logo
Czwartek, 28 marca 2024 r.
imieniny:
Anieli, Kasrota, Soni, Guntrama, Aleksandra, Jana – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Magdalena Duchnowska
Kochać to nie znaczy zawsze to samo
Czas Serca
 


Miłość to nie tylko uczucie

Zakochanie to zaledwie przedsionek miłości. Stąd, do tego co najlepsze, czyli kwintesencji uczucia, jeszcze długa droga.

Dlaczego młodym ludziom zdarza się zmieniać partnerów jak rękawiczki? Otóż większość z nich myli miłość, czyli postawę z uczuciem. Myślą, że kochać to znaczy nieustannie unosić się nad ziemią. A jeśli na widok obiektu zainteresowań przestają im się pocić ręce, a serca bić jak oszalałe, dochodzą do wniosku: Widać to jeszcze nie to - trzeba szukać dalej. I wierzą, że podobnie jak bohaterowie romantycznych komedii znajdą kogoś, kto zapewni im niewyczerpaną dawkę wrażeń i pozytywnych emocji.

Ich problem polega na tym, że nigdy nie wyszli poza egoistyczny przedsionek miłości, jakim jest zakochanie. Skupieni na braniu ile wlezie dla siebie, zapomnieli, że za drzwiami ciasnego ganku znajdują się schody, których przejście, mimo że trudne, prowadzi do pięknie umeblowanego salonu, czyli dojrzałego uczucia.

Od brania do dawania

Żeby w temacie miłości nie poruszać się jak dziecko we mgle, warto dowiedzieć się, czym ona tak na prawdę jest i jakie są jej naturalne etapy. Przeważnie wygląda to tak, że najpierw zafascynowani nowo poznaną osobą, widzimy świat przez różowe okulary. Jesteśmy wtedy pełni życia, rześcy i uśmiechnięci, wprost naładowani pozytywną energią. Dodatni stan ducha nie traci na intensywności również w kolejnej fazie miłości, czyli pożądaniu. Teraz dodatkowo pragniemy zamknąć partnera w swoich ramionach i mieć go na wyłączność. W tym momencie liczy się tylko druga połówka, a wszystko inne - rodzina, znajomi, szkoła przestaje mieć większe znaczenie.

Zarówno na etapie fascynacji, jak i pożądania więcej od dobra adorowanej osoby interesuje nas własna przyjemność. Ale problem zaczyna się dopiero wówczas, kiedy w tym miejscu zechcemy się zatrzymać. Miłość, która w obawie przed dawaniem i rezygnacją z siebie osiada na mieliźnie zakochania, to tylko mizerna namiastka prawdziwego uczucia.

Atrakcyjne plany

Porzucenie atrakcyjnych planów np. pójścia na zakupy albo obejrzenia ważnego meczu na rzecz spotkania z partnerem to tylko przykład poświęcenia, poczynionego z myślą już nie o własnych korzyściach, ale dobru drugiej połówki. Takie zachowanie to znak, że oto zrywamy z pogonią za "motylkami" w brzuchu i wychodzimy na przeciw ukochanej osobie, czyli otwieramy się na jej potrzeby i uczucia. Co ciekawe, życzliwość i troska skierowane w stronę partnera wracają do nas z nawiązką!

Do rezygnacji z własnych przyjemności podchodzimy niechętnie. Tymczasem miłość oparta na wzajemnym dawaniu wcale nie boli, wręcz przeciwnie, uskrzydla. Kiedy kochamy dojrzale, stajemy się radośni, życzliwi dla ludzi, wydajniej uczymy się, pracujemy. Podczas gdy na etapie pożądania zagarniamy uczucie wyłącznie dla siebie, faza otwarcia powoduje, że chcemy się nim dzielić ze wszystkimi dookoła.

Trzymaj miłość w ryzach

Na wyżyny miłości wdrapujemy się poprzez ciężką pracę, zaś do upadku na poziom fascynacji wystarczy czasem jedno egoistyczne zachowanie. Jak wiadomo nigdy nie będziemy idealni, ale w miłości nie chodzi o perfekcjonizm. Tutaj nie tyle zwycięstwo, co już samo podjęcie walki jest na wagę złota.

Weźmy pod lupę chłopaka, który wstał lewą nogą, w związku z czym już od progu "warczy" na dziewczynę, która w niczym nie zawiniła. Dalej ma dwa wyjścia: doszczętnie zepsuć jej humor albo przeprosić za niekontrolowany wybuch złości i przy kolejnej takiej sytuacji poskromić emocje.

Ta zaś zamiast dodatkowo podsycać jego złość ostentacyjnym milczeniem lub kontratakiem, powinna raczej spokojnie poinformować go o swoich uczuciach, dojść źródła jego irytacji, a w efekcie przebaczyć. W przeciwnym razie napięta sytuacja szybko przerodzi się w pokaźną awanturę.

I tak w życiu bywa

A na kłótnie naprawdę nie warto marnować czasu! Przede wszystkim dlatego, że nie wiemy, ile wspólnych chwil nam jeszcze pozostało. Kto z nas, przelewając złość na ukochaną osobę, zastanawia się nad tym, że jutro może jej już nie zobaczyć? Bo przecież i tak w życiu bywa. Nie chodzi o to, żeby z obawą patrzeć w przyszłość, ale docenić obecność drugiej połówki. Przecież ona jest dla nas wszystkim tym, co najcenniejsze, po prostu darem!

Naturalnie, że wiele zachowań partnera wyprowadza nas z równowagi. I owszem, możemy, a nawet powinniśmy, mówić o tym, co nas boli i denerwuje tyle, że na spokojnie, w przyjaznej atmosferze, tak żeby kochana przez nas osoba nie czuła się zaatakowana. Drogą do ludzkiego serca nie jest, jak się błędnie uważa, kara, ale właśnie miłe słowo. Zatem chwalcie się wzajemnie! Nie ma za co? Kiedy tu naprawdę nie chodzi o żadne spektakularne dokonania. Docenić trzeba szczegóły: ładny makijaż, czyste ubranie, odkurzony dywan, zaliczony egzamin, miły gest, dobre słowo. Powodów jest na pęczki! Problem w tym, że skupieni na defektach drugiej połówki, zalet zdajemy się nie zauważać.

Niewykluczone, że pracy przed zakochanymi jeszcze co niemiara, niemniej warto ją podjąć, bo prawdziwa miłość procentuje niewyobrażalnym szczęściem, stokroć większym od wysiłku, jaki zainwestowaliśmy w jej budowę.

Magdalena Duchnowska

Tekst napisany na podstawie spotkania z mgr Małgorzatą Walaszczyk z Duszpasterstwa Rodzin Diecezji Warszawsko-Praskiej.

 
Zobacz także
Mirosław Salwowski
W przemówieniu na Anioł Pański 21 stycznia br. Ojciec Święty Benedykt XVI pozdrowił inicjatorów programu „Zmień zabawkę”, którzy w mieście Lecca (płd. Włochy) wezwali dzieci do porzucenia zabawek przypominających broń. „Gratuluję im tej inicjatywy i chciałbym poszerzyć ten apel: chrońmy dzieciństwo przed zarażeniem przemocą” – powiedział Papież...
 
Aleksandra Gajek

Mówienie o trudach i cieniach rodzicielstwa stało się modne. Dziecko nie jest postrzegane, jak dawniej, jako – gwarant opieki na starość dla rodziców. Współcześnie ludzie, zwłaszcza młodzi, nastawieni są na czerpanie przyjemności z życia, natomiast to, co może ograniczyć im tę możliwość, jest postrzegane jako niekorzystne. 

 
Wojciech Werhun SJ
 
Tylko Pan Bóg zna cel tych natchnień i manifestacji Ducha Świętego i nie koniecznie musi go ujawniać. My tylko przyjmujemy coś, co On nam proponuje. Oczywiście bardzo często „modlimy się o”: o słowo, o charyzmaty, o uzdrowienie, o uwolnienie, itd. Ale nie ma w tym żadnej naszej zasługi, żadnej naszej przyczyny. Bo jeżeli jest w nas autentyczna prośba o charyzmaty, uzdrowienie, słowo, itp., to jest ona już uprzednio zainspirowana przez Ducha, który chce nam ich udzielić.
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS