Czy o Bogu mogą mówić uczucia? Czy nie są zbyt zmienne, aby były drogą do nieba? A może to tylko sprawa dobrego odróżnienia uczuć głębszych od płytkiego sentymentalizmu? Kluczem jest zrozumienie słowa „pragnienie”.
Bóg chciał uczynić coś najbardziej nieprzewidywalnego, nieosidłanego przez czas i historię, w swym boskim kunszcie tworzenia – uczynił „miejsce” dla swoich największych cudów, najśmielszych pomysłów, arcydzieł łaski – uczynił człowieka. A w samym jego rdzeniu umieścił pragnienie, zasadę „bądź większy i piękniejszy”, którego nie można ani ugasić, ani zabić. To Jego boskie tchnienie. Uczynił to genialnie, jak uczynił ze zwykłego węgla – diament, z pyłu ziemi. Pragnienie Boga stanowi istotę człowieka.
Pragnienie bycia bardziej
Pragnienie trzeba odkryć! Najpierw jako siłę poruszającą głębiny człowieka i wolę bycia, następnie jako coś, co sięga w dziedziny tego, czego jeszcze nie ma, bo pragnienie jest najbardziej wrażliwe na obietnicę. Ileż obietnicy jest w spojrzeniu młodej dziewczyny, w marzeniach nastolatków. Pragnienie miłuje życie i szerokie plenery.
Ono w zasadniczym stopniu decyduje o formacie człowieka. Zadziera wysoko głowy, przebija niebiosa, chce osidłać nadzieje. Gdy człowiek decyduje się żyć nieskończonymi pragnieniami, wynoszą go one ponad wszelkie miary i nie zadowoli się już tym, co zna i co jest w zasięgu. Zajmuje się z pasją tym, co jest jeszcze do zdobycia. Pragnienie otwiera wnętrze człowieka, przekracza, szuka jeszcze większej możliwości. Św. Jan Apostoł zostawił nam słowa oszałamiające: „Umiłowani, obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy” (1 J 3, 2). Pasją prawdziwego pragnienia jest to, czym człowiek jeszcze nie jest, co się jeszcze o nim „nie ujawniło”.
Człowiek przestaje żyć jako ten, kim jest, natomiast zaczyna całą siłę istnienia kumulować na tym, kim jeszcze nie jest, na tym, co jeszcze się nie ujawniło. Pragnienie czerpie niewiarygodną wprost siłę z nieujawnionego. Dochodzi do głosu już nie „bycie kimś”, ale cała „możliwość bycia”. Ta możliwość wsparta jest i ogarnięta boską obietnicą i boską możliwością spełnień. A dla Boga „wszystko jest możliwe”. Pragnienie upodobało sobie w tych dwóch wyrażeniach „wszystko” oraz „możliwe” i trzyma Boga mocno za słowo!
Życie obietnicą
Zazwyczaj budujemy swą tożsamość na tym, co wiemy o sobie, na naszej, często powikłanej historii osobistej. Może w tym miejscu zrozumiemy, dlaczego Niegodziwiec, wróg naszego szczęścia, robi wszystko, aby nie dopuścić, by człowiek przetarł oczy i dojrzał głębię własnej tajemnicy, robi wszystko, by ludzkie pragnienia uczynić karłowatymi i przyziemnymi, zaczadzając je konsumpcyjnymi apetytami. Robi wiele, by zepchnąć człowieka, by uwierzył w swą miernotę i banalność. Pragnienie trzeba odzyskać, bo jest to ogromna trampolina duchowa.
Dzięki pragnieniu możemy tożsamość budować na tym, czego jeszcze o sobie nie wiemy, co przed nami, co jest do przeżycia. Pragnieniem rządzi nadzieja, a ta jest pełna i nienaruszona przez czas. To zmienia dosłownie wszystko. Człowiek zbudowany jest w zasadniczej mierze z tego, kim jeszcze nie jest: z obietnicy bycia. Pragnienie sięga, zespala się z czymś, czyni swoim i budzi się w nowym otwarciu. Dlatego wielkie pragnienia należy pielęgnować, nie rezygnować z nich, nawet jeżeli cała nasza historia i wszystko dokoła przeczy temu, co przez nas upragnione.
Pragnienie Boga
Pragnienie może być tak mocne, bo natrafia na pragnienie ze strony Boga. Może to nas zaskakiwać, że Bóg pragnie człowieka. Trzeba sobie uświadomić, że to pragnienie dało początek historii zbawienia. Bóg nie tylko pragnie być z nami, ale na punkcie człowieka wręcz oszalał. Najkrócej: stworzone znaczy upragnione przez Boga. Można powiedzieć, że człowiek jest zbudowany z Bożego pragnienia i tym pragnieniem się staje, i w nim się spełnia. Jest niespokojną tajemnicą, w której pracuje cicho lub gwałtownie, czasem stanowczo – pragnienie Boga. Jest ono dwukierunkowe: Bóg pragnie człowieka, człowiek pragnie Boga. Najpiękniej spotykają się one na modlitwie: oto spragniony Bóg i spragniony człowiek spleceni w więzach miłości, by przekazać sobie nawzajem własną tajemnicę. Gdy nasza modlitwa jest czystym pragnieniem, wszystko nabiera natury ognia i kształtu płomienia, strzelając tysiącami iskier. Czyż historia wyzwolenia z niewoli nie rozpoczyna w płomieniu gorejącego drzewa?
Pragnienie nieskończoności
Wolność zaś całkowita rodzi się w bramach śmierci, gdy pragnienie zostaje uwolnione w nieskończoność i uwiecznione! Znakomity teolog św. Grzegorz z Nyssy pisze w Życiu Mojżesza: „Wszelkie nieustanne rosnące dążenie do Piękna nigdy nie ustaje w swym biegu. Rzeczywiste widzenie Boga polega na tym, że pragnienie oglądania Go nigdy nie zostaje zaspokojone. Patrząc wciąż tak, jak jest to możliwe, należy nieustannie rozpalać w sobie pragnienie zobaczenia więcej. I żadna przeszkoda nie może zakłócić wznoszenia się ku Bogu, ponieważ z jednej strony Piękno jest nieograniczone, a z drugiej, rosnące pragnienie wiodące ku Niemu nie może być nigdy zaspokojone”.
Bóg z niecierpliwością wyczekuje, aż całe stworzenie powróci do Niego i będzie świętował jedność i pełnię swego dzieła. Bóg czeka na granicy śmierci, by dać dar nieskończony: wieczyste przemierzanie Jego nieskończonej miłości. A w tej tajemnicy pragnienie odgrywa kluczowe znaczenie. Pragnienie sygnalizuje, że jest jeszcze coś do zdobycia, do poznania, do umiłowania. Człowiek jest tak stworzony, że w samym środku jego istnienia tkwi niedosyt. Filozofowie mówią – niedoskonałość – ciągle ujawnia się ta „odrobina”, której brakuje. W istocie owa „drobina” jest przepastna. Jesteśmy zbudowani, jak przekonuje św. Teresa od Jezusa, jak wspaniałe, diamentowe pałace, pełne niekończących się mieszkań, i małych pałaców, niewyczarpanych w formie.
Nie jesteśmy świadomi tajemnicy, jaką nosimy w sobie. Żyjemy na jakichś peryferiach psychologiczno-socjalnych i to uważamy za własną istotę. Pragnienie, to siła światła, które chce rozświetlić ten diamentowy przepych, odsłonić piękno człowieka i mieszkającego w nim Boga. Człowiek we właściwym tego słowa znaczeniu zmierza ku swej wewnętrznej tajemnicy, dąży do tego, by siebie posiąść całkowicie. Pragnie osiągnąć siebie, swą pełnię, lecz wydaje się to niemożliwe, gdyż jego tajemnica ogarnięta jest nieskończonością Boga. Człowiekowi nic nie wystarcza, jest nieograniczony w swych potrzebach, ponieważ to pragnienie wypływa z miłości nieograniczonej – Boga. Właściwym przedmiotem pragnienia jest szczęśliwość wieczna i nieskończona. Pragnienie szuka, osiąga, syci się, od nowa rozpala i na nowo rzuca się w poszukiwanie, i tak w nieskończoność. Pojawia się mistyczny typ szaleństwa człowieka rozmiłowanego w Bogu.
Człowiek jest jeszcze niedokończony
Trzeba jednak zauważyć, że pragnienie jest wewnątrz puste, ono jest zmierzaniem do czegoś czy Kogoś. Jest dzieckiem głodu, ubóstwa, niedostatku, bo jest pragnieniem tego, czego nam brak. Dlatego, jak przekonują mistycy, kto pozwoli sobie więcej zabrać i oczyści wnętrze od zagracenia i zachłanności, staje się naczyniem, które wypełnia Duch Święty. Duch jest czystym płomieniem, czystym Pragnieniem.
Pragnienie szuka z pasją pełni. Stąd nasze rozczarowania. To, co przeżywamy nie syci nas; to ciągle nie to. Ale są one błogosławione. Przypominają o czymś więcej. Pragnienie chce zawsze coś więcej, dlatego można mówić o ciągłym rozwoju, ciągle nowych horyzontach. Nie dziw się zatem, że Maryja, stworzona w porządku ludzkim, została wyniesiona nad aniołów, będąc ich królową, bo nie masz miary ludzkiej wielkości. Jesteśmy zaproszeni do zjednoczenia, by przez łaskę być jedno z Bogiem.
Dlatego człowiek nie może być dla siebie odpowiedzią. Odpowiedzią człowieka jest sam Bóg, ale odpowiedzią, która nie nadchodzi całkowicie, w zupełności. Bóg umieścił człowieka w wieczystym niedopowiedzeniu. Żyjemy pośród odbić i cieni, gdyż to, co napotykamy, są „to tylko cienie spraw przyszłych” (Kol 2, 17). Pragnienie chce uwolnić istotę i prawdziwość spraw. Żyje jako „pociągany”. Czyż Chrystus nie obiecał: „gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę wszystkich do siebie” (J 12, 32).
Eros Bożej miłości
Temat pragnienia Boga podjął w encyklice Deus caritas est Benedykt XVI. Istnieje Boski Eros, Boskie Pożądanie człowieka, czyli kocha nas z pasją, jest niesamowicie zazdrosny. Tak czytamy: „Zazdrośnie pożąda On ducha, którego w nas utwierdził” (Jk 4, 5).
W temacie pragnienia należy zrozumieć, że jest ono u każdego początku: zanim pomyślimy, to myślenie budzone jest przez pragnienie myślenia, jeżeli coś chcemy, najpierw zrywa się ono. Sztuką byłoby siłę naturalnego pragnienia pozyskać dla wiary. Wtedy w jedno splatają się tysięczne formy pragnień, Boski Eros je ogarnia, przemienia i odnosi do Boga. Człowiek żyje wpleciony w Boga. To zawsze będzie zagadką, że Bóg chce, byśmy miłowali i pragnęli siłą Jego Pragnienia. To życie bez dachu nad głową, drążenie niebios.
Marian Zawada OCD
Przewodnik Katolicki 27/2015