logo
Czwartek, 28 marca 2024 r.
imieniny:
Anieli, Kasrota, Soni, Guntrama, Aleksandra, Jana – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
ks. Maciej Krulak
Za mistrzem
Wieczernik
 
fot. Fathih Latheef | Unsplash (cc)


Czynić uczniów, to nie tyle powiedzieć komuś jak powinien żyć, ile pójść razem z nim ku Jezusowi.

 

"Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata" (Mt 28, 19-20).

 

Nauczajcie!

 

Nauczajcie - to słowo kojarzy nam się z edukujcie, czy wręcz przekazujcie wiedzę. Niestety, wielu chrześcijan tak widzi nakaz z Ewangelii Mateusza - jako nauczanie prawd katechizmowych, niejako wtłoczenie w człowieka przekonania, iż samo poznanie zbawczych prawd i praw wystarczy, by być zbawionym, szczęśliwy, żywym.

 

Tymczasem w przekazie wiary fundamentalną rzeczywistością nie jest prawda rozumowa a spotkanie z żywym Bogiem. Co więcej, to spotkanie ma charakter osobisty i osobowy, jako spotkanie twarzą w twarz i przebywanie jak z przyjacielem.

 

Jest to więc wezwanie do wspólnoty z Jezusem, do wspólnego z Nim kroczenia przez życie. Nie chodzi zatem o przynależność do jakiejś grupy, jakby posiadanie jakiegokolwiek zaświadczenia dawało zbawienie. Nie chodzi też o to by być uczniem jakiegoś, nawet najpobożniejszego chrześcijanina. Chodzi o to by być uczniem Chrystusa, by być jak On, by być Jego. Nie mamy zastępować Jezusa w świecie, ale go uobecniać poprzez nasz życie. To Jezus jest Mistrzem i Nauczycielem, my uczniami jesteśmy. To Jego szkoła - zarówno w znaczeniu, iż On właśnie tak nas uczy, jak i że to Jego uczniowie, Jego Kościół.

 

Idźcie!

 

Jezus wzywa swych uczniów, czyli nas, abyśmy nie stali w miejscu, tylko szli. W naszej wędrówce przez życie mamy objawiać nie tylko obecność Boga w świecie, ale także Jego miłość i zbawienie dane nam przez Jezusa Chrystusa. Nie wystarczy być chrześcijaninem dla samego siebie. Skoro największym przykazaniem jest miłość drugiego na wzór miłości, jaką umiłował nas Chrystus, nie możemy tego zachować dla siebie. Mamy iść dzielić się tym wspaniałym doświadczeniem, jakie otrzymaliśmy od Boga. Miłość wzrasta tylko wtedy, gdy jest z kimś dzielona.

 

Chrześcijaństwo to rzeczywistość nad wyraz dynamiczna, stąd obraz drogi i konieczność chodzenia za i z Jezusem przez życie. Skoro On nas umiłował, to my możemy miłować innych. Nie tylko możemy, ale wręcz nie możemy żyć inaczej. Gdy w codzienności życia coś mnie zachwyca, to chcę się tym podzielić z drugim człowiekiem: piękno człowieka czy krajobrazu, dzieło sztuki, książka, film, jedzenie itp. I nie wystarcza mi jedynie opowiedzieć o tym, co mnie zachwyciło, ale najchętniej chciałbym zaprowadzić i pokazać. Kiedy doświadczamy miłości, to nie możemy nie krzyczeć o tym, nie możemy nie dzielić się zachwytem. Cóż dopiero, kiedy doświadczamy tej radykalnej, darmowej i oszałamiającej miłości Boga. On obdarowując nas miłością, zaprasza abyśmy niejako podali ją dalej. Podobnie i z przebaczeniem - kiedy je otrzymujemy od Niego, uczymy się przebaczać ludziom. Jakże więc to wszystko zatrzymać w sobie? Z perspektywy spotkania w swym życiu żywego Jezusa, powszechny nakaz misyjny wydaje się być prostą konsekwencją miłości Boga.

 

Widzimy tu prymat doświadczenia nad refleksją intelektualną. Apostołowie często nie rozumieli tego co im mówił Nauczyciel, ale rozpalało ich Jego życie, ta wewnętrzna jedność z Ojcem, miłość do człowieka, zwłaszcza grzesznika, rozpalały słowa, które dawały nadzieję, a nie tylko wiedzę. Warto jednak zauważyć, iż nie można oddzielić wiary od rozumu, gdyż pozbawiona racjonalnego myślenia byłaby zabobonem, zaś sam rozum, bez wiary nie pozwoli nam doświadczyć Boga.

 

Udzielajcie chrztu

 

Dlatego też Jezus mówi czyńcie uczniów, co należy rozumieć, iż każdy chrześcijanin, na mocy sakramentu chrztu, jest wezwany do dzielenia się wiarą z innymi. Nie jest to powinność wyspecjalizowanej, elitarnej grupy. Kryterium do czynienia uczniów to wiara, życie Jezusem, a nie jakieś kwity, zaliczone kursy, szkolenia, czy wykształcenie. Trzeba samemu być uczniem Chrystusa, by móc innych wprowadzać do takiej wspólnoty. Czynić uczniów, to nie tyle powiedzieć komuś jak powinien żyć, ile pójść razem z nim ku Jezusowi. Metoda przekazu Dobrej Nowiny zakłada przede wszystkim to, że jej głosiciel sam ją usłyszy i przyjmie do swego życia jako fundament. Tylko ten, kto zachwycił się Jezusem, może się Nim podzielić z innymi. Kiedy chrześcijanin zacznie żyć Ewangelią, ma zacząć się nim dzielić z innymi, w myśl prostej zasady „życie z życia”, czy innymi słowami - czym żyjesz, tym karmisz innych.

 

Radykalnie żyć Ewangelią

 

Dlatego trzeba nam radykalnie żyć na co dzień Ewangelią, bo tylko tak możemy się nią dzielić z innymi. My dzielimy się, czy przekazujemy, jak pisze św. Paweł, to co sami otrzymaliśmy wcześniej. To nie my jesteśmy źródłem Dobrej Nowiny, to ona jest złożona w nas. Nic nie dodajemy, nic nie ujmujemy. Nie uczymy się na pamięć, po prostu żyjemy tymi prawdami na co dzień. Nie potrzebujemy socjotechnik - potrzebujemy autentycznego chrześcijańskiego życia. Nie jesteśmy akwizytorami, którzy muszą wcisnąć jakiś produkt, co do którego czasem nie mamy przekonania. My możemy dać to, co nas uszczęśliwia, dlatego podpisujemy się pod tym co głosimy.

 

Czynienie uczniów to przekazywanie tego, co otrzymało się w darze, a więc swoiste dzielenie się tym, co nie jest wytworem własnych działań, czy refleksji. Ma jednak w sobie coś z tego, który przekazuje to doświadczenie, dzięki temu jest to doświadczenie nieustannie żywe. Nie można go zamknąć do sfery intelektu, nie mieści się także w uczuciach, czy emocjach - to coś więcej. Można powiedzieć, iż skoro bycie chrześcijaninem, to rzeczywistość dotykająca, przenikająca i przemieniająca całego człowieka, to także przekazywanie tego daru musi dotykać każdej sfery osobowości. Każdy z nas przekazuje to doświadczenie wiary w niepowtarzalny sposób. Bo choć wierzymy w Jednego, to my jesteśmy różni. W różnych rzeczywistościach życia spotkaliśmy żywego Jezusa, więc dzielimy się w specyficzny sposób.

 

Kościół jako wspólnota wiary

 

Wezwanie Jezusa, aby iść i czynić uczniów, ma być jednocześnie zaproszeniem do przyłączenia się do tych, co już idą za Jezusem, a więc wejściem do wspólnoty wiary jaką jest Kościół. Zapraszamy by stać się jednym z nas, a więc by być równym, by także czynić to co czynimy. Dobra Nowina jak kaskada spływa w świat i porywa coraz to nowych ludzi, którzy na drodze wzrostu stają się dzień po dniu chrześcijanami. Czynienie uczniami to zaproszenie do szkoły, a więc do rozwoju, do permanentnej chrześcijańskiej formacji. Widzimy to dynamiczne czynienie, stawanie się. To nie jeden dzień, nie jeden fakt, to życie na chrześcijańskiej drodze, to kroczenie z Jezusem przez życie.

 

Jezus sam daje nam przykład, kiedy nie stoi i nie czeka, aż ktoś przyjdzie do Niego by zapytać się o swe życie, lecz idzie w świat, w ludzkie problemy i w ich obliczu głosi Dobrą Nowinę. Właśnie tu ma swoje korzenie nakaz misyjny. Nie wystarczy iść i mówić, ba nawet pokazywać jak żyć, trzeba tym, którzy zachwycą się Ewangelią pokazać drogę życia, trzeba ich zaprosić, by wspólnie iść drogą chrześcijaństwa. Idźcie i czyńcie uczniów - znaczy: idźcie i zapraszajcie ludzi by razem z wami szli za Mistrzem.

 


ks. Maciej Krulak
wieczernik 159 - lipiec - sierpień 2008

 

Ps. Ten tekst powstał częściowo w drodze do Carlsbergu, zaś ostatecznie „narodził się” na łożu śmierci Ojca Franciszka - dosłownie, piszę te słowa w jego pokoju, a komputer jest na łóżku, na którym zmarł.

 
Zobacz także
Krzysztof Osuch SJ
Egzamin z wolności każdy z nas zdaje codziennie. Tak jak nie można nie oddychać i żyć, tak nie można nie podejmować decyzji. Wolność jest nam dana i zadana. Bez niej człowiek nie byłby tym, kim jest jako Bogu podobny. Drugi wielki „fakt” naszego życia: co dzień, bez możliwości zatrzymania się czy cofnięcia, zbliżamy się do Boga. Dokładniej mówiąc, przybliża się godzina spotkania z Nim „twarzą w twarz”...
 
Aneta Pisarczyk
Choroba jednego z domowników w oczywisty sposób zmienia życie całej rodziny. Zmianie ulega codzienna organizacja życia – do stałych obowiązków dołączają te związane z opieką i pielęgnacją chorego. Często wraz z chorobą zadomawia się ból, cierpienie, smutek. Czy choroba jest więzieniem dla chorego i jego rodziny? W jaki sposób zaczerpnąć mądrość z tego, co trudne? I jak w codziennych zmaganiach zachować radość oraz pogodę ducha? 
 
Adam Matras SJ

Liturgia winna angażować nie tylko intelekt człowieka, lecz tak­że jego zmysły, w tym również dotyk. Widzimy to bardzo wyraź­nie na przykładzie Kościołów wschodnich – zmysł wzroku mają przykuwać tu ikony, powonienie ma być przeniknięte zapachem kadzidła, słuch ma delektować się śpiewem, a dotyk bywa anga­żowany poprzez pocałunki składane na krzyżu, ikonach, kielichu z Ciałem i Krwią Pańską, ręku prezbitera czy biskupa. Ma to nieja­ko zaspokajać poczucie bliskości z Chrystusem.

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS