Próby wtopienia Ewangelii w jakikolwiek ustrój za każdym razem kończą się niepowodzeniem. Życie Ewangelią możliwe jest jednak zawsze, niezależnie od sytuacji i układów. Przez stulecia historii Kościoła oznaczało to zgodę na ryzyko prześladowań i męczeńskiej śmierci. Czy taka będzie również przyszłość wyznawców Chrystusa?
Czy mieliśmy w historii próby wtopienia jakiegoś ustroju w Ewangelię?
Mamy z tym do czynienia przy zawiązywaniu konkordatów. Żyjącym Ewangelią konkordaty nie są potrzebne. Obywatel jest zobowiązany do przestrzegania prawa państwowego o tyle, o ile ono jest zgodne z Dekalogiem, z sumieniem, a w przypadku ucznia Chrystusa – z wymaganiami Ewangelii. Jeśli tego brakuje, konkordat jest udawaniem i nie jest dobry ani dla państwa, ani dla Ewangelii.
Jaka przyszłość czeka konkordat, który obowiązuje teraz w Polsce?
Wkrótce zostanie on zawieszony albo zerwany. Zdecydujemy się na życie obok siebie, należąc do dwóch różnych instytucji. Dla ludzi wierzących w Chrystusa, On jest ważniejszy niż ludzkie autorytety. Podobnie jest z prawem.
Czy Kościół będzie walczył o swoje prawa?
Kościół Chrystusowy nigdy z nikim nie walczył i nie będzie walczył. To różni ludzie i układy walczą z Kościołem. Jezus nigdy z nikim nie walczył, to z Nim walczono. Z orzeczeniem kary śmierci włącznie. Ewangelia nie potrzebuje walki, bo umie przyjąć uderzenia, tak jak przyjął je Jezus.
Skąd więc tyle napięć w całej historii Kościoła?
W pierwszych wiekach uczniowie Chrystusa byli przygotowani na śmierć. Postawą Kościoła było męczeństwo. Także i my dziś jesteśmy przygotowani na uderzenia w Kościół. Te uderzenia w różnych wymiarach trwają od rewolucji francuskiej. Celem różnych grup antyreligijnych jest likwidacja Kościoła jako instytucji. To może zostać osiągnięte na naszych oczach. Kościół Chrystusowy jest jednak środowiskiem żyjącym miłością i śmierci się nie tylko nie obawia, ale w niej jednoczy się z Jezusem. Prześladowania Kościoła są dla niego dobre, bo rodzą męczenników. Cesarz Julian Apostata w IV wieku zrezygnował z krwawego prześladowań, uzasadniając to tym, że krew prześladowanych rodzi nowych wierzących. Męczennicy są wielkim skarbem Kościoła. Kościół pierwszych wieków nie walczył z nikim i niczym. Odkładał miecz i wyciągał rękę w geście przebaczenia i przyjaźni.
Czy nasze jutro może być połączone z prześladowaniami?
Według statystyk obecnie prześladowanych jest przeszło 200 milionów chrześcijan. Każdy autentycznie wierzący chrześcijanin musi liczyć się z tym, że może stracić wszystko, nawet życie.
Ale dziś w Polsce niewielu jest przygotowanych do tak rozumianego prześladowania...
Tak, to prawda. Niewielu nawet liczy się z możliwością świętej wojny, gdzie jedna religia może wystąpić przeciwko wyznawcom innej. To ważny element historii islamu. Bitwa pod Wiedniem do dnia dzisiejszego pozostaje zagadką. My, jako katolicy, traktujemy to zwycięstwo Sobieskiego jako cud. Takie myślenie jest głęboko zakorzenione w sercach ludzi wierzących.
Jaki jest główny motyw prześladowań?
Ono zaczyna się od przejmowania na własność tego, co chrześcijanie posiadają. Wszystko, co może być zamienione w pieniądze, może być wyznawcom Chrystusa zabrane, a oni, jako niewygodni dla innych, pozbawieni życia.
Czy rzeczywiście pieniądze są główną przyczyną prześladowania?
Nie pieniądze, lecz autorytet Jezusa Chrystusa, który Jest najwyższym autorytetem. Dla tych, którzy się z Nim spotkali, czyli prawdziwie wierzących, jest On cenniejszy niż życie doczesne.
Tak było niegdyś, ale czy tak jest nadal?
Osobiście dziękuję biskupowi Rzymu Franciszkowi za to, że podjął decyzję o beatyfikacji ks. Michała Rapacza, męczennika z 1946 r., zamordowanego przez komunistów. Jeszcze bliższy naszym czasom jest ks. Jerzy Popiełuszko. Żyjemy w czasach prześladowań i taka będzie rzeczywistość Kościoła do końca świata.
Czy chodzi tylko o autorytet Jezusa?
Głownie chodzi o wiarę w życie wieczne, którą swym zmartwychwstaniem opieczętował Jezus Chrystus. Życie doczesne w zestawieniu z życiem wiecznym jest tylko przejściowe, przemijające, jak życie całej przyrody. Człowiek zaś jest nieśmiertelny i może wybrać nową formę życia.
rozmawiał ks. Piotr Prusakiewicz CSMA
Któż jak Bóg 5/2024
Modlitwa osobista, jak wszystko w życiu człowieka, podlega rozwojowi i dojrzewaniu. Zaczynamy jako dzieci od prościutkich, być może naiwnych formułek, z czasem przychodzą formuły coraz bardziej skomplikowane, po piękne, poetyckie modlitwy, psalmy i inne teksty z Biblii. W którymś momencie, nawet najpiękniejsze formuły już nie wystarczają.
Z o. Stanisławem Łucarzem SJ rozmawia Lidia Bączek
Słowa „wiara” i „wierzyć” nie są jednoznaczne. Używa się ich w różnych znaczeniach. Niekiedy mówimy o wierze w sensie przypuszczenia, przyjmowania czegoś jako prawdopodobne. „Wierzyć” oznaczałoby w powyższym przypadku wyrażać opinię, której nie jest się do końca pewnym. Czymś innym jest wiara chrześcijańska. Wierzący nie mówi: Uznaję za prawdopodobne, że Jezus jest moim Zbawicielem, ale stwierdza z całym przekonaniem, że Jezus jest Panem.