logo
Piątek, 19 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Alfa, Leonii, Tytusa, Elfega, Tymona, Adolfa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
ks. Marek Dziewiecki
Rozumienie penitenta przez spowiednika
Kwartalnik Homo Dei
 


Wstęp
 
Kapłani otrzymali władzę, jakiej Bóg nie dał ani aniołom, ani archaniołom (św. Jan Chryzostom, De sacerdotio, 3, 5). Właśnie dlatego władza ta wiąże się z wyjątkową odpowiedzialnością i wymaga od spowiednika nie tylko kompetencji z zakresu teologii i moralności, ale także z zakresu antropologii i innych nauk o człowieku. Udzielając sakramentu pokuty, kapłan wypełnia posługę Dobrego Pasterza, który szuka zagubionej owcy; posługę dobrego Samarytanina, który opatruje rany; Ojca, który czeka na syna marnotrawnego i przyjmuje go, gdy powraca; sprawiedliwego sędziego, który nie ma względu na osobę i którego sąd jest sprawiedliwy, a jednocześnie miłosierny (KKK, 1465). Aby spowiednik w sposób kompetentny i owocny mógł wypełnić powyższą posługę, musi być zdolny do pogłębionego i adekwatnego rozumienia penitenta. Chodzi tutaj zwłaszcza o rozumienie stopnia świadomości i wolności penitenta w odniesieniu do czynów, z których się spowiada, oraz o stopień jego dojrzałości w sferze sumienia. Głównym źródłem takiej kompetencji jest pogłębiona znajomość Ewangelii, która uczy nas rozumieć i kochać ludzi. Najważniejszym "miejscem" uczenia się człowieka jest osobista przyjaźń z Chrystusem. 
 
Kompetentny spowiednik stawia w centrum uwagi człowieka rozumianego w świetle zamysłu Bożego oraz odnosi się do niego z szacunkiem i miłością, którą Bóg pierwszy nas pokochał. Kościół zachęca księży do korzystania z dorobku różnych nauk o człowieku. Warto w tym względzie czynić właściwy użytek nie tylko z zasad teologicznych, ale także z dorobku świeckich nauk, zwłaszcza psychologii i socjologii (GS, 62). Zasadę tę podkreślił papież Jan Paweł II: Należy docenić dorobek współczesnej psychologii w zakresie wyjaśniania świadomych i nieświadomych procesów psychicznych w człowieku. Nie budzi wątpliwości twierdzenie, że pogłębiona znajomość teorii psychologicznych ułatwia ocenę ludzkiej odpowiedzi na Boże powołanie w sposób bardziej precyzyjny i zróżnicowany niż [tylko] na płaszczyźnie filozoficznej czy teologicznej (Pismo do Roty Rzymskiej, 5 II 1987, nr 2).
 
Rozumienie samego siebie przez spowiednika
 
Dojrzały spowiednik ma pogłębiony kontakt z samym sobą, czyli jest świadomy swoich myśli, przeżyć, motywacji, pragnień i zachowań. Jest wolny od mechanizmów obronnych, a zwłaszcza od projekcji psychicznej, czyli od przerzucania na innych ludzi tego, co w rzeczywistości przeżywa on sam. 
 
Tylko taki spowiednik jest w stanie precyzyjnie odróżniać swój wewnętrzny świat od świata myśli i doświadczeń swojego penitenta. Nie miesza tych dwóch światów, a dzięki temu naprawdę respektuje niepowtarzalność i godność penitenta oraz potrafi wczuć się w jego specyficzne przekonania i przeżycia. Nie grozi mu wtedy to, że w konfesjonale będzie zbyt pobłażliwy i łagodny, aby w ten sposób pośrednio usprawiedliwiać własne grzechy i słabości, albo nadmiernie surowy, a nawet agresywny, aby w ten sposób pośrednio uspokoić własne sumienie. Dojrzały spowiednik nie gorszy się grzechami penitenta. Gorszą się jedynie ludzie słabi i niedojrzali; ludzie mocni mobilizują się w obliczu słabości innych do jeszcze większego dobra. Pogłębiony duchowo spowiednik rozumie, że za każdym grzechem kryje się bezsilność i dramat człowieka, dlatego jego pierwszą reakcją w obliczu ciężkich grzechów penitenta jest współczucie i świadomość, że spowiadający się bardzo cierpi. 
 
Tworzenie klimatu bezpieczeństwa
 
Spowiedź to miejsce, w którym człowiek w największym stopniu otwiera się przed Bogiem, a w konsekwencji również przed spowiednikiem. Czasem otwiera się nawet bardziej niż przed samym sobą, i to w sprawach dotyczących jego najbardziej intymnych przeżyć czy zachowań, a także jego ograniczeń, słabości, zniewoleń. Niekiedy otwiera przed spowiednikiem swoją niechęć, a nawet wstręt do samego siebie, rozgoryczenie samym sobą, rozpacz czy bezradność. Czasem dosłownie oddaje się w ręce spowiednika jak ktoś, kto nie ma już niczego na swoje usprawiedliwienie, kto utracił nadzieję i spodziewa się jedynie potępienia i odrzucenia. 
 
W tej sytuacji umiejętnością niesłychanie ważną jest tworzenie klimatu bezpieczeństwa. Poczucie bezpieczeństwa to coś znacznie więcej niż tylko absolutna dyskrecja ze strony spowiednika. Podstawą poczucia bezpieczeństwa jest bezwarunkowa miłość. Dojrzały spowiednik potrafi kochać każdego człowieka, choćby powracał on z krainy dramatycznego zła i szczególnie ciężkich grzechów. Taki spowiednik kocha - na wzór Boga - nieodwołalnie, a nie pod warunkiem, że ktoś "zasługuje" na miłość. W konsekwencji jest cierpliwy, życzliwy, a nawet cieszy się penitentem, zachowuje spokój wewnętrzny, pogodę ducha, emanuje serdecznością i nadzieją, tworzy klimat święta i pomaga penitentowi zdumiewać się Bożą miłością, która przebacza i przemienia. Wtedy spowiadający się ma poczucie bezpieczeństwa. 
 
Dopiero w kontekście takiej bezwarunkowej miłości i szacunku do penitenta absolutna dyskrecja ze strony spowiednika dopełnia u spowiadającego się poczucie bezpieczeństwa i usuwa lęk o to, co kapłan może sobie pomyśleć na jego temat. Nie boję się wszak o to, co pomyśli o mnie ten, kto mnie kocha. Niezwykle ważne jest to, aby spowiednik również poza konfesjonałem okazywał się osobą bezwzględnie dyskretną i godną zaufania. Chodzi o to, aby dla penitenta było oczywiste, że spowiednik dochowałby dyskrecji także wtedy, gdyby nie miał takiego obowiązku, gdyż zachowanie tajemnicy leży po prostu w jego naturze. Dojrzały spowiednik to ktoś, z kim penitent może czuć się bezpieczniej niż z samym sobą.
 
Realistyczne rozumienie człowieka
 
Istotną kompetencją ze strony spowiednika jest realistyczne rozumienie penitenta. Dojrzały spowiednik nie tylko wie, że nikt z ludzi - poza Maryją - nie jest bez grzechu (Jeśli mówimy, że nie mamy grzechu, to samych siebie oszukujemy i nie ma w nas prawdy - 1 J 1,8), ale rozumie też, że im bardziej dany człowiek błądzi, im bardziej oddala się od miłości i świętości, tym bardziej zawęża i zniekształca świadomość siebie lub popada w rozpacz. Spowiednik wie, że ma być dla penitenta świadkiem prawdy, by ten nie oszukiwał samego siebie, a jednocześnie świadkiem miłości, by grzesznik nie poddał się zniechęceniu i rozpaczy. Kompetentny spowiednik rozumie, że sama prawda nie wyzwala. Wyzwala jedynie ta prawda, którą komunikujemy z miłości (dojrzała motywacja) i z miłością (dojrzała forma). Taki spowiednik rozumie, że penitent, który "powraca z daleka", jest boleśnie poraniony i rozbolały, i dlatego reaguje na wyznaną przez niego historię ze współczuciem i troską: "Człowieku, ale się nacierpiałeś!". 
 
Pomaganie penitentowi w zrozumieniu samego siebie
 
Niektórzy penitenci są dla siebie zbyt pobłażliwi i usprawiedliwiają przewrotnie własne grzechy i słabości. Inni z kolei oceniają siebie w aspekcie moralnym w sposób przesadnie surowy. Mają skrupulatne sumienia. Zakładają, że wszystko, co czynią, czynią w sposób całkowicie świadomy i wolny. Zadaniem dojrzałego spowiednika jest wczuwanie się w subiektywny świat myśli i przeżyć penitenta, aby pomóc mu zrozumieć jego strategie myślenia, jego przeżycia, a także granice jego wewnętrznej wolności, ostateczne motywy i uwarunkowania jego zachowań. Często rolą kapłana jest lepiej rozumieć grzesznika niż on sam siebie rozumie. 
 
Zadaniem spowiednika jest jednak nie tylko wczuwanie się w subiektywne myśli i przeżycia, ale również w obiektywną sytuację danego penitenta. Klasycznym przykładem jest sytuacja człowieka uzależnionego od alkoholu, który w czynnej fazie choroby permanentnie oszukuje sam siebie: wmawia w siebie, że nie jest alkoholikiem i że potrafi sięgać po alkohol w sposób kontrolowany. Z kolei w fazie trzeźwienia uważa, że wszelkie zło, którego dopuścił się w czynnej fazie choroby, popełnił w sposób świadomy i dobrowolny. Obiektywna ocena sytuacji pozwala spowiednikowi uniknąć popełnienia typowych błędów. Pierwszym z nich jest polecanie alkoholikowi, by mniej pił. Penitent zwykle chętnie takie zadanie zaakceptuje, ale go nie zrealizuje, bo umiarkowane spożywanie alkoholu nie jest już dla niego możliwe. W konsekwencji popada w kolejne wyrzuty sumienia; tym razem z winy niekompetentnego spowiednika. Drugi typowy błąd to polecanie alkoholikowi, by powstrzymał się od picia jedynie na pewien czas, np. w Wielkim Poście. Wykonanie tego zadania jest dla niego osiągalne, ale po upływie wyznaczonego okresu zwykle wyciąga on wniosek, że nie jest uzależniony, skoro potrafił wytrwać tak długo w abstynencji. Uspokojony takim przekonaniem, wpada w kolejny ciąg picia. Tymczasem kompetentny spowiednik wie, że alkoholik to ktoś, kto nie potrafi wypić niewielkiej ilości alkoholu i na tym poprzestać. W tej sytuacji nie podejmuje dyskusji, czy penitent jest już uzależniony czy nie, lecz poleca mu żyć w abstynencji i wskazuje osoby, środowiska oraz instytucje, które mogą mu w tym pomóc.
 
Z kolei spowiadając osoby uzależnione, które przestały pić i wchodzą już na drogę trzeźwości, spowiednik wyjaśnia, że nie wszystkie wyrządzone w przeszłości krzywdy są grzechem ciężkim, gdyż nie wszystkie zostały popełnione w sposób świadomy i dobrowolny. Z drugiej strony tłumaczy, że wszystkie one domagają się zadośćuczynienia i takiej zmiany życia, by już nie wracać do przeszłości. 
 
Inny przykład to problemy seksualne. Kompetentny spowiednik rozumie, że ludzka seksualność jest jednym z "termometrów" całej sytuacji życiowej danej osoby i ma także funkcje pozaseksualne. Jeśli penitent ma poważne problemy osobiste, rodzinne, społeczne, to jedną z form odreagowania napięć mogą być właśnie pewne zachowania seksualne. Są to wtedy w dużym stopniu zachowania odruchowe, kompulsywne, gdzie wolność jest poważnie ograniczona. Rolą spowiednika jest wtedy nie tylko roztropne rozeznanie moralne danego czynu, ale mobilizowanie penitenta, by podjął pracę nad zmianą całej swojej sytuacji życiowej i by nie skupiał się jedynie na poprawie w sferze seksualnej. 
 
Kolejny przykład to problem żalu za zły czyn. Jeśli penitent stwierdza, że nie żałuje np. współżycia przedmałżeńskiego, bo to było przyjemne, to spowiednik powinien wyjaśnić, że przyjemność lub nieprzyjemność nie jest kryterium oceny moralnej czy żalu za grzechy. Nie dlatego ktoś żałuje np. obżarstwa, że było nieprzyjemne, tylko dlatego, że szkodzi swojemu zdrowiu. Jedynie małe dzieci i ludzie skrajnie niedojrzali kierują się zasadą przyjemności, a nie zasadą realizmu. Ludzie dojrzali czynią to, co wartościowsze, a nie to, co przyjemniejsze czy łatwiejsze. Żal z powodu współżycia przed- czy pozamałżeńskiego wynika ze znacznie głębszych motywów niż kryterium przyjemność-nieprzyjemność; inaczej trzeba byłoby żałować za wszystko, co nieprzyjemne czy bolesne. Tymczasem wiele wartościowych zachowań wiąże się z doznaniem nieprzyjemności, np. upominanie kogoś, kto błądzi i krzywdzi siebie czy innych.
 
Kształtowanie sumienia
 
Kompetentny spowiednik rozumie, że te same czyny dokonane przez różne osoby mogą mieć zupełnie inną kwalifikację moralną. Zależy ona bowiem nie tylko od treści czynu, ale także od osoby, która go dokonała. Wyrażenie, że coś jest grzechem ciężkim "samo w sobie", np. zabicie człowieka, jest zupełnie błędne w sferze oceny moralnej. Jeśli piorun zabije człowieka, to nie jest to grzech ciężki. Jeśli człowieka zabije chory psychicznie lub ktoś dojrzały i odpowiedzialny, ale w obronie koniecznej, to też nie jest grzech ciężki. Oceny moralnej czynu należy więc dokonywać w odniesieniu do stopnia świadomości i wolności danej osoby oraz jej aktualnego stanu sumienia.
 
Ponadto kompetentny spowiednik rozumie, że nie można osądzać minionych czynów według obecnego stanu sumienia, gdyż sumienie - podobnie jak prawo - nie działa wstecz. Stosowanie tej zasady jest szczególnie ważne przy spowiedziach generalnych. Rolą spowiednika jest wczucie się w stan sumienia i stopień rozeznania moralnego penitenta z okresu, z którego wyznaje obecnie grzechy. Jeśli wtedy jego sumienie było niedojrzałe czy niewrażliwe, np. na skutek błędnego wychowania, to trzeba mu pomóc w kształtowaniu prawego sumienia, ale osądu przeszłych zachowań należy dokonać według jego ówczesnego stanu. Przykładem takiej sytuacji jest spowiedź kobiety, która poddała się kiedyś aborcji i obecnie zdaje już sobie sprawę z tego, jak wielkiego zła się dopuściła. Nie bierze jednak pod uwagę, że wówczas jej wiedza i świadomość moralna były zupełnie inne niż teraz.
 
Ponadto kompetentny spowiednik rozumie, że czasem penitent nie zdaje sobie sprawy z ograniczeń własnej wolności i nie wie, że popełnione przez niego złe czyny nie wiążą się z pełną odpowiedzialnością moralną. Odnosi się to np. do osób uzależnionych, ale także do kobiet popełniających aborcję. Kompetentny spowiednik wyjaśnia, że nie dokonuje jej tylko matka dziecka, lecz oboje rodzice. Zwykle nawet główna wina leży po stronie mężczyzny, który kochał zbyt mało lub wcale, który uciekł od odpowiedzialności za swoje działanie. Z tego względu przed dokonaniem moralnej oceny aborcji w danym przypadku spowiednik powinien zapytać kobietę o postawę ojca dziecka oraz innych osób, które miały istotny wpływ na podejmowaną decyzję. 
 
Dojrzały spowiednik potrafi skutecznie mobilizować penitenta do formowania w sobie prawego sumienia. W tym celu nie moralizuje, ale stosuje metodę pozytywną, ukazując, że wrażliwość moralna to szczególnie cenny rodzaj inteligencji pozwalający odróżniać czyny, które nas rozwijają i prowadzą do świętości, od zachowań, przez które krzywdzimy siebie i innych. Mówiąc o normach moralnych, dojrzały spowiednik podkreśla, że nie są one ciężarem ani nie ograniczają naszej wolności, lecz są szczególnym zaszczytem i wyróżnieniem. Bóg proponuje człowiekowi życie w świętości, jeśli będzie przestrzegał Jego przykazań. Tragedią jest sytuacja, gdy człowiek tę propozycję odrzuca. 
 
Wyjaśnianie natury miłości 
 
Coraz częściej spowiadamy osoby, którym przychodzi kochać w skrajnych warunkach. Rozumiem przez to sytuacje, w których kocha się kogoś, kto nie kocha samego siebie i w dodatku boleśnie krzywdzi innych. Na największą próbę są wtedy wystawiane osoby z kręgu najbliższej rodziny. Dla przykładu, jeśli penitentką jest kobieta, którą mąż brutalnie krzywdzi (np. zdrady małżeńskie, alkoholizm, przemoc), to zadaniem spowiednika jest stanowcze wyjaśnienie, że to, iż żona kocha swego męża, nie daje mu prawa, by ją krzywdził. Nawet w małżeństwie tylko miłość jest nieodwołalna, wszystko inne można odwołać. Wspólne mieszkanie, wychowywanie dzieci, majątek są pod warunkiem, że druga strona potrafi kochać i nie rani członków rodziny. Jeśli natomiast ktoś krzywdzi współmałżonka, to zwykle jedynym rozwiązaniem jest separacja małżeńska, czyli "miłość na odległość", dopóki błądzący nie uzna swoich błędów i nie zmieni swego postępowania. Kompetentny spowiednik potrafi precyzyjnie wyjaśnić powyższe zasady oraz pomóc w ich realizacji. 
 
Sądzę, że w takim kontekście warto odwołać się do przypowieści o synu marnotrawnym, który opuszcza dobrego ojca (por. Łk 15,11-32). Jezus wyjaśnia w niej, na czym polega dojrzała miłość w skrajnej sytuacji. Oto ojciec z przypowieści ma dwóch dorosłych synów. Jeden z nich wiernie mu służy, drugi natomiast chce odejść. Ojciec go kocha, a mimo to syn sądzi, iż poza domem rodzinnym będzie mu lepiej. Chce żyć "nowocześniej", czyli bez stawiania sobie wymagań, które płyną z miłości i prawdy. Szuka łatwego szczęścia, a przez to powtarza dramat grzechu pierworodnego. Ojciec nie próbuje go zatrzymać, mimo że niepokoi się o jego los. Mógłby użyć nacisku, np. nie dając mu jego części majątku . Nie czyni jednak tego, gdyż wie, że do miłości i dobra nie da się przymusić; przymusić można tylko do nienawiści i zła. Syn odchodzi. Oddalając się od ojca, oddala się od szczęścia. Stopniowo umiera w nim to, co najpiękniejsze. W sytuacji głodu i osamotnienia godzi się na rolę niewolnika i pasie świnie. Odchodząc od ojca, łudził się, że znajdzie lepsze życie. Tymczasem w rzeczywistości zgotował sobie piekło na ziemi.
 
Co w tak dramatycznej sytuacji czynią na ogół rodzice? Zwykle nie wiedzą, jak postępować wobec syna i jak go kochać. Kierują się bardziej emocjami niż miłością. U jednych zwycięża rozżalenie, a nawet nienawiść. Przekreślają syna i wyrzekają się go na zawsze. Odmawiają mu prawa powrotu do domu. Wtedy pozostaje mu już tylko rozpacz. Nawet gdyby któregoś dnia syn zastanowił się i uznał swój błąd, to nie miałby już do kogo wrócić. Z kolei inni rodzice mylą miłość z naiwnością. Usprawiedliwiają swoje dziecko za wszelką cenę. Jednocześnie czynią wszystko, aby nie cierpiało, mimo że nadal błądzi! Wówczas syn może trwać w tym stanie czasem aż do śmierci. Bo i dlaczego miałby się zmieniać, skoro nie ponosi konsekwencji swoich decyzji? 
 
Ojciec z przypowieści Chrystusa nie popełnia żadnego z tych błędów. On nawet w dramatycznych okolicznościach potrafi kochać w sposób dojrzały i dostosowany do powstałej sytuacji. Nie przekreśla syna. Jego dom i ramiona pozostają dla niego ciągle otwarte. Ale też nie próbuje chronić syna od cierpienia, które ten sprowadza na siebie własnym postępowaniem. Ojciec jest bogatym człowiekiem. Mógłby posyłać służących, aby się opiekowali synem, ale wie, że tak postępując, pomyliłby miłość z naiwnością i nie pomógłby synowi w przemianie życia. 
 
Syn zachowa szansę na ocalenie tylko w jednym przypadku: gdy będzie cierpiał i gdy nadal będzie kochany przez ojca! Cierpienie, które przychodzi jako konsekwencja własnych błędów, otwiera błądzącemu oczy, uczy go odróżniania dobra od zła, a miłość sprawia, że ma on do kogo wrócić. Syn wykorzystuje szansę. Ma odwagę powiedzieć sobie, że odchodząc, pomylił się, i że u ojca było mu lepiej. Pod wpływem cierpienia przemienia się w syna powracającego. Wraca nie dlatego, że jest głodny (wtedy zdecydowałby się raczej na kradzież niż na powrót), ale dlatego że zrozumiał, iż znacznie lepiej być choćby sługą u kochającego ojca, niż pozostawać niewolnikiem tego świata. Nie jest jednak łatwo powrócić, gdy się odeszło bardzo daleko, nawet jeśli ktoś szczerze tego pragnie i uznał swój błąd. Nie jest łatwo powiedzieć: "Ojcze, zgrzeszyłem". Powracający syn zasługuje więc na szacunek. On sam lęka się i wstydzi wracać, ale ku jego zdumieniu powrót przemienia się w wielkie święto. Teraz dopiero przekonuje się, że ojciec nigdy nie przestał go kochać i że kochał go mądrze. I tylko dlatego nie próbował go chronić przed cierpieniem. Powracający syn odzyskuje wszystko: miłość i prawdę. Odtąd nie będzie wątpił, że ojciec go kocha, ani nie będzie się już łudził, że może być szczęśliwy bez niego czy tym bardziej wbrew niemu.
 
Święto w domu ojca nie jest jednak pełne, bo oto drugi syn ma do niego żal, że wyprawia ucztę jego marnotrawnemu bratu. Ojciec cieszy się z ocalenia powracającego syna, ale przecież nie krzywdzi przez to tego, który nie odszedł. Nie każe mu się dzielić swoją częścią majątku z bratem. Powracający będzie musiał jeszcze długo ponosić konsekwencje odejścia i pracować w pocie czoła, by odzyskać to, co utracił. Jego brat nie włącza się jednak do radości z ocalonego życia. Nie rozumie, że jemu samemu ojciec wyprawiał codziennie ucztę, bo największym świętem jest przebywanie w jego domu. Okazuje się, że powracający syn cieszy się ojcem bardziej niż ten, który od niego nigdy nie odszedł. Bo można nie odejść, a mimo to kochać niezbyt mocno. 
 
Dojrzały spowiednik to ktoś, kto precyzyjnie wyjaśnia penitentowi naturę takiej właśnie mądrej i wychowującej Bożej miłości. Pomaga mu jednocześnie odkryć, że Bóg był cały czas "po jego stronie", bo miłość zna tylko dwie możliwości: kochać i cieszyć się, gdy odpowiadamy na nią miłością, lub kochać i cierpieć, gdy oddalamy się od niej i zadajemy ból sobie i innym. Ponadto dojrzały spowiednik to ktoś, kto ze wzruszeniem i ogromną osobistą radością włącza się w święto pojednania grzesznika z Bogiem, w święto ocalenia życia. Wtedy dopiero rzeczywiście ułatwia penitentowi zachwycenie się Bożą miłością. 
 
Demaskowanie barier w nawróceniu
 
Kompetentny spowiednik potrafi demaskować typowe przeszkody w nawróceniu. Pierwszą z nich jest lekceważenie własnych grzechów i słabości. Wielu penitentów ma tendencję do wyolbrzymiania cudzych słabości i pomniejszania własnych. Widzimy drzazgę w oku brata, a nie widzimy belki w swoim. W tej sytuacji spowiednik wyjaśnia, że dopóki nie uznamy, że nasze życie zależy głównie od naszych postaw w codziennych, drobnych sprawach i że nie możemy lekceważyć naszych małych słabości i grzechów, dopóty blokujemy sobie szansę na nawrócenie i na prawdziwą radość w życiu.
 
Drugą typową przeszkodą w nawróceniu jest porównywanie samego siebie z innymi ludźmi. Mechanizm ten ma na celu ucieczkę od prawdy o sobie i usprawiedliwianie własnych grzechów grzechami innych. W kontekście rachunku sumienia porównujemy siebie najczęściej z ludźmi, których uznajemy za gorszych od siebie. Wpadamy wtedy w kilka pułapek. Po pierwsze, osądzamy moralnie innych ludzi. Naszej ocenie podlegają nie tylko ich zachowania zewnętrzne, ale także ich wewnętrzne motywy działania, ich stopień świadomości i wolności, ich sumienie. A takiej oceny może dokonywać jedynie Bóg, bo tylko On zna serce człowieka. Po drugie, nie porównujemy się z Chrystusem czy z ludźmi, którzy potrafią Go naśladować w sposób wierny i ofiarny, aby się mobilizować i zmieniać, lecz raczej z tymi, których uznajemy za gorszych od siebie, aby uniknąć stawiania sobie wymagań i uspokoić nieczyste sumienie. Ale przecież znalezienie człowieka, który wydaje się nam gorszy od nas samych (czy słusznie, to inna sprawa), nie sprawi, że nasze postępowanie będzie właściwe. Szczęście nie płynie z tego, że ktoś - w mojej opinii - jest gorszy ode mnie, lecz z tego, że naśladuję Chrystusa, że kieruję się Jego miłością i prawdą. Po trzecie, porównując się z innymi, zaczynamy przemianę i naprawę świata od żądania, by to oni się nawrócili. Tymczasem każdy z nas jest odpowiedzialny za siebie, a nie za postawę innych. Kompetentny spowiednik wyjaśnia, że tylko przemieniając samego siebie według wskazań Ewangelii, można przyczynić się do przemiany oblicza tej ziemi.
 
Ostatnią z typowych przeszkód w nawróceniu jest przekonanie penitenta, że nie może się on już zmienić. Taki człowiek nie neguje i nie lekceważy zwykle swoich grzechów. Nie porównuje się z innymi ludźmi. Jednak - uznając własne słabości - twierdzi, że "już taki jest" i że nie jest w stanie się zmienić. Wbrew pozorom nie jest to postawa pokory, lecz przejaw wygodnictwa i egoizmu. Taki człowiek deklaruje bowiem pośrednio, że nie podejmie żadnego wysiłku przemiany i że nie zrobi nic, aby zerwać z dotychczasową postawą. Tymczasem tylko w świecie rzeczy bywają procesy nieodwracalne; nie można np. odzyskać stłuczonego kryształu czy spalonego przedmiotu. W świecie osób natomiast - poza zupełnie skrajnymi przypadkami - nie ma sytuacji nieodwracalnych. Od kilkunastu lat spotykam się z ludźmi uzależnionymi i wiem, że współpracując z łaską Bożą i stawiając sobie twarde wymagania, część z tych ludzi całkowicie zmieniła swoje życie, nierzadko nawet po kilkudziesięciu latach wyrządzania ogromnych krzywd sobie i bliskim. Kompetentny spowiednik wyjaśni, że nikomu nie jest łatwo przezwyciężać własne słabości i żyć w świętości, ale dla każdego jest to możliwe. Warto w tym kontekście zadać sobie, wraz z autorem natchnionym, pytanie: "Czy sprzeciwiam się złu aż do przelania krwi?" (por. Hbr 12,4).
 
Wskazanie dojrzałej postawy wobec grzesznej przeszłości 
 
Gdy spowiednik pomoże penitentowi dokonać uczciwego osądu wyznanych win, wtedy jego rolą jest wskazanie dojrzałej postawy wobec grzesznej przeszłości. Warto wówczas odwołać się do postawy św. Piotra i zestawić jego reakcję na swój grzech z reakcją Judasza. Judasz zrobił sobie uczciwy rachunek sumienia. Nie usprawiedliwiał siebie. Nie mówił sobie, że przecież inni apostołowie zachowali się niewiele lepiej od niego, mimo że byli może bliżej Chrystusa. Judasz miał odwagę powiedzieć sobie całą prawdę: Zdradziłem niewinnego. Potem poszedł i powiesił się. Tymczasem Piotr inaczej zareagował na swoją słabość. On również był ogromnie rozgoryczony swoją postawą; może bardziej nawet niż Judasz. Zaparł się przecież aż trzy razy swojego ukochanego Mistrza, któremu przyrzekał, że nigdy Go nie opuści, choćby inni Go opuścili. Jednak - w przeciwieństwie do Judasza - Piotr nie pozostaje sam ze swoim grzechem i rachunkiem sumienia. Zawstydzony i zalękniony, idzie dalej za Jezusem, choć boi się, że znowu ktoś rozpozna w nim Jego ucznia i że zostanie zabity. A jeszcze bardziej chyba lęka się spojrzenia w oczy swojemu Mistrzowi. Mimo to idzie dalej za Nim. Gdy ich spojrzenia się krzyżują, wtedy Piotr wychodzi, aby gorzko zapłakać. Ale nie ulega rozpaczy. Przeciwnie, zmienia się w mocarza. Odtąd można go będzie zabić, ale nie można go będzie zastraszyć i zmusić do ponownego zaparcia się Chrystusa . Widząc przemianę Piotra, możemy się domyślać tego, co wyczytał w spojrzeniu Zbawiciela: "Czego się spodziewasz, Piotrze? Jeśli myślisz, że cię potępię i przekreślę, to jeszcze Mnie nie znasz. Oto właśnie idę oddać za ciebie życie, bo do końca cię pokochałem".
 
Kompetentny spowiednik pomaga penitentowi pójść za Jezusem z wyznanymi grzechami. Gdy stajemy w obliczu bolesnej prawdy o nas, grozi nam - tak jak Judaszowi - zniechęcenie i rozpacz. Gdy natomiast, zalęknieni i zawstydzeni, idziemy z naszym grzechem do Jezusa, wtedy dzieje się coś niezwykłego. Mocą Jego miłości i przebaczenia stajemy się więksi od naszej słabości i otwiera się przed nami nowa przyszłość. Trwałe nawrócenie wymaga podejścia do kratek konfesjonału, by spojrzeć w oczy Jezusowi i by raz jeszcze - a może po raz pierwszy - przekonać się, że Jego miłość jest większa niż nasza słabość i że wszystko możemy w Tym, który nas umacnia (por. Flp 4,13). Dojrzały spowiednik to ktoś, kto potrafi być czytelnym świadkiem tej niezwykłej prawdy.
 
Asertywność
 
Asertywność to obecnie termin równie popularny jak błędnie rozumiany. Bywa ona zwykle utożsamiana z całkowitą otwartością wszystkich wobec wszystkich (tymczasem "nie rzuca się pereł przed wieprze"), z naiwną spontanicznością albo z obroną swoich praw w kontakcie z innymi ludźmi. Tymczasem dojrzała asertywność oznacza zdolność roztropnej i odpowiedzialnej otwartości wobec innych, aby mieli oni szansę nas zrozumieć i uszanować oraz by mogli wyjść umocnieni ze spotkania z nami. Tak rozumiana asertywność jest niezbędną cechą kompetentnego spowiednika. 
 
Asertywny spowiednik potrafi reagować w szczery i otwarty sposób na zachowanie penitenta. Chodzi tu zarówno o reakcje intelektualne (wyjaśnianie), jak i emocjonalne (przeżywanie). Jeśli jakiś penitent - zwłaszcza dziecko czy nastolatek - spowiadając się, przeżywa głęboki lęk, przez co np. ma trudności z oddychaniem, to asertywny spowiednik pomaga w przezwyciężeniu tego stanu rzeczy. Mówi wtedy spokojnym, życzliwym tonem, że zauważył trudność penitenta, i pomaga mu odczuć bliskość kochającego Boga oraz własną życzliwość. Jeśli natomiast penitent oszukuje samego siebie, to asertywny spowiednik potrafi tak dobrać język i argumenty, że penitent ma tylko dwie możliwości: zrozumieć prawdę o sobie i ją przyjąć lub zrozumieć prawdę o sobie i jej nie przyjąć. Nie ma natomiast trzeciej możliwości: nie zrozumieć prawdy, którą odsłania mu spowiednik. Z kolei jeśli penitent lekceważy swoje grzechy, wtedy kompetentny spowiednik potrafi otwarcie, a jednocześnie z szacunkiem wyrazić swój niepokój i troskę. Gdy natomiast penitent szczerze żałuje za grzechy i stanowczo dąży do nawrócenia, wtedy spowiednik potrafi wyrazić swoją ogromną radość i wzruszenie. 
 
Kompetentny spowiednik rozumie, że im twardszą prawdę komunikuje penitentowi, tym delikatniejszą formę wypowiedzi powinien zastosować, aby go pozyskać, a nie prowokować go do uporczywej obrony. Dla przykładu, komuś, kto ewidentnie lekceważy swoje grzechy i ucieka od prawdy o sobie, można powiedzieć: "Człowieku, nie masz obowiązku być szczęśliwy". 
 
Asertywność oznacza ponadto zdolność takiego doboru języka i argumentów, które mogą przekonać spowiadającego się, a nie jedynie samego kapłana. Spowiednik, który naprawdę kocha penitenta, nie używa języka, który dla niego samego jest najbardziej wygodny, czyli języka teologicznego, lecz takiego, który najłatwiej rozumie "zwykły" człowiek, czyli języka ewangelicznego. Warto, by spowiednik uczył się w tym względzie postawy od rodziców, którzy imitują nawet ton głosu dziecka, gdy z nim rozmawiają, aby ułatwić mu zrozumienie tego, co mówią, i upewnić je o swojej miłości.
 
Fascynowanie perspektywą nawrócenia i świętości
 
Kompetentny spowiednik nie tylko pomaga penitentowi w uznaniu prawdy o sobie, ale potrafi zafascynować go perspektywą nawrócenia i świętości. Wyjaśnia, że nawrócenie to coś znacznie więcej niż tylko odwrócenie się od zła. Chrystus w sposób jednoznaczny wyjaśnia nam, że będziemy sądzeni z miłości. Do ludzi potępionych mówi: Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny (Mt 25,41). Ale nie mówi im: "Idźcie precz, bo jesteście grzesznikami". Ci, którzy idą do nieba - poza Matką Bożą - są przecież także grzesznikami. Chrystus wyjaśnia potępionym, że są skazani na ogień wieczny, bo byłem głodny, a nie daliście Mi jeść; byłem spragniony, a nie daliście Mi pić; byłem przybyszem, a nie przyjęliście Mnie; byłem nagi, a nie przyodzialiście Mnie; byłem chory i w więzieniu, a nie odwiedziliście Mnie (Mt 25,42-43). Los potępionych jest zatem konsekwencją faktu, że nie nauczyli się kochać. I to kochać tak, jak Chrystus nas pokochał: miłością bezwarunkową, ofiarną i bezinteresowną, skierowaną do tych, którzy nie mogli nam odpłacić za naszą miłość, bo byli biedni, obcy, uwięzieni czy chorzy.
 
Do ludzi po prawej stronie Chrystus nie mówi, iż idą do nieba, gdyż są bez grzechu. Wtedy bowiem w niebie byłaby tylko Maryja. Ludziom zbawionym Jezus wyjaśnia, że idą do nieba, gdyż nauczyli się kochać (por. Mt 25,35-40). Można sobie wyobrazić, że w czasie sądu ostatecznego ktoś z ludzi po lewej stronie zawoła: "Boże, to chyba jakaś pomyłka, bo wśród idących do nieba widzę mojego sąsiada, który był publicznym grzesznikiem!". Wtedy może usłyszeć ze strony Boga odpowiedź: "Masz rację, człowieku. Twój sąsiad miał na sumieniu poważne grzechy. Ale nawrócił się i nauczył się kochać. Idzie zatem do nieba. A ty do końca życia nie nauczyłeś się kochać". 
 
Czasem penitent może postawić spowiednikowi pytanie: "Czy do zbawienia nie powinno wystarczyć to, iż powstrzymujemy się od popełniania grzechów?". Kompetentny spowiednik wyjaśni, że Chrystus ma rację, gdy wymaga od nas miłości, gdyż jedynym sposobem, by nie czynić zła, jest czynienie dobra. Jedyny sposób na to, by nie grzeszyć, to nauczyć się kochać. Oczywiście nawrócenie wymaga rozrachunku z grzeszną przeszłością. Wymaga żalu i odwrócenia się od zła. Ale jest to jedynie punkt wyjścia, a nie dojścia. Człowiek, który się nawraca, powinien najpierw zapytać samego siebie, czy powstrzymywał się od czynienia zła: czy nie ubóstwiał jakichś rzeczy czy osób, czy nie stawiał ich w miejsce Boga, czy nie zabijał, nie cudzołożył, nie kłamał, nie kradł, czy nie wyrządzał krzywdy rodzicom i innym ludziom? Proces nawrócenia trzeba zacząć od takich pytań, ale nie można na nich poprzestać.
 
Człowiek, który nawraca się według kryteriów i wymagań Ewangelii, musi zadać sobie jeszcze trudniejsze pytania: czy czyniłem innym to, co chciałem, by oni mnie czynili?; czy nad moim gniewem nie zachodziło słońce? (por. Ef 4,26); czy przebaczałem niestrudzenie?; czy kochałem nawet nieprzyjaciół?; czy naśladowałem słowa i czyny Jezusa?; czy ludzie, którzy obserwowali moje życie, mogli dziękować za nie Bogu, który jest w niebie? W świetle opisu sądu ostatecznego jest oczywiste, że postanowienie poprawy nie może ograniczać się do żalu za grzechy i do odwrócenia się od zła. To byłoby jedynie postanowienie negatywne, zbyt małe, byśmy rzeczywiście mogli przemienić życie i znaleźć się po stronie zbawionych. Kompetentny spowiednik wyjaśnia, że nawrócić się to naśladować Chrystusa, to nauczyć się kochać w sposób odpowiedzialny, dojrzały i ofiarny - tak, jak On pierwszy nas pokochał. 
 
Sprawdzianem takiego nawrócenia jest podjęcie postanowień pozytywnych i konkretnych. Przyjrzyjmy się kilku przykładom. Jeśli ktoś postanawia, że nie będzie już odtąd plotkował, to takiego postanowienia nie uda się mu zrealizować, gdyż jedynym lekarstwem na plotkowanie jest mówienie o innych ludziach z życzliwością i przyjaźnią, z miłością i odpowiedzialnością. Nie znaczy to, że mamy być naiwni i widzieć wszędzie jedynie dobro. Znaczy natomiast, że gdy dostrzegamy błędy w czyimś zachowaniu, to nie mówimy o tym innym, ale rozmawiamy w cztery oczy z samym zainteresowanym. I czynimy to z szacunkiem i życzliwością, aby stworzyć mu optymalne warunki do przyjęcia naszej uwagi.
 
A oto przykład osoby, która nadużywa alkoholu. W takiej sytuacji penitent postanawia najczęściej, że już nie będzie tego robił, ale to zbyt płytkie postanowienie. Nadużywanie alkoholu przez dorosłych czy sięganie po niego przez dzieci i młodzież nie jest przecież zjawiskiem przypadkowym; jest jedną z konsekwencji kryzysu życia, więzi i wartości. Często jest też przejawem choroby. Owszem, alkoholik powinien postanowić, że już nigdy nie będzie pił, skoro dotąd nie umiał robić tego w sposób umiarkowany. Ale takie postanowienie jest niewystarczające. Konieczna jest decyzja, że penitent zmieni gruntownie swoje przyzwyczajenia, relacje, wartości i filozofię życia. Jedynym sposobem, by nie żyć w pijaństwie, jest uczenie się szlachetnego życia na trzeźwo. 
 
Kolejny przykład to sytuacja człowieka, który kłamie. Nawrócenie w takiej sytuacji nie może ograniczać się do postanowienia, by już nie kłamać. Jedynym sposobem, by tego nie robić, jest mówienie prawdy. Skłonność do kłamstwa - podobnie jak nadużywanie alkoholu - nie jest zachowaniem przypadkowym. Jest konsekwencją nieuczciwego postępowania, które dany człowiek chce ukryć lub usprawiedliwić. Rzeczywiste uwolnienie się od kłamstw jest możliwe tylko wtedy, gdy dana osoba postanowi postępować tak szlachetnie we wszystkich sferach swojego życia, by nie mieć potrzeby ukrywania czy usprawiedliwiania własnych błędów.
 
Ostatni przykład dotyczy osoby, która boryka się z grzechami w dziedzinie seksualności. W takiej sytuacji nie wystarczy postanowić, że nie będzie się już do tych grzechów powracać. To byłoby zbyt małe postanowienie. Trudności z seksualnością są bowiem jedną z konsekwencji niedojrzałych więzi z samym sobą, z Bogiem i z ludźmi. Tam gdzie brakuje dojrzałej miłości i trwałej radości, tam seksualność staje się dla człowieka chorobliwie atrakcyjna, a to prowadzi do grzesznych zachowań. Podobnie więc jak w poprzednich przykładach uwolnienie się od trudności seksualnych wymaga decyzji o zmianie życia nie tylko w sferze seksualnej. 
 
Kompetentny spowiednik wyjaśni, że dokonując rachunku sumienia, nie wystarczy przyznać się do poszczególnych grzechów i walczyć z nimi. Trzeba także zastanowić się nad ich ostatecznym źródłem, aby mieć szansę na wyeliminowanie przyczyn popełnianego przez nas zła. Każdy grzech bowiem, zwłaszcza grzech ciężki, to nie przypadkowy epizod, lecz wskaźnik naszej sytuacji egzystencjalnej. To rodzaj alarmu wskazującego na kryzys więzi i wartości. Nawrócić się to zmienić coś istotnego w całej sytuacji życiowej, w której zrodził się dany grzech. 
 
Dojrzały spowiednik ma zatem ewangeliczną "mentalność zwycięzcy" (że użyję tu modnego ostatnio zwrotu), czyli odwagę wskazywania penitentowi optymalnej drogi życia - w świętości i wolności dzieci Bożych. Jednocześnie potrafi z przyjaźnią i cierpliwością towarzyszyć mu w stopniowym zbliżaniu się do tego celu. Oczywiście spowiednikowi trudno będzie stanowczo wskazywać optymalną drogę życia, jeśli on sam nią nie podąża. Z tego względu wskazania, które spowiednik komunikuje penitentowi, powinien on odnosić najpierw do samego siebie. 
 
Modlitwa i przykład życia
 
Kompetentny spowiednik ciągle pamięta, że jest jedynie narzędziem w spotkaniu człowieka z Bogiem, i dlatego podstawą jego posługi jest modlitwa z penitentem i za niego. Ci, którzy przystępują do sakramentu pokuty, otrzymują od miłosierdzia Bożego przebaczenie zniewagi wyrządzonej Bogu i równocześnie dostępują pojednania z Kościołem, któremu, grzesząc, zadali ranę, a który przyczynia się do ich nawrócenia miłością, przykładem i modlitwą (KKK, 1422). To właśnie jest najważniejsze zadanie spowiednika: kochać penitenta Bożą miłością oraz wspierać go przykładem życia i ufną modlitwą.
 
Zakończenie
 
Św. Ambroży mówi o dwóch rodzajach nawrócenia w Kościele: Kościół ma wodę i łzy: wodę chrztu i łzy pokuty (Św. Ambroży, Epistulae, 41, 12). Kompetentny spowiednik to ktoś, kto pomaga penitentowi, by doświadczył łez pokuty i by te łzy nie przemieniły się w rozpacz, lecz w oczyszczające łzy radości ze spotkania z Bogiem, który w sakramencie pokuty przebacza zło i na nowo stwarza człowieka. Spowiednik według serca Bożego to ktoś, kto pomaga penitentowi zdumiewać się Bożą miłością i kochać na tej ziemi miłością nie z tej ziemi. 
 
Kwartalnik Homo Dei nr 3(316)2015
ks. Marek Dziewiecki

 
fot. MichaelGaida, Confessional | Pixabay (cc) 
 
Zobacz także
ks. Stanisław Zawiłowicz SCJ
„Sam zaś Pan nasz, Jezus Chrystus, i Bóg, Ojciec nasz, który nas umiłował i przez łaskę udzielił nam wiecznego pocieszenia i dobrej nadziei, niech pocieszy serca wasze i niech utwierdzi w każdym działaniu i dobrej mowie” (2 Tes 2,16 17). Sakrament spowiedzi trzeba pokochać, a Jezusowi zaufać jak komuś, kto jest w stanie uleczyć bolące miejsca. Czasami dotyka nas jednak nie tyle problem związany z trudem wyznawania win, co zakłopotanie, gdy nie potrafimy odkryć w sobie grzechu.
 
ks. Roman Pindel
Zapraszam do refleksji nad biblijnym obrazem Boga Ojca. W tym artykule odwołamy się do jednego tekstu, który jest odnoszony do Boga jako Ojca. Chodzi o przypowieść, którą powinniśmy tytułować „O radości z powrotu syna” (Łk 15,11-32). Taki tytuł odpowiada treści i przesłaniu tej przypowieści, opisuje bowiem radość z powrotu jednego syna, którą wyraża ojciec, a której nie może zaakceptować jego drugi syn...
 
Roman Solecki
Każda życiowa sytuacja ma ukryty sens, który nadaje jej wartość, nawet jeżeli wydaje się tragiczna w skutkach. Obozy koncentracyjne i wydarzenia II wojny światowej często stawały się kontekstem dla chrześcijańskiego radykalizmu i postaw heroicznych, które objawiały zwycięstwo ducha nad materią, serca nad rozumem, wieczności nad śmiertelnością.  
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS