DRUKUJ
 
Herbert Oleschko
Eliasz
Powściągliwość i Praca
 


Dziewięć wieków przed Chrystusem stolicą Izraela była Samaria, miasto oddalone około 60 kilometrów na północ od Jerozolimy. W latach 973-853 królował nad państwem Achab. Miał on nieszczęście pojąć za małżonkę Jezebel, córkę królewską z Sydonu. Ta despotyczna kobieta miała wielki wpływ na swego małżonka, a ponieważ należała ona do fanatycznych czcicieli Baala, wkrótce i król zaczął służyć bałwanowi. Z czasem tak się umocnił w nowej wierze, że wzniósł w Samarii świątynię Baala i zaczął natrząsać się z poddanych, którzy pozostali wierni religii praojców.
 
Wśród licznych osób, którym nie podobały się rządy nowego króla, znalazł się prorok Eliasz. Pewnego dnia, nie mogąc już więcej ścierpieć panujących porządków, udał się do pałacu królewskiego i nie licząc się z konsekwencjami, przemówił do Achaba tak ostro, że zgromadzeni wokół doradcy struchleli ze strachu.
 
- Nie mam już dla ciebie słów, królu. Jak długo jeszcze mam powtarzać te same słowa: opamiętaj się. Nie wiem, jak z tobą dalej rozmawiać. Odchodzę zatem, bo nie mogę dalej oglądać tego, co wyprawiasz. Wiedz jednak, że wkrótce cały kraj zostanie dotknięty suszą. Nie będzie ani deszczu, ani rosy, bo tak chce prawdziwy Bóg. Jego cierpliwość się wyczerpała...
 
Zaskoczony zuchwalstwem król zaniemówił, a potem zaczął głośno rechotać. Wizja suszy i głodu nie przeraziła go w ogóle. Eliasz, uznawszy bezowocność kolejnej misji, w pośpiechu opuścił pałac i jeszcze tego samego dnia udał się na dobrowolne wygnanie. Szedł kilka dni na wschód, przekroczył Jordan i zatrzymał się nad potokiem Kerit. Tu, z dala od zgiełku ludzkiego, oddał się medytacjom i postom. Pił wyłącznie wodę z potoku, a odżywiał się resztkami, które przynosiły mu zwierzęta. Szczególnie zaprzyjaźnił się z pewnym krukiem, który rano przynosił mu chleb, a wieczorem mięso.
 
Po jakimś czasie, zgodnie z przepowiednią potok wysechł. Aby nie umrzeć. Eliasz musiał podjąć dalszą wędrówkę.
Tym razem wędrował o wiele dłużej i w końcu dotarł do Sarepty. Wygłodzony i wynędzniały przekroczył bramy miasta. Kiedy zastanawiał się, gdzie dalej skierować kroki, dojrzał jakąś kobietę zbierającą drewno na opał.
 
Dobra niewiasto, daj mi jeść i pić, bo od wielu dni nie miałem niczego w ustach.
Nie mam już prawie nic. Została garść mąki w garnku i resztka oliwy na dnie baryłki. Przyrządzę ostatni posiłek i potem chyba wraz z moim synem pomrzemy. Ty możesz odejść, póki masz jeszcze dokąd.
Nie martw się! Będzie dobrze, wiem co mówię - uspokajał ją Eliasz.
 
Wdowa uczyniła, jak jej nakazał i po zmierzchu cała trójka przystąpiła do wieczerzy. Następnego dnia kobieta ze zdziwieniem stwierdziła, że w naczyniach ponownie pojawiły się mąka oraz oliwa. I tak było każdego następnego ranka. Nabrała wielkiego szacunku do nieznajomego, a kiedy ten uleczył jej syna z choroby, uznała Eliasza za wielkiego proroka.
 
Upłynęły trzy lata suszy i Eliasz postanowił powrócić do Samarii, by przekonać się, jak bardzo osłabł upór króla Achaba. Tak się złożyło, że obydwaj spotkali się w połowie drogi. Achab wraz ze swymi zarządcami wyruszyli na poszukiwanie terenów zdatnych do wyżywienia bydła oraz koni. Władca od razu poznał Eliasza i zaczął lamentować.
Pamiętam cię, ty straszny dręczycielu Izraela! To tyś rzucił klątwę na mój kraj.
Nie ja jestem tyranem, nie przeze mnie umierają z głodu niewinni ludzie, ale przez ciebie. To ty uległeś głupiej małżonce i poszedłeś za bałwanami, wypierając się prawdziwego Boga - odparł Eliasz.
Co robić? Spraw, aby spadł deszcz! Dłużej nie wytrzymamy! - lamentował król.
Co robić, pytasz? Przestań czcić fałszywego bożka, odsuń kapłanów Baala. Zbierz ich wszystkich na wysokiej górze, a ja sam jeden odsłonię ludziom bezsilność Baala.
 
Kiedy tłumy zebrały się na górze, wzniesiono dwa stosy ofiarne, jeden dla Baala, drugi dla Jahwe. Kiedy ogień spadł na stos Jahwe, wszyscy ludzie, wraz z królem Achabem, uznali błąd i wytracili fałszywych proroków. Nagle zerwała się wichura, niebo pociemniało i spadł rzęsisty deszcz, pierwszy od trzech lat.
 

 
 
strona: 1 2