Autor: Mateusz (31.42.19.---)
Data: 2018-01-11 15:14
Każdy z nas powinien modlić się za innych, szczególnie za tych, z którymi jest bezpośrednio związany (rodziców, dzieci, rodzeństwo itp.). Nie oznacza to jednak, że w modlitwach mamy całkowicie pomijać pozostałych ludzi, wśród których znajdują się zapewne i tacy, którzy są pogrążeni w grzechach ciężkich. Oni również naszego duchowego wsparcia. Owszem, możemy pójść za radą jednej z moich przedmówczyń i nie przejmować się tym, co się z nimi stanie. Ich grzechy - ich sprawa, nie moja. Jest tylko jedno malutkie "ale": podobne rozwiązanie możemy zastosować jedynie do osób, które żyją z dala od nas. Gdy widzimy kogoś, kogo spotykamy codziennie w swoim otoczeniu, a mającego konkretny duchowy problem, być może nawet spokrewnionego/związanego w jakiś sposób z nami (np. sąsiada) i nie robimy zupełnie nic aby mu pomóc - wówczas już kręcimy na siebie całkiem realny bat. Jeśli taka osoba umarłaby w grzechu, nie otrzymawszy od nas żadnej pomocy(którą mogła otrzymać), bylibyśmy za to odpowiedzialni, o czym mowa w Ez 33, 8-9. I nie mówię, że po rozmowie z nami dany zatwardziały grzesznik miałby rzeczywiście zaraz się nawrócić, ale od tej pory jego przewinienia obciążałyby tylko jego samego, a nie nas. Powtarzam jednak, że postawę "nicnierobienia" od samego początku zawsze piętnowałem i piętnuję jako skrajnie egoistyczną.
Nawiążę jeszcze do rzekomej łatwości popełnienia grzechu śmiertelnego: jest dokładnie odwrotnie. Popełnia się go wówczas, gdy przekracza się Przykazania świadomie, dobrowolnie i w rzeczy ważnej. Współistnienie tych trzech warunków wcale nie zachodzi tak często, jak sądzisz, co jednak nie oznacza oczywiście, że żaden z naszych grzechów nie wymaga skorzystania z sakramentu pokuty. Żadne skrajności nie są dobre, zaś prawda leży pośrodku.
|
|