logo
Piątek, 19 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Alfa, Leonii, Tytusa, Elfega, Tymona, Adolfa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
kl.Damian Szczepanik, ks. bp Antonii Długosz
Jestem biskupem od dzieci, bo mam infantylny umysł.
AMA
 


O indorach, kolekcji fliżanek, tańcu, narkomanach i kapłaństwie z ks. bp. Antonim Długoszem rozmawia Damian Szczepanik.



Dzięki wystąpieniom w telewizji,  szczególnie w programach dla dzieci jest Ksiądz Biskup osobą popularną. Oprócz tego przełamuje Ksiądz Biskup stereotypowy obraz biskupa, który dla przeciętnego wiernego wydaje się być osobą niedostępną, a Ksiądz Biskup jest inny…Dlaczego?

Może dlatego, że źle odczytałem przesłanie Jana Pawła II, który prosił, aby szukać nowych form ewangelizacji. Nigdy bym nie odnalazł się na terenie misyjnym, gdyby nie moja strona pisarska, bo sporo piszę dla dzieci. Napisałem Biblię – „Dobry Bóg mówi do nas”. Przez tę książkę właśnie wszedłem do programu „Ziarno”, ale staram się przede wszystkim bardzo krytycznie oceniać swoją posługę pod względem odbiorców. Czy im odpowiada taka forma czy też nie. Szczególnie mi chodzi o dzieci, dlatego nazywają mnie „biskupem od dzieci”.

Dzieci są bardzo otwarte i jeżeli coś je nie interesuje, to wyrażają to swoim zachowaniem. To jest jakaś kontrola dla mnie, stąd staram się kontaktować z dziećmi, które są najlepszym papierkiem lakmusowym. Nie boję się spotkań z młodzieżą, spotykam się z dorosłymi prowadząc rekolekcje czy misje, ze wszystkimi grupami duszpasterskimi.

Jest Ksiądz Biskup osobą niestandardową. Jak zatem jest Ksiądz Biskup postrzegany przez innych?

Zdarzały się przypadki, że  otrzymywałem bardzo skrajne e-maile gorszące się moim zachowaniem, tym, że tańczę z dziećmi. Zapytałem raz kardynała Dziwisza co o tym sądzi – opowiedział, abym dalej stosował tę formę ewangelizacji. Niektórzy mnie pytają, dlaczego jestem „biskupem od dzieci”, wtedy odpowiadam: „Ponieważ mam infantylny umysł” i już nie komentują mojej wypowiedzi. Nazywają mnie także „biskupem z marginesu”. Mówią, że jestem jedynym „ćpunem” w episkopacie, chociaż nigdy narkotyków nie zażywałem.

Czy rezygnacja z pewnych elementów stroju biskupiego pomaga Księdzu Biskupowi w kontakcie z młodzieżą oraz z  dziećmi?

Sądzę, że młodzież nie patrzy na strój. Dzisiaj, co jest może bardziej niebezpieczne, szczególnie młodym imponuje autorytet związany nie z zajmowanym stanowiskiem, ale z tym, co prezentuje się jako człowiek. Ja ubieram się w strój biskupi, gdy spełniam jakąś wyjątkową misję, na przykład kiedy wizytuję parafie. Mówię wtedy, że jestem „indorem”.

W życiu codziennym, kiedy prowadzę rekolekcje, może rozpraszał bym takim splendorem biskupim, dlatego występuję w czarnej sutannie, nie noszę nawet krzyża, żeby nikogo nie peszyć. Kiedy jest w kościele zimno, to zakładam na głowę czarny biret, również żeby nikogo nie rozpraszać. Strój nie jest najważniejszy, ale nie znaczy, że mam rację. Księża już wiedzą, że ja takiego splendoru nie znoszę. To jest może moje dziwactwo, do którego nasi księża już się przyzwyczaili.

Skąd bierze się ta energia życiowa, którą tak Ksiądz Biskup emanuje? Czy kontakt z dziećmi i młodzieżą odmładza duchowo?

Paradoks polega na tym, że ja nigdy nie liczę, ile mam lat. Dzieci są bardzo szczere i otwarte. Mam bardzo dobry kontakt z nimi i lubią mnie charakteryzować. Jedno dziecko powiedziało do mnie kiedyś ale ksiądz jest śmieszny, drugie ale ksiądz jest dziecinny i to mi odpowiada. Jeśli chodzi o młodzież, to z nią mam mniejszy kontakt, podczas wizytacji czy rekolekcji. Dopiero kiedy spojrzę w lustro, pytam siebie – „Dziadku, nie widziałeś gdzie Długosza?”.

Każdy ma w swoim życiu jakieś pasje, które na co dzień niekoniecznie są zauważalne. Czy są one obecne również w życiu Biskupa Długosza?

Owszem, czytam literaturę, ale nie teologiczną… uwielbiam Dostojewskiego. Odpoczywam przy powieściach trzech pisarzy amerykańskich, którzy są świetnymi narratorami. Są to powieści, które szokowałyby nawet osoby świeckie... dlatego nazwiska zachowam w tajemnicy, bo będą się ze mnie śmiali lub powiedzą, że jestem wariatem do potęgi entej. Przyznałem się kiedyś do Jamesa Bolwina – wystarczy. Na telewizję nie mam zbyt wiele czasu, ale czasami oglądam niektóre seriale nagrywane przez znajomą. Lubię również słuchać muzyki, ale muzyki melodyjnej, współczesnej muzyki natomiast nie rozumiem. Interesuję się malarstwem polskich artystów z przełomu XIX i XX wieku. Jeśli chodzi o moje pasje związane z malarstwem, sam niezbyt dobrze umiem malować.

Zbieram stare filiżanki. Do tej pory bardzo lubię tańczyć i czasem, kiedy nikt nie widzi, tańczę sobie w rytm muzyki. Dzięki temu nigdy nie czuję osamotnienia.

Powszechnie wiadomo, że styka się Ksiądz Biskup z trudną młodzieżą, uzależnioną od narkotyków. W perspektywie tego doświadczenia, proszę powiedzieć, co sprawia, że młodzież stacza się aż na takie dno i w jaki sposób Ksiądz Biskup stara się im pomóc?

Przede wszystkim każdy przypadek trzeba indywidualnie rozpatrywać. Zakazany owoc zawsze smakuje najlepiej, a dziś młodzi ludzie próbują eksperymentować na sobie. Czasem przeżywają pewne „dołki” psychiczne i nie wiedzą, jak je rozwiązać. Ktoś im podsuwa myśl, że warto zapomnieć o tym i zażyć narkotyk. To jeden z głównych powodów, który powtarzał się w ośrodku „Betania”, za który odpowiadam. Przez ten ośrodek przeszło dwa tysiące mężczyzn i kobiet. Głównym powodem ich uzależnienia była jakaś patologia występująca w rodzinie – chodzi mi o niewłaściwe warunki, a także brak zaspokojenia tych potrzeb, na które każdy człowiek liczy w ognisku domowym. Jeżeli młody człowiek nie doświadcza miłości ze strony rodziców, wtedy źle czując się w środowisku domowym, trafia do wspólnoty, gdzie są narkotyki czy alkohol. Przypadek sprawił, że na mojej drodze kapłańskiej spotkałem się z narkomanami i od tego czasu staram się im służyć. Ośrodek „Betania” funkcjonuje już od 1989 r., ma już pewną historię. Nie wszystkich da się ocalić, ale trzeba mieć w podświadomości słowa św. Pawła, że należy być „wszystkim dla wszystkich”, by chociaż niektórych przybliżyć do Chrystusa. „Betania” jest ośrodkiem, w którym ktoś, kto potrzebuje pomocy, na pewno ją znajdzie.

Jaka jest zdaniem Księdza Biskupa współczesna młodzież i jakie kroki należy podjąć, by bardziej przyciągnąć ją do Kościoła?

Młodzież jest zawsze dobra. Od zainteresowań duszpasterskich dziećmi i młodzieżą zależy przyszłość Kościoła i narodu. Trzeba im dawać, aby potem jako ludzie dorośli oddali Kościołowi. Trzeba im także stwarzać odpowiednie warunki przy parafii, w tak zwanych świetlicach młodzieżowych, by mieli szeroki wachlarz zainteresowań, by mogli dokonać wyboru zgodnie ze swoim charyzmatem. Kiedy będziemy im dawać, wtedy zrozumieją że są potrzebni, i zawsze znajdą drogę do Pana Boga. Jest bardzo ważne, by okazywać wielką cierpliwość młodzieży i nie kumplować się z nią – ona nie chce widzieć w księdzu kumpla, ale starszego przyjaciela, który akceptuje ją taką, jaka jest i proponuje jej przyjaźń z Panem Jezusem, ukazując te wartości, które są nieprzemijające, a jakie odczyta w Ewangelii Jezusa.

To jest długofalowa działalność. A jeżeli młodzi ludzie zachowują się czasem skrajnie czy szpanują, to nie jest wyrazem ich negatywnej postawy do księdza. Niektórzy mają problemy osobiste, bądź nie mają odpowiednich warunków w domu, dlatego chcieliby, aby przynajmniej ksiądz, który jest własnością wszystkich, zauważył ich i się nimi zainteresował.

kl. Damian Szczepanik
 

 
Zobacz także
Wojciech Zagrodzki CSsR
– rozmowa z o. Rafałem Szymkowiakiem OFMCap –
W wychowaniu sprawą kluczową jest osobowa relacja między wychowawcą a wychowankiem. Młody człowiek jest wręcz zaprogramowany na tworzenie więzi, najpierw w rodzinie, ale później także z nauczycielem, duszpasterzem czy wreszcie z samym sobą. Jeśli ta więź nie zaistnieje, to w sytuacji pojawiających się w nim napięć sam sobie nie poradzi.
 
Wojciech Zagrodzki CSsR
Coraz częściej zdarzają mi się sytuacje, w których ktoś przychodzi do mnie jako do psychologa, gdyż sądzi, że potrzebuje porady psychologicznej. Tymczasem w trakcie rozmowy odkrywa, że najbardziej potrzebuje... spowiedzi. Spowiedź to nie tylko żal za grzechy czy ich wyznanie. To święto odzyskanej godności i miłości...
 
Wojciech Zagrodzki CSsR
Moja praca jako muzyka będzie miała sens tylko wtedy, jeśli piekarz, który znajdzie się na moim koncercie, postanowi lub choćby zamarzy o tym, żeby od jutra w jego piekarni zaczęły powstawać najlepsze bułki na świecie.
 
O pasji do muzyki, zachwycie nad drugim człowiekiem i zdumieniu Bożym planem mówi Jan Budziaszek, perkusista jazzowy związany z zespołem Skaldowie, pomysłodawca i współorganizator rzeszowskiego koncertu „Jednego Serca, jednego Ducha” oraz autor m.in. „Dzienniczka perkusisty”, w rozmowie z Agatą Szwedą.
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS