Co to znaczy „nie wódź nas na pokuszenie”?
Ponieważ każdego dnia i o każdej godzinie grozi nam, że zgrzeszymy i powiemy Bogu „Nie”, dlatego błagamy Go, żeby nie zostawił nas bezbronnymi w chwili ataku pokusy.
Jezus, który sam był kuszony, wie, że my, ludzie, jesteśmy słabi, mamy za mało własnej siły, by przeciwstawić się Złu. W tej prośbie Ojcze nasz Jezus uczy nas, żebyśmy ufali w Boże wsparcie w godzinie próby.
Dla wielu, nie tylko przeciętnych katolików, prośba nie wódź nas na pokuszenie jest szokująca i budzi wiele sprzeciwów. Trudno bowiem przyjąć, że ojciec wystawia celowo swoje dziecko na niebezpieczeństwo, a jeszcze trudniej, że dobry i wszechmogący Bóg swoje dzieci na ryzyko utraty więzi z Nim. Czy zatem Bóg człowieka kusi?
O co w tej prośbie chodzi?
Pokusa jest rzeczywistością, która nie była obca Jezusowi. Pamiętamy ten moment z Jego życia, kiedy został wyprowadzony na pustynię przez Ducha, by był kuszony przez diabła (Mt 4, 1). Pokusa więc pochodzi od diabła. Jednak Jezus doświadcza jej, by mógł być z nami, w naszym człowieczeństwie do końca, też w tej przestrzeni, która jest najsłabsza – w chwilach pokusy. Jak pisze autor Listu do Hebrajczyków: „Przez to bowiem, co sam wycierpiał poddany próbie, może przyjść z pomocą tym, którzy jej podlegają” (2,18). Pięknie wyjaśnia to papież Benedykt XVI: „Jezus musi te pokusy znosić aż do śmierci na Krzyżu (…) Musi więc nie dopiero po śmierci, lecz wraz z nią i przez całe swe życie niejako «zstępować do piekieł», w obszar naszych pokus i upadków, po to, by nas ująć za rękę i wyprowadzić z nich”. Pokusa jest więc czymś, co niejako przynależy do naszego życia. Zarzewie grzechu pierworodnego i nasze osobiste skłonności dają złemu pole do działania, a są nim pokusy. To przestrzeń walki duchowej, walki o to, by zachować wierność Bogu, który jest Dobry.
„Nie wódź nas na pokuszenie” to prośba, by dobry Tata w niebie w godzinach kuszenia nie zostawiał nas samych, by pamiętał, że jesteśmy słabi, krusi i bez Jego pomocy nie wyjdziemy z boju ze złem zwycięsko.
Znamy jednak też z Biblii historie, które ukazują nam w innym kontekście ową prośbę. Najbardziej spektakularna to historia Hioba. Szatan zachowuje się tu inaczej niż w kuszeniu Jezusa. Nie próbuje tu wprost dyskredytować dobroci Boga przed człowiekiem i zachęcać go do wzięcia steru życia w swoje ręce. Wręcz odwrotnie – oskarża człowieka (tu: Hioba) przed Bogiem o interesowność w relacji z Nim. Chce dowieść, że jeśli tylko zostanie pozbawiony swoich dóbr, będzie Mu złorzeczył. Parafrazując: „czyż jest na świecie człowiek, który będzie kochał Boga za darmo?”. Szatan otrzymuje pozwolenie na wypróbowanie Hioba, ale w granicach, jakie ustala Bóg – nie wolno odebrać mu życia. Ta historia jest pięknym przykładem na to, że w przestrzeni walki duchowej doznajemy nie tylko pokus co do grzechów, ale też doświadczeń jakości naszej wiary, nadziei i miłości. To trochę tak, jakby Bóg chciał ucieszyć się nami, że pomimo trudów, cierpień i różnego rodzaju strat jesteśmy w stanie powiedzieć za Hiobem: „dobro przyjęliśmy z ręki Boga, dlaczego zła przyjąć nie możemy” (Hi 2, 10). Przyjmowanie z takim nastawieniem owych prób jest wyrazem naszej wiary, że cokolwiek nas spotyka jest zaplanowane przez Boga i służy naszemu dobru wiecznemu. „Choćbyś mnie zabił Wszechmocny – ufam” (Hi 13, 15). Nasze życie jest w Jego ręku – czy takim zaufaniem Jemu mogę poszczyć się w chwilach próby?
Św. Cyryl mówił o jeszcze dwóch innych powodach, dla których Bóg daje ograniczoną władzę szatanowi jak w przypadku Hioba. Pierwszy jako rodzaj pokuty dla nas, byśmy nie wpadli w pychę, że swoją pobożność zawdzięczamy swoim staraniom i napinaniu własnych mięśni duchowych. Drugi nazywa doświadczeniami – pokusami „ad gloriam” to znaczy ku chwale Bożej. Nie precyzuje, na czym miałyby polegać i jak się przejawiać, ale na myśl przychodzą tu znane historie świętych, na przykład pokusy wiary św. Teresy od Dzieciątka Jezus czy trwająca pół wieku noc ciemna św. Matki Teresy z Kalkuty. Te ciężkie próby są pokusami człowieka wieku, w którym owi święci żyją. Znoszenie ich z cierpliwością staje się świadectwem łaski i dobroci Bożej. To jakby wołanie do świata, że: „wierny jest Bóg i nie dozwoli was kusić ponadto, co potraficie znieść, lecz zsyłając pokusę, równocześnie wskaże sposób jej pokonania, abyście mogli przetrwać” (1 Kor 10, 13). Podjęcie z pokorą i miłością owych doświadczeń być może niejednemu wyjednało łaskę nawrócenia. Nie wiemy jaką ekonomią posługuje się Bóg. Wiemy tylko, że z pewnością nie jest ona w niczym podobna do naszej. Często, po ludzku patrząc, wiele sytuacji nas przerasta, wydaje się nie do udźwignięcia, a jednak Pan daje łaskę by je przenieść i wyjść z nich, może nie zawsze na własnych nogach, ale z pewnością na Jego rękach.
„Nie wódź nas na pokuszenie” to prośba do Ojca w niebie o łaskę, by doświadczenie próby przeżyć zgodnie z Jego wolą.
Magdalena Trybus
Wieczernik nr 230, styczeń-luty 2020
Chłopcy częściej niż dziewczynki postrzegani są jako niegrzeczni. Trudno przeciętnemu chłopcu w konfrontacji z przeciętną dziewczynką nie wyjść na łobuza. Rodzice wychowujący chłopca każdego dnia doświadczają, iż jego rozwój nie jest procesem spokojnym i łatwym. Nie wystarczy podawać mu śniadanie, czyste ubranie i czekać, aż pewnego dnia stanie się dojrzałym mężczyzną. Potrzebuje mądrego wsparcia, odpowiednich warunków rozwoju, często zupełnie innych niż te tworzone w domu czy w szkole oraz zaspokajania jego potrzeb, odmiennych niż u dziewczynek.
Każdy człowiek posiada potrzebę naśladowania. Jak twierdził antropolog, René Girard, ludzkie „pragnienie” ma mimetyczną naturę. Teologowie zaś wskazują, że naśladowanie należy do istoty człowieka stworzonego „na obraz” Boga. I rzeczywiście, dziecko naśladuje rodziców. Młodzież – aktorów, piosenkarzy, sportowców. Wielki naukowiec zawsze jest uczniem innego naukowca, który go inspirował swoją wiedzą i mądrością.
redakcja LISTu rozmawia z o. dr. Jackiem Prusakiem, jezuitą, psychoterapeutą
Ludzie szukają dziś kogoś, kto będzie dla nich przewodnikiem, uwolni ich od lęku przed niestabilnym światem. A takim "autorytetem" łatwo się stać, kiedy umie się w ludziach wzbudzać i kontrolować lęk i poczucie winy. Ludzie, którzy wszędzie widzą zagrożenie złem, najbardziej boją się samych siebie, swego wnętrza, ale nie są w stanie skonfrontować się ze sobą, umieszczają więc źródło swego niepokoju w świecie.