logo
Wtorek, 16 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Bernadety, Julii, Benedykta, Biruty, Erwina – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
o. Leon Knabit OSB
Trapiąca pokusa
Magazyn Salwator
 


Trapiąca pokusa

Co zrobić, kiedy cię trapi pokusa? Najprostsza odpowiedź dzisiejszych czasów brzmi: ulec jej i - ma się z głowy! Jakże częsta jest pokusa, by iść za tym zdaniem. Nie jest to jednak droga dawnych mnichów. Jeśli nawet Kmicic mówił, że Matka Boża od szwedzkich kolubryn mocniejsza, to mnisi wiedzieli, że Bóg jest mocniejszy od szatana.

Trzeba więc przede wszystkim zdawać sobie sprawę z tego, że dążenie do doskonałości oznacza walkę z samym szatanem, który jest pierwszym wrogiem duszy. Wiara w Boga łączy się zawsze z wiarą w istnienie szatana. Kto zlekceważy istnienie szatana, nie poradzi sobie ze sobą, gdyż walczy nie z istotnym wrogiem, ale z drugorzędnymi przyczynami zła. Oczywiście, silna wiara jest wobec pokus szczególnie potrzebna! Pokusa jest zwykle bardzo konkretna, obiecująca natychmiastowe korzyści, a Bóg, nieraz odległy, jakby ociągający się z pomocą. Mnisi w duchu wiary przykładają szczególną wagę do znaku krzyża. Znany jest Krzyż św. Benedykta ze słowami (najczęściej wyryte są na nim tylko pierwsze litery): Crux Sancta Sit Mihi Lux Nec Draco Sit Mihi Dux Vade Retro Satana Numquam Suade Mihi Vana Sint Mala Quae Libas Ipse Venena Bibas (Niech będzie mi światłem Krzyż Święty, Diabeł niech mi nie będzie wodzem, Odejdź precz szatanie nie doradzaj mi próżnych rzeczy, Złe jest to, co zalecasz, sam wypij truciznę). Benedykt znakiem krzyża sprawia, że rozpryskuje się naczynie, w którym było zatrute wino, przygotowane przez niechętnych mu braci. Modlitwą i błogosławieństwem dopomaga w usunięciu olbrzymiego głazu, którego przy budowie klasztoru mnisi nie mogli ruszyć z miejsca. Honorat z Fundis wzywając imienia Jezus i czyniąc znak krzyża unieruchomił skałę, która urwawszy się z wysokiej góry, zagrażała klasztorowi.

Człowiek współczesny niekiedy wątpi w skuteczność modlitwy. Na to odpowiada mu już święty apostoł Jakub: Nie otrzymujecie, bo źle się modlicie (Jk 4,3). Dzisiaj o konieczności gorliwej i częstej modlitwy jako głównego narzędzia walki z szatanem mówi też Matka Boska w Medjugorje. Wprawdzie Kościół nie uznał jeszcze oficjalnie nadprzyrodzoności tyle lat trwających objawień, ale trudno uwierzyć, by inspirował je szatan. Występowałby przeciwko sobie samemu. Warto też przytoczyć tu słowa Ojca Świętego: Tylko modlitwa jest bronią Kościoła i ona przyniesie zwycięstwo głoszonym Prawdom, da moc do przetrwania różnych trudności i zarzutów wobec Kościoła. Słowa te można odnieść nie tylko do Kościoła w ogóle, ale i do poszczególnych jego członków.

Poza modlitwą mnisi praktykowali jeszcze posty. Ich ostrość wydaje się dzisiejszemu człowiekowi nie do przyjęcia. Wzorem człowieka, który pości, by lepiej opanować ciało, był Honoriusz. Dniem szczególnego postu, w którym według Dialogów nawet dzieci pościły, była Wielka Sobota. Poza okresowym wstrzymywaniem się od pokarmów, w szczególności mięsnych, za pewien rodzaj postu uważano też wstrzymanie się od niepotrzebnej mowy. Warto tu przytoczyć charakterystyczne powiedzenie św. Grzegorza: Przerwijmy teraz na chwilę rozmowę. Jeśli chcemy opowiadać jeszcze o cudach innych świętych, musimy najpierw milczeniem pokrzepić nasze siły. Znany już nam Florencjusz dzięki skupieniu i unikaniu rozproszenia, miał nawet moc nad przyrodą.

Radykalnym sposobem walki ze złem było odejście na pustelnię lub do klasztoru. Benedykt był jednym z wielu, który uszedł na pustkowie. Zamienił je potem na życie we wspólnocie, które po swoich doświadczeniach i innym zalecał jako wstęp do życia pustelniczego. Ukryte życie w klasztorze daje świeżość serca, o czym zaświadcza św. Grzegorz. W klasztorze jest zawsze nadzieja na dobro - warto w nim przebywać. Nie szuka się tam rozgłosu, ale "mieszkając ze sobą", stoi się zawsze na straży swego serca. Nie dba się o strój, a nawet dla upokorzenia zakłada się celowo rzeczy liche. Marcin, mnich z góry Marsicum, zanim zamknął się w pustelniczej grocie (gdzie i tak nawiedzali go jego uczniowie) przykuł się nawet łańcuchem do skały, aby nie móc odejść dalej niż na długość łańcucha. Ale tego rodzaju praktyka nie podobała się Benedyktowi, który przez swego ucznia napomniał Marcina: Jeśli jesteś sługą Bożym, nie powinien cię krępować łańcuch żelazny, lecz łańcuch Chrystusa.

W klasztorze pogłębia się życie wewnętrzne. Skrucha z powodu popełnionych grzechów początkowo ma za motyw lęk przed karą, by jednak ostatecznie pozwolić ogarnąć się Bożej miłości, która całkowicie odmienia życie.
Oczywiście i w klasztorach nie brak problemów. Św. Benedykt musiał ostro zganić głupotę oziębłego mnicha, a gdy to nie pomogło wychłostać go rózgą. Zdarzają się także zbyt porywczy przełożeni, ale i wtedy znajdzie się mądry przeor, który nie waha się wpływać perswazją i odpowiednimi decyzjami na zbyt prędkiego opata.

Najważniejszą w klasztorze jest miłość. Zaznał jej św. Benedykt w początkach swego pustelniczego trybu życia, gdy mnich Romanus z pobliskiego klasztoru bez wiedzy swego opata, kierowany miłością, wymykał się w pewnych dniach na godziny, by zanieść Benedyktowi chleb, który zdołał zaoszczędzić z własnego pożywienia. Prawdziwa troska o dobra fizyczne i duchowe pojedynczego człowieka jest jednocześnie troską o wspólnotę, ponieważ gdy. jeden czuł się źle, wszyscy przez niego poczuli się gorzej.
Ludzie oddani Bogu przyjmowali dary czy to na swoje utrzymanie, czy też by mieli czym obdarować potrzebujących. Jednak nie za wszelką cenę. Gdy ktoś bogaty, żyjący w grzechu, złożył dar mnichowi Menasowi, ten daru nie przyjął, a winowajcę upomniał.
Pokusy zmysłowe zwalczano niekiedy bardzo radykalnie, jak czytamy o św. Benedykcie, który by poskromić budzącą się namiętność, rzucił się bez ubrania w rosnące opodal ciernie i głogi. Przeszło mu.

Częstszą formą walki była po prostu ucieczka od okazji. Wspomniany wyżej biskup, uświadomiwszy sobie niebezpieczeństwo, po prostu oddalił ze swego domu piękną zakonnicę, a na wszelki wypadek, wszystkie kobiety, które mu usługiwały. Mnich Marcin postanowił nie patrzeć na kobiety nie dlatego, żeby nimi pogardzał, lecz obawiał się, że patrząc na ich piękno dozna pokusy. Gdy pewna kobieta chciała go wypróbować i wdarła się do jego groty, ten ujrzawszy z kim ma do czynienia, po prostu modlił się z twarzą pochyloną do ziemi tak długo, aż amatorka niecodziennych wrażeń nic nie wskórawszy odeszła. Ostatecznie zdawano sobie sprawę z tego, że czystość jest darem Bożym i tylko dzięki łasce Bożej można być uwolnionym od poruszeń zmysłowych. A wtedy z pogodą stawia się czoło także innym przeciwnościom.

Mnisi szukający szczerze Boga zdawali sobie sprawę z trudności wiary, które są udziałem człowieka żyjącego w świecie. W lepszej sytuacji był, jak mówi św. Grzegorz, nawet upadły Adam. Wygnany bowiem z radości raju pamiętał to, co utracił, ponieważ to oglądał. Ludzie nie mogą pojąć ani przypomnieć sobie tego, o czym słyszą, gdyż nie maja takiego jak on miał doświadczenia tego, co minęło.

Widzimy więc, że poza uleganiem pokusom są jeszcze inne drogi radzenia sobie z nimi.
Nie każdy, kto pragnie dzisiaj ściślej zjednoczyć się z Bogiem, może wstąpić do klasztoru lub przyjąć inną formę życia konsekrowanego. Obecnie zresztą zwraca się uwagę raczej na to, czy to Bóg rzeczywiście wzywa człowieka do tej szczególnej formy życia. Można jednak "wstąpić na chwilę", tzn. wykorzystać domy instytutów życia konsekrowanego, które służą wszystkim szukającym Boga jako miejsce refleksji oraz porady duchowej. Są wśród nich na szczęście i takie, które nie uległy pokusie komercjalizacji, jak choćby dom w Laskach, który ufa Opatrzności, i za dobrowolną ofiarę umożliwia pobyt nawet mniej zamożnym, a nie mniej potrzebującym niż ludziom względnie zasobnym.

Dla ludzi pozostających w świecie pewną wskazówką mogą być metody pracy duchowej mnichów i współczesnych im chrześcijan wczesnego średniowiecza. Warto porównać konsekwencje, które w dzisiejszych czasach ponoszą ludzie, którzy ulegli pokusom kradzieży, nieczystości, narkotyków, kłamstwa itd. Nawet jeśli przez pewien czas "wszystko gra".
Do tych, którzy dawali sobie radę z szatanem, należą przede wszystkim Święci i Błogosławieni, choćby ci, wyniesieni na ołtarze przez Jana Pawła II, a także wielkie rzesze z naszego otoczenia z wyglądu niepozornych a przecież zwycięzców. Rozejrzyjmy się tylko. I posłuchajmy Ojca Świętego, który wołał w Starym Sączu: "Nie trzeba się lękać świętości".

o. Leon Knabit OSB

 
Zobacz także
ks. Tomasz Opaliński
Czy modląc się za kogoś, nie naruszam jego wolności? Czy wolno mi modlić się o nawrócenie dla kogoś, kto wcale nie ma ochoty się nawrócić? Skoro bowiem Bóg obiecał, że da nam to, o co z wiarą prosić będziemy, to gdzie się w tym momencie podziewa wolność tego, o kogo nawrócenie się modlimy?
 
Jarosław Pieniek
W roku 1332 do Świdnicy na Dolnym Śląsku przybył ojciec Jan Szwenkelfeld – papieski inkwizytor. Powodem misji była rozprawa przeciwko miejscowym beginkom, pobożnym świeckim niewiastom, żyjącym jednak razem we wspólnocie zorganizowanej na wzór zakonów żebraczych. Na wzór prawowiernych zakonów czy też może albigensów albo kacerzy spod znaku Piotra Waldo...
 
ks. Łukasz Kleczka SDS
Codziennie ocieramy się o śmierć: dochodzą do nas informacje o śmierci jednostek i całych grup ludzi. Młodych i starych. Często umierają przypadkowo lub niespodziewanie, „przedwcześnie”, tragicznie i po długim cierpieniu. Może codziennie przechodzimy obok cmentarza albo obok tablicy ogłoszeń, na której wywieszone są wciąż aktualizowane informacje o śmierci poszczególnych osób. Im więcej tych informacji, tym bardziej uodparniamy się na to zjawisko. Do czasu... aż śmierć nie dotknie kogoś bliskiego...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS