DRUKUJ
 
Ks. Mariusz Pohl
Wrzuciła wszystko...
Mateusz.pl
 


Wdowa jako wzór

Na ogół dzisiejszą Ewangelię wykorzystuje się jako pretekst i okazję do poruszenia tematu ofiarności i utrzymania Kościoła. Faktycznie, jest to bardzo istotny temat i uboga wdowa stanowi dla wielu niedościgły wzór. Ma też dziś wielu naśladowców: obecnie Kościół utrzymuje się bowiem przede wszystkim z ofiar ludzi ubogich, których dochody oscylują w granicach socjalnego minimum. Bogaci wolą sponsorować bardziej spektakularne akcje niż tydzień miłosierdzia, remont dachu czy rachunek za ogrzewanie kościoła.
 
A są to wszystko sprawy niezbędne dla funkcjonowania parafii. Ich zakwestionowanie czy niedofinansowanie grozi bowiem zachwianiem całej posługi duszpasterskiej. Po prostu: Kościół potrzebuje pieniędzy, i to w nominałach wprost proporcjonalnych do inflacji. „Waryński” wrzucony do koszyka stanowi co prawda dokładny odpowiednik jednego grosza z dzisiejszej Ewangelii, ale z drugiej strony to tylko równowartość paru zapałek... Z takim budżetem dużo się nie zdziała. To istny cud, że przy tak skromnych możliwościach materialnych, Kościół robi aż tak wiele. (Ubiegłoroczne dochody i rozchody Diecezji Kaliskiej zamykały się w kwocie kilku miliardów zł. Nie znam danych dotyczących budżetu województwa, ale sądzę, że jest to kilka bilionów. Mechanizm jest chyba dość prosty: kto ma mało, ten szanuje to, co ma. Drugi czynnik to wkład osobisty wielu osób z dużym poczuciem odpowiedzialności.)

Nieograniczone zaufanie 
 
Ale nie to jest głównym tematem Ewangelii. Otóż kluczem do jej zrozumienia są słowa Chrystusa o ofierze wdowy: „wrzuciła całe swoje utrzymanie”. Nie było to wiele – jeden grosz, ale dla niej było to wszystko. O czym to świadczy? O nieograniczonym zaufaniu do Boga. Gdyby ta reszta pieniędzy została przeznaczona na jakieś głupstwo, byłaby to lekkomyślność; jeśli na chleb, byłoby to tragiczne. Ale to była ofiara. Ofiara to zewnętrzny wyraz zaufania do Boga: rezygnuję z części swego utrzymania, żeby symbolicznie pokazać Bogu, że liczę na Jego pomoc, że On jest dla mnie ważniejszy nad życie.
 
Uboga wdowa pokazała to w sposób nie symboliczny, lecz dosłowny. Oddała wszystko Bogu, bo wiedziała, że w Nim ma wszystko, a nawet jeszcze więcej. Wiedziała, że na Nim może polegać bardziej, niż na swoim ostatnim groszu. Sama z siebie nie miała i nie mogła nic, ale skoro tak, swoim zaufaniem zmuszała niejako Boga do pomocy. Albowiem Bóg, jako kochający Ojciec, wie, że potrzebujemy niezbędnych środków do życia i nikogo, kto Mu ufa, ich nie pozbawi. Podobnie postąpi tata ze swoimi dziećmi: zaopiekuje się szczególnie tym, które ma najmniej i jest najsłabsze.

Bóg nigdy nie zawiedzie
 
Ale tu nie chodzi tylko o opiekę i pomoc Boga w sprawach doczesnych, lecz o zbawienie. Tu człowiek jest zupełnie bezsilny, bo tylko Bóg może nas zbawić. Wymaga to jednak naszego całkowitego zaufania i oddania się Bogu. Właśnie to uczyniła bohaterka dzisiejszej Ewangelii. I na pewno nie zawiodła się na Nim. Bóg nigdy nie zawiedzie tych, którzy Mu ufają i oddają swoje życie i sprawy w Jego ręce.
 
Oczywiście, taka ofiara i zaufanie, wymagają dużo pokory i wiary. Człowiek nie lubi zawdzięczać innym zbyt wiele. Woli raczej być niezależny i sam zapewnić sobie utrzymanie. W dziedzinie życia doczesnego jest to zdrowa tendencja, ale niestety, przenosi się ona często na zakres życia duchowego i religijnego. Człowieka ogarnia wtedy zgubna pewność siebie, która szybko przeradza się w pychę: sam sobie poradzę, nie potrzebuję niczyjej łaski, nawet Boga! Towarzyszy temu przeświadczenie o własnej doskonałości i samowystarczalności. Jej rzekome zewnętrzne wyrazy zaczyna się więc pomnażać. Tą drogą poszli faryzeusze i pewnie wielu z nas. Ale te pozory nikogo nie zbawią, a Bogu skrępują ręce.
 
ks. Mariusz Pohl
 
 
fot. StockSnap, Money
Pixabay (cc)