DRUKUJ
 
Fabian Błaszkiewicz SJ
Zrealizuj swój czek na radość
Szum z Nieba
 


 Czy chrześcijanin ma więcej powodów do radości niż niechrześcijanin? Przecież wszystko, czego nie uda mu się zrealizować w tym życiu, może nadrobić w niebie. – I to ma być powód do radości? – kwestionuje tę optymistyczną tezę Fabian Błaszkiewicz SJ. Po czym kontynuuje:
 
Ten rodzaj pytania sam w sobie zakłada pewną wizję rzeczywistości. Według niej człowiek, żeby się cieszyć – musi mieć powód. Jakby radość była zależna od czynników zewnętrznych, a nie od samego człowieka!
 
Anna Lasoń-Zygadlewicz: Przecież radość jest uczuciem, więc zależy od czynników zewnętrznych...
 
Czy jakiekolwiek uczucie jest zależne od czynników zewnętrznych? To fałszywa wizja człowieka. Oczywiście, zgadzam się z tym, że ludzie taką wizję posiadają – i bardzo często ich ona usprawiedliwia. Na przykład ktoś siedzi w pracy naburmuszony, więc zadajesz mu pytanie: – Co jesteś taki zły? – a on na to: – Bo szef mnie zdenerwował! Tymczasem prawda jest inna. Nikt z zewnątrz nie może cię zdenerwować. Szef coś zrobił, ale to ja się zdenerwowałem, a nie „on mnie zdenerwował”. Ja sam siebie wyprowadziłem z równowagi i zgodziłem się, żeby to wydarzenie mną manipulowało.
 
Wiele osób rzeczywiście żyje w ten sposób – dowiadują się od innych, jak powinni się czuć. Kiedyś zrobiono taki eksperyment: ktoś przychodzi do biura, a pozostali zastawiają na niego psychologiczną pułapkę. Pierwszy mówi: „O, co ty taki blady dzisiaj jesteś?”. Za kilka minut drugi pyta: „A ty na pewno dobrze się czujesz? Bo tak ci się szklą oczy.” I tak dalej. Prawie wszystkie osoby poddane tego rodzaju naciskowi, czysto werbalnemu, jeszcze tego samego dnia zwalniały się do domu – ze względu na postępującą chorobę! Same zaczynały doświadczać tego, co im ludzie z zewnątrz mówili.
 
– A działa to też w drugą stronę? Gdyby wszyscy mówili: „Ale super wyglądasz”? – też by uwierzyły?
 
W drugą stronę też działa, ale nie z taką siłą. Tak więc przyjmujemy za pewnik, że zewnętrzne zjawiska mają wpływ na nasze emocje. Ale na tym polega geniusz chrześcijaństwa – które wyprzedziło pod tym względem współczesne szkoły motywacyjne o dwa tysiące lat – że ono mówi wyraźnie: człowiek czuje to… co sam chce czuć. Czuje się tak, jak wybiera, żeby się czuć. I zewnętrzne czynniki wcale nie muszą mieć na niego wpływu.
 
– Proponujesz autosugestię?
 
Nie, ale Księgę Syracha. Posłuchaj, co Syrach mówi o mądrości: „Włóż nogi w jej dyby, a szyję swą w jej obrożę! Poddaj ramiona swe i dźwignij ją, a nie zżymaj się na jej więzy! Całą duszą zbliż się do niej i strzeż jej dróg ze wszystkich sił! Ubiegaj się o nią, szukaj, a da ci się poznać, a gdy ją posiądziesz, nie wypuszczaj z objęć! Na koniec bowiem znajdziesz miejsce jej odpoczynku, a to ci się w radość obróci. Dyby jej będą ci walną obroną, a obroża jej strojem zaszczytnym. Jak strój wspaniały ją przywdziejesz, jak wieniec radosnego uniesienia włożysz na siebie. Jeżeli jej będziesz pożądał, posiądziesz naukę, jeśli dołożysz uwagi, zdatny będziesz do zrobienia wszystkiego. Jeżeli będziesz lubił słuchać, nauczysz się, i jeśli nakłonisz ucha swego, będziesz mądry” (Syr 6,24-33).
 
Syrach naucza, że jeżeli ktoś przyjmuje Słowo Boże – ćwiczy się w mądrości, w życiu świadomym, czyli takim, w którym to on decyduje o swoim losie. A wówczas, nawet gdy przychodzi próba – człowiek przyjmuje ją z radością, jako miejsce, gdzie tym bardziej może wzrosnąć. Na tym właśnie polega asceza, że człowiek ćwiczy się nie wtedy, kiedy tego potrzebuje, ale zanim będzie potrzebował. W czym się ćwiczy? W świadomości i wolności decydowania o sobie: czy chce jeść, czy nie; czy chce się bawić, czy uczyć…
 
 
strona: 1 2