logo
Poniedziałek, 13 maja 2024 r.
imieniny:
Agnieszki, Magdaleny, Serwacego, Roberta, Andrzeja, Marii – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
ks. Tomasz Jaklewicz
Święta bez szopki
Gość Niedzielny
 


Ile jest Bożego narodzenia w Bożym Narodzeniu? Zależy od nas samych. Czy urządzamy świąteczną szopkę według własnego pomysłu, czy idziemy jak pasterze do Betlejem, aby zobaczyć, co się tam właściwie stało?
  
"Oto zwiastuję wam radość wielką..." – słyszą pasterze spod Betlejem.

Ubogim jest bliżej do ubogiego Boga
 
Od kilku lat tuż przed świętami agencje prasowe donoszą o coraz to nowych próbach nadania świętom Bożego Narodzenia bardziej nowoczesnego, czytaj – świeckiego charakteru. Pomysłów jest wiele, niektóre szokujące, ale kierunek jest jeden. Chodzi o wyeliminowanie albo przynajmniej zneutralizowanie Chrystusa, o zagłuszenie wstrząsającej nowiny głoszącej narodziny Boga-człowieka, który jest Zbawicielem świata. Ze świętego biskupa Mikołaja już dawno zrobiono sklepowego krasnala. To samo usiłuje się zrobić z Jezusem – zamienić Go w lalkę Barbie, którą można ubrać w dowolne szatki. Szopka staje się świątecznym gadżetem, pod który można podczepić dowolne treści. Można na przykład wstawić do niej dwóch Józefów, chińskiego smoka, bałwanka w hinduskim turbanie (to konkretne przypadki), Bóg wie co jeszcze. Chciałoby się powiedzieć „szopka”, czyli cyrk na kółkach. Bez św. Mikołaja chrześcijaństwo sobie jakoś poradzi, ale bez Chrystusa chrześcijaństwo przestaje istnieć. Bez Dobrej Nowiny Boże Narodzenie staje się wydmuszką, ramą bez obrazu, świętowaniem nie wiadomo czego. Już Herod usiłował usunąć całkowicie Jezusa z Betlejem. Św. Mateusz pisze, że sensu Jego narodzin nie rozpoznała także „cała Jerozolima”, jej kapłani i nauczyciele ludu. Czyli, nic nowego. Tradycja stara jak chrześcijaństwo. Zamiast się bulwersować, czy narzekać na czasy, spróbujmy przypatrzeć się pasterzom spod Betlejem, o których tak często śpiewamy w kolędach. Ich słowa brzmią jak zachęta: Chodźmy do Betlejem i zobaczmy to, co się stało, a co nam Pan oznajmił (Łk 2,15).

Słowo, które się zdarzyło

Jeśli zerkniemy do greckiego oryginału Łukaszowej Ewangelii, przytoczone wyżej zdanie brzmi dosłownie: Chodźmy do Betlejem i zobaczmy s ł o w o, które się tam zdarzyło, a które nam Pan oznajmił”. Pasterze chcą zobaczyć słowo, które się wydarzyło. Dlaczego w ogóle wyruszyli w drogę? Bo zaufali głosowi z nieba. Bóg przez anielskie zwiastowanie przemówił do nich w nocy, w ciemności: „Dziś w mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel, który jest Chrystusem Panem. A to będzie dla was znakiem: znajdziecie Niemowlę owinięte w pieluszki i złożone w żłobie (Łk 2,11–12). W ciemności, które mogą oznaczać niewiedzę, grzech, samotność, cierpienie, Bóg kieruje do człowieka swoje słowo. Ono jest światłem, zaproszeniem, nadzieją. Przyjąć je, oznacza zaufać mu, pójść za nim, wyruszyć do Betlejem z prostą wiarą. W małym Jezusie nie rozpoznali Zbawiciela ani uczeni „nauczyciele ludu”, ani pyszny, żądny władzy i opływający w bogactwa Herod. Wiedza, bogactwo i władza mogą skutecznie zamykać oczy na Boga. Z wysokości dumnej „Jerozolimy” czy Herodowego pałacu (dzisiaj powiedzielibyśmy z perspektywy mainstreamu), to, co się dzieje na przedmieściach, w zapadłych dziurach wydaje się mało ważne, godne najwyżej wzruszenia ramionami lub pobłażliwego uśmieszku. To nie przypadek, że prości, biedni, niewykształceni pasterze są pierwszymi odkrywcami tajemnicy Bożego Narodzenia. Ubodzy mają krótszą drogę do Betlejem. Rozpoznają Zbawcę w dziecku z Betlejem, bo stają przed Nim z pustymi rękami. Nie trzymają w nich kurczowo bogactwa, władzy czy wiedzy.

Ewangelista opisuje wyprawę pasterzy w dwóch zdaniach: Poszli więc szybko i znaleźli Maryję, Józefa i Niemowlę, leżące w żłobie. A gdy Je zobaczyli, opowiadali, co im zostało objawione o tym Chłopcu (Łk 2,16–17). Znakiem Boga jest niemowlę w żłobie. Tu nie słychać anielskich śpiewów, ale raczej płacz dziecka. Proza życia: pieluchy, karmienie, matka kołysząca na rękach swoje maleństwo, zatroskany i może nieco zagubiony Józef. Nic nadzwyczajnego.

 
1 2  następna
Zobacz także
Rafał Sulikowski
Właściwie, być wierzącym to słuchać Jezusa i pytać się, jak oceniłby On oglądany przeze mnie serial, czy w ogóle wybrałby oglądanie telewizji, gdy tymczasem potrzeba na przykład odrobić lekcje z dzieckiem czy odwiedzić chorą matkę. O tych dylematach nauka nic nie powie. Tutaj mamy do czynienia z tajemnicą życia...
 
Sławomir Kamiński SCJ

Jedna z większych bolączek dzisiejszego świata to specyficzne podejście do prawdy. W naszych codziennych relacjach daliśmy przyzwolenie na nazywanie prawdą tego, co do końca i w pełni nią nie jest. I tak zgadzamy się na wszelkiego rodzaju półprawdy. Nawet dla cynicznego kłamstwa wykreowaliśmy wyrażenie „mijać się z prawdą”, które już tak nie poraża swoim ciężarem. Natomiast notoryczne unikanie prawdy i wprowadzanie innych w błąd usprawiedliwiamy a to prawem marketingu, a to regułami politycznymi czy też małą szkodliwością społeczną danego czynu czy słowa.

 
ks. dr Johannes Gamperl
Jezus jest tutaj obecny jako ukrzyżowany i zmartwychwstały. To jest Pan! Pan mój i Bóg mój! Jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, daremne jest nasze nauczanie, próżna jest także wasza wiara - tak św. Paweł zwraca się do Koryntian w liście i dobitnie akcentuje, pisząc dalej: Tymczasem jednak Chrystus zmartwychwstał...
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS