logo
Czwartek, 25 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Jarosława, Marka, Wiki – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Andrzej Zając OFMConv
Lubię, jak na mnie patrzysz
Wydawnictwo Bratni Zew
 


Jesteś katolikiem. Co niedzielę chodzisz do kościoła. Modlisz się codziennie – rano i wieczorem. Zapytany, umiesz opowiedzieć kim jest Bóg, wiesz, że działa w Twoim życiu i Jemu wszystko zawdzięczasz. Starasz się dobrze żyć i nie czynić drugiemu, co Tobie niemiłe. I dobrze! Ale czy znasz Boga? Czy potrafisz wejść z Nim w relację? Czy wiesz, że On chciałby być naprawdę Twoim przyjacielem? Być w Twoim życiu, cieszyć się Twoimi sukcesami i przytulać Cię w chwilach porażki? Jeżeli teraz uświadomiłeś sobie, że też tego chcesz, ale nie wiesz jak zacząć, ta książka jest właśnie dla Ciebie.
 
Wydawca: Wydawnictwo Bratni Zew
Rok wydania: 2019
ISBN: 978-83-7485-354-5
Format: 126 x 188
Stron: 144
Rodzaj okładki: Miękka
  

 


 
dzień IV: 22 grudnia

Nie zawsze człowiek jest w euforii, nie zawsze rozpiera go entuzjazm, ale nawet taki czas nie jest stracony. Każdy doświadcza jakiegoś cierpienia: fizycznego, psychicznego, duchowego. Co robię z moim cierpieniem, od którego i tak nie jestem w stanie uciec? Czy potrafię zrobić z niego dobry użytek? Czy chcę – skoro już cierpię – nauczyć się wrażliwości na głos, który woła z głębi mojego jestestwa i przywołuje do uległości wobec Bożych zamiarów? A chociaż był Synem, nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał (Hbr 5,8). Na różne sposoby Bóg upomina się o siebie, również przez cierpienie, które staje się głosem.

Posłuszeństwo, uległość wobec głosu Boga to właśnie doświadczenie wiary. Nie można być jednocześnie człowiekiem wierzącym i niewierzącym, człowiekiem nieba i człowiekiem świata, wolnym i zniewolonym.

To Bogu zależy, aby człowiek był wolny. Jeżeli będziecie trwać w nauce mojej, będziecie prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli. Dlatego zaprasza mnie do swojej szkoły. I uczy, co robić, aby być naprawdę wolnym. Bardzo dobrze pamiętam tę lekcję, w której opowiada o krzewie winnym uprawianym przez Ojca.

Każdą latorośl, która we Mnie nie przynosi owocu, odcina, a każdą, która przynosi owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy (J 15,2). I nagle mówi do swoich uczniów: Wy już jesteście czyści dzięki słowu, które wypowiedziałem do was (J 15,3). Dzięki słowu? Człowiek jako latorośl jest czysty, jeśli jest przycięty właśnie przez słowo. Czyli słowo Boże jest jak sekator w rękach ogrodnika, który przycina suche, albo też wybujałe dzikie gałązki, które ciągną soki, aby rozrastały się liście, ale owoców nie dają. Tak jest i ze mną.

Niejednokrotnie wiele energii tracę na liście, czyli na to wszystko, co jedynie mnie okrywa, co może robić dobre wrażenie, ale w rzeczywistości jest bezowocne. A ja chcę być wolny od pozorów, od powierzchowności, od pięknoduchostwa. Chcę znać prawdę o sobie, aby pozwolić się rozwijać temu, co rodzi dobre owoce, a oczyszczać się z tego, co może niby ładnie wygląda, ale w istocie nie upodabnia mnie do Jezusa, na którego obraz i podobieństwo zostałem stworzony. Przecież prawda wyzwala! Choćby była najbardziej gorzka, chcę znać prawdę.

Chcę być wolny od fałszu. Tę lekcję Jezus zamyka słowami: Wytrwajcie w miłości mojej! Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej, tak jak Ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości (J 15,9-10). To słowo jest naprawdę wyzwalające. A ostatnie zdanie wręcz rozczula, kiedy Jezus wyjawia, po co to wszystko mówi: To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna (J 15,11).

1 2  następna
Zobacz także
Danuta Piekarz
Wielkim problemem Laodycei jest fałszywe poczucie samowystarczal-ności i bezpieczeństwa, związane ze świadomością posiadanego bogactwa. Laodycea nie czuje potrzeby ciągłej więzi z Jezusem, wzywania Jego pomocy i miłosierdzia, bo przecież wszystko ma, wszystko idzie dobrze... Przyznam, że czasem ja też czuję się „mieszkanką Laodycei”...
 
ks. Łukasz Kleczka SDS
Odkrycie, że Jezus ma serce, jest odkryciem kopernikańskim dla kogoś, kto uznając bóstwo Jezusa i oddając Mu należną cześć, zapomina, że jest On też prawdziwym człowiekiem. Jego Serce jest przede wszystkim takim samym mięśniem, które w każdym człowieku stanowi jeden z najważniejszych organów, pompę przetaczającą krew i dającą życie. 
 
s. Wioletta Ostrowska CSL, Małgorzata Stachera
Był taki pobożny rolnik, który wszystko powierzał Bożej Opatrzności i żarliwie modlił się o urodzaje, ale z tej pobożności zapomniał obsiać pola. Otóż ten rolnik istniał tylko w mojej wyobraźni, która go powołała do istnienia. A tak na serio: autentyczna wiara w Bożą Opatrzność wręcz domaga się naszego współdziałania
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS