31 marca – Wielka Sobota
Co stało się po ukrzyżowaniu Nauczyciela z Nazaretu? Co zobaczyli uczniowie lub co im się wydawało, że zobaczyli? Zacznijmy od faktów. Uczniowie zobaczyli Pana żywego, który ukazał się im w swoim chwalebnym ciele. Chrystus powrócił z szeolu, nie był cieniem. Przesłanie aniołów do kobiet było jasne i proste, i zawiera się w nim kluczowe zagadnienie opowieści o Wielkanocy: "Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych?
Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał" (Łk 24,5-6). (...)
Przede wszystkim Pan nie został rozpoznany od razu: Magdalena myślała, że spotkała ogrodnika, a uczniowie w Emaus - niczym nie wyróżniającego się wędrowca. Można z tego wywnioskować, że Zmartwychwstały jest wśród nich prawdziwie obecny, jednak ta obecność nie jest "oczywista", wymaga rozpoznania, a do tego niezbędna jest znajomość Pisma. Za chwilę zobaczymy, co to oznacza.
Po drugie Pan ukazuje się tylko "wybranym świadkom" (Dz 10,41), wybierając tych, którzy uwierzyli w Jego słowo: odwiedza uczniów, a nie pojawia się w sanhedrynie ani u Piłata, co nie jest bez znaczenia. Ostateczny redaktor Ewangelii według św. Marka przypomina nam, że Pan najpierw ukazał się Magdalenie, a dopiero później apostołom (por. Mk 16,9-14); także św. Paweł w 15 rozdziale pierwszego Listu do Koryntian napisał, że Chrystus ukazał się Kefasowi, a dopiero później pozostałym (por. 1Kor 15,5). Czytając te relacje, zwłaszcza relację św. Pawła, można odnieść wrażenie, że mamy tu do czynienia z wcześniej ustaloną kolejnością, jak miało to miejsce w przypadku powoływania uczniów na początku działalności publicznej: "przywołał do siebie tych, których sam chciał" (Mk 3,13). Zauważenie tego faktu pozwala zrozumieć, że dla uczniów i św. Pawła kolejne ukazania się Chrystusa nie były związane z pozaczasowym doświadczeniem mistycznym, jak ma to miejsce w przypadku niektórych charyzmatyków (dobrze znanych w ówczesnych czasach). Ponowne spotkanie ze Zmartwychwstałym zależało wyłącznie od Boga i nie było związane ze szczególnymi predyspozycjami psychicznymi.
Relacje z ukazań się Chrystusa bardzo się różnią między sobą, niekiedy nawet wydają się sprzeczne w szczegółach, na przykład w Ewangelii św. Jana Pan czasami rozpoznawany jest natychmiast przez wszystkich po ranach, a w innych miejscach nikt go nie poznaje i brak wzmianki o stygmatach (por. J 20,27; 21,1-8). Na pierwszy rzut oka te różnice mogłyby dostarczyć argumentów do podważenia prawdziwości relacji. Tymczasem jest zupełnie na odwrót: czy ktokolwiek, chcąc uwiarygodnić jakiś opis, nie zadbałby o jego zgodność w szczegółach? Oczywiście, że tak. Różnice potwierdzają, że doświadczenie Zmartwychwstałego było tak realne i niespodziewane, iż przekroczyło możliwości wyobraźni uczniów, a co za tym idzie także jego opisania.
(...)
Niektórzy uczniowie nie tylko spotkali Chrystusa, zobaczyli też jego pusty grób. Z relacji wynika, że był to dla nich prawdziwy szok. Nie spodziewali się tego, a to, co zobaczyli sprawiło, że ogarnął ich strach i niepewność. Na początku nie powiązali faktów ze zmartwychwstaniem. Podobnie jak Maria Magdalena myśleli, że ktoś wykradł ciało Nauczyciela (por. J 20,2). W czasach Jezusa kradzież ciał była przestępstwem na porządku dziennym, zatem nie byłoby w tym nic dziwnego. Wielu badaczy w XX w. stwierdziło, że z punktu widzenia wiary pusty grób, o którym nie wspomina św. Paweł (być może dlatego, że uznał go za naturalną konsekwencję zmartwychwstania?!) nie jest najważniejszy. Liczy się fakt, że apostołowie w swoich sercach uznali, iż Chrystus "żyje". Jednak dla racjonalnie myślącego wierzącego ma to znaczenie: gdyby grób nie był pusty, oznaczałoby to, że Chrystus nie zmartwychwstał z ciałem, a wówczas stwierdzenie "zmartwychwstanie ciała" traci znaczenie.