logo
Piątek, 29 marca 2024 r.
imieniny:
Marka, Wiktoryny, Zenona, Bertolda, Eustachego, Józefa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Małgorzata Wszołek
Małżeńskie powołanie
eSPe
 


Małżeńskie powołanie

Rozeznanie powołania do życia konsekrowanego czy kapłańskiego wydaje się konieczne. Ale kto dziś mówi o odkrywaniu swego powołania do życia we wspólnocie małżeńskiej i rodzinnej?

Już na początku trzeba podkreślić, iż mówiąc o życiu w małżeństwie i rodzinie jako o powołaniu, nie można przeciwstawiać tej drogi życia całkowitemu oddaniu się Bogu na drodze rad ewangelicznych czy święceń kapłańskich. Pomiędzy miłością Boga a miłością człowieka nie może być sprzeczności. Bóg jest miłością i dlatego jest On podstawą i oparciem dla wszystkich innych więzi miłości. Katechizm Kościoła Katolickiego stwierdza, iż Powołanie do małżeństwa jest wpisane w samą naturę mężczyzny i kobiety, którzy wyszli z ręki Stwórcy. Znaczy to, iż Bóg wpisuje w człowieczeństwo mężczyzny i kobiety powołanie do miłości, właściwe zdolności do realizacji miłości oraz odpowiedzialność za miłość. Jak pisze Karol Wojtyła powołanie oznacza zawsze jakiś główny kierunek miłości danego człowieka. Stąd patrząc na Krzyż, z którego płynie nadprzyrodzona miłość chrześcijańska, w kierunku pionowym obejmuje ona osoby konsekrowane prowadząc ich bezpośrednio ku oblubieńczej miłości Chrystusa, zaś w kierunku poziomym ogarnia ludzką miłość ku drugiemu człowiekowi, by nadać jej nowy wymiar, by ją podnieść, uświęcić.

Zamysłem Bożym już u początku dzieła stworzenia było powołanie człowieka do istnienia z miłości i powołanie go do miłości. Według drugiego opisu stworzenia (por. Rdz 2,4-25) Bóg wpierw stworzył mężczyznę, a następnie pozostawił go samego we wspaniałym, pięknym ogrodzie. Ale mężczyzna mimo to wcale nie czuł się szczęśliwy. Ponieważ nie znalazł pomocy odpowiedniej dla siebie tkwiło w nim jakieś niezaspokojone pragnienie. Otwarł się w nim jakiś głębszy wymiar i szukał kogoś, kogo mógłby pokochać. Bóg zostawiając człowieka samego, a równocześnie mówiąc: Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam (Rdz 2,18) chce, byśmy zrozumieli, iż stwarzając człowieka z całą jego autonomią, równocześnie składa w nim wielkie pragnienie miłości, otwartości ku drugiemu i tworzenia z nim wspólnoty miłości. Dlatego Bóg stwarza kobietę, a mężczyzna wyraża swą radość: Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała! Ta bowiem będzie się zwała niewiasta (hebr. Iszsza), bo z mężczyzny (hebr. Isz) została wzięta (Rdz 2,23). Ukazane terminy hebrajskie bardzo mocno zdają się podkreślać tę jedność i wspólnotę, jaką tworzą mężczyzna i kobieta, i do jakiej na nowo zostają powołani. Bóg chciał, by byli we dwoje i by stanowili jedno. Powołał ich dla nich samych, inaczej człowiek nie byłby dzieckiem Stwórcy - Miłości. Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem (Rdz 2,24). Trzeba mocno odnawiać w sobie chrześcijańskie powołanie do życia we wspólnocie małżeńskiej i rodzinnej. Chodzi bowiem o to, aby z jednej strony włączyć się w działanie Boga - uczestnicząc w dziele stworzenia poprzez przekazywanie nowego życia - i odpowiadając na Jego miłość, a z drugiej strony, by zaprosić Go do wzajemnych rodzinnych relacji i pozwolić Mu działać. Nie można też zapomnieć, że jeśli jest tu mowa o powołaniu chrześcijańskim, to trzeba rozumieć je jako powołanie do pójścia za Chrystusem i służenia Królestwu Bożemu w stanie małżeńskim. Bo tylko wtedy będzie się czerpało wiarę w miłość i siłę jej rozwoju, gdy źródłem będzie Jezus Chrystus. Chrześcijanin, który trwa przy Sercu Jezusa jest bardziej zdolny do kochania innych, bardziej zdolny do kochania tego lub tej, których Bóg postawił na jego ścieżce życia. I to właśnie dzięki tej Miłości, świadomość swego chrześcijańskiego powołania do małżeństwa pozwala mężowi i żonie pójść znacznie dalej w ich wzajemnym ofiarowaniu się sobie, w miłości o wiele głębszej, bardziej bezinteresownej, w ich wspólnym dążeniu do świętości.

Lecz w rozeznawaniu i podjęciu swego powołania nigdy nie brakuje lęków i niepokojów. Lęk jest największym zagrożeniem dla miłości, bo jest jej przeciwstawieniem, a jego źródło tkwi w skutkach grzechu pierwodnego oraz w działaniu szatana. W miłości nie ma lęku lecz doskonała miłość usuwa lęk, ponieważ lęk kojarzy się z karą. Ten zaś kto się lęka, nie wydoskonalił się w miłości (J 4,18). Lęk zniekształca obraz miłości, wprowadza zamieszanie, burzy zaufanie, dzieli tam, gdzie miłość jednoczy. Chrześcijański lęk może zaistnieć przed posłannictwem - pisze Hans Urs van Balthasar. Stąd też strach czy lęk może stać się dla mężczyzny przyczyną ucieczki od odpowiedzialności za kształt rodziny i podjęcia trudu jej budowania. Bywa, że właśnie lęk jest też przyczyną postaw egoistycznych, zamknięcia się w obrębie własnych pragnień i dążeń. Wspólnota małżeńska jest wówczas skazana na wiele trudności, które mogą doprowadzić wręcz do jej rozpadu. Dla kobiety zaś słowa: Obarczę cię niezmiernie wielkim trudem twej brzemienności, w bólu będziesz rodziła dzieci (Rdz 3,16a) są zapowiedzią związanego z jej powołaniem, jej posłannictwem, cierpienia i bólu. Dlatego kobieta może bać się zostać matką, może przeżywać lęk, niepokój zamiast radości. Nie można pozwolić, by ten lęk nami kierował powodując różne sposoby ucieczki przed swoim powołaniem, czyli osobistym kierunkiem miłości. Bóg bowiem wysłuchuje tych, którzy błagają o łaskę zapomnienia dla nienawiści, lecz głuchy jest na głos tych, którzy pragną uciec przed miłością... (Paula Coelho, Piąta góra).

Małgorzata Wszołek

 
Zobacz także
Ks. John Gibson
Urodziłem się 16 sierpnia 1951, w pobliżu Chicago, Illinois, USA. Jestem najstarszym z 13 dzieci, z których czterech z nas jest księżmi, dwie siostrami zakonnymi a trzech świeckimi konsekrowanymi. Mój pradziadek, John Gerard Gibson, jako emigrant z Irlandii osiadł w połowie XVIII wieku w Pennsylvanii. Jego rodzina cierpiała prześladowania od swoich sąsiadów za to, że byli głęboko religijnymi katolikami i sprzeciwiali się niewolnictwu...
 
Michał Frąckowicz

Co robić, kiedy twoje ufne i pogodne dziecko z dnia na dzień staje się kimś zupełnie obcym? Zamiast uśmiechu, radości, dobrych relacji – pojawia się oschłość, brak zainteresowania nauką czy wspólną modlitwą. Znajomi stają się ważniejsi od rodziny. Dziecięcy pokój przypomina pole bitwy. A kolejne próby nawiązania kontaktu z dzieckiem – skutkują pogłębiającym się poczuciem twojej klęski jako rodzica i katolika…

 
Elżbieta Sujak
Wartościowanie moralne nie jest funkcją wyłącznie intelektu, wiąże się z nim przezywanie emocjonalne, należące do uczuciowości wyższej, obejmującej np. wdzięczność, życzliwość, miłość wspólnoty, poczucie obowiązku i odpowiedzialności. Na początku ich rozwoju pojawia się zdolność współczucia, utożsamienia z przeżywaniem innych. Stąd pochodzi elementarna zasada moralna: "nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe"...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS