logo
Piątek, 29 marca 2024 r.
imieniny:
Marka, Wiktoryny, Zenona, Bertolda, Eustachego, Józefa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Ks. Jakub Szcześniak
Dar słuchania
Pastores
 


Dar słuchania 

Niejednokrotnie odkrywamy ze zdziwieniem, że mówiąc, zostaliśmy opacznie zrozumiani, i odwrotnie - że słuchając, coś inaczej usłyszeliśmy. Okazuje się, że można słuchać w różny sposób. Upominając: "Uważajcie więc, jak słuchacie" (Łk 8,18a), Pan Jezus zwraca też uwagę na konsekwencje słuchania lub niesłuchania: "Bo kto ma, temu będzie dane; a kto nie ma, temu zabiorą nawet to, co mu się wydaje, że ma" (Łk 8,18b).


Nauczyć się milczeć

Aby słuchać, trzeba najpierw nauczyć się milczeć, wyciszać. Ojciec Lucien Chenevičre podaje cztery warunki konieczne do osiągnięcia wewnętrznego milczenia:
a) uciszenie wewnętrznego hałasu, które polega na tym, by nie kontemplować w sobie żadnego ze złych wspomnień;
b) unikanie wewnętrznych dyskusji z urojonymi rozmówcami, które prowadzą nas do ciągłego niezadowolenia;
c) zwalczanie wewnętrznych obsesji, czyli opanowywanie tych myśli i obrazów, które uporczywie narzucają się naszej wyobraźni, a przez to osłabiają nasze relacje z Bogiem; d) oddalanie troski o samego siebie; zastanawiając się nad sobą, należy nie myśleć o sobie ani dobrze, ani źle, by nie rozbudzać miłości własnej, ani nie upadać na duchu; nie martwić się swoją bezsilnością ani w pewnym sensie swoją nędzą moralną. Ostatecznie pozwala to zobaczyć siebie takimi, jakimi widzi nas Bóg - grzesznikami potrzebującymi miłosierdzia1.

Zdolność słuchania, rozumienia jest dana każdemu człowiekowi i jest w nim pomnażana łaską Ducha Świętego, który jest sprawcą naszego działania i chcenia. Nie słuchając, tracimy zdolność nie tylko słuchania, ale również mówienia. Stajemy się niemi, nie umiemy prawidłowo mówić, jak ów człowiek głuchoniemy, którego przyprowadzono do Jezusa, aby Ten go uzdrowił. Jezus, "spojrzawszy w niebo, westchnął i rzekł do niego: «Effatha», to znaczy: Otwórz się! Zaraz otworzyły się jego uszy, więzy języka się rozwiązały i mógł prawidłowo mówić" (Mk 7,34-35).
Co zatem decyduje o zachowaniu w sobie daru słuchania? Co oznacza to wezwanie: "Effatha" - Otwórz się!?
Z natury jesteśmy nastawieni na słuchanie. Dziecko od chwili swych narodzin słucha i nasłuchuje obecności rodziców, którzy, gdy są blisko, dają mu poczucie bezpieczeństwa i pokoju. Później, gdy dorasta, to właśnie słuchanie rodziców daje mu pewność w poznawaniu i rozumieniu świata, wydarzeń, zjawisk. Poprzez słuchanie rodziców dziecko uczy się świata.


Pokora i szczerość

Uważne słuchanie rozpoczyna się od pokory szczerego mówienia o sobie. Tym, co pozwala mi słuchać, gdy towarzyszę innym w procesie rozeznawania, jest także odwaga wypowiadania siebie samego - w osobistej modlitwie i w trakcie rozmowy z moim kierownikiem duchowym. Milczenie, nierozmawianie, nieotwieranie się w takich sytuacjach byłoby w gruncie rzeczy nieuczciwością wobec osób, którym samemu się towarzyszy. Jednym z powodów, dla których niechętnie mówimy o sobie, jest doświadczenie grzechu i - co ważniejsze - jego interpretacja, gdyż w rozumieniu własnego grzechu albo zdajemy się na "przekonywanie przez Ducha Świętego" (zob. J 16,8), albo na podszepty ze strony złego ducha (zob. Mt 27,3-5).

Mówienie i otwieranie się dokonuje się na dwóch poziomach: wobec Boga i wobec człowieka. Wylanie swego serca przed Panem (zob. 1 Sm 1,15), szczerość w nazywaniu swoich stanów, pragnień, myśli i uczuć powoli owocuje słyszeniem tego, co mówi Bóg do każdego człowieka, który jest Jego domem: "Chrystus zaś, jako Syn, jest nad swoim domem. Jego domem my jesteśmy, jeśli ufność i chwalebną nadzieję aż do końca wytrwale zachowamy" (Hbr 3,6). Jesteśmy Jego świątynią, a zatem miejscem, w którym można usłyszeć słowo Boga.
Autentyczna modlitwa prowadzi do słuchania. Przychodzi moment, w którym milkną nasze emocje, uczucia, wydarzenia, sprawy; w końcu przestajemy mówić, nie mogąc ogarnąć swego jestestwa. Wtedy zaczynamy słyszeć Boga we wnętrzu świątyni. Jest to modlitwa serca, która rodzi w nas postawę szczerości, wolną od grania roli "pobożnego" chrześcijanina.


Otwartość serca

Zaniechanie modlitwy serca prowadzi do niesłyszenia Boga. Najważniejszym bowiem organem duchowego słuchu jest serce. Niewsłuchiwanie się w słowo Boże grozi swoistym zawałem serca. "Kto jest z Boga, słów Bożych słucha. Wy dlatego nie słuchacie, że z Boga nie jesteście" (J 8,47). Św. Jan Apostoł zaleca jednak roztropność w słuchaniu poruszeń serca, mówiąc: "Nie każdemu duchowi dowierzajcie, ale badajcie duchy, czy są z Boga" (1 J 4,1). W tym rozeznawaniu duchów istotną rolę odgrywa własne doświadczenie współpracy z kierownikiem duchowym.
Ta sama otwartość, na jaką zdobywamy się podczas modlitwy, jest konieczna wobec osoby towarzyszącej nam duchowo. Znajomość samego siebie, zdolność rozeznawania swoich poruszeń serca jest istotna w słuchaniu bliźnich. Rozmowa zaś staje się podstawowym narzędziem w procesie rozeznawania, podejmowanym wobec drugich.


Słuchać Boga w zjednoczeniu z Nim

Słuchać to także otwierać się na słuchanie Boga, Jego słowa. Bez posłuszeństwa Bogu nie jesteśmy w stanie usłyszeć ani siebie samych, ani drugiego człowieka, ponieważ dać posłuch Bogu oznacza nawrócenie: przemianę postawy wobec bliźniego i siebie samego, dotarcie do Boga w głębi nas i w drugim człowieku. Bóg w człowieku to Miłość, która jest Jego najpiękniejszym imieniem. Dlatego Jezus, pytany o najważniejsze przykazanie, mówi o miłości Boga, bliźniego i siebie samego, zaznaczając jednak, że: "Pierwsze jest: Słuchaj..." (Mk 12,29).
Dlaczego nie słuchamy Boga, a przez to nie słyszymy bliźnich? Kiedy człowiek przestaje słuchać, buduje swoją wieżę Babel. Próbując dosięgnąć nieba bez Boga, ostatecznie traci zdolność rozumienia, a przez to również słyszenia siebie, bliźniego i Boga samego. Człowiek zaczyna wtedy żyć w ogromnej izolacji - jest to pewien rodzaj duchowego autyzmu. Dopiero moc Ducha Świętego może przywrócić porządek zamierzony przez Stwórcę, jakim jest słuchanie Boga i bliźniego, a także samego siebie.
Tym, który dał pełny posłuch Bogu, jest Jezus Chrystus. O Nim mówi prorok Izajasz w trzeciej pieśni Sługi Pańskiego, opisując Jego cierpienie: "Każdego rana pobudza me ucho, bym słuchał jak uczniowie. Pan Bóg otworzył Mi ucho, a Ja się nie oparłem ani się nie cofnąłem" (Iz 50,4b-5). To Jezus Chrystus ostatecznie "został wysłuchany dzięki swej uległości. I chociaż był Synem, nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał" (Hbr 5,7b-8).
Posłuszeństwo Jezusa jest ostatecznie zaufaniem Ojcu, że jest On miłością, nawet gdy Syn Boży doświadcza opuszczenia. Trwanie przy Bogu i mówienie Mu w chwili własnej męki: "Abba, Ojcze, jesteś Miłością", stanowi owoc słuchania Jego słowa.


Mentalność słuchania

Kiedy w Laskach spotykam się codziennie z dziećmi i młodzieżą niewidomą, uderza mnie coś, co nazwałbym mentalnością słuchania. Osoba niewidoma z racji utraty wzroku jest bardziej wrażliwa na to, co słyszy. Odnosi się to do codziennych, podstawowych czynności. Dla niewidomych słuchać to w pewnym sensie żyć.
Każde nieposłuchanie naraża na przykrości, kłopoty, a nawet na ból zderzenia się z rzeczywistością, zarówno w sensie dosłownym, jak i przenośnym.
Zawsze wzrusza mnie skupienie i cisza, w jakiej dzieci i młodzież z Lasek słuchają tego, co się do nich mówi. To niewidomi uczniowie uczą mnie, jak słuchać.
Ta mentalność słuchania przenosi się także na wymiar duchowy. Każdy z nas w życiu duchowym jest bardziej lub mniej niewidomy, dlatego zawsze potrzebuje słuchania, które staje się wtedy szczególnym wyrazem zaufania: "W ciszy i ufności - przypomina prorok - leży wasza siła" (Iz 30,15).
Tym, co pomaga mi słuchać i usłyszeć innych, jest zapewne również własne doświadczenie tego, jak inni mnie słuchali. Ich skupienie, otwartość, postawa życzliwości otwierały moje serce w myśl powiedzenia, że "otwarci otwierają". Ale nie tylko. Dla mnie osobiście ważna jest nie tylko mądrość, ale również świadectwo osoby, która mi towarzyszy.


Być szczęśliwym

Gdy inni mówią nam, jak mamy żyć, nie wystarczy zapewnienie, że chcą naszego szczęścia, że nas kochają, że pragną, byśmy mądrze i sensownie żyli. Zarówno dla mnie, jak i dla osób, którym mogę towarzyszyć, przekonujące jest doświadczenie bycia szczęśliwym. Szczęście, spełnienie siebie nie jest stanem raz na zawsze osiągniętym. Jest drogą ośmiu wezwań do bycia szczęśliwym, jakie wypowiedział Jezus w Kazaniu na Górze.
Nieraz spotykam się z wypowiedzianym wprost lub milcząco pytaniem: "Czy jesteś szczęśliwy?". Chodzi tu nie o jakieś samozadowolenie, lecz o ciągłe szukanie i znajdywanie Boga, pomimo tego wszystkiego, co pozornie może pozbawiać nas szczęścia.


Współodczuwanie

Kiedy słucham zwierzeń ludzi, ich nieraz bolesnych historii życia, staram się przede wszystkim usłyszeć, jakie pragnienia noszą w sobie, i pomóc im je nazwać, wypowiedzieć, a następnie podpowiedzieć drogę do ich spełnienia i odnajdywania smaku swojego życia. Zbyt często ludzie cierpią, bo ich życie przypomina spożywanie naprędce hamburgera. Nie ma on smaku i jest niezdrowy.
Sprawą decydującą o właściwym sposobie słuchania jest nie to, co chcielibyśmy usłyszeć, ale usłyszenie tego, co faktycznie ktoś chciałby nam powiedzieć. A zatem istotne w słuchaniu jest nie tylko usłyszeć daną historię, ale także niejako w nią wejść. Współczucie, empatia wobec rozmówcy są tutaj decydujące. Towarzyszące współczucie jest głębokim zrozumieniem człowieka, aż do odczucia tego, co być może on sam przestał już czuć, a nie rozczulaniem się nad czyimś losem. Przypomina mi się uderzające świadectwo pewnego księdza, który słuchał czyjejś bolesnej, a zarazem powikłanej i dramatycznej historii życia opowiadanej w zimny sposób, bez żadnych wzruszeń i emocji. W pewnej chwili słuchający ksiądz poczuł, jak płyną mu łzy. Rozmówca zdziwiony tym faktem zapytał: "Dlaczego Ksiądz płacze?". Ów kapłan odpowiedział: "Bo ty nie potrafisz już płakać...". Dopiero to wydarzenie pomogło temu człowiekowi podjąć głębszą refleksję nad swoim życiem.
Kiedy człowiek przestaje odczuwać ból, oznacza to, że popadł w wewnętrzną martwicę. Może się zdarzyć, że ktoś "zmartwiał" i wydaje mu się, że nie potrzebuje uzdrowienia. Z tego powodu, gdy słuchamy o bolesnych doświadczeniach, potrzebne jest postawienie sobie pytania: "Czy ten człowiek doświadcza bólu z powodu tych wydarzeń?". Czymś naturalnym jest zwracanie się ku temu, co boli. Ale trzeba też pamiętać, że nadmiar przeżywanego bólu może zamknąć serce na słuchanie. Izraelici też nie chcieli słuchać Mojżesza "z powodu udręki ducha i z powodu ciężkich robót" (Wj 6,9). Jednak koncentrowanie się tylko na bólu, nadmierne poświęcenie temu uwagi sprawia, że bolesne miejsce jakby nabrzmiewa i nie pozwala człowiekowi na dalszy rozwój.


Ciekawość osoby

Trzeba być bardzo czujnym, aby swej uwagi nie skupić na ciekawym "przypadku", ale by zobaczyć osobę, z którą rozmawiamy. Chodzi o to, by nosić w sobie ciekawość osoby, a nie ciekawość przypadku. W przeciwnym razie konkretna historia życia przesłoni nam człowieka. Konsekwencją takiej postawy będzie znudzenie tymi, którzy nie mają "interesujących" historii, lub lekceważenie ich.
Przeszkodą w dobrym słuchaniu może być zbytnie skupienie się na pochodzeniu, wykształceniu czy pełnionej funkcji społecznej lub kościelnej danej osoby.
Ważne jest dostrzeżenie, co przynosi w sobie ta osoba, a nie "w czym" przynosi, gdyż mogłoby to ograniczać zarówno rozmówcę, jak i słuchającego. Istotna wydaje się także historia życia naszych rozmówców, której klimat można odczuć, na przykład oglądając zbiory rodzinnych fotografii.
Ciekawość osoby oznacza również dostrzeżenie "drugiego dna" tego, co ona ze sobą przynosi. Ważne jest tutaj nie tylko to, co dana osoba mówi, ale także to, jak mówi. Niekiedy bywa tak, że ktoś podczas pierwszej rozmowy przejawia dużo pretensji, połączonych z agresją skierowaną na kierownika duchowego. Trzeba wtedy z jego strony dużo czujności, by nie zatrzymać się na tych emocjach, nie zamknąć się na daną osobę. Konieczne jest też rozeznanie, co te emocje oznaczają, jaki rodzaj bólu w niej odsłaniają. Taka postawa kierownika może pomóc człowiekowi uspokoić swoje serce.


Modlitwa

Słuchać historii drugiego człowieka to również pytać siebie nieustannie o to, w jaki sposób i dokąd Bóg go przez te życiowe wydarzenia prowadzi, co chce zdziałać w jego życiu. Dlatego modlitwa w intencji tej osoby jest jednym z warunków należytego rozeznania.
Słuchając ze zrozumieniem całego dramatu cierpienia, należy pomóc w wychodzeniu z takiego stanu przez wskazanie na cierpienie Sługi Pańskiego - Jezusa. Pomocne może być nauczenie się słuchania tego bólu, przez który Bóg chce nam coś powiedzieć. Ważna byłaby nie tylko modlitwa wstawiennicza, będąca znaczącym wsparciem dla konkretnej osoby, ale także modlitwa o dar rozeznania woli Bożej. Trzeba jednak czujności serca, aby nie kreować siebie na wszechwiedzącego, gdyż mogłoby to ograniczyć wolność tej osoby, pozbawiając ją możliwości własnego rozeznania w modlitwie przed Panem.
Słuchający nie rozwiązuje problemu, ale pomaga osobie, której słucha, przejść przez trudne doświadczenie jak najbardziej owocnie. Chodzi bowiem o dojrzałą postawę tej osoby wobec życiowego wyzwania, nie zaś o próbę szukania łatwego, a tym samym pozornego rozwiązania jej problemu.


Pamięć i zapominanie

W procesie słuchania pomocny jest też pewien rodzaj pamięci i zapominania. Pamięci o faktach życia mego rozmówcy, jego uwarunkowaniach, przeżytych doświadczeniach, całej konstrukcji jego psychicznej i duchowej osobowości, a także - jeśli trzeba - o stanie zdrowia. Potrzebna jest jednak także swoista niepamięć.
John Powell SJ w swej książce Poczułem Jego dotyk opisuje rozmowę telefoniczną z penitentką, której towarzyszył od wielu lat. Kiedy zadzwoniła do niego, był przekonany, że chce umówić się na kolejną rozmowę, podczas której będzie chciała roztrząsać te same zmartwienia i problemy powracające przez całe lata. Dzwoniła jednak, by podziękować za dotychczasową posługę, gdyż doznała podczas modlitwy wstawienniczej uwolnienia od tego wszystkiego, co ją krępowało.
Taka niepamięć jest potrzebna, by słuchając, nie chcieć słyszeć osoby swego rozmówcy jako kogoś naznaczonego stygmatem konkretnego problemu życiowego. By mieć wiarę, że między ostatnim spotkaniem a obecnym mogły zajść głębokie przemiany w sercu modlącego się człowieka, "bo u Boga wszystko jest możliwe" (Mk 10,27).


Mandat zaufania

Kolejnym elementem słuchania jest mandat zaufania wobec osoby, której się towarzyszy. "Mam właśnie ufność, że Ten, który zapoczątkował w was dobre dzieło, dokończy go do dnia Chrystusa Jezusa" (Flp 1,6). To nie tylko cierpliwość wobec stałych (jak by się mogło wydawać) słabości, upadków i przegranych. To przede wszystkim wiara w możliwości przekraczania przez naszych braci i nasze siostry samych siebie. Ta wiara większa od ich niewiary w siebie pomaga im podjąć kolejny wysiłek. Jest to ta sama wiara, jaką okazał Jezus wobec Apostołów podczas Ostatniej Wieczerzy, gdy mówił: "Wyście wytrwali przy Mnie w moich przeciwnościach" (Łk 22,28). Jezus wypowiedział te słowa do tych, którzy w godzinie Jego męki i śmierci odstąpili od Niego. Lecz On miał głębszą perspektywę patrzenia: widział nie tylko tę jedną godzinę, ale całe ich życie zakończone chwalebnym męczeństwem lub świętym wytrwaniem.


Od mówienia do słuchania

W owocnym procesie rozeznawania przychodzi moment, gdy mówiący zaczyna słuchać. Kiedy się słucha z natężoną uwagą? Wówczas, gdy rozmówca potrafi nazwać swoje braki, pragnienia, gdy wyraźnie odczuwa konieczność zmiany swego życia, obyczajów. Gdy zna swoje potrzeby i potrafi je wypowiedzieć. Zaczyna słuchać, gdy potrafi stawiać pytania i szukać odpowiedzi.
To własne ciągłe poszukiwanie jest znakiem rozwoju miłości. W przepięknej księdze Pieśni nad pieśniami oblubienica jest ciągle tą, która szuka oblubieńca. Wciąż powraca jej wyznanie: "Szukałam umiłowanego mej duszy, szukałam go, lecz nie znalazłam" (Pnp 3,1; zob. 5,6). To poszukiwanie - paradoksalnie - zacieśnia więź przymierza z oblubieńcem. Dzięki temu odkrywa, że jest "chora z miłości" (por. Pnp 5,8), by w końcu wielokrotnie wyznać: "Jam miłego mego, a mój miły jest mój" (Pnp 6,3; zob. 2,16; 7,11).
Zdolność usłyszenia drugiego człowieka zaczyna się w chwili, gdy zdajemy sobie sprawę, że potrzebujemy rady, pomocy, czyjegoś wejrzenia w nasze życie. Bóg udziela swego daru mądrości tym, którzy o to proszą, a prosi tylko ten, kto uznaje, że jej nie posiada. Dlatego głupota jest pychą nieszukania rady u drugich.
"Powiedział abba Antoni: «Znałem mnichów, którzy po wielu trudach upadali i doszli do pychy duchowej, a wszystko przez to, że zaufali własnym osiągnięciom i zlekceważyli nakaz Tego, który powiedział: 'Zapytaj ojca, a on ci oznajmi' (Pwt 32,7)»"2.

Ks. Jakub Szcześniak

 
Zobacz także
Krzysztof Kosiec

Mikołaj Sęp Szarzyński pisał: „Dałbym ci serce moje, ale nic cudzego / Nie chcę dać, tyś jest panem, nie ja, serca mego / Owo zgoła ledwie wiem, coś by dać. Bo moim / Co może być, ponieważ sam nie jestem swoim?”. Czytając ten wiersz dzisiejszy człowiek zirytowany nim może zapytać: Czyż to nie ja jestem panem swego serca?

 
Krzysztof Kosiec
Nasze życie toczy się według określonych norm. W dzień pracujemy, a w nocy odpoczywamy. Nasze ciało i psychika domagają się, aby ten sposób funkcjonowania był nieustannie utrzymywany. Jednak nie tylko przyroda ożywiona i ludzkość odczuwają różnicę między dniem i nocą. Dostrzegamy ją także w duchu, czyli w wymiarze religijnym...
 
Magdalena i Piotr Michalcowie
Podobno mistyka zaczyna się rano... W sumie zgadzamy się z tym stwierdzeniem, bo mistyka nie jest dla nas czymś oderwanym od "szarości przeciętnego dnia". Na inną mistykę nie mamy czasu...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS