logo
Piątek, 29 marca 2024 r.
imieniny:
Marka, Wiktoryny, Zenona, Bertolda, Eustachego, Józefa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
o. Wojciech Żmudziński SJ
Wychowanie do smutku i radości
Szum z Nieba
 


„Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni” (Mt 5,4). Błogosławieni znaczy szczęśliwi, ale czy można cieszyć się życiem, równocześnie smucąc się? Kim są ci szczęśliwi, którzy się smucą, i z jakiego powodu się smucą? Są to ludzie zasmuceni z powodu grzechów – swoich i cudzych. Bo dla chrześcijanina smutny jest tylko grzech.
 
Grecki czasownik „smucić się” (pantheiso) można także przetłumaczyć jako: lamentować, ubolewać, płakać. Spotykamy go również w 2. Liście do Koryntian (12,21), gdy św. Paweł mówi, że obawia się, iż będzie musiał ubolewać i płakać nad wieloma z tych, którzy ongiś popełniali grzechy i do dziś nie odpokutowali jeszcze za nie. Można więc powiedzieć, że smutek czy ubolewanie, o którym mowa w błogosławieństwach, dotyczy przykrości, jaka spotyka wierzącego, gdy spogląda na grzeszny świat, a także na swoją duchową i moralną nędzę.
 
Wielu chrześcijańskich rodziców, zamiast wychowywać dzieci, by smuciły się z powodu grzechu – wpędza je w poczucie winy lub wywołuje lęk przed jakimś fantastycznym obrazem gotowanej przez diabły smoły. Poczucie winy i lęk przed karą to nie to samo, co ewangeliczny smutek.
 
Małe dzieci smucą się, gdy komuś sympatycznemu lub czemuś puszystemu dzieje się krzywda. Idąc tym tropem – możemy je nauczyć, by smuciły się również z powodu własnego egoizmu, który krzywdzi innych. Między drugim a trzecim rokiem życia, gdy wraz z zazdrością pojawiają się u dziecka takie emocje jak wstyd i zakłopotanie, wzmacniajmy i ukierunkowujmy uczucie zawstydzenia. Gdy wstydziłem się do kogoś odezwać lub odpowiedzieć komuś nieznajomemu, moi rodzice mówili mi, że wstyd to kłamać i kraść. Nie musisz się wstydzić, jeśli nie udał ci się rysunek. Nie jesteś winna, jeśli zrobiłaś coś niechcący. Zawsze można coś poprawić i kogoś przeprosić. Uczmy dzieci smucić się nie z powodu tego, co zrobiły nie tak lub zapomniały zrobić, lecz z powodu ich egoistycznych motywacji.
 
Ciekawość
 
Wychowywanie do smutku nad własną grzesznością, bez wpędzania dziecka w przesadne poczucie winy – to nie lada sztuka. Natomiast wychowywanie do radości wydaje się czymś nie tylko łatwym, ale i przyjemnym. Nie jest to jednak takie proste. Wymaga od rodziców dawania świadectwa pogodnego życia, okazywania zaciekawienia światem i życiem innych ludzi. Rodzic, który nie koncentruje się na sobie, jest cierpliwy względem dziecka, ufa i z ciekawością patrzy na świat – wychowa pogodne dziecko. Jeśli dziecko widzi nasze niezadowolenie z życia i jest świadkiem naszego narzekania, nie będzie chciało dorastać – bo dorosły to ktoś, kto ma wrednego szefa w pracy, pazernego proboszcza w parafii, wszędzie wietrzy podstęp i myśli tylko o sobie. A jeśli coś komuś daje – to tylko za coś. Dla wielu dzieci dorosły jest synonimem osoby śmiertelnie poważnej i nieszczęśliwej. Dorosłość jest nieciekawa. Już od najmłodszych lat dzieci przejawiają ciekawość, zwracając uwagę na otaczający je świat. Jest to najlepszy punkt wyjścia do rozwijania w dziecku postawy radości z poznawania świata i ludzi. Gdy pyta rodziców „po co to”, „dlaczego” – nie ograniczajmy się do jednorazowej odpowiedzi. Zróbmy z dzieckiem album na interesujący je temat, wybierzmy się z nim do fabryki, która produkuje przedmiot, jakim się zainteresowało. Moje najradośniejsze wspomnienia z wczesnego dzieciństwa wiążą się właśnie z takimi momentami. Pamiętam do dziś swoją radość i zaangażowanie przy robieniu książki razem z panem introligatorem. Nie zapomnę tego entuzjazmu, gdy sklejałem tekturowe pudełko według instrukcji asystującego mi właściciela pracowni, w której wykonywano ręcznie najróżniejsze opakowania. Ta radość nie minęła szybko. Zawsze, gdy widziałem jakieś pudełko lub książkę w twardej oprawie – cieszyłem się, że wiem jak to się robi i dlaczego tak się robi.
 
Współpraca z Bogiem
 
Podobne metody wychowują dziecko także religijnie – o ile religię rozumiemy jako relację z Bogiem, a pobożność jako wpatrywanie się w Niego i pracowanie z Nim. Ale jak może dziecko podejrzeć Pana Boga przy stwarzaniu świata? Jak może zaangażować się w proces stwarzania? Nie da się zrobić drzewa tak, jak robi się pudełko. Drzewo trzeba zasadzić i troszczyć się o nie – i dopiero po upływie jakiegoś czasu radować się, że przyniosło owoce. Pocieszające jest to, że perspektywa radości budzi radość o wiele wcześniej. Radość, że praca przyniosła efekt, jest radością Stwórcy kontemplującego drzewa i ptaki, wschodzące słońce i szumiące morze. Udział w takiej radości ma się po trudach troszczenia się, podlewania, dokarmiania, opatrywania ran. Gdy miałem około pięciu lat, znalazłem w mrowisku kotka, którego mrówki zjadały żywcem. Ratowanie go zajęło mi wiele tygodni. Radowałem się każdym dniem dodanym do jego życia, choć nie dane mu było doczekać Bożego Narodzenia. Każde uratowane życie, każda złamana gałązka, którą opatrywałem i która wypuściła potem pąki, każde zasadzone ziarenko, które zakiełkowało… Wszystko to dawało mi autentyczną radość. Dziś jestem osobą radosną i uwielbiam odpowiadać na pytanie: „Jak ci się żyje?”. Zwykle mówię: „Jak w niebie” albo: „Dziękować Bogu, pracy nie brakuje”. A czasami, choć niektórym trudno w to uwierzyć, odpowiadam słowami: „Gdyby było lepiej, to chyba bym zwariował”. Jeśli rodzice stworzą dzieciom okazje do doświadczania współpracy ze Stworzycielem – sami będą mieli wiele radości, patrząc na pogodne oblicza dorastających synów i pełne wdzięku uśmiechy piękniejących córek. Radością Boga jest żyjący człowiek, a radością człowieka – Bóg dający życie ludziom, roślinom i zwierzętom. Radością człowieka jest Bóg, który pozwala mu być współautorem tego cudu. Powiedz dziecku, że może pomagać Bogu przy stwarzaniu świata. Naucz je tego, a wyrośnie na wrażliwego chrześcijanina, czerpiącego radość ze wszystkiego, co żyje, i cieszącego się z owoców swojej współpracy z Bogiem. Życie człowieka utkane jest ze smutków i radości. Człowieka żyjącego w relacji z Bogiem można rozpoznać po tym, czym się smuci i z czego się raduje. Dla zrodzonych z Ducha smutny jest tylko grzech, a radością jest Bóg żyjący w stworzeniu i zapraszający człowieka do udziału w akcie stwarzania.
 
Wojciech Żmudziński SJ
Szum z Nieba nr 132/2015
 
fot. Langll, Sisters | Pixabay (cc) 
 
Zobacz także
Cezary Sękalski

Jeśli modlitwa rzeczywiście ma być dialogiem, musi stać się miejscem otwarcia na nieprzewidywalne, trzeba w niej wygospodarować przestrzeń na rzeczywistą wymianę darów. Taka modlitwa nie jest rzeczą łatwą. Nieodłącznie towarzyszy jej pewien niepokój i zmaganie. Jest podobna do modlitwy autostopowicza, który stojąc przy szosie, prosi Boga o „okazję”. Jakże inny ma ona smak, tak różny od tej praktykowanej w zaciszu domowym, kiedy wszystkie potrzeby mamy zaspokojone i nie towarzyszy nam żaden element ryzyka...

 
Tomasz Powyszyński

W życiu chyba każdego wierzącego pojawia się w pewnym momencie pytanie o to, jak się modlić. Czy robić to własnymi słowami, płynącymi prosto z serca, tak jak się w danym momencie czuje, zgodnie ze swoim aktualnym nastrojem? A może korzystać z modlitw sprawdzonych, zatwierdzonych już przez Kościół i proponowanych na różne okazje?

 
Błażej Strzechmiński OFMCap

Listopad to miesiąc szczególnie poświęcony pamięci bliskich zmarłych. W tym czasie przybywamy na cmentarze, aby zatrzymać się i pomodlić przy grobach naszych najbliższych, którzy odeszli już do wieczności. To również czas refleksji nad własnym przemijaniem i rozmyślanie o naszym istnieniu po śmierci. W tej eschatologicznej zadumie może przyjść nam z pomocą Ojciec Pio, który w czasie pięćdziesięciu dwóch lat spędzonych w kapucyńskim klasztorze w San Giovanni Rotondo często był odwiedzany przez dusze zmarłych.

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS