logo
Sobota, 20 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Agnieszki, Amalii, Teodora, Bereniki, Marcela – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
rozmowa z o. Józefem Augustynem SJ
Nie bądź niewolnikiem wspomnień
List
 


z o. Józefem Augustynem SJ rozmawiają Urszula Jagiełło i Joanna Pastuszak

Mówi się, że DDA mają szczególne trudności ze swoją emocjonalnością. Czy to prawda?

Bardzo złe wrażenie robi na mnie określenie DDA. Brzmi bardzo technicznie. By je zrozumieć, trzeba najpierw wytłumaczyć, że jest to żargon psychologiczny. Skrót DDA stygmatyzuje, piętnuje. Ma on uzasadnienie raczej w kręgu profesjonalistów. Do każdego człowieka należy podchodzić indywidualnie. Emocjonalność DDA, wbrew pozorom, nie różni się niczym od emocjonalności każdej innej osoby.

Problemy dzieci wywodzących się z rodzin alkoholowych nie są wyjątkowe i nie trzeba ich eksponować jako czegoś nadzwyczajnego. Wszyscy mamy jakieś problemy i to nieraz wcale nie mniejsze niż dzieci alkoholików, a stygmatyzacja i sugerowanie, że DDA są wyjątkowo trudne i skomplikowane wcale im nie pomaga. Uczucia dorosłych dzieci alkoholików należy traktować tak, jak uczucia wszystkich innych. Owszem, życie w rodzinie z problemem alkoholowym powoduje duże trudności, ale ich jakość zależy w dużym stopniu od tego, jaki typ osobowości posiada alkoholik. Jego wpływ na rodzinę będzie tym większy, im silniejszą ma osobowość oraz im mniejszą odporność na jego zachowania będą przejawiać członkowie rodziny.

Relacje dorosłych dzieci alkoholików z rodzicami są zwykle ambiwalentne. Względem rodziców doświadczają uczuć przyciągania i odpychania, przywiązania i buntu, poczucia winy i oskarżania siebie z powodu picia rodziców. Gdy bunt, gniew, złość dochodzi do głosu, doświadczają lęku, obawiają się swoich negatywnych emocji.

Czy dzieci w ogóle mają prawo odczuwać gniew wobec rodziców i buntować się przeciwko nim?

To zależy, co rozumiemy przez pojęcie "bunt". Już samo demaskowanie alkoholizmu rodzica może być odbierane jako forma buntu. Drogą do normalności jest wyjście poza zaklęty krąg uzależnienia rodzica. Należy przestać ukrywać alkoholika, maskować jego problem oraz unikać fałszywego poczucia wstydu w jego imieniu. Dziecko musi sobie myśleć: "To on pije, nie ja, niech on się wstydzi".

Alkoholika i jego dzieci wiąże często niepisana zmowa milczenia w obliczu uzależnienia. Należy przeciwstawić się takiemu myśleniu, buntować się przeciw niemu. Alkoholika trzeba mobilizować do odpowiedzialności za swoje czyny. Jeśli pije, niech ponosi konsekwencje swego zachowania. Ale oczywiście do pewnych granic.
Nie można przecież zostawić go na mrozie, gdy nieprzytomny z upojenia alkoholem zaśnie przy drodze. Alkoholizm jest zarówno chorobą, jak i problemem moralnym, dlatego należy unikać odreagowywania, odpłacania złem za zło, jakiego dopuszcza się alkoholik. Powiększa to tylko konflikt w rodzinie, a zwłaszcza niszczy relację dorosłego dziecka alkoholika z jego uzależnionym rodzicem.

Dzieciom często wydaje się, że alkoholizm rodziców jest ich, dzieci, winą.

Myślą tak, ponieważ często sugerują im to sami rodzice. Dzieci są niezwykle wrażliwe, chłonne i przejmują to, co się im proponuje. One nie mają jeszcze dystansu do tego, co się im mówi. Bardzo łatwo jest oskarżać dziecko, wmawiać mu, że tatuś pije, bo było niegrzeczne. Wcześniej niż zrobi to rodzic, ono samo oskarży siebie, a brak zaprzeczenia ze strony rodzica tylko potwierdzi jego niepotrzebne poczucie winy. Zanim jednak zacznie się mówić o tym, co powinny robić dorosłe dzieci alkoholików z własnym poczuciem winy, trzeba zastanowić się, co powinien robić współmałżonek osoby uzależnionej.

A co konkretnego powinien robić?

Przede wszystkim odebrać małżonkowi komfort picia. Piją nie tylko mężowie, ale i żony, nie tylko księża, ale i zakonnice. Nałóg do każdego, kto usiłuje alkoholem poprawiać sobie humor, uspokajać lęki, łagodzić frustracje lub też po prostu bawi się nim. To prawda, że częściej niż kobiety piją mężczyźni, mężowie. Żony niestety ułatwiają im picie, ponieważ ukrywają skutki ich nałogu. Na przykład, gdy mąż się upije i nie jest w stanie iść do pracy, żona telefonuje do pracodawcy i usprawiedliwia go chorobą. W ten sposób ułatwia mu bezkarne picie. Trzeba zmienić sposób myślenia: "To ciebie wyrzucą z pracy, i tobie jako pierwszemu będzie brakować na chleb". Natomiast kiedy to żona jest uzależniona, mężczyzna ze względu na swoje predyspozycje do zachowań odważnych i niezależnych, nie bierze odpowiedzialności za jej nałóg, towarzyszy swej żonie w sposób bardziej zrównoważony, potrafi się zdystansować względem niego.

Utrudnić picie, to pozwolić, by małżonek ponosił konsekwencje swojego nieodpowiedzialnego zachowania. Dużym błędem jest kupowanie alkoholu uzależnionemu tylko po to, by się upił i poszedł spać, bo dzięki temu będzie w domu chwila spokoju. Takie postępowanie jest demoralizujące. Jest to powód do rozpadu małżeństwa. Nie można ułatwiać picia wyręczając alkoholika w jego obowiązkach, stwarzać namiastki miłej atmosfery domowej, podczas gdy on zachowuje się destrukcyjnie, a pod wpływem alkoholu stosuje przemoc, obraża i poniża członków rodziny i przyjaciół.

 
1 2 3  następna
Zobacz także
Ks. Piotr Szyrszeń SDS
Formacja służy właśnie temu, aby ku wypracowaniu takiej świadomości i postawy prowadzić wszystkich: dzieci i młodzież… i wszystkich ochrzczonych. Taką formacją chcemy objąć wszystkie wspólnoty, wszystkie parafie. Cały Kościół podejmuje wysiłek, by wprowadzić w życie tę nadzieję, która nam towarzyszy...
 
Wiesława Stefan
Przygotowanie do małżeństwa, jak również do decyzji o małżeństwie, rozpoczyna się od pierwszych chwil życia człowieka, ale kształtuje się i utrwala mniej więcej w ciągu 20. lat życia. Wiele doświadczeń wczesnego dzieciństwa ma nieuświadomiony wpływ na to, jak i kogo w dorosłym życiu wybieramy, co czujemy i jak reagujemy. 
 
Joanna Szubstarska
W jaki sposób uczą ich siostry nieść krzyż Chrystusa? Na to pytanie nie ma dobrej ani łatwej odpowiedzi, bo i temat jest dla nas bardzo szeroki i trudny. Po pierwsze – nie jesteśmy do „uczenia” ani niewidomych, ani kogokolwiek niesienia krzyża Chrystusa. Już samym problemem jest określanie – jako Chrystusowego krzyża każdego cierpienia, w tym ciężkiej i nieuleczalnej choroby; niepełnosprawności, w tym kalectwa, ślepoty i związanych z nią wielu innych, równie trudnych do uniesienia ograniczeń. 

Z s. Barbarą Rut Wosiek ze Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża (FSK) w Laskach k. Warszawy rozmawia Joanna Szubstarska
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS