logo
Piątek, 29 marca 2024 r.
imieniny:
Marka, Wiktoryny, Zenona, Bertolda, Eustachego, Józefa – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Przemysław Radzyński
Wszystko zaczęło się od czytania Biblii
eSPe
 
fot. Ben White | Unsplash (cc)


Z ks. Teodorem Sawielewiczem, wikarym i katechetą w Oleśnicy (archidiecezja wrocławska), kóry z powodzeniem prowadzi swoje kanały w mediach społecznościowych, rozmawia Przemysław Radzyński

 

Ksiądz, jeszcze jako kleryk, chciał ewangelizować w mediach społecznościowych, ale nie zgodzili się na to Księdza seminaryjni przełożeni. Dziś Ksiądz jest im za to wdzięczny.

 

Od mojego nawrócenia trzymała mnie nadgorliwość neofity. Zachwycało mnie wtedy wiele treści, które poznawałem na modlitwie i chciałem się tym wszystkim dzielić, natychmiast wychodzić i krzyczeć do ludzi: „jakie to jest zachwycające, czemu wy się tym też nie zachwycacie?”. Brakowało mi w tym roztropności. Potrzebowałem czasu skupienia się na sobie – w pozytywnym tego słowa znaczeniu – żeby dojrzeć do pewnych rzeczy, zauważyć swoje słabości, pozwolić Bogu się oczyścić. Taki neofita, jak ja wówczas, musi w różnych sprawach szukać środka, a nie przesady, żeby w jego gorliwość ewangelizacyjną nie wkradało się nieuporządkowanie. Głos rektora, żeby poczekać z ewangelizacją, był zdrowy i rozsądny. Chodziło o to, żeby w tamtym czasie jeszcze więcej zdobyć dla siebie, żeby zdobywszy, później móc rozdawać.

 

Wspomniał Ksiądz o swoim nawróceniu.

 

Taki szczególny moment mojego nawrócenia – nazwałbym go momentem spotkania Jezusa żywego, zmartwychwstałego – miał miejsce w drugiej klasie liceum. To nie jest tak, że ja wcześniej byłem kompletnie niewierzący. Ale po tym doświadczeniu Boga, który jest miłością, bardzo wiele rzeczy się zmieniło – zacząłem więcej się modlić, przyszła wielka gorliwość, w sercu pojawiły się piękne pragnienia.

 

Co wydarzyło się w tej drugiej klasie liceum?

 

Jechałem po prostu PKS-em. Czytałem Pismo Święte. I natrafiłem na zdanie Jezusa do niewidomego: „Co chcesz, abym ci uczynił? Panie, abym przejrzał” (por. Mk 10, 51). Tak mnie dotknęły te słowa, że chciałem modlić się nimi do końca życia: „Panie, abym przejrzał”. Przez dwa dni bez przerwy powtarzałem te słowa, a później w moim sercu pozostały wielka gorliwość i pragnienia. Wtedy też pojawiła się myśl, żeby wszystko postawić na jedną kartę – liczy się tylko Pan Bóg, a wszystko inne tylko ze względu na Niego. Pojawiła się też ogromna siła, żeby pokonywać swoje wady, słabości, grzechy no i podporządkować się woli Bożej. A wszystko zaczęło się po prostu od czytania Biblii i dotknięcia przez Słowo.

 

Te słowa, które dotknęły Księdza w autobusie nadal pobrzmiewają w Księdza życiu. Zapraszając do wspólnej modlitwy na facebookowych live’ach prosi Ksiądz, żeby intencje były bardzo konkretne – właśnie za sugestią Jezusa: „co chcesz, abym ci uczynił?”.

 

Wiele osób nie wie, czego w życiu chce. Skonkretyzowanie prośby jest potrzebne im samym – zarówno ze strony psychologicznej dobrze jest wiedzieć, jaki jest nasz życiowy cel, ale także ze strony duchowej. Dobrze jest przedstawić Bogu pragnienie swojego serca, a Pan Bóg będzie już nad nim pracował – będzie je oczyszczał tak, żeby człowiek między różnymi powierzchownościami dotarł do najgłębszych zakamarków swojego serca, odkrył tam perłę i ostatecznie doświadczył spełnienia.

 

Księdza pragnieniem było kapłaństwo. Jak Ksiądz rozeznawał swoje powołanie?

 

Moje powołanie do kapłaństwa związane było od początku z przeświadczeniem, że będę księdzem, ot tak po prostu. To przeświadczenie było stałe, konsekwentne, wiązało się z planami na przyszłość, choć trudno mi było je uzasadnić. Z czasem pojawiło się też pragnienie, aby spełniać czynności kapłańskie – udzielać ludziom sakramentów, głosić im Ewangelię, czyli dzielić się tym, czym sam się zachwyciłem. To pragnienie narastało, a ja byłem przekonany, że pochodzi od Pana Boga; On je oczyszczał, przygotowywał do realizacji powołania.

 

A kiedy pojawiła się pierwsza myśl „będę księdzem”?

 

Pierwsze myśli, jeszcze bardzo niedojrzałe, pojawiły się już na początku gimnazjum. W klasie maturalnej nabrałem przekonania, że to nie będzie tylko powołanie kapłańskie, ale też zakonne. Konsekwentnie dążyłem do tego, żeby wstąpić do zakonu – zajęło mi to cztery lata. Po trzecim roku studiów teologicznych dla świeckich wstąpiłem do karmelitów bosych. Jestem przekonany – mam nadzieję, że to nie będzie jakieś nadużycie teologiczne – że miałem „krótkoterminowe powołanie do zakonu”. U karmelitów byłem przez rok. Był to bardzo owocny czas – jakby roczne rekolekcje. Wiele się tam nauczyłem, dużo się modliłem. To był też czas zmagania się z samym sobą, ze swoimi słabościami i odkrywania różnych tęsknot serca. Po roku musiałem opuścić zakon i wróciłem na studia. Pan Bóg tak pokierował moim powołaniem, że wstąpiłem do seminarium diecezjalnego we Wrocławiu.

 

Szczęśliwie od dwóch lat jest Ksiądz kapłanem. Od święceń zaczęła się też przygoda z ewangelizacją w Internecie.

 

Hasłem mojej strony www.teobankologia.pl jest: „Niech Ewangelia się niesie”. Internet traktuję jako narzędzie do docierania z Dobrą Nowiną najdalej jak to możliwe. Wspominałem o tym konkretnym celu w życiu, prawda? Ja go jasno określiłem, a później zacząłem szukać środków do jego realizacji. Rozeznawałem też potrzeby ludzi i równocześnie zagrożenia związane z ewangelizacją w Internecie – ludzie mogą podchodzić do tych treści duchowych powierzchownie, może to być tylko krótkotrwały zachwyt, mogę skupiać uwagę na sobie zamiast na tym, co najważniejsze. Zastanawiałem się też, czy taka forma ewangelizacji faktycznie działa, czy ona pomaga ludziom, czy przekłada się na ich codzienne życie.

 

I do jakich wniosków Ksiądz doszedł?

 

Ludzie potrzebują modlitwy i poczucia wspólnoty, choćby internetowej. Istnieje wiele inicjatyw świeckich, ale zauważyłem, że ważne jest dla wielu to, żeby to kapłan ich prowadził. Otrzymuję wiele świadectw osób, które korzystają z treści „teobańkologicznych”. Spływają świadectwa wysłuchanych modlitw lub cudownych uzdrowień, niewytłumaczalnych ze strony medycznej. Dzieje się to dzięki modlitwie prowadzonej co tydzień na żywo w środy o 20:00 na fanpage’u TeoBańkologii na Facebook’u. Dzięki tym treściom ludzie po latach przychodzą do konfesjonału… Na hasło „kto ze mną zaczyna nowennę pompejańską?” zgłasza się 150 osób… Wielu z nich po raz pierwszy w życiu ją zaczęło. Na hasło: „kto chce omadlać przez cały rok codziennie różańcem dzieła TeoBańkologii?” zgłasza się ponad 100 osób.

 

Pierwsza transmisja to było klasyczne Q&A.

 

Seria pytań i odpowiedzi okazała się strzałem w dziesiątkę – pytania były zasadne, głębokie, ludzie zaczęli opowiadać o swoich problemach. Później w prywatnych wiadomościach pytali o różne rzeczy – tak zaczęła się tworzyć społeczność strony. Pierwsze osoby zaproponowały pomoc, np. w przygotowywaniu grafik. Dzięki temu powstał kilkunastoosobowy zespół TeoBańkologii, w którym każdy ma jakieś zadanie do wykonania. Nie mówiąc o setkach innych osób, które bardzo czynnie tworzą kontent strony. Ks. Teodor wkłada tylko ok. 5 proc. wysiłku w dzieło ewangelizacji. Reszta to pomocnicy – graficy, odpisujący na wiadomości, informatycy, osoby czuwające nad hejtem podczas transmisji live…

 

W czasie Q&A ludzie prosili Księdza o błogosławieństwo.

 

Ono się rozrastało, aż urosło do osobnej modlitwy. Pojawiały się też prośby o modlitwę. Uruchomiłem skrzynkę intencji – przyszło mnóstwo próśb o modlitwę. To był dla mnie znak, że ludzie tego potrzebują i mają wiarę, że to coś daje. Myślę, że to właśnie dlatego tak wiele osób pojawia się na transmisjach, że to właśnie wiara motywuje ich do modlitwy.

 

Na pierwszą rocznicę moich święceń kapłańskich przedstawiciele tej internetowej społeczności sami się zorganizowali, by przyjechać do Oleśnicy, żeby się ze mną spotkać i razem ze mną świętować.

 

Przez kontakty w sieci do relacji w realu.

 

Oczywiście w realu mogę się spotkać z bardzo niewielką grupą, ale wg mnie kluczowe w ewangelizacji internetowej jest tworzenie relacji z odbiorcami. Pod tym kątem pewnym wzorem jest dla mnie o. Szustak, który często żartuje sobie z odbiorcami, czyta ich komentarze, wchodzi w interakcję – jego vlogi to przecież nie jest czysta teologia. To jest pewien model tworzenia ewangelizacji w internecie – budowania wspólnoty, a nie stawianie siebie obok czy przemawianie z wysokości swojego autorytetu. Dlatego w czasie transmisji często zagaduję ludzi – pytam skąd są, ile mają lat, żartuję z nimi. Później, siłą rzeczy, kojarzę osoby, które bywają regularnie, które są bardziej zaangażowane, które stawiają pytania.

 

A kim są Księdza odbiorcy?

 

Najczęściej są to osoby między 30 a 40 rokiem życia. Młodsi są niestety zainteresowani czymś innym – to pokolenie, które wyrosło w dużej mierze na głupich kanałach internetowych, których nie było w czasach młodości tych obecnych trzydziestolatków; według mnie młodzież absorbują np. gry komputerowe, gamerzy, piosenkarze… Oczywiście nie jest to regułą. 30-40 lat to jest z jednej strony wiek pewnej stabilizacji życiowej, a z drugiej poszukiwania Boga. Ktoś już dojrzał, pewne błędy w życiu popełnił, zaczyna weryfikować pewne wartości. Część osób jest z zagranicy, gdzie nie ma jakichkolwiek propozycji duszpasterskich, dlatego szukają ich w Internecie. Wstrzeliłem się w pewien brak występujący w parafiach odbiorców TeoBańkologii.

 

O co najczęściej pytają?

 

Kwestie społeczne, które powszechnie są podnoszone – tatuaże, homoseksualizm, czystość, różne kwestie dotyczące etyki życia małżeńskiego i przystępowania do komunii w różnych kontekstach.

 

W Internecie ludzie mają większą śmiałość, że pytają o kwestie bardzo intymne?

 

Z jednej strony łatwo jest napisać takie pytanie w sieci. Z drugiej strony mogą nie znać autorytetu w tych kwestiach – księdza czy kogoś po teologii – z którym mogliby się spotkać face to face. Jedna z moich uczennic – prawdopodobnie z powodu presji otoczenia – nie zadawała pytań na katechezie, ale zaczęła je stawiać w Internecie…

 

Młodzi ludzie pytają o powołanie?

 

Muszę przyznać, że dość często pojawiają się pytania o to, jak rozeznać powołanie; młodzi dzielą się swoimi wątpliwościami, pytają czy pójść do seminarium, czy do zakonu. To jest sytuacja odwrotna do zazwyczaj zastanej w duszpasterstwie, bo na ogół to np. zakon prowadzi jakąś akcję duszpastersko-powołaniową i wychwytuje tych, którzy są ewentualnymi kandydatami do kapłaństwa. A na fanpage TeoBańkologii piszą ludzie, którzy poszukują powołania. Z nadmiaru różnych obowiązków nie mogę objąć ich niestety regularnym towarzyszeniem na drodze rozeznawania – na ogół wysyłam im artykuł, który napisałem na ten temat i polecam im wyjazd na rekolekcje do seminarium albo na dzień skupienia do zakonu.

 

Ewangelizacja internetowa ma też taki wymiar, że dociera do osób, które zastanawiają się nad swoim powołaniem, a nie mają np. śmiałości, żeby z kimś o tym porozmawiać, a akurat zauważyli księdza w internecie, który wzbudził ich zaufanie i postanowili podzielić się z nim swoimi refleksjami na temat powołania.

 

Ktoś, kto ogląda Księdza w sieci ma większą śmiałość poruszyć ważne dla siebie sprawy.

 

Ksiądz, który mówi – nawet w Internecie – językiem trafiającym do serca; kapłan, który ma pasję do głoszenia Słowa Bożego i równocześnie potrafi zainteresować przekazywaną treścią, a do tego jest konkretną osobą otwartą na kontakt, staje się „trampoliną, dzięki której można się odbić” do Jezusa. Staram się takim księdzem być. Wchodzenie w relacje jest ważne w ewangelizacji. Nie da się głosić Ewangelii ludziom, których się zupełnie nie zna, nie ma się pojęcia o ich życiowej sytuacji i problemach, których traktuje się z góry. To charakterystyczne nawiązywanie relacji w mediach społecznościowych jest pewnym rodzajem preewangelizacji – gdy zdobędę ich zaufanie, przekonam ich do siebie, wtedy skuteczniej mogę przekazać im ewangeliczne treści i przekierować ich uwagę na samego Jezusa.

 

A później też wyspowiadać…

 

Zdarza się tak wielokrotnie. To mnie pociesza, gdy ktoś pisze: „proszę księdza, 18 lat nie byłem u spowiedzi, czy mogę się u księdza wyspowiadać?”. Albo: „nie mam nikogo zaufanego w okolicy, a oglądam księdza i księdzu dobrze z oczu patrzy – czy mogę się u księdza wyspowiadać?”. Dużo radości sprawiają mi takie wiadomości, gdy ktoś po wielu latach chce powrócić do Jezusa. Oczywiście odsyłam również do księży z okolicy podobne przypadki osób.

 

Rozmawiał Przemysław Radzyński
eSPe 134

 
Zobacz także
Ewelina Gładysz
Teren rodziny jest w pewien sposób zaminowany – jeśli możemy użyć takiego militarnego porównania – jeśli chodzi o mężczyzn dojrzewających do ojcostwa. I choć nie wiem, jak bardzo tęsknym okiem spoglądamy w przeszłość, to nie ma powrotu do czasów patriarchalnych. Jednak faktycznie w odległych czasach było naturalne, że starszy uczył się od młodszego. Dzisiaj liczy się nie dojrzałość, ale młodzieńczość.  

O ojcostwie z inicjatorem Tato.Net, Dariuszem Cupiałem rozmawia Ewelina Gładysz
 
ks. Zbigniew Kapłański
Każdy człowiek pragnie miłości, chce kochać i być kochanym. Niekiedy rodzi się lęk, że nie doznamy miłości, że nie będziemy jej umieli dać. Tymczasem Bóg ma „w zanadrzu” niepowtarzalną niespodziankę. On zawsze kocha, nawet, jeśli tego jeszcze nie widzimy. 
 
Rafał Sulikowski
Nie ma żadnych przeszkód teologicznych, aby uznać Chrystusa za króla, ponieważ czy to uznajemy czy nie, On i tak nim jest. Mogę nie uznawać istnienia czegoś niewidzialnego, np. prądu albo innych galaktyk, a one i tak istnieją. Czy wierzę mocniej czy słabiej, nic to nie zmienia poza tym, że wierząc mocniej jestem bardziej zintegrowanym człowiekiem...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS