logo
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

 Czy nauka Jezusa jest dla was też tak trudna?
Autor: bolesny realista (---.scarnet.eu)
Data:   2018-07-13 17:01

Witam wszystkich. Mam do was takie zapytanie: czy wam też nauka Chrystusa wydaje się taka bardzo trudna jak mi? Powiem szczerzę że kilka lat temu się nawróciłem i trochę bardziej zacząłem praktykować swą wiarę, ale muszę szczerze przyznać, że nauka Chrystusa wydaje mi się z biegiem czasu coraz twardsza. Zupełnie jak dla tych uczniów (J 6, 60-66). Jak czytam niektóre fragmenty np. o tym że kto kocha swych rodziców bardziej niż Chrystusa albo nie niesie krzyża swojego nie jest go godzien lub, że mamy się nie bać tych którzy mogą zabić nasze ciało albo jeszcze kto chce znaleźć życie straci je czy także, że kto chce pójść za Chrystusem musi się zaprzeć samego siebie, że bogatym bardzo trudno wejść do królestwa niebieskiego, że żeby być wielkim trzeba się stać sługą wszystkich, że trzeba nastawiać drugi policzek czy żeby nie gromadzić skarbów na ziemi. itp. Naprawdę napiszę szczerze, że te wymagania są bardzo wielkie i mam wątpliwości czy zdecydowana większość ludzi jest w stanie je spełnić. Zresztą w listach apostolskich także niektóre nauki i polecenia są bardzo trudne do wypełnienia. Sam to wszystko przeanalizowałem i doszedłem do wniosku, że to wszystko jest ponad moje siły. bo np. jak mam bardziej kochać Chrystusa którego nigdy na oczy nie widziałem i nigdy go nie słyszałem i po prostu go nie czuje od swoich rodziców którzy mnie wychowali i wiele dla mnie poświęcili. Przyznam się, że bardzo ciepię od jakiegoś czasu i jedyne co odczuwam to jałowa pustka, a Bóg wydaje się dla mnie bardzo odległy. Moje modlitwy już od lat nie są wysłuchiwane. Albo nastawianie drugie policzka. W swoim życiu miałem już wielu wrogów, którzy mnie właściwie bez powodu prześladowali i nie odpłacałem im złem za zło, nie rewanżowałem się tym samym. I wiecie jaki tego był efekt? Ze nic się nie zmieniali tylko dopóki mogli wchodzili mi na głowę i niszczyli. Jakoś nie widziałem u nich zastanowienia nad tym złem które czynią i żeby coś żałowali. Wybaczcie więc ale mi wydaję się to "nastawianie policzka" kompletnym, nieżyciowym absurdem. Mówię to z własnych doświadczeń. Nie bać się tych którzy mogą zabić tylko ciało - no niby pięknie, ale ja np. nie jestem zbytnio odporny na ból fizyczny nie wiem czy bym wytrzymał jakieś męki czy tortury przed śmiercią, nie wiem też czy bym np. nie złorzeczył oprawcom, a w takim wypadku groził by mi grzech śmiertelny. Więc jak widzicie to wszystko jest dla mnie skomplikowane. Nawet te rady ewangeliczne: 1. Dobrowolne ubóstwo 2. Dozgonna czystość 3. Posłuszeństwo dla nauki Jezusa Chrystusa - dla mnie to stan nieosiągalny. Czytałem też wiele objawień świętych mistyków na temat czyśćca. Dowiedziałem się z nich, że nawet najmniejsze przywiązanie trzeba odpokutować w czyśćcu i że są to cierpienia o wiele większe niż na ziemi. Więc to już nawet nie tylko grzech, ale będziesz kochał jakąś dziewczynę, będziesz w niej zakochany po uszy to może się po śmierci okazać, że byłeś do niej zbyt przywiązany i musisz posiedzieć długie lata w czyśćcu. A jest jeszcze wiele innych rzeczy do których też można się przywiązać. Dla mnie to wszystko to są wymagania, nakazy i polecenia, których realnie oceniam nigdy nie spełnię. Muszę więc chyba żyć wg tego świata bo nauka Chrystusa jest niesamowicie wymagająca, a nie chce być kolejnym który ma Jezusa na ustach, a żyje gorzej niż niejeden poganin. Rzeczywiście "Brama do nieba jest bardzo wąska".

 Re: Czy nauka Jezusa jest dla was też tak trudna?
Autor: J 6, 60-69 (---.nyc.res.rr.com)
Data:   2018-07-13 20:04

(60b) Trudna jest ta mowa. Któż jej może słuchać?
(61) Jezus jednak świadom tego, że uczniowie Jego na to szemrali, rzekł do nich: To was gorszy?
(62) A gdy ujrzycie Syna Człowieczego, jak będzie wstępował tam, gdzie był przedtem?
(63) Duch daje życie; ciało na nic się nie przyda. Słowa, które Ja wam powiedziałem, są duchem i są życiem.
(64) Lecz pośród was są tacy, którzy nie wierzą. Jezus bowiem na początku wiedział, którzy to są , co nie wierzą, i kto miał Go wydać.
(65) Rzekł więc: Oto dlaczego wam powiedziałem: Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli mu to nie zostało dane przez Ojca.
(66) Odtąd wielu uczniów Jego odeszło i już z Nim nie chodziło.
(67) Rzekł więc Jezus do Dwunastu: Czyż i wy chcecie odejść?
(68) Odpowiedział Mu Szymon Piotr: Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego. (69) A myśmy uwierzyli i poznali, że Ty jesteś Świętym Boga.

 Re: Czy nauka Jezusa jest dla was też tak trudna?
Autor: B. (---.184.136.18.ipv4.supernova.orange.pl)
Data:   2018-07-14 04:15

Jesteś rozgoryczony. Napisałeś, że Twoje modlitwy już od lat nie są wysłuchiwane. Poruszyłeś za dużo spraw, aby się do każdej odnieść głębiej. Dlatego tylko przykładowo.

„jak mam bardziej kochać Chrystusa którego nigdy na oczy nie widziałem i nigdy go nie słyszałem i po prostu go nie czuje od swoich rodziców którzy mnie wychowali i wiele dla mnie poświęcili.”
Popatrz dokoła. Rodzice np. skarżą się, że syn siłą odbiera komputer i gra do zatracenia. Córka pyskuje, krzyczy, nie szanuje rodziców. Gdzie tu jest miłość do rodziców? Jaka jest rada dla tej rodziny? Dlaczego do tego doszło? Co rodzice przeoczyli lub zaniedbali? Czy dzieci byłyby lepsze, gdyby słyszały na katechezie, na Mszy Św., w katolickim radiu, w „Miłujcie się”, na pielgrzymce, że jest Przykazanie „czcij ojca swego i matkę swoją”? Patrząc na te dzieci można przypuszczać, że tego nie słyszały albo nie wzięły sobie tego do serca. W rodzinach które należą do „Domowego Kościoła” raczej jest lepiej, dużo lepiej.

Napisałeś „Muszę więc chyba żyć wg tego świata bo nauka Chrystusa jest niesamowicie wymagająca”
A więc Dziesięć Przykazań odrzucisz? Odrzucisz „nie kradnij”? Będziesz kradł, byle nie dać się złapać? Jak znani aferzyści, którzy ukradli miliardy naszym kosztem?

Odrzucisz Przykazanie „nie cudzołóż”? Będziesz uwodził kolejne dziewczyny i mężatki, może skorzystasz z biednej prostytutki (bywa że niewolnicy)? O zboczeniach nie wspomnę? Wkroczysz w tę sferę śmierci? O, mowa moja staje się trudna :)
O jaką sferę śmierci chodzi?
Jak wnikniesz, to zobaczysz, że za tym idzie zabijanie dzieci poczętych (aborcja, pigułka wczesnoporonna), za tym idzie Aids, na które umiera tysiące ludzi (o Afryce mówi się w kontekście Aids otwarcie, o Europie raczej się milczy), za tym stoi cała masa chorób wenerycznych. Za tym stoi rozpacz porzuconych dziewcząt, za tym stoi gniew i ból zdradzonego męża, czasem rozpad rodziny, zły przykład dla kolejnych pokoleń. Takie są przykładowe konsekwencje „życia wg tego świata”, który sam określa co jest dobre a co złe.

Jeżeli na razie za trudne jest dla Ciebie wnikanie w sens słów Jezusa i Apostołów, które wskazujesz, to wystarczy, że będziesz trzymał się Dziesięciu Przykazań, będziesz modlił się rano i wieczorem modlitwą „Ojcze nasz”, będziesz chodził do kościoła na niedzielną Mszę Świętą i będziesz modlił się chociaż podstawowo. Np. o zdrowie, o dobrą żonę jeżeli taka jest Boża wola (bo mieć żonę swarliwą, jak cieknąca rynna, to nie jest szczęście, ale udręka życiowa lub droga do rozwodu i konsekwencji, nie będę rozwijać).
Jeżeli jednak chciałbyś zrozumieć poszczególne kwestie które wymieniłeś, to zwolnij tempo i skup się w danym momencie na jednej. Przeczytaj kontekst, odnośniki, zapytaj choćby tu. A przede wszystkim poproś „Boże, pomóż mi to zrozumieć”.
Poganie żyjący „po swojemu” na całym świecie wymyślili to samo – czcili jakieś bożki, nieznane siły, składali im ofiary aby je przebłagać i zjednać. Składali m.in. ofiary z ludzi (!), w tym z dzieci. Robili to w Ameryce (Inkowie, Aztekowie), robiły to ludy Australii, robią to jeszcze współczesne ludy pogańskie (np. w Afryce, w Papui Nowej Gwinei). Robią to współcześni sataniści. Pogaństwo to niestety obyczaje i praktyki barbarzyńskie. Bóg humanizował nas stopniowo od momentu, gdy Abraham mający wolną wolę powiedział Bogu dobrowolne i z całego serca „Tak”. Barbarzyńskie, ohydne ofiary z ludzi zostały zamienione na ofiary ze zwierząt (patrz opis niedoszłej ofiary z chłopca Izaaka), a w kolejnym etapie Jezus ustanowił składanie ofiar z chleba i wina… Tylko… Ale czy „tylko”? Przecież ta ofiara ma wartość Jego Ciała i Krwi, które złożył na krzyżu. To kolejny temat do rozwinięcia :)
Wierząc w Chrystusa wierzymy w Jego i nasze zmartwychwstanie. Bez tego jakże małe byłoby życie – poużywał, umarł, zakopali, przyklepali i koniec? Dobrze że wiemy, że naszym przeznaczeniem jest życie wieczne (!). Chyba potrzebujesz także „dowodów” na istnienie życia wiecznego? Na istnienie cudów? Są w zasięgu ręki. Np. świadectwa „Koguta”, któremu Bóg odjął w jednej chwili ciężki głód narkotyczny, a był już w takim stanie, że szczury obgryzały jego strupy. Albo świadectwo człowieka bez rąk i nóg (oba dostępne w internecie), który zawierzył Bogu i nie do pomyślenia – ma przepiękną żonę i dzieci, jeździ po całym świecie i głosi Bożą Chwałę. Ciała, które nie rozkładają się po śmierci. Po ludzku – niemożliwe.
Życzę Ci, aby Bóg pomógł Ci odnaleźć pokój serca.
Pozdrawiam :)

 Re: Czy nauka Jezusa jest dla was też tak trudna?
Autor: Kalina (---.dynamic.chello.pl)
Data:   2018-07-14 09:16

"Powiem szczerzę że kilka lat temu się nawróciłem i trochę..."

"jak mam bardziej kochać Chrystusa którego nigdy na oczy nie widziałem i nigdy go nie słyszałem i po prostu go nie czuje od swoich rodziców którzy mnie wychowali i wiele dla mnie poświęcili."

Bolesny realisto, napiszę coć co będzie dla Ciebie bardzo bolesną prawdą - Ty się nie nawróciłeś, Ty tylko trochę bardziej, jak sam napisałeś, zacząłeś praktykować.
Nawrócenie to nie jest jedno pryciśnięcie guzika. Takie "przyciśnięcie" guzika to Twoja deklaracja, że pragniesz wrócić do Kościoła, a nawracanie trwa do godziny śmierci.
W drodze, którą podjąłeś masz prawo do wątpliwości, do zadawania pytań, do zwątpień, do badania tematu wiary ale na końcu tego wszystkiego jest JEZU UFAM TOBIE.

Pytasz, jak mam kochać Chrystusa, którego nigdy nie widziałem?
To teraz zadam Ci kilka pytań.
I Ty twierdzisz, że jesteś nawrócony, wierzący? To co Ty przyjmujesz podczas udzielania Komunii Świetej? Przed "czym" adorujesz? Czego słuchasz podczas Liturgii Słowa? Co czytasz kiedy bierzesz do ręki Pismo Święte?
Czyżbyś był ślepy i głuchy, że nie widzisz i nie słyszysz Chrystusa?

"Albo nastawianie drugie policzka. W swoim życiu miałem już wielu wrogów, którzy mnie właściwie bez powodu prześladowali i nie odpłacałem im złem za zło, nie rewanżowałem się tym samym. I wiecie jaki tego był efekt? Ze nic się nie zmieniali tylko dopóki mogli wchodzili mi na głowę i niszczyli"
A kto Cię uczy, żebyś postępował tak bezrefleksyjnie? Bo to nie jest nauka Chrystusa. Chrystus uczy tak:

"Odrzekł mu Jezus: «Jeżeli źle powiedziałem, udowodnij, co było złego. A jeżeli dobrze, to dlaczego Mnie bijesz?» " (J 18, 23)

Może ten czas, o którym napisałeś, że miałeś wielu wrogów był czasem zastanowienia, dlaczego tych wrogów masz. Czy przyzwalałeś na prześladowanie milcząco, czy tak jak Chrystus zapytałeś-dlaczego mnie bijesz? Może morale Twoich wrogów było na poziomie, do którego teraz TY chcesz podążać- według tego świata. Jakie dałeś im świadectwo swojej wiary poza bezmyślnym cierpieniem? Czy próbowałeś tak zwyczajnie, po koleżeńsku zapytać co powoduje takie ich zachowania, powiedzieć, że jest to dla Ciebie przykre?

"Nawet te rady ewangeliczne: 1. Dobrowolne ubóstwo 2. Dozgonna czystość"
Każdy ma troszczyć się o siebie według stanu, do jakiego Bóg go powołał. Jeżeli będziesz mężem, ojcem to widomo, że czystość cielsna będzie przynależna wobec Twojej żony, a ubóstwo ma odniesienie do tego by dobra materialne nie stały się dla Ciebie bożkiem. Masz się troszczyć o byt rodziny ale nie podążać po trupach moralnych do wzbogacenia, dzielić się z bardziej potrzebującymi.


"ale ja np. nie jestem zbytnio odporny na ból fizyczny nie wiem czy bym wytrzymał jakieś męki czy tortury przed śmiercią..."
No właśnie, tego nie wiesz, tego nie wie nikt z nas, bo tyle wiemy ile nas doświadczono.
Może dojdziesz do takiej doskonałości w miłości do Chrystusa, że w godzinie śmierci powiesz " o śmierci, przyjaciółko moja"
Może dojdziesz do takiej doskonałości, że powiesz-umieram dla świata a z radością rodzę się dla nieba.
Może dojdziesz do takiej doskonałej miłości Chrystusa, że niczym będą męki ziemskie wobec perspektywy męk czyśćcowych gdybyś zaparł się Boga.

W nauce płynącej z Bożego Słowa nie szukaj niespójności, progów nie do pokonania bo takich tam nie ma. Poznawaj Słowo Boże słuchając mądrych homilii, uczestnicząc w rekolekcjach, czytając komentarze.

Wiara, życie z Chrystusem i w Chrystusie jest radością ale nieraz Pan Bóg wystawia nas na próbę wiary.
Rozważ: Jk 1, 2-18; Syr 2,1-18

"W miłości nie ma lęku,
lecz doskonała miłość usuwa lęk,
ponieważ lęk kojarzy się z karą.
Ten zaś, kto się lęka,
nie wydoskonalił się w miłości" (1J 4, 18)
Czy nie tu tkwi problem Twojej wiary?

Aż trudno wybrać propozycje z Pisma Świętego, które pomogą Ci otworzyć oczy na światło płynące z nauki Chrystusa, bo tam każde słowo jest takim światłem. Skoro jednak trudno przyjąć Ci wprost Ewangelie, może spróbuj iść na początek drogą w stronę światła Listami Apostolskimi, Księgami Mądrości i Syracha.
I bardzo polecam:
http://www.chwalmyboga.pl/images/pdf/Tomasz-a-Kempis-O-nasladowaniu-Chrystusa.pdf

"Wiara zaś jest poręką tych dóbr, których się spodziewamy, dowodem tych rzeczywistości, których nie widzimy..." (Hbr 11, 1)

 Re: Czy nauka Jezusa jest dla was też tak trudna?
Autor: danusia (178.219.104.---)
Data:   2018-07-14 13:57

Odpowiedź jest bardzo prosta: tym, którym brakuje miłości, wszystko staje się ciężarem.
Pominąłeś jedną rzecz. Dążymy do świętości, to nie tak że masz ją na pstryknięcie. Całe nasze życie jest wędrówką do nieba, gdzie uczymy się życia według zasad. Owszem, łatwiej jest, kiedy wiesz że Bóg czeka na Ciebie. Jest obecny nie tylko w sakramentach ale w konkretnych osobach, tych widzialnych, które tak czy inaczej spotykasz i masz możliwość poprzez relacje rozwijać siebie i innych.

Ewangelia nie jest oderwana od życia. Wystarczy ufać i iść naprzód.
Wyobraź sobie że wchodzisz w zatrute środowisko, czy fizycznie czy duchowo czy na sposób psychiczny i odpowiedz sobie jaki daje to efekty? A przecież jest to widzialne i możesz doświadczyć. Bóg czy Biblia jest zbyt trudna dla Ciebie, bo prawdopodobnie nie ma w Tobie zgody na przyjęcie.

 Re: Czy nauka Jezusa jest dla was też tak trudna?
Autor: Mateusz (84.38.84.---)
Data:   2018-07-14 16:37

Powiem jedno, autorze tematu. Nie jesteś realistą, nawet jakimś - jak sam to określasz - "bolesnym". Jesteś strachliwym teoretykiem. Teoretykiem, bo jeszcze nie zabrałeś się tak na serio za wcielanie w życie Bożej nauki, a już widzisz jakieś problemy. Strachliwym zaś dlatego, że nawet jeśli takowe rzeczywiście istnieją, to najpierw należy spróbować je rozwiązać, potem ewentualnie poprosić o pomoc, a dopiero na końcu twierdzić, że są one "nie do rozwiązania". I nie chwytaj się proszę na oślep takich fragmentów Pisma Świętego jak ten o:
- kochaniu bliskich bardziej od Chrystusa (Mt 10, 37-42): bo gdyby nie Bóg to w ogóle byś tych bliskich nie miał. Zawsze należy cenić dającego prezent wyżej od samej otrzymanej rzeczy. Problem rozwiązany.
- nienoszeniu własnego krzyża (Mt 10, 38): a czym tak naprawdę jest ten krzyż? To całokształt tego, co w naszym życiu jest nie po naszej myśli - wszelkie choroby, niepowodzenia i tym podobne. Nikt od tego nie ucieknie, Ty również. Pozostaje się z tym pogodzić.
- braku strachu wobec tych, którzy chcą nas zabić (Mt 10, 28-33): to nie tak, że masz się celowo "podkładać pod nóż" komuś, kto chce Cię skrzywdzić. Chodzi tu o to, abyś nie rozpaczał nad samym ewentualnym rozdzieleniem duszy i ciała, czasem zwanym śmiercią. Twoje ciało i tak w końcu trafi do ziemi, zaś zbawienie jest zależne od stanu ducha.
- "albo jeszcze kto chce znaleźć życie straci je czy także": ten fragment celowo zacytowałem tak, jak był, aby pokazać Ci, że masz z nim problem na własne życzenie. Oryginalny pasaż z Łk 9,24 mówi o tym, że kto chce zachować swoje życie(czyli na siłę chronić się przed wszelkimi niebezpieczeństwami, niekoniecznie ze względu na miłość do Boga) w końcu i tak odniesie porażkę, a kto straci je wierząc w to, co Jezus objawił będzie zbawiony. Sam namieszałeś i wyniknął z tego kłopot.
- trudnościach osób bogatych przy wejściu do Nieba (Mk 10,25): a czy rozumiesz, o jakie bogactwo tu chodzi? Bynajmniej nie o to w sensie duchowym, lecz o dobra materialne. Zwykle jest tak, że im więcej się ich zgromadzi ponad to, co niezbędne, tym bardziej się ich pożąda. A w konsekwencji coraz mniej dostrzega się innych ludzi i ich potrzeby.
- służbie wszystkim jako drodze do wielkości (Mk 9, 35): a co jest w niej złego, czy tak naprawdę trudnego? Ach, zapewne to, że Tobie NIE chce się tego robić. Tymczasem uwierz mi, im więcej robi się dla innych, tym mniej pragnie się dla siebie.
- nadstawianiu drugiego policzka (Mt 5, 38-42): nie w tym rzecz, abyś po przeczytaniu tego fragmentu stał się masochistą. Powinieneś tylko zrozumieć, że nie Twoją rolą jest ewentualne karanie tych, którzy postępują źle wobec Ciebie. Najlepiej byłoby, gdybyś wręcz próbował ich nawrócić, ale jeśli to się nie uda, to sprawa kary należy do Boga.
- dążeniu do dóbr niebieskich, zamiast ziemskich (zakładam, że chodziło o Kol 3, 1-4): dobre ziemskie są dobre o tyle, o ile chwilowo pozwalają nam żyć na odpowiednim poziomie. Nie zabierzemy ich jednak ze sobą po śmierci, zostaną one tutaj, a w końcu i tak przestanie istnieć razem z tym światem. Po co więc zanadto się nimi przejmować?

 Odpowiedz na tę wiadomość
 Twoje imię:
 Adres e-mail:
 Temat:
 Przepisz kod z obrazka: