logo
Wtorek, 18 listopada 2025 r.
imieniny:
Klaudyny, Romana, Tomasza, Karoliny – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Józef Augustyn SJ
Wrażliwość może stać się szansą. Kierownictwo duchowe a pomoc terapeutyczna w formacji seminaryjnej
Kwartalnik Homo Dei
 
fot. Annie Spratt | Unplash (cc)


Jan Paweł II w Pastores dabo vobis charakteryzując młodych kandydatów do kapłaństwa ukazuje z jednej strony ich szlachetność, wielkoduszności i pragnienia duchowe, z drugiej zaś ich słabość, zagubienie i wielorakie cywilizacyjne uwikłania. Papież podkreśla też potrzebę dogłębnego poznania młodych kandydatów do kapłaństwa. Nie można bowiem zaproponować im określonych treści i metod formacji, które byłyby dostosowane do ich życia, jeżeli wpierw nie rozezna się dogłębnie ich sytuacji osobistej, rodzinnej i społecznej.

Przed wychowawcami seminaryjnymi stoi więc ważne zadanie zastosowania analizy papieskiej do konkretnej rzeczywistości seminaryjnej i wprowadzenie jej w proces wychowania we własnym środowisku. Formacja seminaryjna domaga się uważnego śledzenia i rozeznawania przemian cywilizacyjnych oraz uwzględnienia ich w całości formacji do kapłaństwa.

Szlachetni, wrażliwi i delikatni

Pierwszą cechą młodych, do której należałoby się odwoływać w wychowaniu seminaryjnym, jest ich wielkoduszność i szlachetność. Młodzi są dzisiaj na ogół szlachetni, ale wrażliwi, delikatni – stwierdzają Wskazania dotyczące przygotowania wychowawców w seminariach Kongregacji ds. Wychowania Katolickiego. Znakiem tej wielkoduszności i szlachetności jest między innymi ich angażowanie się w różne formy wolontariatu. Młodzi udzielają się przede wszystkim w różnych stowarzyszeniach, zarówno tradycyjnych, które przeszły odnowę, jak i w nowych - mówi Papież. W naszych polskich warunkach wielkoduszności młodych ujawnia się przede wszystkim w wielkim zaangażowaniu religijnym. Młodzi angażują się chętnie we wspólnoty parafialne, w doroczne piesze pielgrzymki czy też w proponowane im z różnych okazji akcje charytatywne. Dzięki postawie szlachetności i wielkoduszności młody człowiek zdolny jest do podejmowania decyzji, które wymagają poważnego zaangażowania, wysiłku i poświęcenia. Na bazie tej właśnie wielkoduszności młodzi decydują się na drogę życia kapłańskiego i zakonnego.

Wychowanie seminaryjne winno często odwoływać się do tego właśnie szlachetnego nastawienia. Trudność formacji do kapłaństwa polega jednak na tym, iż wielkoduszność młodych ogranicza się nieraz do pojedynczych zrywów, wyborów i decyzji. Jeżeli ma ona przetrwać okres młodości i stać się trwałą postawą życiową, potrzebuje mocnego wsparcia ze strony wychowawców. Formacja seminaryjna winna pomóc młodym "przetłumaczyć" wielką szlachetną decyzję pójścia za Chrystusem na "język" codziennego wysiłku, zaangażowania i pracy.

Lękliwi, zamykający się w sobie, bezbronni

Obok cech pozytywnych Pastores dabo vobis zwraca uwagę na niebezpieczeństwa, zagrożenia i słabości młodych ludzi. Papież mówi o kruchej odporności psychicznej młodych, która wynika najczęściej z ich osobistej sytuacji rodzinnej. Wskazania dotyczące przygotowania wychowawców w seminariach podkreślają zaś, iż młodzi (...) odczuwają silną, czasem nadmierną potrzebę bezpieczeństwa i zrozumienia. Stąd też dzisiaj potrzebują oni większego ludzkiego wsparcia niż dawniej. Dojrzewanie emocjonalne przedłuża się dziś nieraz daleko poza dwudziesty rok życia. Krucha odporność psychiczna sprawia, iż ludzie młodzi nie potrafią uwierzyć w siebie i swoje własne siły. Papież zwraca na to uwagę w przemówieniu do kleryków w Szczecinie: Wasze pokolenie często odczuwa lęk przed „zawierzeniem siebie”. Zamyka się w sobie.

