logo
Czwartek, 28 marca 2024 r.
imieniny:
Anieli, Kasrota, Soni, Guntrama, Aleksandra, Jana – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
ks. Jakub Szcześniak
Jezus kuszony
Pastores
 


"Bardziej jest się kuszonym na pustyni, aniżeli w innych miejscach (...) ci, którzy decydują się na samotność (...), nie powinni być zaskoczeni, przestraszeni licznymi pokusami." Te słowa bł. Karola de Foucauld, który właśnie na pustyni spędził znaczną część swego powołania zakonnego, uświadamiają każdemu uczniowi Jezusa konieczność walki duchowej. Dobitnie to wyraża św. Augustyn: "Życie bowiem nasze w tym pielgrzymowaniu nie może trwać bez pokusy, ponieważ właśnie postęp duchowy dokonuje się przez pokusy. Ten, kto nie jest kuszony, nie może siebie poznać. Nikt też nie potrafi osiągnąć wieńca chwały bez uprzedniego zwycięstwa. Zwycięstwo zaś odnosi się poprzez walkę, a walczyć można jedynie wtedy, gdy się stanie w obliczu pokus i nieprzyjaciela".
 
Duch Święty wyrzuca na pustynię
 
Wszyscy Ewangeliści synoptyczni opisem kuszenia Jezusa na pustyni otwierają początek działalności Zbawiciela, która rozpoczyna się bezpośrednio po przyjęciu chrztu z rąk Jana Chrzciciela. Modlitwa Jezusa na pustyni oraz związane z tym kuszenie staje się niejako bramą otwierającą działalność zbawczą i apostolską Chrystusa. Jest to zatem konieczny i początkowy etap stawania się apostołem. Powtarzające się pokusy każą nam w pewien sposób zejść z drogi sukcesu i powodzenia, aby pozwolić Bogu w nas i poprzez nas działać.
 
W ewangelicznych opisach niejako obok siebie znajdują się żyzna dolina Jordanu i pozbawiona życia pustynia. To symboliczne zestawienie życia i śmierci jest jeszcze mocniej podkreślone przez miłującą obecność Ojca i Ducha Świętego objawioną podczas chrztu Jezusa oraz Jego zmaganie podczas pobytu na pustyni. Św. Marek Ewangelista, podkreślając to zmaganie, umieszcza zdanie o wyjściu Jezusa na pustynię bezpośrednio po wyznaniu Ojca: "Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie" (Mk 1,11). Ewangelista mówi, że tego Jezusa "zaraz Duch wyprowadził na pustynię" (por. Mk 1,12). Owo "zaraz" (wyrażone greckim przysłówkiem euthus – "natychmiast", "od razu") ma także znaczenie "prostej drogi" w duchowym sensie. A zatem pierwsze polecenie dane Jezusowi od Ducha, który unosił się nad Nim podczas chrztu, odnosi się do natychmiastowego wejścia na drogę woli Ojca. Nie odbywa się to jednak bez zmagania i walki, na co wskazuje następne słowo, zaskakujące swoją treścią. Św. Marek nieprzypadkowo dla opisania tego wydarzenia mówi dosłownie, że "Duch wyrzuca Jezusa na pustkowie". Grecki czasownik ekballei (od ekballo – "ciskać", "wtrącać", "odrzucać kogoś") oznacza wyrzucanie jako wypędzanie kogoś z użyciem siły. To niezwykłe, że Jezus w swoim człowieczeństwie przeżywa dramat oporu przed tym, co jest wejściem na drogę pełnienia woli Ojca.
 
Misja i posłannictwo Jezusa jest – jak pisze Benedykt XVI w książce Jezus z Nazaretu – "zejściem na poziom zagrożeń ludzkich, ponieważ tylko w ten sposób można podźwignąć upadłego człowieka. Jezus musi – tu należy szukać najgłębszego rdzenia Jego posłannictwa – wejść w dramat ludzkiej egzystencji, przemierzyć ją aż do samego jej dna, by w ten sposób znaleźć «zagubioną owcę», wziąć ją na ramiona i zanieść do domu".
 
Moc Ducha wobec pokus
 
To właśnie moc zmagania się z pokusami staje się swoistą pieczęcią Ducha Świętego potwierdzającą autentyczność naszego powołania. Zmaganie, jakiego doświadcza w swoim człowieczeństwie Jezus, jest tym samym, jakie przyjdzie Mu podjąć jeszcze raz, wchodząc w bramy śmierci w Ogrójcu. Tam objawi się najwyraźniej Jego więź z Ojcem, gdy będzie się modlił do Ojca, wołając: "Abba, Ojcze, dla Ciebie wszystko jest możliwe" (Mk 14,36). Tą więzią Jezusa z Ojcem jest miłość. Tę miłość wyznał On Synowi w chwili Jego chrztu. Tą miłością jest Duch Święty widziany przez Jezusa pod postacią gołębicy. Ten sam Duch – miłość jest w Jezusie na pustyni podczas kuszenia. Ten sam Duch Jezusa jest obecny w naszym życiu także i przede wszystkim na pustyni, kiedy doświadczamy pokus, gdyż "wszyscy ci, których prowadzi Duch Boży, są synami Bożymi" (Rz 8,14).
 
Przeróżne przejawy pokus można sprowadzić do tej jednej: Bóg mnie nie kocha, skoro przychodzi mi przeżywać takie zmagania, Bóg o mnie zapomniał. To uczucie nie jest obce natchnionemu autorowi psalmów, skoro tak się modli: "Jak długo, Panie, całkiem o mnie nie będziesz pamię­tał? Dokąd kryć będziesz przede mną oblicze? Dokąd w mej duszy będę przeżywał wahania, a w moim sercu codzienną zgryzotę? Jak długo mój wróg nade mnie będzie się wynosił?" (Ps 13,2-3). Sam Jezus w godzinie śmierci modlił się słowami Psalmu 22: "Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?", którego następne wersety mówią o milczeniu Boga: "Daleko od mego Wybawcy słowa mego jęku. Boże mój, wołam w ciągu dnia, a nie odpowiadasz, [wołam] i nocą, a nie zazna­ję pokoju" (Ps 22,2-3).
 
Takie przeżycia są obecne także w sercach tych, którzy całkowicie zaufali Bogu. Bliskie może się nam stać wyznanie Apostołki Bożego Miłosierdzia, kiedy notuje w swoim Dzienniczku: "Dusza rwie się do Boga, a czuje się odepchnięta. Wszystkie męki i katusze świata są niczym w porównaniu z tym uczuciem, w którym ona jest cala pogrążona – to jest odepchnięcie od Boga. (...) Z ciemności wpada w większą ciemność, zdaje jej się, że na zawsze straciła Boga, tego Boga, którego tak kochała. Ta myśl wprowadza ją w mękę nie do opisania" (98). To szczere wyznanie św. Faustyny jest nie tylko opisem bolesnego doświadczenia, ale staje się lekcją dla duchownych. Prezbiter jest nazywany starszym nie ze względu na wiek, ale dlatego, że jest to ktoś na pewno doświadczony w sprawach duchowych, co więcej, ktoś, kto na sobie doznawał ataków kuszenia, przeszedł przez wiele własnych słabości, aby ostatecznie poznać smak zwycięstwa dzięki Chrystusowi, który udziela wystarczającej łaski (2 Kor 12,9). Dlatego św. Faustyna, dalej mówiąc o cierpieniu podczas tej godziny kuszenia, zaznacza, że tego "nie pojmie żaden duchowny, chyba że sam to przeszedł" (99). To duchowe zmaganie jest nie tylko zwycięstwem łaski Bożej w nas, nie tylko nas oczyszcza, ale daje nam mandat do uczciwej służby braciom w ich drodze do Boga – tylko doświadczony tym zmaganiem może towarzyszyć doświadczanym pokusami.
 
Szkołą duchową stają się nie nasze grzechy, ale wiara w to, że nie ma takiej nędzy, z której Jezus nie mógłby nas podnieść, a także uczynić swoimi przyjaciółmi i dziećmi Bożymi. Św. Paweł, który doświadczył w sobie nie tylko "ościenia, wysłannika szatana" (por. 2 Kor 12,7), ale przede wszystkim mocy obietnicy Zbawiciela, że "wystarczy mu Jego łaski" (por. 2 Kor 12,9), dopowiada: "Nie otrzymaliście przecież ducha niewoli, by się znowu pogrążyć w bojaźni, ale otrzymaliście ducha przybrania za synów, w którym możemy wołać: «Abba, Ojcze!». Sam Duch wspiera swym świadectwem naszego ducha, że jesteśmy dziećmi Bożymi. Jeżeli zaś jesteśmy dziećmi, to i dziedzicami: dziedzicami Boga, a współdziedzicami Chrystusa; skoro wspólnie z Nim cierpimy, to po to, by wspólnie mieć udział w chwale" (Rz 8,15-17). To wołanie dzieci Bożych jest echem wołania Jezusa podczas modlitwy w Ogrójcu. Jest ono przesycone zarówno bezgraniczną miłością do Ojca, jak i cierpieniem. Cierpienie, jeśli nie jest poddane Jezusowi, staje się demoniczne. Wtedy to właśnie przychodzi duch niewoli, który poprzez rozmaite pokusy mówi nam w sercu: "Wyzwól sam siebie, bo nie ma nikogo, kto by ciebie wyzwolił".
 
1 2 3  następna
Zobacz także
Dariusz Piórkowski SJ
Naśladowanie Chrystusa jest krzyżem. W jakim sensie? Czy ta głęboka prawda ma być jedynie teologicznym frazesem usprawiedliwiającym wszelkie zło, które nas spotyka? Czy cierpienie to fundament chrześcijaństwa? Czy krzyż to drugie imię naszej bezradności, prowadzącej do zaprzestania jakiegokolwiek działania w celu polepszenia naszego losu? Wydaje się, że Jezusowi chodzi o coś innego. 
 
Tomasz Dekert

Kilka już lat temu natrafiłem na dość ciekawą analogię pomiędzy ewangelicznymi opisami zstąpienia Ducha Świętego na Jezusa w czasie chrztu w Jordanie a żydowskimi (rabinicznymi) interpretacjami frazy "Duch Boży unosił się nad wodami". Kiedyś dostałem propozycję opublikowania artykułu na temat ruah elohim w jednym czasopiśmie, więc napisałem tekst, ale ostatecznie nie został wydrukowany. Co prawda bardziej nadaje się na święto Chrztu Pańskiego, ale co tam.... 

 
ks. Marek Dziewiecki
Świętość rodzi się z miłości. „Miłość jest duszą świętości” (KKK 826). Święty to ktoś, kto odkrył, że jest kochany przez Boga. Bezwarunkowo i nieodwołalnie. I że – jeśli zechce – to z pomocą Boga może stać się podobny do Tego, który jest Miłością. Święty jest pewien tego, że Bóg stworzył świat z nicości, ale nas – ludzi – uczynił z Miłości, czyli z samego siebie, na swój obraz i podobieństwo...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS