logo
Sobota, 27 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Sergiusza, Teofila, Zyty, Felicji – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Lilla Danilecka
Będę biegać w niebie
Miłujcie się!
 


 
 Kiedy w 2002 r. jedenastoletnia Ania umarła, ktoś z personelu szpitala, do którego przywieziono ją po wypadku, powiedział jej ojcu, że „to chyba ulga, bo przecież takie dziecko było tylko ciężarem”… Świadectwo o Ani Szałacie jest dowodem tego, jak bardzo pozory mogą mylić.
 
Rdzeniowy zanik mięśni. Konsultacje w klinikach w kraju i za granicą. Pielgrzymki na Jasną Górę i do Lourdes z prośbą o uzdrowienie. W końcu – nowoczesny elektryczny wózek i przeprowadzka z bloku na warszawskim Bródnie do podwarszawskiej Zielonki, gdzie w nowym domu Ani miało być wygodnie. Kilkadziesiąt metrów do szkoły, do której mogła sama dojeżdżać na swoim wózku, i tylko nieco dalej do parku nieopodal klasztoru Sióstr Dominikanek, gdzie lubiła zbierać kasztany. I nareszcie wymarzony pies.
 
Właśnie do parku po kasztany, niedługo po przeprowadzce, 26 października 2002 r. Ania wybrała się z mamą na spacer. Była sobota. Gdy wracały do domu, Ania wjechała na przejście dla pieszych. Wtedy to właśnie młody kierowca „zagapił się” i wydarzył się dramat: dziewczynka upadła na jezdnię kilkadziesiąt metrów dalej, a jej mama leżała obok ze zmiażdżoną nogą. Ania była jeszcze przytomna. Tak zwanym przypadkiem, ulicą przechodził ksiądz proboszcz. Znał dobrze rodzinę Szałatów. Nachylił się nad Anią i usłyszał jej ciche słowa, których nigdy nie zapomni: „Żeby mama żyła. Ja mogę nie żyć”. Mama była przecież potrzebna jej starszemu rodzeństwu Uli i Michałowi. Mamę Ani uratowano, poskładano jej nogę jak się dało, a potem założono jej aparat Ilizarowa, żeby wydłużyć krótszą o trzy centymetry kończynę. Ania zmarła w szpitalu, kilka godzin po wypadku.
 
Była darem, a nie ciężarem
 
Rodzicom Ani nigdy nie przyszłyby do głowy słowa, jakie usłyszeli w szpitalu, chociaż na pewno wielokrotnie było im ciężko – nie tylko fizycznie, kiedy dziewczynka rosła i coraz trudniej było się nią opiekować – ale przede wszystkim było im ciężko na sercu, kiedy musieli patrzeć, jak ona sama cierpi, jak po operacji, którą musiała przejść w 1999 r. niemal nie umarła z powodu komplikacji. Czy ojciec z matką mogą spokojnie patrzeć, kiedy ich dziecko na szpitalnym łóżku mówi, że umiera z bólu?... Modlili się o cud, żeby żyła – i cud się wydarzył. Ania wróciła do domu jeszcze na trzy lata.
 
Wtedy jeszcze bardziej niż przedtem stała się darem. Promienna, ujmująca uśmiechem, otwarta na świat i zaskakująco wymowna. Kiedy pewna pani zaczepiła ją na ulicy i zapytała „z troską”, czy kiedyś będzie mogła chodzić, Ania odpowiedziała dobitnie: „Ależ oczywiście, że tak. Będę biegać w niebie! Aniołowie też nie chodzą po ziemi, a są szczęśliwi”. Komuś innemu, kto użalał się, jaka z niej biedna, chora dziewczynka, odparła: „Nie jestem wcale chora, w zeszłym tygodniu miałam chrypkę, ale już mi przeszło”. Znała swoje ograniczenia i wiedziała, że bez pomocy innych nie da sobie rady, ale też umiała pomagać dobrym słowem, pocieszeniem, a czasem dopingowaniem innych do pracy. Koledzy i koleżanki w szkole zapamiętali, że Ania była bardzo ambitna i nie tolerowała taryfy ulgowej dla siebie tylko dlatego, że jeździła na wózku. Była druhną w harcerstwie, gospodynią klasy i aktywnie działała na rzecz misji.
 
Mała misjonarka
 
Ania miała szczęście, bo miała mądrych rodziców, którzy nie pozwolili, aby świat kręcił się wokół jej wózka. Doktor Kazimierz Szałata, wykładowca filozofii i etyki na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie i założyciel Fundacji Polskiej Raoula Follereau pomagającej trędowatym i ubogim, bardzo wcześnie zaraził swoją córkę sprawami misyjnymi. Ania chętnie brała udział w różnych akcjach misyjnych, a przede wszystkim zaczęła się żywo interesować losem ubogich dzieci w krajach misyjnych. Opowiadała o tym swoim rówieśnikom, brała udział w telewizyjnym programie Ziarno, jeździła w trasy koncertowe z „Arką Noego”. Robert Litza wspomina, że kiedy raz podpisywał płytę dla niej, chciał napisać: „Aniu, bądź świętą”, ale zamiast tego, sam nie wie czemu, wyszło: „Aniu, jesteś święta”.
 
 
 
1 2  następna
Zobacz także
Jerzy Zakrzewski SJ

We współczesnym świecie nie ceni się umartwienia. Rodzice chcą zapewnić swoim dzieciom jak największy komfort. To oczywiście chwalebne, ale warto też pokazywać, że wartością może być brak czegoś. Tymczasem dzieci od najmłodszych lat przyzwyczaja się, że zawsze wszystko mają. I kiedy czegoś im jednak zabraknie, gdy nie dostaną tego, co inne dzieci w szkole już mają, rodzi się frustracja. Dzieci wręcz terroryzują rodziców, byle tylko zaspokoić swoje zachcianki.

 
Jerzy Zakrzewski SJ
Czym są pytania o Boga? Czy ludzie dotknięci cierpieniem, chorobą zadają sobie te pytania inaczej? Może ich dolegliwości są wyłącznie pretekstem, by o Bogu mówić oryginalnie? Jaki byłby wreszcie Bóg, gdybyśmy nie szukali Go w perspektywie cierpienia? 
 
Ks. Mariusz Berko
Kilka miesięcy temu, ksiądz Edson w sąsiedniej parafii, ok.godz.11.00, wsiadał do swojego samochodu stojącego naprzeciw kościoła. Była druga po południu w piękny słoneczny dzień. Kiedy zatrzasnął drzwi do swojego samochodu, do okna doszedł chłopiec w typową czapeczką zdaszkiem. Nachylił się i wystawiając pistolet dał rozkaz - "rzuć kluczyki do samochodu!"...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS