logo
Sobota, 20 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Agnieszki, Amalii, Teodora, Bereniki, Marcela – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

"Ten spotkał najpierw swego brata i rzekł do niego:

«Znaleźliśmy Mesjasza» – to znaczy: Chrystusa. I przyprowadził go do Jezusa" (J 1,42)

 

Czasem wydaje nam się, że u Boga wszystko działa tak, jak u ludzi. Są ważni i ważniejsi. Koleżance mogę jakąś informację przekazać przez inną koleżankę. Ale do ważnych ludzi idzie się osobiście, kłania się niżej, traktuje się z większym szacunkiem.

 

Idąc tym tokiem myślenia, gdy Jezus powoływał Apostołów, do najważniejszego z nich, pierwszego papieża, powinien przyjść osobiście, najpierw. A tymczasem inni poznali Jezusa wcześniej. Szymona Piotra przyprowadził do Jezusa jego brat, Andrzej. Można by tak po ludzku pomyśleć, że w takim razie Piotr z Jezusem spotkali się przypadkiem. Jezus nie szukał Go jakoś szczególnie, nie chodził za nim, nie namawiał, niczego nie obiecywał.

 

Bo my czasem chcielibyśmy być dla Jezusa ważni. Ale dla nas być ważnym dla Jezusa oznacza, że On sam do nas przyjdzie, osobiście, naobiecuje nam cuda-świata i zrobi tak, że będziemy najmądrzejsi, najlepsi, znani, lubiani, kochani, podziwiani... Propozycja, żeby poszukać jakiejś wspólnoty, samemu zaangażować się w jakąś pomoc w kościele, propozycja, żeby iść do Jezusa z kimś, z drugim człowiekiem, nie jest dla nas atrakcyjna. Oznacza, że Jezus mnie wcale nie szuka, może wcale nie czeka na mnie, może Mu wszystko jedno. Nie będę wtedy czuła, że mnie kocha.

 

I jest w tym jakaś prawda. Jakaś część prawdy. Żeby naprawdę spotkać Jezusa, muszą być spotkania osobiste, bez świadków. Nie da się całej drogi do Boga przejść we wspólnocie, nawet w zakonie. W tej najgłębszej części swojego serca muszę się z Bogiem spotkać sam. W tej największej samotności tylko Bóg mnie potrafi przyjąć i zrozumieć. Bez tego spotkania nigdy nie będę z Bogiem do samego końca. Ale tej samotności z Bogiem trzeba się dopiero nauczyć. To potrwa. Najpierw jednak trzeba Jezusa po prostu spotkać. A do Jezusa może mnie podprowadzić każdy. Podobnie i ja mogę każdego do Jezusa podprowadzić. Niektórym łatwiej się odważyć na pierwsze rozmowy w czyjejś obecności. Możemy sobie wzajemnie pomagać.

 

Bardzo potrzebujemy, żeby ktoś się nami zainteresował. Od dziecka tego zainteresowania potrzebujemy. Ale czasem czekamy na to, siedząc zamknięci w domu. I tak właśnie czekamy też na Jezusa. Może wpadnie. I wydaje nam się, że gdy sami do Niego wyjdziemy, to już nie będzie to samo. Zbyt trudno nam uwierzyć, że nawet gdy sami przyjdziemy, albo gdy ktoś nas zaciągnie na siłę, to Jezus zawsze był pierwszy. Zawsze pierwszy chciał się z nami spotkać.

 

Andrzej przyprowadził Szymona Piotra. A Jezus nie spytał: kto ty jesteś i czego chcesz. Jezus popatrzył na Szymona i powiedział: "Ty jesteś Szymon, syn Jana; ty będziesz nazywał się Kefas – to znaczy: Piotr". Innymi słowy – Jezus powiedział: znam cię, Piotrze, i mam wobec ciebie pewien plan. Jezus wprawdzie nie szukał Piotra po łodziach. Ale czekał na niego. Chciał go spotkać. Bo Jezus zawsze jest pierwszy. Chce nas spotkać już wtedy, kiedy my jeszcze Go zupełnie nie znamy.

 

Ciekawy paradoks. Czasem nie szukamy Boga, bo czujemy się zbyt mali na spotkanie z Nim. Tymczasem może być tak, że nie szukamy Boga sami, bo czujemy się zbyt ważni i oczekujemy, że to On sam powinien nas odszukać. Czasem diabeł miesza nam pokorę z pychą i sami już nie wiemy co siedzi w głębi naszego serca. Nie zawsze łatwo w sobie odróżnić pokorę od pychy.


Bogumiła Szewczyk
https://rozwazaniabogumily.wordpress.com

 

***

 

Człowiek pyta:

Czy pokładałem ufność w złocie lub rzekłem bogactwu: Nadziejo moja? Czym chlubił się z wielkiej fortuny, że wiele moja ręka zgarnęła? Wpatrując się w słońce, co świeci, lub w księżyc, co dumnie przepływa, czy serce tajemnie uległo i ręką słało pocałunek? Byłby to czyn karygodny: zaparcie się Boga na niebie. Czym się cieszył z upadku wroga, czy radowałem się, że zło go spotkało?
Hi 31, 24-29

 

***

 

KSIĘGA III, O wewnętrznym ukojeniu
Rozdział XXVII. O TYM, ŻE MIŁOŚĆ WŁASNA NAJBARDZIEJ PRZESZKADZA W DĄŻENIU DO NAJWYŻSZEGO DOBRA
 
 
1. Synu, trzeba, abyś oddał się wszystek za wszystko, a nic z siebie sobie nie zostawił. Wiedz, że miłość siebie samego przynosi ci więcej szkody niż cokolwiek na świecie. Zależnie od tego, co kochasz i co obdarzasz uczuciem, rzeczy mniej albo więcej czepiają się ciebie. Gdyby twoja miłość była czysta, prosta i szlachetnie nastrojona, uwolniłbyś się w ogóle od zaborczości pewnych rzeczy.

Po cóż masz pragnąć tego, czego mieć się nie godzi, po cóż mieć coś, co może ci być zawadą i pozbawiać cię wewnętrznej wolności? To dziwne, że nie powierzasz mi w głębi serca siebie samego ze wszystkim, czego mógłbyś pragnąć i co posiadać.

2. Dlaczego zadręczasz się daremnym smutkiem? Mi 4,9. Czemu poddajesz się tylu troskom? Wj 18,18. Oprzyj się na mojej miłości, a nie będziesz musiał cierpieć nigdy utraty. Jeżeli ciągle chcesz tego lub owego, chcesz być tu albo tam, jak ci się zdaje lepiej dla ciebie i dogodniej, nigdy nie osiągniesz spokoju, nigdy nie uwolnisz się od zatroskania, bo w każdej rzeczy zawsze znajdzie się jakiś brak, a w każdym miejscu znajdzie się ktoś, kto ci będzie przeciwny.

3. Trzeba ci więc nie tyle zdobywać coś z zewnątrz albo pomnażać, ile raczej odrzucać i wykorzeniać to, co masz w sercu. A pojmij to szerzej, nie tylko w stosunku do pieniędzy i bogactwa, ale także w stosunku do zdobywania godności i pragnienia próżnej chwały, bo wszystko przemija razem ze światem.

Miejsce nie da ci schronienia, jeśli zabraknie ci ducha żarliwości; niedługo trwać będzie pokój zdobyty wśród świata, jeśli serce twe nie ma mocnej podstawy, to znaczy jeżeli nie opiera się na mnie. Potrafisz się zmienić, ale nie polepszyć. Bo przy lada sposobności, jaka się zjawi i jakiej się chwycisz, zobaczysz przed sobą to, od czego uciekłeś, i jeszcze więcej.

MODLITWA O OCZYSZCZENIE SERCA I O MĄDROŚĆ BOŻĄ

4. Wzmocnij mnie, Boże Jdt 13,7; Ps 51(50),14, łaską Ducha Świętego. Daj wewnętrznemu człowiekowi we mnie męstwo Ef 3,16 i opróżnij moje serce ze wszystkich niepotrzebnych trosk i tęsknot, niechaj przestaną je szarpać rozliczne pragnienia czy to pięknych, czy szpetnych rzeczy, niech spoglądam na wszystkie rzeczy jako na to, co przemija, tak jak i ja przeminę wraz z nimi.

Bo nie ma nic trwałego pod słońcem, gdzie wszystko marność i utrapienie ducha Koh 1,14; 2,11. O jakże mądry jest ten, kto tak patrzy na świat.

5. Daj mi, Panie, mądrość niebieską Mdr 9,4, niech uczę się tylko Ciebie szukać i odnajdywać, tylko Ciebie poznawać i miłować, a resztę oceniać w takim porządku, jaki ustanowiła Twoja mądrość.

Spraw, abym umiał unikać pochlebców, a cierpliwie słuchał oszczerców Syr 5,11, bo wielka mądrość nie da się zachwiać pod tchnieniem słów i nie nakłania ucha ku mamiącej na zgubę syrenie; tak tylko przejść można bezpiecznie swoją wybraną drogę.

Tomasz a Kempis, 'O naśladowaniu Chrystusa'

 

***

 

OSZUKAŃSTWO

Wołasz do Boga: Ojcze! - Ojciec wnet przychodzi,
Aż zamiast dziecka, chłopa dużego znachodzi.
Adam Mickiewicz

 

***

 

Módl się nie o rzeczy, ale o mądrość i odwagę.

H. Jackson Brown, Jr. 'Mały poradnik życia' 

Patron Dnia


św. Marcel
 
biskup

Św. Marcel pochodził z Afryki, przybył jako misjonarz do Galii, gdzie wraz z Wincentym i Dominusem głosił Ewangelię, nawracając wielu pogan. Następnie osiadł w Enbrun, gdzie zbudował oratorium. Swoim przykładem i kazaniami nawracał ludzi, wśród których żył. Kiedy całe miasto zostało już nawrócone, poprosił św. Euzebiusza z Vercelli, aby ten poświęcił oratorium, które zbudował. Jakiś czas potem otrzymał sakrę biskupią i nadal usilnie pracował nad rozszerzeniem Królestwa Bożego. Tam, gdzie nie mógł dotrzeć sam, wysłał Wincentego i Dominusa. Niebo potwierdziło cudami jego pracę apostolską. Zmarł w roku 374.

jutro: św. Anzelma

wczoraj
dziś
jutro