nich mistrzami i wzorcami do naśladowania? Jeśli nie, to – niezależnie od wieku – niezbędna będzie systematyczna praca nad sobą. Od dziś mamy ku temu nową motywację – musimy pokonać siebie nie tylko dla własnej satysfakcji, ale przede wszystkim dla tych, których chcemy wychowywać.
 
Warto to sobie raz na zawsze uzmysłowić: wyeliminowanie naszych podstawowych wad jest sposobem na skuteczne kształtowanie najmłodszych. Innej drogi nie ma. Stoimy pod ścianą. Postawa typu: „no wiem, ale...” – musi zostać przezwyciężona. 
 
Mamy zatem najskuteczniejszą pedagogikę: stałe dążenie rodziców do uświęcenia poprzez unikanie grzechu i zwalczanie wad oraz ćwiczenie się w cnotach naturalnych i nadprzyrodzonych. W wymiarze naturalnym dzieci otrzymują dobry przykład, w wymiarze nadprzyrodzonym – osłonę modlitewną, duchową, rodzice zaś oprócz korzyści duchowych zostają obdarowani swoistym „bonusem” – mądrością, która jest owocem jednej z cnót teologalnych – miłości. 
 
Zaangażowanie, zamiast „jakoś to będzie”
 
W opinii wielu rodziców szkoła, a właściwie funkcjonujące w niej grupy rówieśnicze, psują im dzieci. W domu są potulnymi, grzecznymi synami i córkami, a gdy zaczynają chodzić do szkoły – coś się w nich zmienia. Wiele jest w tym racji. Trudno obronić tezę, że współczesna szkoła nie ma negatywnego wpływu na zachowania młodzieży. Wpływ ma, ale pytanie brzmi: czy decydujący i determinujący?
 
Istnieje bowiem druga strona medalu, którą już przed wiekami w prostym zdaniu opisał rzymski retor i wychowawca Kwintylian: „[...] rozpuszczone i zepsute [dzieci – dop. D. Z.], błędów tych nieszczęsnych nie nabywają w szkole, lecz je do szkół zanoszą!”. Jest to bardzo przytomna uwaga: dzieci są rozpuszczane i psute głównie w domu, a nie w szkole! Tam, w grupie rówieśniczej, wcześniej zaszczepiona wada znajduje odpowiednie warunki rozwoju. Zrzucenie zatem winy na zewnętrzne instytucje (szkołę), „okres buntu”, „hormony”, „towarzystwo”, w wielu przypadkach służy tylko samousprawiedliwianiu rodziców.
 
Zadajmy sobie pytanie: dlaczego nie każde dziecko ulega wpływom grupy rówieśniczej? Dlaczego niektórzy potrafią oprzeć się negatywnemu wpływowi kolegów? Choć odrzuceni, trwają jednak przy swoich poglądach – mają charakter! Odpowiedź: bo w domu otrzymali odpowiednią formację.
 
Na czym polega ten błąd rodziców, który prowadzi do ukształtowania słabego charakteru? Zazwyczaj tkwi on w pewnej manierze wychowawczej. Otóż mają oni skłonność do wychowywania dzieci techniką: „jak leci”. Po prostu żyją, dając przykład lub antyprzykład swoim zachowaniem. Wygląda to dokładnie tak, jak przed wiekami: dzieci kręcą się „przy gospodarstwie domowym”, powoli dorastając i ucząc się (teoretycznie) głównie przez odwzorowanie ról. Jednak taki schemat wychowawczy już dzisiaj się nie sprawdza. Różnica polega na tym, że dawniej w tę rodzinną idyllę nie ingerowali obcy: nie było komputera, telewizji, nawet książki były starannie dobrane, aby nie gorszyły maluczkich. Wystarczyło, że rodzice tylko dobrze żyli, a syn czy córka w sposób naturalny odwzorowywali ich sposób bycia.
 
1 2  następna
Zobacz także
Grażyna Starzak
Nie jest łatwo, ale trzeba próbować, bo nie ma wychowania bez wartości. Wychowanie bez wartości jest jak pusty dzwon – bez serca – który mimo rozkołysania nie wyda pożądanych dźwięków. Musimy sobie uświadomić, że wychowujemy osobę ludzką, która jest jednością cielesno-duchową, mającą własną godność, rozumność – mądrość, wolność, odpowiedzialność, zdolność do miłości, zdolność do transcendencji.

Z prof. Krystyną Chałas rozmawia Grażyna Starzak
 
ks. Piotr Gąsior, Justyna Sowa

Dziś opłatki kupuje się w marketach. No bo przecież to taki miły, polski gest, z którego korzystają nawet niewierzący albo „wierzący inaczej”, którzy nie przychodzą do kościoła przed świętami, więc gdzie mieliby się w nie zaopatrzyć. Dlatego kto wie, czy w obecnej sytuacji w przeciwieństwie do czasów PRL-u odwagą nie byłoby w niektórych firmach, szkołach i klubach zrezygnowanie – po wcześniejszym wyjaśnieniu, dlaczego tak czynimy – z tego jakże głębokiego, lecz już nic niewyrażającego gestu?

 
Justyna Majewska
Każde nałogowe picie zaczyna się niewinnie: jedno, drugie, trzecie piwko na imprezie czy imieninach. Każda okazja jest dobra. No bo jak odmówić w towarzystwie? Nikt nie chce zostać uznanym za „mięczaka”. Ponoć abstynenci to frajerzy, pantoflarze i maminsynki. Powiedzieć „nie” nalegającemu, wręcz naciskającemu, koledze uchodzi za heroizm. Odmówić wypicia choćby symbolicznej dawki trunku, to jakby popaść w niełaskę i zostać wykluczonym ze „stada”... 
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS