logo
Czwartek, 28 marca 2024 r.
imieniny:
Anieli, Kasrota, Soni, Guntrama, Aleksandra, Jana – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
o. Andrzej A. Napiórkowski OSPPE
Papież Benedykt XVI: człowiek prawdy i miłości
materiał własny
 


Papież Benedykt XVI:
 
człowiek prawdy i miłości
 
1. Spotkania osobiste
 
Kościół Paulinów na Skałce w Krakowie Ks. kard. Józef Ratzinger nawiedził Polskę kilkakrotnie. Pierwsza jego bytność w naszym kraju wiązała się z pielgrzymką Episkopatu Republiki Federalnej Niemiec we wrześniu 1980 r., w której uczestniczył on jako arcybiskup Monachium. Warto także odnotować rok 1988, kiedy to otrzymał tytuł doktora honoris causa Katolickiego Uniwersytetu w Lublinie. Podobną godność nadał mu Papieski Wydział Teologiczny we Wrocławiu, co było powodem jego wizyty w tym mieście w październiku 2000 r. Chciałbym jednak zatrzymać się nad innymi odwiedzinami Polski przez przyszłego Papieża i w ten sposób przekazać zarówno kilka drobnych elementów jego biografii, jak i podzielić się doświadczeniem osobistego z Nim kontaktu. Będzie to raczej mały szkic do portretu z bliska, naturalnie w tym przypadku nie pozbawiony subiektywizmu i emocji, który postaram się odtworzyć na podstawie trzech bezpośrednich z Nim zetknięć.
 
Jest to perspektywa polskiego doświadczenia, gdyż chcę tutaj zwrócić uwagę na trzy miejsca, które nawiedził ks. kard. Ratzingera. Idzie o jego wykład na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie – 19 kwietnia 1999 r., o pobyt w Szczepanowie – 10 maja 2003 r. i o uczestnictwo w uroczystościach Stanisławowskich na Skałce – 11 maja 2003 r. Każda forma zbliżenia się do kard. Ratzingera pozostaje głęboko w sercu i pamięci. Oczywiste, że w różny sposób. Niekiedy objawia się to nawet tak wielką życiową zmianą, jak to miało miejsce w przypadku Petera Seewalda, niemieckiego dziennikarza, który wystąpił z Kościoła katolickiego i po przeprowadzeniu wywiadu z ks. kard. Ratzingerem jako Prefektem Kongregacji Nauki Wiary, wrócił ponownie do Kościoła. Ten „wywiad-rzeka” opublikowany ostatnio jako książka pt. „Benedikt XVI. Ein Porträt aus der Nähe” stał się na rynku księgarskim bestsellerem.
 
Nie będę opisywał w sposób chronologiczny każdego z tych wspomnianych spotkań, ani też omawiał ich od strony merytorycznej – co mogłoby okazać się nawet łatwiejsze – niemniej jednak dość często pozwolę mówić samym tekstom, które wyszły w tych okolicznościach spod pióra J. Ratzingera, aby Czytelnik miał możność dotarcia do „czystych” wypowiedzi i aby uniknąć jakiegokolwiek momentu zaciemnienia jego postaci. Podejmę natomiast próbę ich uporządkowania według następujących wyznaczników: wiary, prawdy i miłości.
 
2. Żyć wiarą
 
Kiedy się pochylamy nad życiem Józefa Ratzingera, obecnego Ojca świętego Benedykta XVI, to zauważamy, że jedną z pierwszych jego książek jako profesora teologii Uniwersytetu w Tybindze – zawsze dość mocno lewicowo zorientowanego – było „Einführung in das Christentum” („Wprowadzenie w chrześcijaństwo”), opublikowanej w 1968 r. Zawarł w niej wykład apostolskiego wyznania wiary. Warto pamiętać, że były to dla zachodnich społeczeństw naszego kontynentu bardzo trudne czasy, kiedy to tzw. rocznik ’68 szerzył w Europie niszczycielską rewoltę, kwestonując mieszczański światopogląd i także chrześcijański system wartości moralnych. Przyszły papież przekazywał pewność, jaką daje wiara, nauczał niezachwianie prawdy o Kościele i byciu chrześcijaninem.
 
Takie świadectwo ujawnił również, kiedy przybył jako legat Ojca świętego Jana Pawła II na uroczystości związane z 750. rocznicą kanonizacji św. Stanisława. Warto może w tym miejscu przywołać fragmenty listu Ojca świętego Jana Pawła II, w którym mianuje on ks. kard. J. Ratzingera swoim specjalnym wysłannikiem do Krakowa. Sługa Boży pisał:
Gdy święty Biskup Stanisław odprawiał Mszę świętą, w której nasz Zbawiciel utrwalił ofiarę Krzyża na całe wieki, poniósł okrutną śmierć z ręki króla Bolesława. W ten sposób wyraźnie potwierdził własną krwią przelaną na ołtarzu to, czego wiernie uczył lud i co mocą udzieloną mu w kapłaństwie pobożnie sprawował w tajemnicy eucharystycznej. Dlatego nie można się dziwić, że ten Święty, którego Stolica z Bożej Opatrzności została mi powierzona w roku 1964, od wieków był otaczany w narodzie największą czcią, i także dla mnie stał się wielkim przykładem i niebiańskim Opiekunem. Zarówno jako Arcybiskup Archidiecezji Krakowskiej, jak też następnie jako Pasterz Kościoła powszechnego, wielokrotnie prosiłem o jego możne wstawiennictwo i innym pasterzom zalecałem naśladowanie jego głębokiej wiary i niezwykłej miłości. Przypadająca obecnie 750. rocznica jego uroczystej kanonizacji, której dokonał mój poprzednik Innocenty IV w Asyżu w kościele św. Franciszka, stanowi doskonałą okazję, by oddać wielki hołd św. Stanisławowi i przypomnieć jego zasługi. Z radością zatem [posyłam] Legata, który w moim imieniu będzie uczestniczył jedenastego dnia miesiąca maja w uroczystościach w Krakowie, w katedrze na Wawelu i w miejscu zwanym Skałką, gdzie w kościele poświęconym świętemu Michałowi Archaniołowi święty Biskup poniósł śmierć męczeńską. Tobie właśnie, Czcigodny Bracie, mam przyjemność powierzyć to zaszczytne zadanie do spełnienia w mojej Ojczyźnie, zawsze wiernej, i mianuję moim Legatem Ciebie, który od tylu lat wiernie sprawujesz ważny urząd Prefekta Kongregacji Nauki Wiary i troszczysz się ustawicznie, aby depozyt wiary katolickiej pozostał czysty i nienaruszony w całym świecie, i dajesz mi wiele świadectw szacunku i życzliwości”.
 
W przeddzień tych obchodów, tj. 10 maja 2003 r., gościł ks. Kardynał w Szczepanowie, miejscu urodzenia św. Biskupa Męczennika. W czasie wieczornej Mszy św., odprawianej przy polowym ołtarzu, której przewodniczył jako Legat papieski, zgromadziło się ok. 10 tys. wiernych. Byli naturalnie liczni przedstawiciele polskiego Episkopatu, m.in. Prymas Polski ks. kard. Józef Glemp, metropolita krakowski ks. kard. Franciszek Macharski, metropolita wrocławski ks. kard. Henryk Gulbinowicz, nuncjusz apostolski w Polsce ks. abp Józef Kowalczyk i prawie 200 księży w koncelebrze, wśród których również i niżej podpisany.
 
W swoim wystąpieniu Legat papieski stwierdził: "św. Stanisław oddał swe życie za wielkie i ważne wartości moralne, za nienaruszalność porządku moralnego, za sprawy Boga i Kościoła. W dzisiejszym świecie, który jest świadkiem rozszerzającego się procesu sekularyzacji, zwłaszcza w Europie – mówił dalej ks. kard. Józef Ratzinger – liczymy wszyscy na impuls, który wypłynie z Polski, Ojczyzny św. Stanisława. Ów impuls pomoże nam, w tej przeżywającej trudności wiary Europie Zachodniej znowu przypomnieć sobie o naszych głębokich chrześcijańskich korzeniach." Po Mszy św., proboszcz parafii ks. prałat Władysław Pasiut, przygotował posiłek dla niecodziennych gości, w którym też uczestniczyłem i rozmawiałem z ks. kard. Ratzingerem, omawiając przebieg liturgi w dniu następnym na paulińskiej Skałce. Ks. Kardynał był wyraźnie wzruszony. Jeszcze emanowała z niego Eucharystia. Był pod mocnym wrażeniem głębokiej pobożności ludu diecezji tarnowskiej i licznych powołań kapłańskich, które daje ta ziemia – zroszona krwią św. Stanisława. To dlatego chyba jest tu największe w Europie seminarium duchowne - powiedział. I dodał jeszcze: „Trzeba trwać w radości wiary…”.
 
Główna misja Legata papieskiego ujawniła się jednak w uroczystościach związanych z wielowiekową procesją z Wawelu na Skałkę oraz przewodniczeniem Mszy św. na Skałce jako miejscu męczeństwa św. Stanisława. W niedzielę, 11 maja 2003 r., odbyło się więc tradycyjne przeniesienie relikwii wielu świętych z katedry wawelskiej do paulińskiego klasztoru. Z udziałem jeszcze liczniej zgromadzonych przedstawicieli Episkopatu Polski oraz ok. 100 tys. wiernych sprawowano świętą liturgię przy skałecznym ołtarzu polowym. Na zakończenie tej wspaniałej Eucharystii kard. Ratzinger powiedział: „Słowa wdzięczności kieruję najpierw na ręce Ojca Świętego za to, że mianował mnie swoim legatem na obchód tej godnej pamięci uroczystości, tak bliskiej jego sercu. Osobiście mówił mi bardzo szczegółowo o tym święcie, o wielkiej postaci świętego Stanisława jak i o wydarzeniu jego kanonizacji, której papież Innocenty IV dokonał 8 września 1253 r. w bazylice św. Franciszka w Asyżu /…/. Dlatego też Wam wszystkim tutaj zgromadzonym mogę przekazać jego [Jana Pawła II] pozdrowienie i błogosławieństwo /…/. Wyrazy wdzięczności chciałbym przekazać polskim biskupom, którzy przybyli na tę uroczystość, wszystkim kapłanom, diakonom, zakonnikom i siostrom zakonnym, jak i Wam wszystkim, ukochani Bracia i Siostry, za waszą modlitwę i śpiew, za wasz współudział w tej drodze wiary i za tę uroczystość, która jest świetlanym świadectwem waszej miłości do Chrystusa, a która pozwala nam wszystkim doświadczyć prawdziwości słowa Pisma: radość w Panu jest naszą mocą (por. Neh 8, 10)”.
 
Po liturgii ks. Kardynał nawiedził nasz klasztor. Była to znakomita sposobność do dłuższej rozmowy. Swoją osobą wytwarzał natychmiast klimat wielkiej rodzinności, ciepła. Dopytywał się o zakon paulinów pracujących w Niemczech, zwłaszcza w diecezji Passau. Albowiem ojcowie i bracia w białych habitach posługują w znanym bawarskim sanktuarium Maria Hilf!, które przecież znajduje się tak blisko jego miejsca urodzenia. A przy tym jak on umiał słuchać! On nie tylko milczał, ale nieprawdopodobnie słuchał. Klerycy mieli też czas na pamiątkowe z Nim zdjęcie. Ks. Kardynał był urzeczony Skałką. Dokonał też pamiątkowego wpisu do naszej Księgi Gości. Swoim piórem, czarnym atramentem, małymi literkami, po łacinie napisał: Card. Joseph Ratzinger, Legatus Summi Pontificis. Natomiast dla naszego klasztornego muzeum pozostawił swoją kardynalską, czerwoną piuskę jako symboliczny dar od Niego, zaś od Ojca świętego Jana Pawła II przekazał kielich mszalny, w którym była sprawowana Najświętsza Ofiara.
 
3. Wierność prawdzie
 
Wiara chrześcijańska jest prawdą. To słowo – obok miłości – ma decydujące znaczenie dla naszej wiary. Jednorodzony Syn Boży jest „pełen łaski i prawdy” (J 1,14), przez Niego „łaska i prawda przyszły” (J 1,17). Jezus mówi o sobie: „Ja jestem drogą, prawdą i życiem” (J 14,6). Więcej nawet, kiedy zapowiada sąd Ducha Świętego, to oświadcza, że kiedy „On przyjdzie, Duch Prawdy, doprowadzi was do całej prawdy. Bo nie będzie mówił od siebie, ale powie wszystko, cokolwiek usłyszy, i oznajmi wam rzeczy przyszłe” (J 16,13). Te dwa pojęcia, prawda i miłość, są kluczami do teologii Ratzingera, które następnie – w jego dalszych dziełach i książkach, w rozwoju jego teologicznej działalności – stały się głównymi punktami odniesienia i jednocześnie punktami zapalnymi jednej elipsy: Bóg jest prawdą i Bóg jest miłością.
 
Idzie tu nie tylko o osobową prawdę, którą jest odwieczny Syn Boży przyjmujący – w tajemnicy wcielenia – ludzkie ciało, lecz także o prawdę poznawczą, jaka zawarta jest w objawieniu i w jego interpretacji. Odczytywanie tego objawienia dokonuje się nieustannie, przez ponad dwadzieścia wieków istnienia chrześcijaństwa, właśnie w eklezjalnej przestrzeni. Tajemnice prawd wiary (credo) rozświetlają dla nas teologowie, wsłuchując się w modlitwę osobistą i zbiorową całego ludu Bożego, a sankcjonuje je i do wierzenia podaje Magisterium Kościoła. Jednym z takich gigantów teologicznych jest właśnie kard. Ratzinger. Nie bez przyczyny przez długie lata stał na czele Kongregacji Nauki Wiary, ponadto był Przewodniczącym Międzynarodowej Komisji Teologicznej oraz Papieskiej Komisji Biblijnej. Szereg różnych krytycznych uwag kierowanych w jego stronę, najczęściej od ludzi powierzchownych, nacechowanych bezduszną banalnością, powtarzających wciąż te same zarzuty i nie modlących się, możnaby zamknąć stereotypem: Ratzinger jest konserwatywny lub: jest dogmatyczny. A to wcale nie o to chodzi, bo tu stawką jest prawda wiary. Dla każdego teologa czy też nauczyciela wiary chodzi o wierność prawdzie. Służenie prawdzie nie podlega koniunkturom, nie może ulegać zmianie czy też zapatrywaniom takiego czy innego człowieka bądź grup społecznych. Prawda objawienia pochodzi od Boga i taka jedynie ulega rozwojowi rozumienia i artykulacji w poszczególnych zdaniach wiary. W końcu dotyczy to naszego zbawienia.
 
Tę wierność prawdzie ujawnił ks. kard. Ratzinger, kiedy 19 kwietnia 1999 r. wygłaszał wykład w krakowskim Collegium Medicum. Miałem możność słuchania wówczas jednego z najwybitniejszych teologów XX wieku. Jego refleksja wiązała się z ogłoszoną niedawno encykliką Jana Pawła II pt. „Fides et ratio” (1998 r.) i nosiła tytuł „Die Einheit des Glaubens und die Vielfalt der Kulturen”.
 
Kardynał mówił o problemie prawdy, która uległa deformacji wskutek współczesnego sposobu uprawiania nauki. Pragnął przywrócić słuchaczowi odwagę do konfrontacji prawdy, zachęcić rozum do podjęcia przygody, jaką jest poszukiwanie prawdy. „Człowiek nie jest uwięziony w lustrzanym gabinecie interpretacji; może on i powinien próbować dotrzeć do tego, co naprawdę rzeczywiste, powinien zapytać, kim jest on sam, aby to uczynić, musi też zapytać, czy istnieje Bóg, kim Bóg jest i czym jest świat /…/. Dlatego pytanie o prawdę nie jest zabawką kultur dobrobytu, które mogą sobie na ten luksus pozwolić, lecz jest kwestią istnienia lub nieistnienia człowieka”.
 
Pismo święte zapewnia nas, że „poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli” (J 8,32). Prawda zbawia, i to już w wymiarze doczesnym. Kardynał przeciwstawiając się relatywizacji prawdy religijnej, w dobie globalizacji i religijnego pluralizmu, stwierdził: „Rozważając znaczenie religii dla zbawienia, myśli się – rzecz szczególna! – przeważnie tylko o tym, że wszystkie one umożliwiają życie wieczne. W ten sposób pojęcie życia wiecznego pozbawia się jego istotnego sensu, bo przecież osiągnięcie go przez każdego innego człowieka jest czymś oczywistym. Tym samym następuje jednak niedopuszczalne spłycenie problemu zbawienia. Niebo zaczyna się wszak już na ziemi. Zbawienie w zaświatach wymaga prawego życia w doczesności. Nie można więc pytać, kto wejdzie do nieba, i zarazem uchylać się od pytania o niebo. Należy pytać, czym jest niebo i jak przychodzi ono na ziemię. Zbawienie w zaświatach musi się zaznaczyć kształtem życia, który tutaj czyni człowieka [ludzkim] i zgodnym z zamysłem Bożym”.
 
Po wykładzie, nieoczekiwanie już na schodach prowadzących z sali na parter, mogłem osobiście pozdrowić Prelegenta. Wywiązała się prywatna rozmowa. W tej krótkiej wymianie zdań doświadczyłem jego wielkiej prostoty, skromności, pokory i szlachetności. Byłem pod wielkim wrażeniem nie tyle jego doskonałego zorientowania na polu nauk teologicznych czy też pełnej ofiary służby Kościołowi, co przede wszystkim wielkiego szacunku dla drugiego człowieka.
 
4. Służyć miłości
 
Miłość to przecież istotne słowo chrześcijańskiej wiary. Jest rozwijane na podstawie pojedynczych tajemnic naszego apostolskiego wyznania wiary. Ks. kard. Ratzinger to dobry człowiek. Człowiek, który kocha. On umie kochać. Dlatego nic dziwnego, że tak autentycznie brzmiały dla mnie jego słowa na skałecznym placu, kiedy w maju 2003 r. mówił o miłości. „Poznałem, jak [Jan Paweł II] kocha tego Świętego [Stanisława], który jako jeden z wielkich jego poprzedników był dla niego przykładem Dobrego Pasterza, który zna swoje owce, miłuje je i oddaje za nie swoje życie przez naśladowanie dobrego pasterza Chrystusa, o którym mówi nam św. Paweł: Umiłował mnie i wydał za mnie samego siebie (Ga 2, 20). Czułem, jak Ojciec Święty kocha Kościół w swojej Ojczyźnie i jak troszczy się o niego. Wiem, że w dniu dzisiejszym jest duchowo pośród nas”.
 
Dlatego też jest czymś naturalnym, że swoją pierwszą encyklikę Benedykt XVI napisał o miłości. Ten papieski dokument, zatytułowany „Deus caritas est” jest bardzo antropologiczny; jest bliski człowiekowi. Podczas audiencji generalnej, 25 stycznia 2006 r., omawiając jej treść Ojciec święty tak powiedział: „W encyklice tej chcę ukazać pojęcie miłości w jego różnorodnych wymiarach. W dzisiejszej terminologii miłość często jawi się jako bardzo odległa od tego, co myśli chrześcijanin. Chciałbym jednak ukazać, że chodzi o ten sam [ruch], który ma wiele wymiarów. Eros – dar miłości między mężczyzną i kobietą pochodzi z tego samego źródła dobroci Stwórcy, co następnie możliwość miłości, która rezygnuje z samego siebie na rzecz drugiego”. Dalej papież mówił: „Chcę ukazać, że eros przekształca się w agapé w takiej mierze, w jakiej obydwoje naprawdę się kochają, gdy jedno z nich nie szuka już więcej siebie i swej własnej radości, przyjemności, lecz przede wszystkim szuka dobra drugiego. W ten sposób eros przekształca się w miłość na drodze oczyszczenia, pogłębienia; otwiera się później na własną rodzinę, na szerszą rodzinę społeczeństwa, rodzinę Kościoła, rodzinę świata. Próbuję też ukazać, że najbardziej osobisty akt miłości, płynący od Boga, który sam jest miłością, winien również być aktem eklezjalnym, także organizacyjnie. Jeśli prawdą jest, że Kościół wyraża miłość Bożą, którą Bóg darzy swe ludzkie stworzenia, to musi też być prawdą, że podstawowy akt wiary, który stwarza, jednoczy Kościół i daje nadzieję życia wiecznego. Obecność Boga w świecie tworzy również akt eklezjalny, tzn. Kościół jako taki, jako wspólnota, również w sposób instytucjonalny winien kochać. To, co nazywamy [Caritasem] nie jest tylko organizacją, jak inne instytucje filantropijne, ale potrzebnym wyrazem głębszego aktu osobowej miłości, którą Bóg obudził w naszych sercach. Jest odbiciem tego aktu, którym Bóg jest i działa, czyniąc nas podobnymi do Siebie”.
 
5. Dziękczynienie
 
Wypada jedynie się radować, i to radością chrześcijańską, która wypływa nade wszystko z dziękczynienia, jakie cały Kościół powszechny winien nieprzerwanie zanosić Ojcu Niebieskiemu, że dał nam tak godnego następcę Jana Pawła II.
Ojciec święty Benedykt XVI jest darem dla Kościoła. To człowiek prostej, dziecinnej wiary, głębokiej intelektualnej prawdy i ofiarnej miłości. Spotkać jego, doświadczyć rozmowy – to zadziwić się nad pięknem człowieka, po to, aby uwielbić Boga.
 
o. Andrzej A. Napiórkowski OSPPE
 
Zobacz także
Ks. Piotr Tarnawski
Władysław Findysz urodził się 13 grudnia 1907 r. w Krościenku Niżnym k. Krosna na Podkarpaciu. Po ukończeniu szkoły podstawowej prowadzonej w rodzinnej miejscowości przez siostry felicjanki kontynuował naukę w gimnazjum im. M. Kopernika w Krośnie. Po zdaniu matury w 1927 r. wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego w Przemyślu...
 
Ks. Piotr Tarnawski

Pobożność wielu świetych, ukazywana widowiskowo jako wzór do naśładowania, wzbudza mój naturalny opór. Jakbym podświadomie broniła się przed nałożeniem na siebie brzemienia, którego nie jestem w stanie udźwignąć i pradopodobnie niewielu jest w stanie... choćby z tego względu, że się jest zupełnie kimś innym, żyje w innych czasach i innej kulturze.

 
Francois-Rene de Chateaubriand
Od chwili swego pojawienia się na Ziemi, chrześcijaństwo było nieustannie atakowane przez trzy rodzaje wrogów: heretyków, sofistów i ludzi z pozoru frywolnych, którzy są w stanie zniszczyć wszystko poprzez ośmieszenie. Wielu apologetów zwycięsko odpowiadało na zawiłości i kłamstwa, ale okazywali się bezradni wobec drwiny...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS