logo
Czwartek, 28 marca 2024 r.
imieniny:
Anieli, Kasrota, Soni, Guntrama, Aleksandra, Jana – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

„A obok krzyża Jezusowego stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa i Maria Magdalena”
(J 19, 25)

Różnie można o TYM mówić.

Można skupiać się na tym, co ludzkie – na niesprawiedliwym osądzeniu, na wyszydzeniu, na bólu, cierpieniu, na osamotnieniu…

A można się skupiać na tym, co ponadludzkie – na posłuszeństwie, na wzięciu na siebie win całego świata, na odkupieniu winnych przez Niewinnego, na ofierze złożonej Bogu…

Można być realistycznym. Nie pozostawiać cienia wątpliwości, pokazać każdą kroplę krwi, każdą kroplę potu, każdą oznakę ogromnego cierpienia.

A można być enigmatycznym i zamknąć wszystko w trzech słowach: Ukrzyżowan umarł i pogrzebion.

Można próbować uporządkować, zamknąć w pewnych ramach, w pewnym schemacie – czternastu stacji, pięciu tajemnic.

A można nie porządkować – napisać wiersz, namalować obraz, skomponować utwór muzyczny…

Można.

Wszystko to można zrobić.

Ale i tak na końcu okaże się, że TEGO nie da się wyrazić słowami, nie da się zamknąć w sztywne ramy, nie da się – nawet przy zachowaniu pełnego realizmu, nawet przy studiowaniu historycznych realiów, nawet przy analizie wszelkich możliwych symboli TEGO się po prostu nie da opisać w pełni.

Tym bardziej, że pod Krzyżem nie czas na filozoficzne dysputy, nie czas na teologiczne wywody, nie czas na poetyckie rozważania, nie czas na słowa!

Pod Krzyżem trzeba stać. 

Apostołowie uciekli. Wszyscy, oprócz Jana. Przestraszyli się. Zabrakło im sił. Nie byli w stanie patrzeć na mękę swojego Nauczyciela. Bali się o swoje życie.

Być może później zastanawiali się tak, jak opisał to Roman Brandstaetter:

– Czyż nie lepiej byłoby nam umrzeć z Jeszuą ben Josef niż trwać w przepaści, z której nie ma wyjścia? – szepnął głos w ciemnościach.
   – Nie umarliśmy, ponieważ kochamy życie więcej niż Rabbiego – odpowiedział inny głos.


Apostołowie uciekli. Nawet oni uciekli. Nawet oni – którzy przez trzy lata chodzili z Jezusem, słuchali Jego nauk, jedli z Nim, odpoczywali… Nawet oni uciekli.

Jak więc my mamy wytrzymać i nie uciec? Jak mamy nie uciec, kiedy jest na pewno tyle rzeczy i spraw, które są dla nas ważniejsze niż On? Jak mamy nie uciec, jeśli tak bardzo boimy się cierpienia, bólu, rozpaczy? Jak mamy przyjąć to, że On cierpiał za nasze grzechy, jeśli często nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, że było za co cierpieć? Jak mamy przyjąć to, że ktoś z własnej i nieprzymuszonej woli oddał życie za nas, za naszych bliskich, ale także za naszych wrogów i nieprzyjaciół?

Wielki Piątek jest takim dziwnym dniem. Zawieszony pomiędzy uroczystą i pełną dostojeństwa liturgią Wielkiego Czwartku, a wielką radością Wigilii Paschalnej. To taki dzień, w którym skupiamy się na śmierci Pana Jezusa nie wspominając natychmiast o Jego zmartwychwstaniu. To dzień, który przypomina nam, że od śmierci do zmartwychwstania upłynął pewien czas – czas pełen rozpaczy, braku nadziei, niezrozumienia.

Taki czas też trzeba przeżyć. 

Bo tylko wtedy, będziemy w stanie prawdziwie cieszyć się radością zmartwychwstania.

Agnieszka Ruzikowska
at6626.34@gmail.com

***

Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?
 
Podczas ostatniej wojny w jednym z warszawskich kościołów odbywało się nabożeństwo Gorzkich Żali. Traf chciał, że obok tego kościoła przechodzili dwaj niemieccy essesmani. Słysząc żałobne pienia zaczęli się dopytywać, dlaczego ci ludzie tak żałośnie śpiewają? Gdy usłyszeli o co tu chodzi, z drwiącym uśmiechem rzekł jeden do drugiego: "To dziwne, dwa tysiące lat temu na drzewie krzyża powiesili jakiegoś Żyda, a jeszcze dzisiaj znajdują się ludzie, którzy opłakują Jego śmierć".

Oczywiście oni nie rozumieli znaczenia Wielkiego Postu i tajemnicy związanej z cierpieniem naszego Zbawiciela. I dzisiaj wielu ludzi pyta, dlaczego cierpienie? Czy Miłosierny Bóg nie może odpuścić grzechy bez ofiary i należnego zadośćuczynienia?

Żeby to zrozumieć należy zastanowić się nad tym, kim jest Bóg. 
 
Kto lekceważy Boże przykazania, tym samym lekceważy nieskończonego w swojej godności i majestacie Boga. Pan Bóg musi cenić Siebie odpowiednio do swojej godności, stąd obraza Jego nieskończonego majestatu wymaga nieskończonej w godności satysfakcji. Takiego aktu żadne ze stworzeń nie może dokonać. Nawet wszyscy ludzie i aniołowie razem wzięci nie mogą uczynić nieskończonego w swojej wartości zadośćuczynienia i w ten sposób przebłagać Boga. Od Boga można odejść, ale już o własnych siłach nie można do Niego powrócić; Boga można obrazić, ale nie można już Go przeprosić. Czyż Adam i Ewa po grzechu pierworodnym nie płakali i nie przepraszali Boga? Tylko ten może przeprosić Boga, kto jest Mu równy w godności i majestacie, Syn Boży. Dlaczego Syn Boży? Dlatego, że to: "On jest doskonałym obrazem Boga niewidzialnego" (Kol 1, 15). Pan Bóg stworzył człowieka na obraz Swojego Syna, stąd wypadało, aby to Syn Boży dokonał zadośćuczynienia wobec sprawiedliwości Bożej i ukazał miłosierdzie Boże przez odnowienie zniszczonego przez grzech obrazu Bożego w człowieku. Gdy podczas sakramentu spowiedzi otrzymujemy odpuszczenie grzechów, to dlatego, że to Jezus swoją ofiarą zapłacił za nasze grzechy i teraz to On w naszym imieniu apeluje do Bożego miłosierdzia. Sami z siebie jesteśmy bezsilni, nawet gdy żałujemy za swoje grzechy i obiecujemy poprawę. Konieczny jest Pośrednik, tak jak Jezus powiedział: "Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie" (J 14, 6). 

Jednak Syn Boży nie może Boga przepraszać jako Bóg, bo to znaczyłoby, że przeprasza samego siebie. Przecież przez grzechy ludzkie, to On także został obrażony, gdyż to cała Trójca Święta: Ojciec, Syn i Duch Święty w jedności Bóstwa  została obrażona. Ponadto, konsekwencją grzechów jest cierpienie, a Bóg nie może cierpieć, ani sam z siebie, ani spowodowany z zewnątrz przez coś czy kogoś. Natura Boża jest doskonała i nie podlega żadnemu cierpieniu. Syn Boży może cierpieć i przepraszać Boga za nasze grzechy tylko jako człowiek, stąd Wcielenie Syna Bożego stało się jedynym sposobem zadośćuczynienia wobec nieskończonej godności Bożej. Ponieważ Jezus był prawdziwym człowiekiem może nas reprezentować przed tronem Boga. W Jego żyłach płynie prawdziwa ludzka krew, którą odziedziczył przez swoją Matkę od Adama i Ewy, naszych pierwszych rodziców. Nie miał ludzkiego ojca, ale dzięki Niej stał się krewnym wszystkich nas. Ponieważ był Bogiem, stąd Jego ludzka krew, każda jego kropla, dzięki Bóstwu, ma nieskończoną wartość. Dlatego też dla naszego zbawienia tak wielkie cierpienie Jezusa nie było konieczne. Jednak Syn Boży wybrał okrutną śmierć na krzyżu, aby w ten sposób ukazać nam wielkość swojej miłości, gdyż miarą miłości jest ofiara. Im większa ofiara, tym większa miłość i odwrotnie większa miłość uzdalnia do większej ofiary.
 
Wielkość cierpienia Jezusa nie mierzy się tylko zaistniałą sytuacją, ale przede wszystkim kogo ono dotyczy. Nasze ludzkie odczuwanie i wrażliwość jest stępiona przez popełniane grzechy, a nasze intencje nigdy nie są do końca czyste, stąd i cierpienia będą mniejsze. U Jezusa przeciwnie, nigdy nie zgrzeszył. Jakże wtedy musiał cierpieć w swojej wrażliwej i czułej psychice, gdy Jego nieskazitelna intencja zbawienia była odrzucana albo przewrotnie interpretowana?
 
Jezus pomimo tego pozostaje wierny swemu powołaniu i dobrowolnie bierze na Siebie grzechy wszystkich ludzi. Z tymi grzechami niejako musiał się utożsamić, jak napisano: “Pan zwalił na Niego, winy nas wszystkich… ich nieprawości On sam dźwigać będzie” (Iz 53, 4-11). Chociaż sam w sobie absolutnie niewinny, to jednak odczuwa na sobie grzechy wszystkich ludzi, wszystkich czasów.

On święty i bezgrzeszny jakoś uwikłany w nasze grzechy, tak jakby to były Jego własne. Dlatego św. Paweł nie wahał się napisać: “On to dla nas grzechem uczynił Tego, który nie znał grzechu" (2 Kor. 5, 21). Konsekwencją grzechów jest Boże przekleństwo. Stąd prorocze słowa ze Starego Testamentu, że "wiszący na drzewie jest przeklęty przez Boga" (Pwt 21, 23), odnoszą się do Chrystusa. "Z tego przekleństwa Chrystus nas wykupił - stawszy się za nas przekleństwem, bo napisane jest: Przeklęty każdy, którego powieszono na drzewie" (Ga 3, 13).
 
Solidaryzując się z grzeszną, przeklętą ludzkością odczuł na sobie gniew Boży. “Twój gniew mnie przygniata, spiętrzyły się nade mną jego fale” (Ps 88, 8).

Bóg jest święty. Nie toleruje najmniejszego grzechu, dlatego też grzechy muszą być odrzucone. Bóg jednak nie może odrzucić Swojego własnego Syna, chociaż jest On obarczony grzechami całej ludzkości. Sprawia wtedy, że Jezus jako człowiek, w swojej ludzkiej duszy odczuwa odrzucenie przez sprawiedliwość Bożą, które Jezus na krzyżu wyraził głośnym wołaniem: “Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?" (Ps 22, 1). Cierpienie Jezusa tutaj osiąga swój szczyt, bo czyż może być większe cierpienie od odczucia opuszczenia i odrzucenia przez Boga? Jezus zawsze w swoim nauczaniu Boga tytułował swoim Ojcem. Umierając na krzyżu po raz pierwszy i jedyny raz, gdy do Boga zwróci się mówiąc, nie Ojcze ale: Boże. Jako prawdziwy człowiek odczuł opuszczenie, tak jakby Bóg w tym momencie przestał być dla Niego Ojcem, a tylko, ze względu na ludzkie grzechy, sprawiedliwym Bogiem. Jezus nie wpada w rozpacz. W strasznym bólu i opuszczeniu ostatnie słowa wypowiada z zaufaniem: "Ojcze w Twoje ręce powierzam ducha mego" (Łk 23, 46).

Podobne odczucie opuszczenia przez Boga przeżywali niektórzy święci. Św. Faustyna tak to opisuje: „Dusza rwie się do Boga, a czuje się odrzucona, odepchnięta. To słowo odrzucona staje się ogniem, który przenika każdy nerw aż do szpiku kości”. Wobec absolutnej świętości i doskonałości Boga czuli się zdruzgotani, niegodni i odrzuceni; święci za swoje własne, a Chrystus za nasze grzechy.

Cierpienie jednak nie jest celem ani wartością samą w sobie. W swojej mądrości Pan Bóg wybrał je jako środek do naprawienia zła popełnionego przez ludzi; stąd przez niewinne cierpienia Chrystusa dokonało się zbawienie świata. “A gdy wszystko wykonał, stał się sprawcą zbawienia wiecznego dla wszystkich, którzy Go słuchają. (Hbr 5, 9).
 
diakon Franciszek Girjatowicz 

*** 

Człowiek pyta:


Czyż Bóg nie wyższy od nieba? Patrz w niebo! Jak gwiazdy wysoko! A ty powiadasz: Czy Bóg wie cokolwiek, czy spoza chmur może sądzić?
Hi 22, 12-13

Czy siły Jego kto zliczy? Na kogo nie stawia zasadzki? Czy człowiek jest sprawiedliwy w oczach Boga, a syn niewiasty - bezgrzeszny?
Hi 25, 3-4

***

Przysłowia Salomona, Prz 24

1. Nie zazdrość ludziom nieprawym, nie pragnij ich towarzystwa:
2. bo serce ich przemoc obmyśla, ich wargi mówią złośliwie.
3. Dom się buduje mądrością, a roztropnością - umacnia;
4. rozsądek napełnia spichlerze wszelkimi dobrami drogimi, miłymi.
5. Mąż rozumny jest lepszy niż krzepki, a światły muskularnego przewyższa;
6. bo roztropnie poprowadzisz wojnę; tam zwycięstwo, gdzie wielki doradca.
7. Za wzniosła dla głupca jest mądrość, w bramie on ust nie otworzy.
8. Kto zło dokładnie obmyśla, tego zwą wichrzycielem.
9. Grzech jest planem głupiego, szyderca jest wstrętny dla ludzi.
10. Gdyś słaby w dniu nieszczęścia, to bardzo mierna twoja siła.
11. Ratuj wleczonych na śmierć, wstrzymaj rózgi, by nie zabijały.
12. Czy powiesz: Nie wiedziałem tego? Kto bada serca, ma nie rozumieć? Wie Ten, który dusz dogląda, i według czynów odda każdemu.
13. Synu, jedz miód, bo jest dobry, bo plaster miodu jest słodki dla podniebienia.
14. Podobnie - wiedz - mądrość dla twej duszy, posiądziesz ją - przyszłe życie masz pewne, nie zawiedzie cię twoja nadzieja.
15. Nie czatuj, grzeszniku, przed domem prawego, nie burz miejsca jego spoczynku,
16. bo prawy siedmiokroć upadnie i wstanie, a występni w nieszczęściu upadną.
17. Nie ciesz się z upadku wroga, nie raduj się w duszy z jego potknięcia,
18. by Pan widząc to, nie miał ci za złe i gniewu nie odwrócił od niego.
19. Nie oburzaj się na złoczyńców, występnym nie zazdrość:
20. bo nie ma przyszłości nieprawy, zagaśnie światło występnych.
21. Synu mój, lękaj się Boga i króla, nie łącz się z tymi, co myślą inaczej,
22. bo wnet ich zagłada nastanie. Kto zna upadek obydwu?

***

DWA ŚWIATY

Dobrzy ludzie nie mogą mieć nic na tym świecie,
A za to, źli, na tamtym nic mieć nie będziecie.
Adam Mickiewicz

***

Niezależnie od sytuacji zachowuj zimną krew.

H. Jackson Brown, Jr. 'Mały poradnik życia' 

Patron Dnia



Św. Guntram
 
król

Św. Guntram, czwarty syn Klotara I, był królem Burgundii i dużej części Akwitanii w latach 561-592. Cieszył się za życia popularnością wśród poddanych, którzy potem czcili go jak świętego. Kiedy jego ziemie zaczęła pustoszyć epidemia, pilnował, aby najbiedniejsi i dotknięci chorobą mieli opiekę, narzucił sobie surowe posty, a w końcu złożył siebie jako ofiarę Boskiej sprawiedliwości, aby ocalić swój lud. Św. Guntram był władcą sprawiedliwym i gorliwym krzewicielem wiary. Wniósł znaczny wkład w organizację trzech synodów, aby podnieść dyscyplinę kleru; hojnie uposażał kościoły i klasztory.

jutro: św. Józefa z Arymatei

wczoraj
dziś
jutro