logo
Piątek, 19 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Alfa, Leonii, Tytusa, Elfega, Tymona, Adolfa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Czym i kiedy karmi nas Ojciec
Szum z Nieba
 


Nasze ludzkie głody są tak głębokie, że żadne rzeczy czy relacje z innymi ludźmi nie mogą ich w pełni zaspokoić. To bolesny fakt, ale może rodzić niesamowicie dobre owoce. Jest przecież Ojciec, który nas wychowuje. Wie, czego potrzebujemy, i umie zatroszczyć się nawet o drobiazgi. Bogu Ojcu bardzo na nas zależy.
 
Ssanie w żołądku kontra „wypełniacze”
 
Dzisiaj, gdy to sytość jest najczęstszym odczuciem (wnioskując z liczby reklam środków na trawienie), głód może być zaproszeniem do odkrywania najgłębszych potrzeb i pragnień. A że jest on symptomem świadczącym o braku, zmusza do aktywności, poszukiwań i ryzyka. Głód bywa ogromnym błogosławieństwem: skłania do działań, na które człowiek syty nie jest w stanie się zdobyć. Potrafi zmotywować do wielkich rzeczy, do przekraczania siebie po to, by zostać nasyconym. To uczucie „ssania”, bez względu na to, w jakiej dziedzinie naszego życia się pojawi – daje nam sygnał, że musimy coś z nim zrobić. Głód sam w sobie nie jest zły, złe lub dobre może być to, czym go nasycimy. Świat proponuje nam dzisiaj wiele „wypełniaczy”. Spotkać się z własnym głodem, uświadomić sobie jego istnienie, głębię i bezkompromisowość – to spotkać się w prawdzie z samym sobą i swoją kondycją. Zamiast więc ciągle uciekać i udawać, że on nie istnieje, albo marginalizować jego znaczenie, lub „zapychać” się tym, co daje świat – zobaczmy, czym i kiedy Ojciec pragnie nas nakarmić.
 
Śniadanie – mleko + słodkości 
 
Gdy wkraczamy na Boże drogi (na przykład po nawróceniu), jesteśmy jak niemowlęta: delikatni, niedoświadczeni, nieodporni na trudy i nieświadomi zagrożeń. Słowem: bardzo głodni i bardzo niedojrzali. Ponieważ wszystko w nas dopiero nabiera kształtów i szybko się rozwija, Bóg Ojciec karmi nas pokarmem bogatym w wartości odżywcze. Jest to czas mleka i „cukiereczków”. Czujemy Jego bliskość, błogosławieństwo, opiekę, doświadczamy cudów i przedziwnych sytuacji, w których ujawnia się Jego moc i ogromna troska o nas. Pod wpływem tylu łask zaczynamy nabierać pierwszych rumieńców i wydaje nam się, że świat możemy zawojować! Dostrzegając zwrot w swoim życiu, stawiamy nawet pierwsze kroki w działalności apostolskiej, w naszym wydaniu jeszcze bardzo naiwnej i niedojrzałej. Ale zachwyt i zapał towarzyszą nam często, a modlitwa daje wiele pocieszenia i umocnienia. Doświadczamy cudów, a w kontakcie z Bogiem – Jego obecności i bliskości. Udaje nam się rozpoznać, co i w jaki sposób Bóg do nas mówi. Często takim pokarmem jesteśmy nasycani przez dłuższy czas. I warto z tego okresu zachować pamięć o cudach i działaniu Boga. Będzie nam ona potrzebna w chwilach wymagających wierności, które właśnie nadchodzą.
 
Obiad – mięso, gotowane warzywa, pieczone jabłko
 
Z biegiem czasu Ojciec zmienia nam dietę. Zaczyna proponować inne potrawy, już bardziej złożone, ale nadal dostosowane do naszego wieku dziecięcego. Zamiast pożywnego i słodkiego mleka dla niemowląt – dostajemy od Ojca pieczone jabłko, kopytka z sosem, gotowaną marchewkę, szpinak i inne warzywa… Ten etap w naszym życiu duchowym często charakteryzuje się kryzysem, zmęczeniem, czasami zderzeniem z rzeczywistością i prawdą o nas samych. Nasz zachwyt i idealizm z okresu „śniadania” – tu często zostaje poddany próbie. W tym czasie modlitwa nie jest już taka, jak była. I wcale nie przychodzi nam łatwo. Bóg wydaje się gdzieś „umykać” i jakby przestał do nas mówić. Zaczynamy być poddawani próbom. Jednak w tym okresie Ojciec przez cały czas z uwagą czuwa nad nami i daje dokładnie tyle, ile możemy unieść. Ciągle doświadczamy Jego opieki, działania i troski. A gdy tylko czujemy, że Ojciec jakby oddala się od nas – zaczynają pojawiać się „światowe” przyjemności: płytkie relacje, używki, powroty do tego, co już kiedyś zostawiliśmy. Chcemy się przecież najeść, nasycić! Jednak gdy wchodzimy w to, co kusi, nasze wybory wydłużają nam drogę do Taty. Dobrze jest wówczas skupić się nie tyle na tym, co „czuję” lub „nie czuję” na modlitwie, ile na dochowaniu Bogu wierności przez jej praktykowanie. I dajmy Bogu wszystko, co możemy dać z naszej strony. Nie zmniejszajmy zaangażowania, raczej zwiększajmy je (czyli: jeśli wolelibyśmy skrócić sobie czas modlitwy, to go wydłużmy). Wiele tu może pomóc obiektywne spojrzenie doświadczonej osoby, np. kierownika lub przyjaciela duchowego.

Kolacja – surowe owoce, orzechy i wszystko, co trzeba gryźć
 
Kolacja to czas pokarmów z produktów surowych, często twardych i podawanych w mniejszej ilości. Może się składać z orzechów (trzeba je wcześniej rozłupać), twardszych zielonych jabłek, nieobranych pomarańczy, suszonych śliwek itp. Nie można karmić się ciągle gotowanymi potrawami, jeśli chcemy jeść to, co Tata. Przychodzi czas na pokarmy, które wymagają od nas trudu. I większego zaufania, że to, co dostajemy, w ogóle nadaje się do jedzenia i jest dla nas najlepsze. Pora więc rozstać się z nawykami żywieniowymi dziecka i odzwyczaić się od zaspokajania doraźnych potrzeb. A nawet gdybyśmy nadal chcieli pić słodkie mleko (pożywne, ciepłe i znane) lub jeść pokarmy gotowane i sycące – nienajlepiej będą nam służyć, ponieważ nie dadzą nam wzrostu. Niektórym wiele czasu zajmuje zrozumienie prawdy, że teraz już nie będzie tak, jak było. Czasami też złościmy się na Boga Ojca, że nie daje nam tego, co byśmy chcieli. On jednak wie lepiej, wzywając nas do zaufania jak dziecko (por. Mt 18,3). Zaprasza nas do ugruntowania wiary i miłości. Wie, że zatrzymanie się w tym miejscu oznaczałoby brak zaufania wobec Ojca, postawienie własnych lęków ponad Nim, kierowanie się egoizmem – czyli szukanie na modlitwie i w życiu przede wszystkim pociechy. Czas kolacji wymaga od nas wierności „pomimo wszystko”, a daje nam nie mniejszy wzrost niż inne okresy naszego życia. Jednak wzrost ten jest trudniejszy, często na pozór niedostrzegalny. I wymagający… Możemy wówczas iść przez „pustynię”, doświadczać oschłości na modlitwie, trudności i bolesnych oczyszczeń. Wszystko to jednak prowadzi do dojrzałości i zjednoczenia, do prawdziwej akceptacji siebie i braci. W tym czasie może pojawić się również przekonanie, że Bóg o nas zapomniał. Już nie czujemy Go tak jak dawniej. Nie doświadczamy z taką mocą. Nie możemy odnaleźć Jego obecności w życiu i na modlitwie. Czasem wydaje się nawet, że On znudził się nami, a nasze słabości i grzechy sprawiły, że nie karmi nas jak dawniej. Takie myślenie jest częstą pokusą, wymierzoną w nasze zaufanie wobec Ojca i Jego prowadzenia. Łatwo możemy ją jednak zwalczyć: szczerym rachunkiem sumienia. Jeżeli nie dostrzegamy podczas niego żadnych niewyznanych grzechów i zaniedbań – oznacza to, że wszystko z nami w porządku. Po prostu weszliśmy w kolejny etap prowadzenia nas przez Ojca, odmienny od poprzednich. Na tym etapie duże owoce przynosi kierownictwo duchowe. Pozwala zobiektywizować nasze postrzeganie drogi, po jakiej jesteśmy prowadzeni przez Boga Ojca, a równocześnie – neutralizować pokusy.
 
Kalorie między posiłkami i deser ostateczny
 
Gigantyczne wsparcie na naszych drogach do domu Ojca dają nam sakramenty. W każdym z nich rozlewa się ogromna łaska, a nasze głody są zawsze karmione (szczególnie w Eucharystii). I to niezależnie od tego, czy czujemy coś czy nie. A Ojciec dalej prowadzi nas do dojrzałości. Dojrzałe i pełne spotkanie na uczcie niebieskiej – za stołem Ojca, Syna i Ducha Świętego – jest zaproszeniem świadczącym o ogromnej powadze, z jaką On sam nas traktuje. A jeszcze bardziej świadczy o miłości, jaką chce nam ofiarować. Warto więc pokornie zdać sobie sprawę z tego, że nie wszystkie nasze głody zostaną zaspokojone już tu, na ziemi…
 
Łukasz Wysocki SJ
Szum z Nieba nr 123/2014
 
fot. Esalsi Children 
Pixabay(cc) 
 
Zobacz także
Monika Cieplińska-Gostek
Podążając za słowami papieża Benedykta XVI, zauważamy, że najważniejszą rolą kapłana w życiu człowieka chorego jest umożliwienie mu spotkania z Bogiem. Może się to dokonywać na różnych płaszczyznach, ale najważniejszą z nich jest posługa sakramentalna. Cóż bowiem byłoby z niesienia pomocy choremu i czym różniłby się kapłan od innych ludzi, gdyby szedł do chorego sam, z wyłącznie ludzką pomocą? 
 
Paweł Hańczak OCD
Przez całe wieki w potocznym myśleniu ludzi dominował pogląd, że Bóg jest Bogiem przede wszystkim sprawiedliwym, a zatem Bogiem, który karze, zsyła klęski, znaki, kataklizmy, czeka na błąd i grzech człowieka. Wiek XX przyniósł świeże spojrzenie na Boga – szczególnie poprzez orędzie Miłosierdzia Bożego św. siostry Faustyny oraz Sobór Watykański II. Ale czy to w związku z tym oznacza, że Bóg jest Bogiem przede wszystkim miłosiernym, a Jego sprawiedliwość jest na dalekim miejscu albo jej nie ma?
 
Anna Dąbrowska, Sławomir Rusin
Kościół nie jest wspólnotą idealną. Są w nim rzeczy, z którymi trudno się pogodzić. Mamy zbiurokratyzowane parafie, przerost struktur nad życiem, myślenie kategoriami instytucji itd. Sam Kościół o tym mówi. I co dalej? Można ustawić się w gronie tych, którzy będą mówić, że jest fatalnie, albo w gronie tych, którzy słuchając Ducha Świętego pójdą do przodu i będą próbować ten stan zmienić. 

Z ks. bp. Grzegorzem Rysiem, historykiem Kościoła, przewodniczącym Zespołu ds. Nowej Ewangelizacji rozmawiali Anna Dąbrowska i Sławomir Rusin.
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS