logo
Piątek, 29 marca 2024 r.
imieniny:
Marka, Wiktoryny, Zenona, Bertolda, Eustachego, Józefa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Szymon Bąk
Co ma wspólnego jabłko, proch i zabobon?
Liturgia.pl
 
fot. Nicolas Ukrman | Unsplash (cc)


Podobno według niektórych żydowskich opowiadań Adam i Ewa nie cieszyli się zbyt długo rajskim szczęściem. Wedle jednych miało to trwać niespełna dobę, natomiast Ci z większym dystansem do rzeczywistości mawiali, że pierwsi ludzie byli w raju, dopóki nie dojrzały jabłka.

 

Nie ulega jednak wątpliwości, że po raz pierwszy spotykamy się na kartach historii zbawienia z próbą wyzbycia się odpowiedzialności za swoje czyny właśnie w raju. Taka sytuacja towarzyszy wszystkim (niemal?) ludziom do dnia dzisiejszego. Przykład? Na pytanie, czy jesteśmy zabobonni, większość z nas odpowie zapewne, że nie. Za to bez trudu pokażemy ludzi zabobonnych, a żeby nie wrzucać kamyczka do współczesnego nam ogródka, to chętnie wrzucimy go do tego ciemno-średniowiecznego (przecież i tak nikt nam stamtąd nie odrzuci wspomnianego kamyka). Podejmijmy jednak temat zabobonu współczesnego nam i co gorsza ukrytego w murach kościelnych.

 

Za nim jednak o naszej zabobonności ukrytej w Kościele, a właściwie tylko o jednym przykładzie, zobaczmy czym jest sam zabobon. Za zabobon uznamy swoistego rodzaju wynaturzony przerost religijności. Dalej Katechizm Kościoła Katolickiego powie o wypaczeniu postawy religijnej oraz praktyk z nim związanych [1]. Na ten moment wystarczy nam słów Katechizmu, do których jednak jeszcze wrócimy, przy okazji naszego głównego tematu. Nie jest więc o dziwo zabobon jedynie wierzeniem w czarodziejską moc kominiarskiego stroju czy kota w czerni przebiegającego nam ulicę. Widać wyraźnie z przytoczonego powyżej fragmentu, że zabobon ma związek z naszą religijnością, więc nie jest to niebezpieczeństwo dotyczące jedynie ludzi niewierzących, co więcej obawiać należy się, że jest to przypadłość, na którą łatwo zapaść w Kościele katolickim, ale nie tylko – sięgnijmy do Pisma Świętego. Na początek fragment z proroka Izajasza:

 

Słuchajcie słowa Pańskiego, wodzowie sodomscy, daj posłuch prawu naszego Boga, ludu Gomory! Co mi po mnóstwie waszych ofiar? – mówi Pan. Syt jestem całopalenia kozłów i łoju tłustych cielców. Krew wołów i baranów, i kozłów mi obrzydła. Gdy przychodzicie by stanąć przede Mną, kto tego żądał od was, żebyście wydeptywali me dziedzińce? Przestańcie składania czczych ofiar! Obrzydłe Mi jest wznoszenie dymu; święta nowiu, szabaty, zwoływanie świętych zebrań… Nie mogę ścierpieć świąt i uroczystości (Iz 1, 10-14).

 

Izajasz opisuje kondycje narodu wybranego. Izrael składa ofiary Bogu, ale problem polega między innymi na tym, że jest to wynaturzenie, chodzi nie o oddanie Bogu chwały, a o wykonanie przepisu i praktyk z tym przepisem związanych bez zachowania świadomości tego, dla Kogo są one sprawowane. Autor w sposób bardzo dosłowny pokazuje jak Bogu przykre są takie ofiary. Zobaczmy jeszcze jeden fragment, tym razem przeczytajmy słowa Jezusa:

 

Biada wam, przewodnicy ślepi, którzy mówicie: Kto by przysiągł na przybytek, to nic nie znaczy; lecz kto by przysiągł na złoto przybytku, ten jest związany przysięgą. Głupi i ślepi! Cóż bowiem jest ważniejsze, złoto czy przybytek, który uświęca złoto? Dalej: Kto by przysiągł na ołtarz, to nic nie znaczy; lecz kto by przysiągł na ofiarę, która jest na nim, ten jest związany przysięgą. Ślepi! Cóż bowiem jest ważniejsze, ofiara czy ołtarz, który uświęca ofiarę? Kto więc przysięga na ołtarz, przysięga na niego i na wszystko, co na nim leży. A kto przysięga na przybytek, przysięga na niego i na Tego, który w nim mieszka. A kto przysięga na niebo, przysięga na tron Boży i na Tego, który na nim zasiada (Mt 23, 16-22).

 

Nie ma wątpliwości, że są to ciężkie zarzuty i trudne słowa, których zapewne audytorium nie wysłuchiwało z lekkim sercem. Jednak podobnie jak w pierwszym wypadku, są to słowa niezwykle ważne – Jezus mówi o pewnym pomieszaniu porządków. Oto złoto jest ważniejsze niż świątynia. Ważniejsza od ołtarza jest ofiara, nie ma znaczenia Bóg, któremu coś obiecujemy, czy podejmujemy się pewnych zobowiązań – ważne jest to co materialne, namacalne. Zobaczmy, że zarówno pierwszy jak i drugi przypadek zabobonu ma miejsce wśród lub w pobliżu murów świątyni.

 

Pora najwyższa przejść do głównego tematu tego pisma – naszym zabobonnym (niekiedy) startem w post. Na rozpoczęcie Wielkiego Postu prezbiterzy posypują wiernym głowę popiołem. Z czym owo posypanie głowy popiołem jest związane, jaką funkcję pełni sam popiół i skąd on pochodzi, wreszcie jaka jest historia samego obrzędu. Bez odpowiedzi na powyższe zagadnienia nie będzie można wskazać różnicy między zdrowym przeżywaniem rozpoczęcia Wielkiego Postu a grożącą nam zabobonnością. Na początek sięgnijmy do korzeni obrzędu posypywania głów popiołem.

 

Pierwsze znane błogosławieństwo popiołu możemy odnaleźć w Pontificale Romano-Germanico [2]. Jest to dokument pochodzący z X wieku. Przypuszczać można, że sam obrzęd jest starszy i już właściwie od samego początku towarzyszą mu słowa Memento quia pulvis es et in pulverem reverteris. Obrzęd ten należy łączyć z sakramentem pokuty i pojednania, po którym następowało posypanie głowy popiołem. Choć początkowo nie był on połączony ze sprawowaniem Mszy świętej, to jednak należy wyraźnie zaznaczyć związek z sakramentem pokuty i pojednania. Czego nas uczy początek tego obrzędu? Po pierwsze, że nie jest popiół niezbędnym elementem do rozpoczęcia okresu Wielkiego Postu. Bez większego uszczerbku na naszym zdrowiu duchowym, możemy rozpocząć post bez popiołu na naszych głowach.

 

Po drugie należy zauważyć, że posypanie głowy popiołem odbywało się często po spowiedzi i to właśnie sakrament spowiedzi odgrywa niebagatelną rolę w naszym nawróceniu, a nie popiół, który jest tylko zewnętrznym znakiem naszego trudu nawrócenia. Właśnie o potrzebie nawrócenia będzie nas informowała druga formuła obrzędu posypania głowy popiołem: Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię [3]. Na koniec tej części pozostaje jeszcze rozwiać częste wątpliwości, co do pochodzenie owego popiołu. Ponieważ coraz rzadsza bywa pokusa wiązania pochodzenia popiołu z ludzkimi kośćmi (bywało to o wiele bardziej popularne w przeszłości – warto zajrzeć do dzieła Jędrzeja Kitowicza i fragmentu mówiącego o Wstępnej Środzie [4]). Popiół oczywiście nie jest pochodzenia ludzkiego, a roślinnego – jest to popiół z palm z Niedzieli Palmowej. Jest więc mniej strasznie, ale zarazem niesamowicie symbolicznie. Jak palmy stały się popiołem, tak często nasze obietnice nawrócenia i uznanie Chrystusa za naszego Zbawcę obracają się w niebyt.

 

Powyżej zobaczyliśmy czym cechować może się świadome przeżywanie Środy Popielcowej. Czy tak to wygląda w naszych kościołach – niestety zdarza się, że nie. Na podstawie czego jednak wysuwam taki wniosek? Otóż, ludzie przychodzą tłumnie na Mszę z obrzędem posypania głowy popiołem, ale nie towarzyszy temu równie tłumne przystępowania do sakramentu pokuty i pojednania. Niestety równie długa kolejka jak po popiół nie ustawia się również po Najświętszy Sakrament. Oczywiście powody takiego stanu rzeczy mogą być różne, chciałbym tylko zaznaczyć jak szkodliwe jest to w sytuacji, kiedy myślimy o popiele w sposób magiczny. W żaden sposób nie chcę tutaj poruszać sytuacji, w której dla niektórych może być to jedyna dostępna forma wyrazu własnej skruchy. Dalej można zaobserwować ludzi, którzy cały dzień chodzą z popiołem na głowie, niektórzy chcą przez to zamanifestować swoją obecność na Mszy i przynależność do Kościoła, a być może nawet rozpoczęcie postu. Z jednej strony to nic złego, jednak przypominają się słowa Jezusa:

 

Kiedy pościcie, nie bądźcie posępni jak obłudnicy. Przybierają oni wygląd ponury, aby pokazać ludziom, że poszczą. Zaprawdę, powiadam wam: już odebrali swoją nagrodę. Ty zaś, gdy pościsz, namaść sobie głowę i umyj twarz, aby nie ludziom pokazać, że pościsz, ale Ojcu twemu, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie (Mt 6, 16-18).

 

O wiele gorzej ma się sytuacja, kiedy przypisujemy naszemu popiołowi na głowie jakiekolwiek czarodziejskie działanie czy moce.

 

Zobaczmy co na temat zabobonu mówi wspomniany już Katechizm:

Może on [zabobon] także dotyczyć kultu, który oddajemy prawdziwemu Bogu, na przykład, gdy przypisuje się jakieś magiczne znaczenie pewnym praktykom, nawet uprawnionym lub koniecznym [5].

 

Pomijamy więc dyspozycje wewnętrzne, o których dalej wspomina Katechizm i opieramy się na wymyślonej przez nas magicznej mocy popiołu, który ma nas nawrócić do Chrystusa. Dlaczego przywiązuję tak dużą wagę do rozumnego przeżywania obrzędu posypania głowy popiołem (i każdego innego obrzędu w Kościele)? Czy nie jest to wiele hałasu o nic? Żeby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba nam wrócić do opowieści z początku naszego tekstu, wróćmy więc do jabłek.

 

Oczywiście owoc z Księgi Rodzaju, który później został utożsamiony z jabłkiem, nie jest powodem wygnania Adama i Ewy z Edenu. Człowiek w zły sposób wykorzystał wolność [6], którą został obdarzony i tracąc ufność w Boga, postanowił być nieposłusznym i złamać przykazanie [7]. Na skutek tego działania wydarzył się prawdziwy dramat człowieka, człowiek utworzył niczym w krzywym zwierciadle fałszywy obraz Boga (Rdz 3,5). Zabobonność związana z posypywaniem głów popiołem jak i całościowo mylnie interpretowane sakramentalia nie są faktem obok którego należy przechodzić obojętnie, bo nie jest to tylko owoc. Jest to znak, który trzeba zobaczyć. Człowiek przypisując magiczne działanie popiołowi stoi w opozycji do dekalogu, który tak pięknie rozpoczyna się od słów wolności [8]. My natomiast przez nasze magiczne wierzenia popadamy w niewolę i czcimy bałwany przeciwstawiając się przykazaniu Boga.

 

Odpowiedzialność za zapobieganie zabobonności leży bardzo mocno w naszym osobistym przeżywaniu wiary. Zdecydowanie trzeba nam nieustannie szukać i próbować zrozumieć naszą wiarę. Bóg sam dał nam pragnienie poznania prawdy [9]; trzeba nam dbać o to pragnienie i nie pozwalać mu zagasnąć, a wydaje się, że nie damy mu zgasnąć między innymi poprzez spotkanie z Osobą [10] – Jezusem Chrystusem. Chęć poznawania Chrystusa i bycia z Nim w bliskości, może okazać się skuteczną ochroną przed zabobonami. Wtedy będziemy na nowo odkrywać, co znaczą słowa Pisma zawarte u Izajasza, przejmujące do głębi i zwracające serce do Boga, a popiół stanie się jedynie znakiem i to być może nieszczególnie ważnym. Ten krótki fragment zawarty w 58 rozdziale jest warty przeczytania, a zwrócenie uwagi na różnicę pomiędzy sakramentaliami, sakramentem i znaczenie samych sakramentaliów znajduje się u podstaw zdrowego przeżywania wiary, chroniąc od popadania w zabobon. Całość tego rozważania niech będzie dla nas wskazówką dotyczącą rozumienia sakramentaliów w Kościele, ich znaczenia i niebezpieczeństwa przypisywania im zbyt dużego znaczenia. Dobrze jest również zdać sobie sprawę, że zabobon nie jest dla mnie rzeczą odległą. Nie dotykał tylko ludzi średniowiecza, ma się dobrze nie tylko w murach współczesnego Kościoła, ale także w moim sercu. Zawsze, gdy to co ma służyć mojej wierze Chrystusowi, staje się obiektem mojego kultu. Nie potrzebuję popiołu w najbliższą środę, ale potrzebuję się nawrócić i uwierzyć jeszcze raz Ewangelii.

 

Szymon Bąk
liturgia.pl | 25 lutego 2020
___________________
Przypisy:

[1] KKK, 2110 – 2111.
[2] Zob. Pontificale Romano – Germanico, 71 – 73 [w:] C. Vogel, Il peccatore e la penitenza nel medioevo. Il Edizione italiana riveduta e ampliata a cura di Clara Achille Cesarini, Turyn 1970, s. 306 – 307. Fragment rytu u modlitwy środy popielcowej z Pontyfikału Rzymsko – Germańskiego:

Hic mittendus est cinis super caput penitentis et dicendum: Memento, homo, quia pulvis es et in pulverem reverteris. Statimque imponendum cilicium et dicendum: Convertere cor tuum et humilia animam tuam in cinere et cilicio. Cor enim contritum et humiliatum Deus non despicit.
Sequitur oratio. Assit, quaesumus, domine, huic famulo tuo inspiratio gratiae salutaris quae cor eius fletuum ubertate resolvat sicque macerando conficiat, ut iracundiae tuae motus idonea satisfacione compescat.
Post hanc eiciendus est ab ecclesia et tali modo increpandus: Ecce eiceris hodie a sinu matris tuae sanctae ecclesiae propter peccatum tuum sicut Adam primus homo eiectus est a paradiso propter transgressionem suam.
Sequitur responsum: In sudore vultus tui vesceris pane tuo, dixit dominus ad Adam, cum operatus fueris terram, non dabit fructos suos, sed spinas et tribulos germinabit tibi. Versus. Pro eo quod obedisti voci uxoris tuae plus quam meae, maledicta terra in opere tuo. Non dabit.

[3] Mszał Rzymski dla Diecezji Polskich, Poznań 1986, s. 63.
[4] zob. Jędrzej Kitowicz, Opis obyczajów za panowania Augusta III, Warszawa 1985, s. 285 – 286.
[5] KKK, 2111.
[6] por. Sobór Watykański II, Gaudium et spes, 13.
[7] por. KKK, 397.
[8] Orygenes, Homilie o księdze Rodzaju. Homilie o księdze Wyjścia, Kraków 2012, s.241.
[9] Jan Paweł II, Fides et ratio, wstęp.
[10] Benedykt XVI, Deus caritas est, 1.

 
Zobacz także
Albert Vanhoye SJ

W opisach ewangelicznych lęk nie pojawia się jako element dominujący[1]. Jezus z Nazaretu nie ma lękliwego temperamentu. Jest człowiekiem, który wie, skąd przyszedł i dokąd idzie (por. J 8,14). Działając i przemawiając w sposób niezwykle osobisty (por. Mk 12,22-27), wypełnia swe posłannictwo ze zdumiewającą pewnością. Jest ona tym większa, że opiera się na zupełnej bezinteresowności i pełnej gotowości spełniania pragnień Boga. W swych kontaktach z innymi Jezus nie odczuwa potrzeby tworzenia barier, aby się za nimi chronić, lecz przeciwnie, wykazuje bezgraniczną otwartość. U tych, którzy do Niego przychodzą, budzi wiarę. Uwalnia ich od strachu.

 
ks. Józef Bakalarz TChr
Mądrość Boża jest związana z miłością. Ona udoskonala miłość. Miłość, oświecona darem mądrości, doświadcza tajemnicy Bożej miłości. Człowiek mądry czuje się bardzo kochany. Pragnie odwzajemniać miłość, zarówno wobec Boga, jak i ludzi. Kocha więc coraz bardziej i szlachetniej. Miłość jest otwarciem serca dla Boga...
 
Ks. Mirosław Cholewa

Nikt nie jest "samotną wyspą". W zamyśle Bożym podążamy drogą wiary wspólnie z innymi i innych potrzebujemy. Ogólną zasadę można sprowadzić do zdania: "Wiara umacnia się, gdy jest głoszona", zarówno w tych, którzy głoszą, jak i w tych, którym się ją głosi. Dlatego dzielenie się z innymi swoim życiem, wiarą, odkrywanymi wartościami wzajemnie buduje i ubogaca, pomaga odczytać obecność i działanie Boga tu i teraz.

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS