logo
Wtorek, 23 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Ilony, Jerzego, Wojciecha – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Mateusz Matyszkowicz
Kiedy zostałem tatą, cz. II
Miesięcznik W drodze
 


Przeczytaj cz. I artykułu

Kiedyś nie chciałem być jak własny ojciec. Teraz, po jego śmierci, zastanawiam się, czy zdołam być chociaż trochę tak dobry jak on.

Nie chodzę na warsztaty

Powiadają niektórzy, że mamy w naszych czasach do czynienia z kryzysem ojcostwa, że jego pozycja jest zagrożona przez technikę, przemiany obyczajowe, obciążenie pracą itd. Mądry człowiek do takich spraw nie powinien przywiązywać ogromnej wagi. To, czy podołamy życiowemu wyzwaniu, zależy w dużej mierze od nas i wielkie narracje kulturowe nie powinny nas terroryzować.

Trudno wszelako od tych uwarunkowań uciec całkowicie. (Chociaż, owszem, mamy pewną pokusę, do której można przyznać się jedynie w tym nawiasie. A mianowicie myślimy czasem o kupieniu stu leśnych hektarów w Kanadzie i zamieszkaniu tam w drewnianej chacie. Póki tego nie zrealizowaliśmy, niech ta uwaga pozostanie w nawiasie). Nasza kultura wymaga od ojców wszystkiego i niczego zarazem. Niczego, bo podobno wychowanie jest obowiązkiem, któremu może podołać sama kobieta i żadnego mężczyzny jej nie potrzeba. Wszystkiego zaś, bo kiedy ten ojciec jest, to wywiera się na nim ogromną presję, że powinien być bardziej niż to możliwe.

Dawna rodzina funkcjonowała z o wiele mniejszym udziałem ojca na co dzień. A przynajmniej w wielu epokach i wielu warstwach społecznych rodzinie wystarczały tylko te chwile, które ojciec spędzał w domu w przerwie między wojaczkami, wyprawami i pracą o wiele cięższą od tej, z którą mamy do czynienia w dzisiejszych korporacjach. Rodziny funkcjonowały, były o wiele liczniejsze i nikt nie mówił o kryzysie ojcostwa, o wycofywaniu się i nieobecności taty ani o tym, że brak intensywnej więzi psychicznej między małżonkami doprowadził do jej rozkładu.

Wiele można oczywiście zwalić na rozpsychologizowanie naszych czasów, na tę przykrą skłonność do częstych autoanaliz i na oderwanie się świadomości od świata. Ale to będzie tylko część prawdy.

Niezależnie od tego, jak bardzo będziemy się starali ignorować współczesną kulturę i uodparniać dzieci na wpływ jej szkodliwych elementów, to i tak przyjdzie nam się zmierzyć z być może jej największym zaniedbaniem. Bo myślę, że to nie tyle domom i rodzinom brakuje ojca, ile kulturze. To przede wszystkim w kulturze jest mało ojca i to ona jest najbardziej osierocona. Przez to zadanie mężczyzny w rodzinie staje się tym ważniejsze. Musi on sobą wypełnić kulturowy brak. Taki urok porzucenia kultury patriarchalnej. Jeśli kultura nie dostarcza wzorców i nie można z niej czerpać tożsamości seksualnej, to takie zadanie spada na ojca.

 
1 2 3  następna
Zobacz także
ks. Mariusz Pohl
Określenie: "dar z siebie samego" to także trafna definicja miłości. Zakłada ona wyraźnie, że miłość nie jest braniem, lecz dawaniem. A jeśli chcemy mówić o braniu, to tylko w znaczeniu: biorę za ciebie odpowiedzialność, wybieram ciebie, by żyć z tobą i dla ciebie - na dobre i na złe...
 
Przemysław Radzyński

Tym, kto ma plan na nasze życie i wie, czego naprawdę potrzebujemy, jest Bóg. Ten, który nas stworzył i zna nas lepiej niż my sami siebie, jest więc najwłaściwszym Adresatem pytania o to, jaką drogę wybrać w konkretnej sytuacji. Bóg jest obecny w swoim Słowie, dlatego w rozeznawaniu powołania konieczne jest spotkanie z Biblią.

 
Krzysztof Tkaczyk
Benedykt XVI w oparciu o biblijno-patrystyczną tradycję zaprasza do wnikliwego spojrzenia na relację Bóg-człowiek, a także relacje interpersonalne. Encyklika Deus caritas est jest także pełną entuzjazmu zachętą do rozważań nad miłością, której nie można zredukować ani do abstrakcyjnej idei...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS