DRUKUJ
 
Monika Białkowska
Twarz Józefa
Przewodnik Katolicki
 


Święty Józef nie ma twarzy: żaden inny święty nie jest tak tajemniczy. To utrudnia nabożeństwo do niego – albo jest szansą.
 
Biografia żadnego innego świętego nie jest zbudowana na tylu spekulacjach. O innych, jeśli wiadomo niewiele, mówi się również niewiele. Józef intryguje na tyle, że nie umiemy go zostawić. O człowieku, który w Ewangelii wymieniony jest kilka razy i który nie powiedział tam ani słowa, powstają tysiące książek, jest mu nawet poświęcona cała gałąź teologii. Józef wyraźnie nie chce stanąć w jednym szeregu z innymi świętymi.
 
Co Ona powiedziała

Ewangelie o dzieciństwie Jezusa mówią niewiele. Nikt nie spisywał Jego słów, zabaw i psot, nikt nie notował, kiedy postawił pierwszy krok ani kiedy po raz pierwszy powiedział „mama”. Jeśli zachowały się jakieś historie, jak ta o narodzeniu, wizycie mędrców ze Wschodu czy ucieczce do Egiptu, to też nie dlatego, że pamiętał je i opowiedział uczniom sam Jezus: On mógł pamiętać najwyżej to, że jako dwunastolatek zgubił się podczas pielgrzymki do jerozolimskiej świątyni. Jedynym źródłem wiedzy i pamięci o tamtych czasach była Maryja, którą przecież uczniowie znali i która pewnie, jak to z babciami bywa, siadywała wieczorami na progu domu i opowiadała.

O Józefie Maryja powiedziała widać mało, skoro słuchacze tak mało zanotowali. Powiedziała o tym, co było dla Niej ważne: o decydującej o Jej życiu decyzji wzięcia Jej do siebie, choć była w ciąży, a on wiedział, że to nie jego dziecko (mogła zostać ukamienowana za cudzołóstwo). O tym, że w trudnych warunkach zadbał, by była bezpieczna w czasie porodu i że, zgodnie z poleceniem anioła ze snu, nadał imię jej Synowi, uznając Go w ten sposób za swojego. W końcu o tym, że zabrał Ją i dziecko do Egiptu, kiedy we śnie usłyszał, że grozi im niebezpieczeństwo. I to w zasadzie wszystko, co Maryja o nim opowiedziała, a co znalazło się w Ewangeliach. Nie mamy śladu po tym, by podzieliła się ciekawostkami. Nie wiemy, czy powiedziała choć słowo o jego relacji z Jezusem, o pracy, o modlitwie, nawet o tym, jak wyglądało ich życie razem. Mówiła o tym, jak Ją ocalał.
 
Bez twarzy

Maryja zapewne milczała o Józefie, skoro ewangeliści zanotowali tak niewiele. Dziś o Józefie mówi się dużo – tak dużo, że większość brzmi banalnie. Pewnie dlatego, że o wszystkim słyszeliśmy tysiące razy: że opiekun, że milczący, że sprawiedliwy, że paradygmat ojcostwa, że wzór męskości, że patron dobrej śmierci, że o pracę albo nowy dom najlepiej jego prosić, że listy do niego warto pisać. A jednak, kiedy rozmawialiśmy o nim w redakcji, najmocniej zabrzmiało wyznanie: „Mam problem z Józefem”. Tak: ja też mam problem z Józefem. Mam problem, bo kiedy czytam zapisane przez ewangelistów opowieści Maryi, widzę człowieka bez twarzy. Odnoszę wrażenie, że wszystko, co później o nim powiedzieliśmy, jest dobre i godne, i zapewne prawdziwe, ale wynikające z teologicznej lub moralnej dedukcji. To raczej nasze wnioski o Józefie niż bezpośrednie fakty z jego historii. Józef jest świętym bez twarzy – ale to wcale nie musi być wadą. Jeśli wierzymy, że ewangeliści działali pod natchnieniem Ducha Świętego, może wcale ów brak twarzy Józefa nie jest przypadkowy? Może kryje się za nim Boży plan i taki właśnie Józef jest nam do czegoś potrzebny?
 
Święte wzory
 
Kiedy zapytać o ulubionych świętych, każdy wymieni kogoś innego. Jednych pociągać będzie charyzmat św. Franciszka, a innych św. Dominika, jednych zachwycać będzie prosta droga św. Faustyny, innych filozoficzne poszukiwania św. Edyty Stein. I pewnie dlatego Kościół nie wyznacza sobie limitów i nie ogranicza liczby kanonizowanych: żebyśmy w twarzach różnych ludzi znajdowali przykłady dla siebie. Czasem nasze wybory są racjonalne: bo ten sam zawód, bo to ktoś lokalny. Czasem przypominają raczej miłość, w której ktoś nas zachwyca, a my nie umiemy powiedzieć, dlaczego. Ważne, że nikt nikomu nie może powiedzieć: to właśnie ten, nie inny ma być dla ciebie wzorem. Nikt nie może powiedzieć: w tym świętym jest pełnia: bo święci, choć bardzo blisko Boga, są tylko ludźmi i nie ma w nich pełni. Nikt również nie odważy się porwać na karkołomne zadanie życia wzorem wszystkich świętych: bo życia by mu nie wystarczyło, a i sam pewnie by oszalał, próbując rozedrzeć swoje serce między setki różnych dróg.
 
Najbliżej
Nieco inaczej niż z innymi świętymi sprawa wygląda z Maryją. Dzięki szczególnej łasce od Boga nie stoi Ona na równi z innymi świętymi. Nie tylko przecież została obdarowana przez Boga wolnością od grzechu pierworodnego, nie tylko odpowiedziała na Jego (trudne i dość zaskakujące!) wezwanie, ale również urodziła Syna Bożego, karmiła Go, przebierała, nosiła na rękach i uczyła poruszania się po świecie. Bliżej żywego Boga-Człowieka niż Ona nie był żaden z ludzi. Nikt lepiej niż Ona Go nie poznał. Dlatego można powiedzieć, że jest Ona pierwowzorem wszystkich świętych kobiet, punktem odniesienia i wzorem kobiecości.
 
Święty Józef nie otrzymał od Boga tego daru, jaki otrzymała Maryja. Nie był niepokalanie poczęty, choć też zmierzyć się musiał ze swoim (trudnym i dość zaskakującym!) wezwaniem. Ingerencja Boga w jego życie – przynajmniej ta, o której wiemy, którą podzielił się z Maryją – ograniczała się wyłącznie do snów. Jednak to właśnie on był tym spośród świętych, który z Jezusem miał kontakt najbliższy. Poza piętnem grzechu pierworodnego nie różniło go od Maryi nic: musiał powiedzieć swoje fiat, bez którego cała historia mogła się skończyć zupełnie inaczej. Inne to było fiat, bo niejako powtarzane po każdym ze snów, jakby Józef wciąż od nowa musiał wybierać, jakby nic nie mogło dalej toczyć się samo, jakby musiał każdego dnia przypominać sobie, że to w jego rękach spoczywa ich los. Ale w swoim fiat musiał jak Ona pokonać swój lęk, musiał wziąć odpowiedzialność, musiał dbać o to, by oboje nie byli głodni, przebierał Jezusa, nosił Go na rękach i uczył poruszania się po świecie. Bliżej żywego Boga-Człowieka niż on nie był żaden z mężczyzn. Żaden lepiej niż on Go nie poznał. To dlatego Józef nie jest tylko jednym z wielu świętych. Jest pierwowzorem wszystkich świętych mężczyzn, punktem odniesienia i wzorem męskości.
 
Plan na twarz
Owszem: Józef zapisany na kartach Ewangelii zdaje się nie mieć twarzy. Józef zapisany na kartach Ewangelii jest na tyle nieuchwytny, że wielu powiedzieć może: „Mam problem z Józefem”. Ale w tym właśnie może tkwić Boży plan. Gdyby Józef miał wyraźną twarz, gdyby opisano go ze szczegółami, gdyby spisano jego słowa, stałby się jednym z wielu świętych w szeregu: tych świętych, których można sobie wybrać spośród tysięcy na drodze odkrywania Jezusa albo o których można powiedzieć, że to nie moja sprawa. On tymczasem nie mieści się w szeregu. Nie jest jednym z wielu świętych mężczyzn: jest tym, który żył najbliżej Jezusa i jest pierwszym, który Go pokochał. Może właśnie dlatego ewangeliczny Józef nie ma twarzy – żeby mógł się stać ikoną mężczyzny? Może dlatego nie ma twarzy, żeby każda kobieta widziała w nim twarz, spojrzenie i dłonie swojego męża? Może dlatego nie ma twarzy, żeby każdy mężczyzna mógł szukać jej w lustrze?
 
Potrzebujemy Józefa. Świat potrzebuje dziś Józefa z tą podstawową męskością, która w nim się objawiła, gdy uratował życie Maryi, gdy ocalił Jezusa, gdy dbał, by nie stała im się krzywda. Świat potrzebuje Józefa: ale nie wystarczy mu ten z kart Ewangelii. Święty Józef być może dlatego nie ma twarzy, żeby mógł ją dostać za każdym razem na nowo: twarz twojego męża, ojca i brata, twoją twarz. Bycie twarzą św. Józefa jest dużo trudniejszym wyzwaniem niż powieszenie na ścianie obrazka i odmówienie litanii…

Monika Białkowska
Przewodnik Katolicki 11/2018