logo
Piątek, 19 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Alfa, Leonii, Tytusa, Elfega, Tymona, Adolfa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
ks. Leszek Mateja
Miłosierdzie, sprawiedliwość i wierność człowieka
Źródło
 


Miłosierdzie, sprawiedliwość i wierność człowieka
 
Bóg jest miłością, która objawia się poprzez sprawiedliwość, miłosierdzie i wierność. Jeśli Bóg stworzył człowieka na swój obraz i podobieństwo, to kim jest człowiek? W różny sposób próbujemy doszukać się obrazu i podobieństwa Boga w nas samych, ale wydaje się, że jesteśmy uprawnieni do poszukiwania naszych związków z Bogiem w Jego głównych przymiotach. Zatem miłosierdzie, wierność i sprawiedliwość - czyli miłość byłaby istotą człowieczeństwa, jednak nie w stopniu tak doskonałym jak u Boga, ale jako Jego obraz, podobieństwo.
 
Cała informacja o człowieku kryje się w kodzie DNA. Używając tego obrazu możemy sobie wyobrazić, że miłosierdzie i sprawiedliwość są dwoma łańcuchami kodu DNA, które wzajemnie się przeplatają, a wierność jest elementem łączącym ściśle te dwie wartości w człowieku. Kod DNA zwany często kodem życia, jawi nam się tutaj jako kod miłości, która wyraża się poprzez miłosierdzie, wierność i sprawiedliwość człowieka. Jeśli tak cudownie został stworzony człowiek, jeśli został stworzony, aby kochać, to dlaczego jest nam tak trudno poruszać się po drogach miłości?
 
Odpowiedź kryje się w pierwszym upadku człowieka, w grzechu rajskim, który jest źródłem grzechu pierworodnego, czyli początkiem deformacji pierwotnego kodu DNA. Człowiek po grzechu jest "zmutowany", jego wewnętrzna struktura nie jest zdolna do prawdziwej miłości, a zatem do prawdziwego miłosierdzia, wierności i sprawiedliwości. Jeśli nasze miłosierdzie nie jest obrazem miłosierdzia Boga, to nie dziwmy się, iż czasami wydaje się nam, że jest w opozycji do sprawiedliwości. Bowiem fałszywe miłosierdzie będzie zawsze wyzute ze sprawiedliwości i odwrotnie, pozorna sprawiedliwość sprzeciwiać się będzie miłosierdziu.
 
Czy jest możliwe odzyskanie przez człowieka pierwotnej, duchowej struktury kodu DNA, kodu miłości? Jeśli jest możliwe, to może dokonać tego tylko Stwórca tego kodu. Dokonał tego, stwarzając nową Ewę - Maryję, aby z niej narodził się nowy Adam - Jezus Chrystus. Natomiast człowiek poprzez zanurzenie w wodach chrztu Chrystusa, rodzi się na nowo, otrzymując pierwotny duchowy kod DNA - kod miłości. Chrześcijanin w sakramencie chrztu narodził się po to, aby prawdziwie kochać, czyli żyć miłosierdziem, wiernością i sprawiedliwością. Czy tak postępuje każdy z nas? Jeśli nie, to znaczy, że nie wiemy, co otrzymaliśmy na chrzcie! Nie wiemy, kim jesteśmy! A jesteśmy obywatelami nieba, którzy jeszcze są tutaj, na ziemi.
 
Wiara i chrzest
 
Dlaczego często nie widzimy różnicy między naszym postępowaniem a życiem tych, którzy nie przyjęli sakramentu chrztu? A nawet obserwujemy, że przedstawiciele innych religii lub osoby, które uważają się za niewierzące, prześcigają nas, chrześcijan, na drodze realizacji przykazania miłości? Odpowiedź jest krótka: w pełni nie wierzymy w to co objawił nam Jezus, a On powiedział: Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony (Mk 16,16). Samo przyjęcie chrztu nie wystarczy, do zbawienia potrzebna jest wiara. Kto nie uwierzy, chociażby przyjął chrzest, nie będzie zbawiony. Gdyż otrzymał pierwotny kod miłości, czyli został uzdolniony do tego, aby zachwycić ludzi potęgą Bożej miłości, ale tego nie uczynił. A wiara bez uczynków jest martwa (Jk 2,26).
 
Dramat współczesnych chrześcijan polega na tym, że są "utkani" z Bożego miłosierdzia, wierności i sprawiedliwości, a postępują często wbrew miłosierdziu, wbrew wierności i sprawiedliwości. Jak przywrócić harmonię między tym, kim jesteśmy i tym jak postępujemy? Trzeba nam uczyć się postępowania według cech zawartych w naszym duchowym kodzie życia. W pierwszych wiekach Kościoła, gdy sakrament chrztu przyjmowano w wieku dojrzałym, służył temu katechumenat, czyli kilkuletnie przygotowanie do przyjęcia chrztu. W tym okresie kandydat do chrztu miał już w codziennym życiu pokazać owoce swojego nawrócenia.
 
Ponieważ dzisiaj w większości przyjmujemy chrzest jako niemowlęta, trzeba nam uwierzyć dopiero po zanurzeniu w wodach chrztu. Kościół kiedyś zgodził się na praktykę chrztu dzieci przy założeniu, że będą wychowywane w rodzinie chrześcijańskiej, a więc w atmosferze prawdziwej miłości. Ten warunek jednak nie jest dziś często spełniany i skutek jest taki, że człowiek, który ma idealny duchowy kod życia, wzrasta w świecie wyzutym z prawdziwej miłości. Taki człowiek nie ma wzorców zachęcających do właściwego postępowania. Nie może wtedy odkryć, kim naprawdę jest, nie może rozwinąć "skrzydeł miłości". Często można zauważyć, że zanim je rozwinie, ktoś go pozbawi pragnienia i umiejętności wzbijania się wzwyż do jego właściwej ojczyzny - do nieba.
 
Dlatego widać dziś ogromną potrzebę istnienia wspólnot, które w jakiejś mierze stałyby się szkołami sprawiedliwości, miłosierdzia i wierności - szkołami miłości. Wydaje się, że człowiek pozbawiony doświadczenia życia w takiej wspólnocie rodzinnej lub parafialnej nie jest zdolny do pełnej wiary, do prawdziwej miłości. Stąd od kilkudziesięciu lat obserwujemy oddolny fenomen powstawania różnych wspólnot chrześcijańskich, które spełniają funkcję kształtowania postawy prawdziwej miłości, czyli sprawiedliwości, wierności i miłosierdzia. Każda wspólnota parafialna powinna mieć takie "oazy", które mogłyby służyć pełnemu rozwojowi wiary, zwłaszcza tym, którzy byli pozbawieni właściwej atmosfery religijnej w swojej rodzinie.
 
ks. Leszek Mateja
 
Zobacz także
Krzysztof Osuch SJ

I znów jest Boże Narodzenie. Przypominamy sobie i obwieszczamy światu, że Bóg stał się Człowiekiem! I że zgodnie z dawnym proroctwem jest już naprawdę Emanuelem, czyli Bogiem pośród nas. Znów dostąpimy wielkiej łaski, gdy w zaciszu „izdebki” na modlitwie, a jeszcze pełniej i najpełniej w czasie Eucharystii, zaktualizuje się dla nas najważniejsze Wydarzenie ludzkich dziejów. Tak Tajemnicę Wcielenia i Bożego Narodzenia odczytała część Izraela. Tak odczytują ją liczne narody, a w nich niezliczone rzesze. Są nas już miliony, a nawet miliardy…

 
ks. Rafał Masarczyk SDS
Wszyscy księża z jakimi do tej pory rozmawiałem jednoznacznie stwierdzili, że opuszczenie niedzielnej Mszy św. (w sposób świadomy i dobrowolny) jest grzechem ciężkim. Czy do kogoś z Was to dotarło??? Jeżeli opuścisz mszę św. w niedzielę to, według tego co powiedzieli mi księża, grozi Ci za to POTĘPIENIE WIECZNE, PIEKŁO z którego nigdy się nie wydostaniesz!!! To KARA SMIERCI!!! - Czy takie są konsekwencje tego grzechu?
 
Marian Zawada OCD
Jestem światłem Pierwszym i Jedynym, Przejrzyście Jasnym i nieznośnym dla stworzeń zmąconych ciemnością. Oddzieliłem na początku światło od ciemności i związałem życie i błogosławieństwo ze zorzą poranka. Z kryształowych słów czyniłem to, co pierwsze. Umieściłem Cię w ogrodzie nieznanych tęcz. A kiedy posłyszysz Głos – smudze światła się powierz... Imię Twe: Promienny!
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS