26 marca – Wielki Poniedziałek
Prawdziwego chrześcijanina poznajemy po jego wypowiedziach na temat bliźnich pod ich nieobecność i jego stosunku do śmierci własnej i innych (przede wszystkim innych). Pozostawiając na inną okazję rozważenia odnośnie pierwszej kwestii, przejdę od razu od następującego stwierdzenia: ponieważ śmierć i zmartwychwstanie stanowią pierwotny, centralny punkt wiary chrześcijańskiej, z którego wszystko bierze początek, trzeba mieć o nich właściwe wyobrażenie i przyjmować wobec nich postawę prawdziwie chrześcijańską. Poznałem niezwykle pobożnych ludzi, którzy na bardzo złe diagnozy reagowali buntem przeciw Bogu i byli głusi na argumenty. Na szczęście dane mi też było przygotowywać na śmierć osoby niezbyt praktykujące, które przyjęły zaistniałą sytuację z zadziwiającą pogodą ducha, zawierzając łasce Bożej. To prawda - a w obliczu śmierci widać to szczególnie wyraźnie - że Bóg wzbudza dzieci Abrahama nawet z kamieni (por. Mt 3,9).
My, chrześcijanie, często myślimy i rozmawiamy o śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa - i słusznie, ponieważ właśnie dzięki tej tajemnicy możemy dzisiaj powiedzieć, że nasze życie ma sens. W naszych dyskusjach często jednak zapominamy, że Chrystus nie tylko umarł za nas, by odkupić nasze grzechy - umarł także, by dać nam przykład (por. 1P 2,21): Boski Nauczyciel chciał być dla nas także drogą ku śmierci, sugerując (bardziej czynem i milczeniem niż słowami), że nie powinna być dla nas ciężarem, tylko przyjaciółką, którą On zdołał nakłonić do ukazania wszystkim ludziom sensu własnego przyjścia na świat. Przykład "Bożego" umierania Chrystusa może pomóc nam przemienić naszą ostatnią godzinę w objawienie łaski Bożej, niezwykły i cenny dar także dla naszych bliskich.
Możemy uczyć się od Chrystusa przynajmniej z trzech powodów: po pierwsze celem wszystkich wrogów Chrystusa, począwszy od Heroda po przywódców ludu, było pojmanie go i wydanie na śmierć; po drugie Chrystus często stykał się ze śmiercią ludzi w różnym wieku: dzieci, młodych i starców; po trzecie (i jest to najważniejszy powód, który czyni go wiarygodnym nauczycielem śmierci także dla ateistów) Nauczyciel dobrowolnie wydał się swoim prześladowcom, świadomy, że daje nam prezent, na który w najmniejszym stopniu nie zasłużyliśmy. W przeciwieństwie do Sokratesa Chrystus nie umarł w imię ideału (rzecz niemniej godna pochwały); umarł w przekonaniu, że czyni dobry uczynek względem ludzi, którzy go kochali i będą się do niego uciekali w przyszłości. To wystarczający powód, by lepiej przyjrzeć się temu zagadnieniu. Odróbmy zatem lekcję nauczyciela Chrystusa, której bezinteresownie nam udzielił, i wysłuchajmy, co ma nam do powiedzenia.