Odszedł Wielki Prezydent Wolnej Polski
"... przeleciał ptak, przepływa obłok,
upada liść, kiełkuje ślaz
i cisza jest na wysokościach
i dymi mgłą katyński las..."
Zbigniew Herbert, wiersz "Guziki"
Wielkiego formatu
W dniu 10 kwietnia 2010 roku, w drodze na uroczystości 70. Rocznicy Zbrodni Katyńskiej zginął Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej prof. Lech Kaczyński wraz z żoną panią Marią Kaczyńską oraz 94 osoby, członkowie polskiej delegacji i załoga samolotu. Miał 60 lat. Jego Rodzice byli żołnierzami Armii Krajowej. Człowiek wielkiego formatu, uczciwy, pracowity, sprawiedliwy, prawdziwy patriota, doktor habilitowany prawa pracy. W latach 1977–1980 współpracował z KOR, brał udział w sierpniowych strajkach Wybrzeża 1980 roku, współtwórca "Solidarności".
Odegrał ważną role w czasie obrad "Okrągłego Stołu", a w wolnej już Polsce był senatorem, posłem, prezesem NIK, ministrem Sprawiedliwości i Prokuratorem Generalnym, pierwszym szefem Biura Bezpieczeństwa Narodowego i pierwszym Prezydentem Warszawy z wyborów powszechnych, a od 23 października 2005 roku Prezydentem Rzeczypospolitej Polskiej.
Chciał sprostać legendzie
Swoim szlachetnym i prawym życiem, dobrymi czynami i wzorowym postępowaniem chciał sprostać legendzie II Rzeczypospolitej, legendzie pokolenia urodzonego w Polsce Marszałka Józefa Piłsudskiego, którego darzył osobistym szacunkiem. Trudno o bardziej symboliczne miejsce śmierci niż Las Katyński. Prezydent Lech Kaczyński urodził się cztery lata po wojnie, ale cały czas żył i wzrastał w cieniu pokolenia, które zostało skazane na zagładę. Jego rodzice walczyli w Polsce Podziemnej - matka Jadwiga była sanitariuszką, ojciec Rajmund żołnierzem Armii Krajowej i uczestnikiem Powstania Warszawskiego. On i jego brat Jarosław wychowywali się w kraju, w którym ludzi niepodległościowej konspiracji komuniści sprowadzili do statusu obywateli drugiej kategorii.
Dorastający w zniewolonej Ojczyźnie bracia Lech i Jarosław bardzo dobrze rozumieli ponurą rzeczywistość komunistycznej Polski, wyraźnie dostrzegali bolesny kontrast między ich dumą z bohaterstwa rodziców i zepchnięciem ich na margines życia w PRL. Rodziło to naturalne reakcje buntu i sprzeciwu. Wychowani w dobrej polskiej, katolickiej i patriotycznej rodzinie, dokładnie rozumieli, że komunizm jest zbrodniczą utopią. W marcu 1968 roku pierwszy raz mógł "wykrzyczeć" hasło wolności. Gdy w połowie lat 70. powstał KOR, natychmiast zgłosił się do opozycyjnej współpracy. W kwietniu 1978 roku Lech Kaczyński współtworzył Wolne Związki Zawodowe na Wybrzeżu, z których w niedalekiej przyszłości zrodziła się "Solidarność".
Gorycz stanu wojennego
W sierpniu 1980 w Stoczni Gdańskiej należy do czołówki strajkujących, a później jest w gronie przywódców ruchu solidarnościowego. Bardzo traumatycznie przeżył gorycz stanu wojennego z 13 grudnia 1981 roku i koszmar internowania, zaraz po zwolnieniu wrócił do pracy w podziemiu i w "Solidarności". W 1986 roku wszedł do władz podziemnej Tymczasowej Komisji "Solidarności" i był w ścisłym kierownictwie związku w kluczowych latach 1988/89. Faktycznie kierował związkiem do lutego 1991 roku. Tworzył pierwsze instytucje suwerennej III Rzeczypospolitej. Nazwisko Prezydenta Lecha Kaczyńskiego będzie również w najnowszej historii utożsamiane z projektem IV Rzeczypospolitej. Dziś, gdy hasło to zostało sprowadzone do rangi "politycznego epitetu", godzi się przypomnieć, że była to idea wzmocnienia państwa polskiego i uwolnienia go od korupcji i wszelkich patologii.
Kiedy mówimy o czyjejś winie, to myślimy o stanie psychicznym wyboru człowieka, zdecydowania się na czyn zły. Człowiek jest bowiem istotą wolną i świadomą, potrafi wybierać to czego chce, mając zarazem świadomość charakteru i konsekwencji swojego czynu. Z kolei czyn zły, dokonany bez świadomości wiąże się z winą nieumyślną. Kiedy pojawia się wina, pojawia się też odpowiedzialność za to czego się dokonało. Człowiek powinien ponieść konsekwencje swojego czynu.