To nie był spokojny wieczór. Jezus wiedział, że od kilku dni Żydzi, Jego współwyznawcy, chcieli Go zabić. Bezpośrednią przyczyną miało być oskarżenie o bluźnierstwo. Że On, będąc człowiekiem, Boga nazywał Ojcem, a przez to czynił się Mu równym. Atmosfera gęstniała od kilku dni. Zamiary dojrzewały. Gdy na szczęść dni przed Paschą był w Betanii, arcykapłani już dawno zdecydowali o zabiciu Jezusa. I On miał tego świadomość, gdy mówił, że Maria namaściła Go na pogrzeb.
Gdybyśmy po latach spotkali naszego znajomego z ławy szkolnej i na pytanie: „Co u Ciebie?” Odpowiedzieli: „Wiesz, staram się zdobyć Królestwo Niebieskie.” Pomyślałby pewnie, że jesteśmy zdrowo stuknięci. A może jednak nie? O co warto się starać? — oto pytanie na które odpowiada nam dzisiejsza Ewangelia.