Musicie to przełamać, by mocą wiary i dynamizmu powołania zdobyć się na całkowite pójście za Chrystusem, bez szukania „własnych zabezpieczeń”, na służbę Chrystusowi w Jego Kościele. Kruchość psychiczna sprawia także, iż młode pokolenie łatwo ulega zniechęceniu, depresji czy wręcz rozpaczy. Stąd też papież wyraża troskę, aby młodzi ze swą kruchą odpornością psychiczną nie zostali pozostawieni sami sobie, sfrustrowani i krytyczni wobec ludzi dorosłych, którzy nie przeżywają wiary w sposób konsekwentny i dojrzały. Dogłębną ocenę sytuacji młodego pokolenia daje też Jan Vanier w wywiadzie udzielonym z okazji spotkania Jana Pawła II z młodzieżą w Paryżu: Ci młodzi ludzie, wpadający w prawdziwy szał radości na widok Papieża, należą jednak do pokolenia o bardzo delikatnej i wrażliwej strukturze psychicznej. Dlatego tak trudno im się obronić przed niebezpieczeństwami, na które wystawia ich życie. W pewnym sensie jest to pokolenie bezbronne.

Bezbronne wobec różnego typu dewiacji. (...) Duchowa pustka, jakiej doświadcza to pokolenie, jest jego wielkim problemem. Wrażliwość ta może stać się szansą. I to właśnie widzimy w Paryżu. Ta sama młodzież jest jednocześnie otwarta na wartości. Potrzebuje autentycznego spotkania i wspólnoty. I są to niejako dwa jej oblicza, każde na swój sposób prawdziwe. Inaczej mówiąc, odwrotną stroną tego ubóstwa młodzieży jest jej piękno i otwartość na ideały.

 

Biorąc pod uwagę stan współczesnej młodzieży, wymagania ludzkie i duchowe wobec kandydatów do kapłaństwa winny być dostosowane do ich sytuacji emocjonalnej i duchowej, rozeznanej obiektywnie. Wymagania niedostosowane mogą sprawić, iż alumni, miast otwierać się ze swoimi problemami i rozwiązywać je w dialogu z przełożonymi i ojcami duchownymi, będą raczej się zamykać i ukrywać wszystko to, co mogłoby - w ich odczuciu - być źle widziane przez przełożonych i zagrozić im w drodze do kapłaństwa. Zdobycie zaufania alumnów jest więc jednym z najważniejszych zadań każdego wychowawcy i ojca duchownego.

Konieczność udzielenia stosownej pomocy

Uwzględniając potrzebę udzielenia pomocy kandydatom do kapłaństwa Jan Paweł II w Pastores dabo vobis wskazuje bardzo jednoznacznie na kierownictwo duchowe jako na jedno z najważniejszych narzędzi formacji seminaryjnej: Jest to środek klasyczny, (...) wysoko ceniony nie tylko jako metoda formacji duchowej, ale także dlatego, iż pozwala rozwijać i wspomagać wierność i wielkoduszność w wypełnianiu kapłańskiej posługi. Ojciec święty precyzuje jednak, iż kierownik duchowy nie powinien zastępować alumna w jego pracy nad sobą, ale jedynie towarzyszyć mu i pomagać w rozeznaniu powołania oraz w podjęciu dojrzałej i wolnej decyzji. Wskazania do formacji kapłańskiej w celibacie Kongregacji ds. Wychowani Katolickiego stwierdzają, iż ojcowie duchowni i inni wychowawcy dobrze przygotowani będą w stanie zweryfikować autentyczność powołania u kandydatów normalnych przy pomocy zwykłych kryteriów selekcyjnych.

Aby możliwa była jednak autentyczna weryfikacja, musi istnieć wcześniej autentyczna więź ojca duchownego i innych wychowawców z alumnem. Autentyczność tej relacji nie wynika najpierw z roli i funkcji, jaką pełni ojciec duchowny, ale z bezinteresownej troski o alumna. Miłość, akceptacja ojca duchownego winna być odbiciem nieskończonej miłości Boga do człowieka. Akceptacja, życzliwość i troska wychowawcy jest symbolem, znakiem naprowadzającym alumna na nieskończoną miłość Boga Ojca. Jest to zasadniczy element formacji. Płaszczyzną, na której spotykają się ojciec duchowny z wychowankiem, jest ich wspólne poszukiwanie Boga i Jego woli, ich wspólne posłuszeństwo Słowu Bożemu. Ojciec duchowny jako pierwszy daje wzór, jak należy słuchać Słowa Bożego, jak należy rozróżniać natchnienia Boże od uwikłania w swoje osobiste ludzkie potrzeby i od działania złego ducha. Ojciec duchowny winien być nauczycielem rozeznawania duchowego dla swoich wychowanków.

Kongregacja Wychowania Katolickiego zastrzega się jednak, iż mogą istnieć sytuacje szczególnie trudne, w których niektórym kandydatom do weryfikacji ich własnego powołania, będzie rzeczą konieczną zastosowanie środków szczególnego rodzaju: badania psychologiczne, (...) konsultacja specjalistyczna (...) o charakterze psychoterapeutycznym. Tę samą opinię powtarza także Jan Paweł II w Pastores dabo vobis: W konkretnych przypadkach i przy spełnieniu ściśle określonych warunków może ono [kierownictwo duchowe] być wspomagane, ale nie zastępowane przez pewne formy analizy czy pomocy psychologicznej.

Zasady korzystania z terapii psychologicznej w ramach formacji seminaryjnej

Problem łączenia pomocy duchowej z pomocą terapeutyczną jest w naszych warunkach tematem mało jeszcze rozumianym, stąd też wywołuje kontrowersje i dyskusje, których nie dostrzega się w oficjalnych dokumentach Magisterium Kościoła. Niechęć wielu ojców duchownych i wychowawców seminaryjnych do korzystania przez alumnów z terapii w naszych polskich warunkach wynika być może po części z braku jasnych kryteriów korzystania z pomocy psychologicznej. Wydaje się, iż byłaby nam potrzebna szeroka dyskusja w środowisku formacyjnym na temat celów, zasad i metod korzystania z pomocy psychologicznej.

Łączenie pomocy terapeutycznej z kierownictwem duchowym nie jest bynajmniej proste. Błędem może być zarówno odgradzanie alumnów od pomocy psychologicznej, jak też zbytnie poleganie na niej i przerzucanie ciężaru odpowiedzialności za stan emocjonalny alumna na terapeutę. Zasady korzystania alumnów z terapii w ramach kierownictwa duchowego winny być jasno określone i znane wszystkim zainteresowanym: przełożonym, ojcom duchownym, terapeutom, jak też samym alumnom. Jan Paweł II w Pastores dabo vobis zachęca, aby biskupi wraz z rektorami i ojcami duchownymi seminariów ustalili zasady, kryteria i metody rozeznania powołania kapłańskiego. Wśród tych zasad winny być także zasady, kryteria i metody korzystania z pomocy psychologicznej.
 
Niniejsza refleksja jest próbą ustalenia pewnych norm dla łączenia formacji seminaryjnej, szczególnie zaś kierownictwa duchowego, z pomocą terapeutyczną. Autor nie traktuje przedstawionych refleksji jako ostatecznych i zamkniętych, ale raczej jako punkt wyjścia do dyskusji i wymiany na temat łączenia dwu form pomocy ludziom młodym w ich drodze do kapłaństwa.

Pomoc terapeutyczna przyjęta w wolności

Terapia psychologiczne może być skuteczna tylko wówczas, kiedy osoba korzystająca z niej jest przekonana o potrzebie takiej pomocy, przyjmuje ją całkowicie dobrowolnie i jednocześnie z sercem zaangażuje się w nią. Opór wobec terapii, w którym ujawnia się brak całkowitej dobrowolności, może od samego początku podważać jej sens. Szczere angażowanie się alumna w pomoc terapeutyczną może być traktowane jako pewien "znak" jego zaangażowania się w rozwiązywanie swoich ludzkich problemów oraz w całościowo rozumiane przygotowanie do kapłaństwa. Przed "wysłaniem" alumna na terapię należałoby uważnie rozeznać jego rzeczywiste pragnienie korzystania z niej. Wyrażenie zgodę na terapię jedynie "dla świętego spokoju" lub też z obawy bycia usuniętym z seminarium sprawia, iż będzie ona stratą czasu, środków oraz ludzkich energii. Brak zaangażowania, chęci rzeczywistego rozwiązania swoich ludzkich problemów czy też brak pełnej szczerości wobec terapeuty byłyby przeszkodą w prowadzeniu terapii.

Lojalność wobec alumna

Zarówno ojca duchownego, przełożonych zewnętrznych, jak też samego terapeutę obowiązuje pełna lojalność wobec alumna. Żadna ze stron nie powinna przekazywać zbędnych informacji o alumnie, których źródłem byłaby rozmowa indywidualna z nim. Wyjątkiem będą sytuacje graniczne, np. skłonności do choroby psychicznej, stan ciężkich powikłań emocjonalnych, rozbicie osobowości. Ojcowie duchowni i przełożeni mogą korzystać wówczas z tych informacji, które są konieczne dla udzielenia stosownej pomocy alumnowi. Takie informacje będę na ogół mieć charakter potwierdzenia ze strony terapeuty problemu dostrzeganego wcześniej przez samych wychowawców. Psycholog może pomóc określić zakres problemu, jak też wyraźnie go nazwać.

Określenie natomiast wpływu danego problemu na zdatność do kapłaństwa winno być zarezerwowane bezpośrednio wychowawcom seminaryjnym. Ojcowie duchowni i przełożeni nie powinni w żaden sposób przerzucać na terapeutę lub psychologa ciężaru odpowiedzialności za decyzje związane z rozeznaniem powołania alumna. Odpowiedzialność jest ich osobistym zadaniem związanym z ich funkcją i nie może być przekazana osobom trzecim.

Korzystanie z pomocy psychologicznej i terapeutycznej w seminarium lub w zakonie powinno być traktowane z pewną dyskrecją. O takiej pomocy – jeżeli nie jest to konieczne – w zasadzie nie powinny być informowane osoby, których to nie dotyczy. Jeżeli alumn sam przekazuje taką informację, jest to jego osobisty wybór.

Pomoc terapeutyczna za zezwoleniem przełożonych

Wydaje się, iż alumni nie powinni sami na własną rękę korzystać z pomocy psychologicznej i terapeutycznej. Jeżeli przeżywają jakieś trudności psychiczne czy emocjonalne, to winny być one znane także przełożonym, którzy ostatecznie decydują o możliwości skorzystania alumna z pomocy terapeutycznej. Trudności alumna są ważną informacją w rozeznania jego powołania oraz w podejmowaniu decyzji dopuszczenia go do kapłaństwa. Należałoby wśród alumnów tworzyć jednak taki klimat otwartości i zaufania, by mieli moralną pewność, iż podejmowane wobec nich decyzje są oparte na głębokim rozeznaniu i rzeczywistej trosce o ich osobiste dobro, a nie tylko na niepokoju o ich zdatność do kapłaństwa.

Rzeczywista potrzeba pomocy terapeutycznej

Na terapię winny być odsyłane osoby, które jej rzeczywiście potrzebują. Pomoc terapeutyczna w naszych polskich warunkach jest pomocą nadzwyczajną. Brakuje jeszcze odpowiednio przygotowanych terapeutów, do których można by z zaufaniem odsyłać alumnów. Odesłanie zaś do terapeuty przypadkowego może być niekiedy dużym błędem wychowawczym.

Nie wydaje się też rzeczą wskazaną przedłużanie terapii "w nieskończoność" w okresie formacji. Jeżeli np. po dwuletniej terapii alumn nie jest w stanie "stawać na własnych nogach" i rozwiązywać problemów w dialogu kierownictwa duchowego oraz w relacji z wychowawcami, istnieje pytanie (dla obu stron) o jego rzeczywistą zdatność do posługi kapłańskiej lub życia zakonnego. Zasada ta nie powinna być oczywiście stosowana w sposób sztywny. Mogą bowiem istnieć sytuacje, w których przedłużona terapia może być wskazana i pomocna, gdyż przemiany emocjonalne dokonują się stosunkowo powoli.
 
Wychowawcy winni dobrze znać terapeutę, zarówno jego kompetencje, jak też sposób podejścia do osoby pacjenta. Winni czuwać, by interpretacje terapeuty były raczej ostrożne, aby nie tylko nie raniły alumnów, ale także nie podważały w sposób pośredni ich powołania kapłańskiego. Rozeznanie powołania nie jest rolą terapeuty. Terapeuta może przekazywać alumnowi tylko tyle, ile w danym momencie terapii może on przyjąć. Jeżeli nie chciałby on zgodzić się z interpretacjami terapeuty, wówczas dalsze przekazywanie informacji wbrew jego woli byłoby dla niego raczej przeszkodą niż pomocą.

Terapeuta w pracy z alumnem winien dobywać nie tylko negatywne rysy omawianego problemu, ale także nakierowywać na pozytywne cechy osobowości, postaw i zachowań. Alumn przejęty swoją zdatnością do kapłaństwa wpatruje się nieraz jedynie w swoje negatywne cechy, nie umiejąc dostrzec i docenić w sobie tego, co w nim jest pozytywne. Podkreślenie pozytywnych stron osobowości jest szczególnie ważne wówczas, kiedy wychowanek posiada skłonności do łatwego zniechęcania się.

Terapeuta powinien znać, rozumieć i respektować przekonania religijne pacjenta oraz jego życie duchowe. Bardzo trudna mogłaby okazać się współpraca w leczeniu osób przygotowujących się do kapłaństwa, prowadzona przez terapeutę, który lekceważy wymiar religijny i duchowy człowieka.

Terapeuta – choć nie będzie pełnił roli kierownika duchowego – winien mieć "dostęp do spraw duchowych" od środka. Winien też dobrze rozumieć, czym jest życie kapłańskie, celibat, formacja seminaryjna, kierownictwo duchowe. Byłoby rzeczą bardzo wskazaną, aby w początkach pracy terapeutycznej z alumnami młodzi terapeuci podlegali kompetentnie prowadzonej superwizję u osoby, która znana jest przełożonym seminarium. Zarówno ojcowie duchowni, jak i przełożeni winni być świadomi, jakimi metodami prowadzona jest terapia, jakie cele zakłada sobie terapeuta i do jakich wartości odwołuje się w relacji terapeutycznej z kandydatami do kapłaństwa. Byłoby rzeczą wskazaną, aby seminarium posiadało więcej niż jednego współpracującego psychologa i terapeutę.

Terapia pomocą w kierownictwie duchowym

Nie tylko terapeuta winien dobrze znać istotę wychowania seminaryjnego, ale także przełożeni – szczególnie zaś ojcowie duchowni – winni mieć właściwe pojęcie o prowadzonej terapii. Twierdzenie Pastores dabo vobis, że terapia jedynie wspomaga kierownictwo, jest bardzo ważną zasadą korzystania z niej w formacji kapłańskiej. W okresie spotkań terapeutycznych alumni winni być zachęcani przez przełożonych i ojców duchownych do pielęgnowania w sposób szczególny wszystkich form życia duchowego: przedłużonej modlitwy osobistej, szczególnie zaś adoracji Najświętszego Sakramentu, uczestnictwa w sakramentach, kierownictwa duchowego, lektury duchowej. Terapia psychologiczna może bowiem łatwo "wypłukać" z młodego człowieka głębsze motywacje duchowe swoim racjonalnym kojarzeniem, którym się posługuje.

***

Zarówno wychowawcy, jak i sam alumn winni być świadomi, iż terapia może jedynie odsłonić "stare rany" lub problemy, pokazać ich przyczyny i skutki, ale nie może ich uzdrowić. Tym, który uzdrawia, jest jedynie Bóg. To w relacji do Boga zraniony człowiek "dowiaduje się", iż życie ma sens i wartość, a słabość, grzech i krzywda mogą być przezwyciężone i uzdrowione.

Zranienia i problemy, nieraz nawet głębokie, nie muszą być przeszkodą w drodze do kapłaństwa. Rany odsłonięte przed Chrystusem i Kościołem, leczone z ludzką i Boską pomocą, mogą stać się dla kapłana "miejscem" mocy i miłosierdzia Bożego. Kapłan jest przede wszystkim człowiekiem dającym świadectwo, stąd też – mówiąc paradoksalnie – trudne doświadczenia życiowe mogą mu pomagać w wypełnieniu jego powołania.

Józef Augustyn SJ
Homo Dei 1/1999
 
Zobacz także
Marek Kita

Imię Boga to Jestem (Wj 3,14) – w domyśle: „z wami” (por. słynne Imanu-El, Iz 7,14). Święty Augustyn po swym nawróceniu napisał w dziesiątej księdze „Wyznań”: „Piękności tak dawna, a tak nowa. (…) W głębi duszy byłaś, a ja się błąkałem po bezdrożach. (…) Ze mną byłaś, a ja nie byłem z Tobą” (tłum. Z. Kubiak). Chrystus oferuje nam powrót do samych siebie – tak jak „wrócił do siebie” syn marnotrawny z przypowieści (eis heauton elthon, Łk 15,17) – żeby odkryć i zaakceptować tę bliskość. 

 
Rafał Huzarski SJ

Nie tylko odpady zaśmiecają przestrzeń wokół nas, nasz sposób mówienia też odnosi sukcesy na tym polu. Gdyby podzielić nasze słowa według biblijnej mądrości „Życie i śmierć są w mocy języka, [jak] kto go lubi [używać], tak i spożyje zeń owoc (Prz 18,21) – można by usypać dwie hałdy: słów niosących życie i słów niosących śmierć. Nad którą z nich intensywnie pracujesz, a która rośnie ci sama?

 
Jakub Kruczek OP

Dlaczego Jan Paweł II wszystkim swoim gościom dawał do ręki różaniec? Czy to tylko kurtuazja i grzeczność? A może chciał każdego zaprosić do modlitwy. Do modlitwy szczególnej podejmowanej razem z Maryją, Matką Jezusa. A czym my się kierujemy, kiedy z miejsc pielgrzymkowych przywozimy różańce dla naszych bliskich. Czy traktujemy je jak amulet? 

 

___________________