logo
Sobota, 20 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Agnieszki, Amalii, Teodora, Bereniki, Marcela – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
o. Jan Malicki OCD
Wszystko jest łaską – niesprawiedliwość też? (Teresa z Lisieux wobec niesprawiedliwości)
Zeszyty Karmelitańskie
 
fot. Matthew Payne | Unsplash (cc)


Czytając Dzieła Teresy z Lisieux widzimy, że nie rozważała ona zagadnienia niesprawiedliwości w swoich pismach, ale można znaleźć w jej krótkim życiorysie wiele sytuacji mających posmak ludzkiej krzywdy.
 
Miłosierdzie wobec niesprawiedliwych
 
Po swoim niespodziewanym nawróceniu w noc Bożego Narodzenia w 1886 roku Teresa odczuwa w sobie pragnienie ratowania dusz. Odtąd jej osoba przestaje być dla niej samej centrum zainteresowania, ponieważ na pierwszy plan wysuwają się: Jezus i Jego zbawcze dzieło. Teresa rozumie nagle nieskończoną wartość skutecznego działania Jezusa tu i teraz.
 
Odpowiedź Teresy na to wezwanie Miłości to: trwać u stóp Krzyża, zbierając krew Pańską, aby nie zgubić ani jednej kropli z Męki Chrystusa i ofiarować ją Ojcu za nawrócenie grzeszników. Postępuje podobnie jak mały kwiat, który otwiera swój kielich, aby otrzymać Boską rosę, aby ta nie zmarnowała się upadając na ziemię. Dla Teresy ludzką niesprawiedliwością jest obojętność, odwrócenie się i nieprzyjmowanie tej Bożej miłości.
 
Zbawiciel pragnął na krzyżu obdarować wszystkich swoją zbawczą miłością i to samo pragnienie obecnie przenika Teresę. Dlatego skazany na wyrok śmierci morderca Henri Pranzini staje się pierwszym dzieckiem Teresy. Cała prasa francuska pisze o nim jako o potworze czy bestii i przypisuje mu liczne przewinienia. Zupełnie inaczej spostrzega to młoda Teresa. Wydaje się jakby zupełnie na to nie zważała, przeciwnie – chce go obdarować Bożym miłosierdziem. Dlatego modli się za niego, pomnaża swoje ofiary, zamawia msze święte, ufając, że i ten biedny nieszczęśnik – jak go nazywa – dostąpi Bożego przebaczenia. 
 
Nawet gdyby nie okazał żadnego znaku skruchy, Teresa pokłada niezłomną nadzieję w niewidzialnej mocy Bożego działania. W ostatnim momencie swojego życia Pranzini prosi kapelana więzienia o krucyfiks i przed egzekucją całuje go kilka razy. Poprzez ten ubogi znak Teresa jest zdolna odczytać w wierze, że i ten kryminalista miał swój udział w odkupieńczej krwi, przykładając swoje wargi do zbawczych ran Jezusa. Mordercza natura zatruta niesprawiedliwością została ocalona na wieczność.
 
W tym zdarzeniu objawiają się początki duchowego macierzyństwa Teresy, polegające na przylegnięciu do krzyża Jezusa, aby doprowadzić grzeszników do kontaktu z Krwią, która usprawiedliwia i zbawia.
 
Odwaga wobec niesprawiedliwości przełożonej
 
Teresa – zdecydowanie utwierdzona w prawdzie – z trudnością znosiła fanaberie i niektóre skryte nieszczerości narzucane przez zazdrosny charakter Marii Gonzagi. Oficjalnie jako mistrzyni nowicjuszek przewidywała ona w niedługiej przyszłości swój wybór na przeoryszę wspólnoty i za wszelką cenę planowała zachować dla siebie przyjęcie pierwszej profesji nowicjuszek, mimo że ich czas formacji w nowicjacie upłynął. Co do tego prywatnego planu nie było zgody przeoryszy Matki Agnieszki ani przełożonej sióstr.
 
Dlatego pewnego dnia Teresa nie mogła się powstrzymać, aby otwarcie nie zaprotestować wobec przeważającej części wspólnoty (około 15 sióstr) przeciw ewidentnej niesprawiedliwości Matki Gonzagi, będącej mistrzynią nowicjuszek. Teresa miała powiedzieć, że Matka Maria Gonzaga jest w całkowitym błędzie: „To skandaliczne w ten sposób działać wobec matki przełożonej (Matki Agnieszki od Jezusa) i co mi sprawia jeszcze większą udrękę, to widzieć w tym obrażanie dobrego Boga”. Jedna z sióstr jej odpowiedziała: „Matka Maria Gonzaga jest mistrzynią nowicjuszek i ma prawo je upokarzać!”. Na to Teresa: „Nie ma prawa, bo to nie wchodzi w porządek upokorzeń, jakie można narzucać”.
 
Żyzna niesprawiedliwość
 
W kwietniu 1897 roku karmelitanka rozpozna jeszcze inne bolesne doświadczenie swojej duszy, która odbijać będzie jeszcze wyraźniej ukryte cierpienia Chrystusa na Krzyżu. Dowiaduje się niespodziewanie, że była wprowadzona w błąd, okłamana z premedytacją czy też – w sensie duchowym – zdradzona i zatruwana przez wiarołomcę Leona Taxil. Stworzył on historię nawrócenia fikcyjnej postaci Diany Vaughan, pod wrażeniem której pozostawało wielu ludzi, a tym samym wielu dało się oszukać. Teresa była zainteresowana tym wydarzeniem jeszcze bardziej, gdyż Diana rzekomo nawróciła się za przyczyną i wstawiennictwem Joanny d’Arc.
 
Na konferencji prasowej w Paryżu Leon Taxil ujawnił, że postać Diany nigdy nie istniała. Jej teksty, w tym jej nowenna eucharystyczna, wyszły spod jego przewrotnego pióra. Taxil miał ogromną przyjemność w ukazaniu tej wielkiej maskarady i w zakpieniu z całej opinii publicznej. Smutna historia, która dobrze oddawała ducha antyklerykalizmu i walki z Kościołem w tamtym czasie.
 
Można sobie wyobrazić upokorzenie całej wspólnoty karmelitanek w Lisieux, a już szczególnie Teresy, która napisała scenę teatralną , na temat nawrócenia Diany, okrzykniętej przez katolicką prasę nową Joanną d’Arc. Na dodatek Matka Agnieszka wysłała Dianie fotografię Teresy wraz z Celiną w rolach Joanny d’Arc i św. Katarzyny, które to zdjęcie zostało pokazane publiczności w Paryżu w czasie konferencji prasowej Leona Taxil.
 
Teresa wyrzuci list dziękczynny Diany Vaughan do obornika w ogrodzie i wymaże ze wszystkich swoich pism imię Diany (z Triumfu pokory i początku Rękopisu B).
 
Święta nie dochodzi swoich słusznych praw cywilnych, nie szuka ludzkiej sprawiedliwości, ale wstawia się za Leonem Taxil, przez którego była zdradzona i zraniona w głębi serca. Będzie go uważała za swoje nowe dziecko do zbawienia. Również swoją ostatnią Komunię św. (19 września 1897 r.) ofiaruje w intencji eks-ojca karmelity, wybitnego kaznodziei – Hiacynta Loysona. Dzięki temu wchodzi jeszcze głębiej w tajemnicę komunii, która jednoczy ją z niewierzącymi braćmi.
 
Symbolicznie możemy powiedzieć, że to okrutne i podstępne doświadczanie Teresy nałożyło się dodatkowo na jej noc nicości i wzmocniło jej udział w odkupieńczej nocy Jezusa. Święta wraz z Jezusem wkracza do Getsemani współczesnej historii, obciążonej wszelkiego rodzaju niesprawiedliwością, winami grzeszników, zranionej przez ich winy lub nieczułość i duchową ślepotę. Cierpienie zadane duszy Teresy jest jednym z najgłębszych obrazów kenozy Jezusa na Krzyżu, która była widzialną manifestacją ciemności na ziemi (por. Łk 22,53).
 
Teresa ukazuje przez swoje uczestnictwo w zbawczej sprawiedliwości Jezusa, sprawiedliwość najbardziej heroiczną, najbardziej doskonałą, ponieważ staje się jeszcze bardziej wierna Bogu, a tym samym bardziej doświadczona i bardziej ogołocona z wszelkich sentymentów, zewnętrznych pociech i świateł. W czasie tej próby wchodzi w komunię z kenozą Miłości Jezusa na Krzyżu, o której wcześniej pisała, że aby Miłość była w pełni zaspokojona, trzeba, by uniżyła się aż do nicości, i żeby tę nicość przekształciła w ogień.

Jan Malicki OCD
Zeszyty Karmelitańskie, 3/2009 
 
Zobacz także
Grzegorz Kurp SAC
Proszę czekać – to dwa słowa, które informują i irytują jednocześnie. Kiedy mam czekać, nie wiem, co ze sobą zrobić. Czas skazany na czekanie jest zazwyczaj zmarnowany i wyczerpujący. Czekanie jest szczególnie niemile widziane w kulturze instant, w której wszyscy, chcąc nie chcąc, uczestniczymy. W czasach, kiedy jogurt ma dłuższy termin przydatności niż idee, nie ma czasu na czekanie. Tyle jest do zobaczenia, do posmakowania, do przeżycia…  
 
Anna Szostek-Janik
Czym jest sumienie? Krótkie i tajemnicze słowo "sumienie" pojawiało się nieustannie w historii ludzkości. Jest zaskakujące, że w Starym Testamencie, gdzie spodziewalibyśmy się znaleźć wyjaśnienie, nie ma ścisłego określenia na wyrażenie tego, co my nazywamy "sumieniem". W Biblii używane jest, znane od zawsze, słowo "serce", które bardziej przemawia do naszej wyobraźni. Tak jest i teraz: kiedy mówimy "moje sumienie", odruchowo kładziemy rękę na sercu. Widocznie pragniemy wyrazić coś, co jest w nas, co jest niezbywalne i bardzo cenne, czego nie wyrzekniemy się dla innego dobra (1).
 
Marcin Jakubionek
Przyszli jak zwykle nocą. W małym pokoiku w domu przy via Santa Maria degli Anieli panował mrok i na wyciągnięcie ręki nie było nic widać, ale oni poruszali się tak, jakby byli u siebie. Zbliżyli się do łóżka, w którym spał o. Pio. Tłum postaci, ciemniejszy niż otaczająca ciemność, stłoczył się nad jego głową. Zaczęli coś szeptać mu na ucho, obiecywać, przekonywać, perswadować...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS