DRUKUJ
 
Paweł Sawiak SJ
Przyjaciel duszy
Szum z Nieba
 


Nasze życie często przypomina wspinaczkę na wysokie szczyty. Szukanie powołania, kryzysy małżeńskie, narodziny i wychowanie dzieci, oschłość na modlitwie czy przezwyciężanie choroby – dla jednych może to oznaczać rekreacyjne podejście na Gubałówkę, dla większości jednak przypomina zdobywanie Mount Everestu. W obu wypadkach potrzebny jest zdrowy rozsądek, chłodna głowa i włożenie sporego wysiłku – zwłaszcza, gdy zdobywasz ten szczyt po raz pierwszy. Ale jeśli masz jakiekolwiek doświadczenie w górskich wyprawach, to wiesz, że są szlaki, na które bardzo ryzykownie jest wybierać się samemu…
 
Mało tego, są takie szczyty, na które wchodzi się tylko z przewodnikiem, ponieważ nieznajomość terenu można przypłacić życiem. Dlaczego? Jest wiele powodów. Mogą tam być miejsca na starym śniegu, które przykrywają niebezpieczne i zdradliwe uskoki. Gdzie indziej zejście ze szlaku może oznaczać niemożliwość powrotu i utkwienie w miejscu. A niektóre przełęcze wymagają szczególnej asekuracji z powodu spadających skał. Zasada zdobywania szczytów w obecności przewodnika jest dobrze znana także w życiu duchowym. Najpierw ojcowie pustyni mieli uczniów, którzy przychodzili po poradę przy pojawiającej się trudności, zmęczeniu czy braku doświadczenia. Towarzyszenie duchowe zostało przyjęte w Kościele jako stała praktyka wśród osób duchownych (siostry zakonne, mnisi, księża), ale na dobre ugruntowała się i rozwinęła w XVI wieku (również dla świeckich), kiedy zaczęło powstawać Towarzystwo Jezusowe, czyli jezuici. Święty Ignacy z Loyoli, założyciel jezuitów, w sprawach duchowych był prawdziwym alpinistą. Nie tylko dlatego, że zdobył szczyt świętości, po drodze zakładając najliczniejszy dziś zakon Kościoła katolickiego. Rozmawiając z ludźmi, zauważył jak wielki potencjał skrywa w sobie każdy kolejny rozmówca, oraz że bardzo łatwo, nawet najsilniejszym osobom, wpaść w różnego rodzaju schematy, pułapki złego ducha, pokusy pójścia na skróty. Stąd zrodziło się w nim wielkie pragnienie, by szukać ludzi z potencjałem i szukać sposobów na rozwinięcie w nich tego, co najlepsze.
 
Mądry towarzysz wspinaczki
 
Podobnie jak w sprawach naszego ciała potrzebujemy porady dobrego trenera, czasem też musimy udać się do lekarza – tak i w sprawach duszy potrzebujemy kogoś, kto wyraźnie pokaże nam zagrożenie, wskaże punkt ciężkości, a czasem ujawni chorobę. Współtowarzysze Ignacego mówili, że miał on w sobie nieprzeciętną chęć „pomagania duszom”, która przejawiała się w umiejętności rozmowy. Najpierw poznawał daną osobę do głębi – uważnie słuchał i poświęcał jej czas. Po kilku minutach rozmówca miał poczucie bycia zrozumianym, jakby Ignacy znał go od dziecka. Ojciec Ignacy chciał, aby osoba, której pomagał, wyszła ze spotkania lepsza niż była przedtem. A stosując słownictwo alpinistyczne: aby rozmówca sam zdobył szczyt, na który szedł, nie cofając się. Stosował też zasadę ocalania wypowiedzi rozmówcy, nawet jeśli na początku wydawała się sprzeczna z logiką. Powoli dopytywał, jak ten człowiek rozumie to, co przed chwilą powiedział, i za wszelką cenę starał się nie potępiać tego, co ktoś myśli czy doświadcza.
 
Oznakowanie niebezpiecznych szlaków
 
Ignacy był też specjalistą od rozeznawania duchowego, co pozwalało mu jasno określać, co w danej chwili dzieje się z jego rozmówcą. Jak wytrawny alpinista pokazywał, gdzie jest szczyt oraz jakie są przeszkody w osiągnięciu celu (najczęściej kryły się one w pokusach złego ducha oraz w słabościach rozmówcy, np. w jego schematach). W momentach najtrudniejszych, a zdarza się to czasem tuż przed zdobyciem szczytu, naszą tendencją jest myśleć o poddaniu się, o powrocie do domu. Dlatego Ignacy wprowadził zasadę rozeznawania duchowego, która mówi, że jeśli ktoś znajduje się w kryzysie duchowym – nie powinien zmieniać wcześniej podjętych postanowień (ponieważ jest to moment ciemności i doradza nam zły duch). Ile małżeństw byłoby ocalonych, ile sukcesów zostałoby osiągniętych i planów doprowadzonych do skutku, gdybyśmy posłuchali w tym św. Ignacego!
 
Rozłożenie sił na długi dystans
 
Czasem też Ignacy pokazywał drogę na skróty tam, gdzie droga prowadziła przez ciemną dolinę. W trudnościach nie można się zasiedzieć, kryzysów nie należy przeczekiwać. Zawsze można coś zrobić i należy działać przeciwnie do swoich tendencji. Na to właśnie wskazywał Ignacy, który zalecał, aby w momencie ciemności i braku oznak wyjścia z sytuacji – tym gorliwiej się starać, więcej czasu poświęcać na rozmowę z Bogiem i przeć do przodu, aby zdobyć szczyt. Tę samą zasadę – czyli działania przeciwnego – stosował, kiedy jego rozmówca znajdował się w chwili pocieszenia, odczuwania pokoju, jakby właśnie szedł oświetloną przełęczą, bez wysiłku, odpoczywając wręcz. Ignacy nakazywał wtedy, aby już teraz myśleć „jak zachowam się, kiedy będę szedł pionowo w górę?”. To pozwalało nabrać sił przed nadchodzącym wzniesienie czyli dobrze nastawić się przed życiowymi trudnościami.
 
Uwaga na dzikie zwierzęta!
 
Ignacy znał też dobrze podstępy złego ducha, którego możemy tutaj nazwać „nieprzyjacielem duszy”, i pokazywał go jako jedną z głównych przeszkód do komunikowania się z Bogiem, do radości i pokoju w powołaniu, do zgody w rodzinie czy do podjęcia właściwego wyboru. Wielkim osiągnięciem Ignacego, którym dzielił się ze swoimi rozmówcami, było odkrycie pewnej podstępnej umiejętności złego ducha, a polega ona na podszywaniu się pod ducha dobrego. Spróbujmy wyobrazić sobie sytuację, w której pewna rodzina żyje sobie spontanicznie, a żona jest bardziej pobożna niż mąż. Pewnego dnia spotyka ona wspólnotę charyzmatyczną, która całkowicie odmienia jej światopogląd i rozpala wielkie pragnienia. Wpada więc na pomysł, że skoro ona tak może, to cały jej dom też powinien w ten sposób doświadczyć bliskości i miłości Boga. Dlatego z całych sił stara się zaciągnąć męża na spotkanie tej wspólnoty. Mąż nie chce i uważa, że żona również nie powinna tak często tam przebywać, ponieważ zaczyna mocno zaniedbywać obowiązki mamy, żony i babci. Z dnia na dzień sytuacja nabrzmiewa do wielkiego konfliktu, a przecież żona chciała tak dobrze… Bóg tyle jej dał w tej wspólnocie! Ignacy z Loyoli podpowiedziałby tej kobiecie, aby zawsze patrzyła na cały przebieg swoich myśli i wydarzeń. Jeżeli początek, środek i koniec są dobre i przynoszą dobry owoc – jest to znak działania dobrego ducha. Natomiast jeśli, tak jak w tym przypadku, chociaż jeden moment prowadzi do rozłamu, zabiera pokój, prowadzi do oddalenia od Boga, to trzeba tę myśl odrzucić i zapamiętać, aby nie dać się podchodzić pomysłom „nieprzyjaciela duszy”. On na początku idzie z nami, ale na koniec zawsze wyjdzie na swoje.
 
Nauczyciele czytania map
 
Wielkim pragnieniem Ignacego z Loyoli było „pomagać duszom” i przekazał On ten charyzmat swoim współbraciom. Dlatego jednym z charakterystycznych elementów duchowości ignacjańskiej jest kierownictwo duchowe. Do dziś z takiej pomocy korzysta mnóstwo osób na całym świecie – zarówno podczas rekolekcji ignacjańskich w domach rekolekcyjnych, jak i w towarzyszeniu w życiu codziennym. Wiedząc, że są takie szczyty, na które wchodzi się tylko z przewodnikiem, jezuici oraz świeccy towarzysze duchowi stają się na jakiś czas „przyjacielem duszy”, która zmierza na szczyt góry.

Paweł Sawiak SJ
Szum z Nieba nr 142/2017