logo
Czwartek, 18 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Apoloniusza, Bogusławy, Gościsławy – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
ks. Janusz A. Ihnatowicz
Czy kryzys kapłański jest w Polsce konieczny? Parę uwag
Obecni
 


Od lat w mediach światowych kryzys kapłaństwa w Kościele katolickim jest jednym z ulubionych tematów. Jego objawy widzi się w ujawnionych ostatnio grzechach i przestępstwach seksualnych pewnej liczby księży (w części już nieżyjących), przez wiele lat tolerowanych i ukrywanych przez ich przełożonych. Jest to na pewno kryzys moralny konkretnych księży i kryzys instytucjonalny biurokracji kościelnej. Lecz nie nazwałbym go kryzysem kapłaństwa jako takiego. Druga połowa dwudziestego wieku była świadkiem innego kryzysu; w licznych odstępstwach kapłanów i dramatycznym spadku powołań w krajach, które były prawdziwymi kopalniami powołań, takich jak Stany Zjednoczone, Holandia czy Irlandia. Ten ostatni był w dużej mierze skutkiem innego kryzysu, kryzysu doktrynalnego, niepewności co do tożsamości kapłana i jego roli w Kościele. Taki kryzys objawił się w wielu krajach w procesie wdrażania reform zadekretowanych przez Sobór Watykański II.
Pytanie, które sobie stawiam, czy ten kryzys musi dotknąć i Polskę? 

Kryzys doktrynalny
 
Dwa były źródła kryzysu doktrynalnego kapłaństwa. Z jednej strony, w zaobserwowanej przez Sobór Watykański II konieczności docenienia roli laikatu i nowej wizji stosunku kapłanów do świeckich. A z drugiej, był on tylko częścią ogólniejszego kryzysu doktrynalnego: w imię ekumenizmu i „otwartości” Kościoła na świat współczesny, proponowano dość drastyczną rewizję wielu elementów tradycyjnego nauczania. Eklezjologia była jednym przykładem. W tych propozycjach odwoływano się, jeśli nie do jego dokumentów, to do tak zwanego „ducha” Soboru. Jak się to rozegrało w stosunku do zrozumienia kapłaństwa katolickiego?   
 
Ucieczka od klerykalizmu
 
Już w pierwszej połowie dwudziestego wieku wielu teologów twierdziło, że wzajemny stosunek kapłanów i świeckich z Kościele nie odpowiadał aspiracjom i możliwościom współczesnego laikatu, i że był teologicznie fałszywy. Został bowiem skażony klerykalizmem. Klerykalizm to sytuacja, gdy jak to określił ks. Andrzej Zuberbier, urząd kapłanów i biskupów „interpretuje się… nie tyle w ewangelicznej kategorii służby, co w kategoriach właściwych władzy świeckiej, jako godność i pewnego rodzaju panowanie, które wymagają od innych jedynie szacunku i biernego posłuszeństwa” [1]. Członkowie kleru zaczynają się uważać, i są uważani przez wiernych, za specjalną kastę, odróżnianą od „ludu”. 
 
Sobór przeciwstawiał się temu przez podkreślanie „służebności” kapłaństwa wyświęconych i przypominanie, że i świeccy chrześcijanie „wcieleni przez chrzest w Chrystusa… [są] na swój sposób uczestnikami kapłańskiego, prorockiego i królewskiego urzędu Chrystusowego” (KK 31, por. DA 2-3). 
 
Kapłan czy wyświęcony świecki? 
 
Wkrótce po Soborze niektórzy teologowie widzieli w tradycyjnym języku o święceniach i ich skutku w duszy wyświęconego (takich jak charakter sakramentalny) niebezpieczeństwo powrotu do „kastowego” pojęcia urzędu i pomniejszania przywoływanej przez Sobór godności laikatu. Głosili opinię, że nie istnieje zasadnicza, ontologiczna różnica między wyświęconym kapłanem i wiernym świeckim: prezbiter to świecki, któremu powierzono pewne funkcje duszpasterskie i liturgiczne.
 
Teologiczną podstawę i legitymizację tego poglądu znajdowali, wydaje mi się, w raczej radykalnej zmianie optyki eklezjologicznej, bardziej przychylnej tezom eklezjologicznym części protestantyzmu. Przesuwa ona akcent z Misterium Kościoła, ze zrozumienia Kościoła jako znaku i narzędzia działalności Chrystusa (por. KK 1 tytuł), na Kościół jako wspólnotę wierzących w Chrystusa i usiłujących żyć według Jego nauki. Takie spojrzenie kwestionuje doktrynę „realizmu sakramentalnego”, prawdy, że sakramenty są aktami Chrystusa przez posługę ludzkich szafarzy i powodują zaistnienie duchowej rzeczywistości, którą oznaczają. 
 
To odbiło się na zrozumieniu sakramentu kapłaństwa. Święcenia nie powodują rzeczywistej przemiany w osobie wyświęconego, jego konsekracji i konformacji do Chrystusa Głowy i Kapłana. Są tylko kościelnym aktem zlecającym wybranym ochrzczonym konkretne funkcje. Różnica między wiernymi świeckimi i wyświęconymi jest prawna, funkcyjna, ale nie jest to różnica zasadnicza, ontologiczna. 
 
Jeśli tylko funkcja?
 
Takie zrozumienie kapłaństwa służebnego miało konsekwencje w życiu Kościoła i samych kapłanów. Funkcje są, w jakimś sensie, zewnętrzne do człowieka i dlatego zasadniczo tymczasowe. Mogą tracić sens w zmienionych warunkach, mogą już więcej nie przystawać do moich celów osobistych czy religijnych. Dlatego może być rzeczą pozytywną i wskazaną porzucić także funkcję posługi kapłańskiej i nikt nie powinien mieć do mnie o to pretensji.  
 
Lecz porzucenie „realizmu sakramentalnego” ma szerszy wpływ na życie Kościoła, także na wizję i praktykę ich misji u kapłanów. Pomniejsza ono rolę i godność sakramentów w ogóle, także Eucharystii. Z konieczności będzie się w nich widziało tylko, czy zasadniczo, rytualne, symboliczne wyrażanie ludzkiej pobożności, a więc, jak wszystkie symboliczne deklaracje, rzeczą drugorzędną w stosunku do prawdziwej misji chrześcijanina, głoszenia Ewangelii i budowaniu świata opartego na miłości bliźniego. W tej sytuacji kapłan, który tak wielką część swego czasu i energii poświęca na coś drugorzędnego i jakby odciągającego go od jego prawdziwego zadania „budowania Królestwa Bożego”.  
 
1 2 3  następna
Zobacz także
br. Czesław OFM
Bóg w swoich niepojętych planach wybiera takiego młodzieńca, z całym jego bagażem doświadczeń i przeżyć, aby stał się Jego szczególną własnością i służył Mu. Ten młody człowiek niczym nie zasłużył na to, by Bóg zwrócił na niego swoje spojrzenie. Jednak jeśli ma otwarte serce, wrażliwe na wezwanie Boże i Jego działanie, jeśli ma odwagę, by zaufać Bogu, wtedy odpowie na ten głos wzywający go: "Pójdź za mną" i wkroczy na drogę do kapłaństwa...
 
Ks. Mariusz Pohl
W dzisiejszych czasach uroczystość Świętej Rodziny i wzorzec, jaki nam ona ukazuje, są bardzo potrzebne. Jest to wzorzec z najwyższej półki, ideał. Ale nie ma w sobie niedościgłej nieskazitelności, która czyniłaby go nieosiągalnym i przez to nieprzydatnym. Wzorzec ten jest bliski i ludzki, wręcz swojski. W domu nazaretańskim każdy z nas czułby się zapewne jak u siebie, bez onieśmielającej sztuczności czy poczucia obcości...
 
ks. Jan Glapiak
Wielki Post, który jest czasem przygotowania na owocne przeżywanie największej tajemnicy naszej wiary – Zmartwychwstania Pańskiego, sprzyja także naszej mobilizacji, aby jeszcze więcej w naszym życiu było uczynków pobożności i miłości, również poprzez dawanie jałmużny ludziom potrzebującym. Wszystko to zaś pragniemy czynić nie z przymusu, czy tylko dla spełnienia przykazania kościelnego, lecz z miłości dla naszego Pana i Zbawcy.
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS