logo
Niedziela, 28 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Bogny, Walerii, Witalisa, Piotra, Ludwika – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

"I otworzywszy swe skarby, ofiarowali Mu dary: złoto, kadzidło i mirrę." (Mt 2,11)

Też chcielibyśmy przynieść Mu złoto i wszystko co najdroższe. Ale nie mamy. Mamy przeciętną, a może nawet jeszcze niższą, pensję czy emeryturę, z której przed pierwszym niewiele zostaje. To i tak dobrze, bo czasem to nawet dużo brakuje do pierwszego. Z czym tu więc iść do Boga?

Ze wstydem przypominamy sobie jeszcze co innego. Nie tylko nie przynosimy nic. My przychodzimy nie po to, żeby dać, ale po to, żeby brać. Przychodzimy najczęściej właśnie wtedy, kiedy potrzebujemy. I prosimy, ciągle prosimy, tylko prosimy. A kiedy uda nam się coś wyprosić, wychodzimy od Jezusa z pewnością, że tak właśnie ma być. Że to On ma nam dawać. Dlatego nawet zapominamy podziękować.

I kiedy sobie to dobrze uświadomimy, to tak jakoś dziwnie nam się w sercu robi. Taki niesmak, który ani nie pomaga kochać, ani nie pomaga żałować, ani nie zachęca do kolejnego spotkania z Bogiem. Przeciwnie, mamy ochotę schować się przed Nim, jak Adam i Ewa w raju, po grzechu.

Dzieje się tak, bo naszego Boga nie znamy. Wydaje nam się, że i Bóg czuje się podobnie do nas po spotkaniu z nami. Że rozczarował się nami i już nas nie kocha. Nie lubi nas. Mierzymy Boga swoją miarą. Naszą małostkowością, naszą złością, naszą niechęcią. Trzeba to wszystko w nas uporządkować.

Nie musimy mieć wyrzutów sumienia, że ciągle o coś Boga prosimy, że właściwie prawie zawsze prosimy. Przecież mamy tylko to, co dostaliśmy od Niego. Bez Niego nie mielibyśmy nic. Złe nie jest to, że ciągle o coś prosimy. Złe jest to, że nie zauważamy jak wiele dostaliśmy. Złe jest to, że nie pamiętamy o wdzięczności. Złe jest to, że my często nie prosimy tylko żądamy. Bo prosić nauczył nas przecież sam Jezus. "Proście, a będzie wam dane".

Nie musimy mieć wyrzutów sumienia, że nie przynosimy jak Trzej Królowie złota, kadzidła i mirry. Przecież wszystko co mamy jest Jego własnością. Złe nie jest to, że nie budujemy nowej bazyliki, nie kupujemy ornatów, nie fundujemy złotych koron. Złe jest to, że nie mając dużo, nie chcemy dać mało. Złe jest to, że żal nam dla Boga czasu. Złe jest to, że próbujemy Go czasem oszukać i nawet wierzymy, że nam się to udało. Złe jest to, że nie umiemy przeprosić i wrócić.

Bóg nie jest nami rozczarowany, bo nas dobrze zna. To my jesteśmy rozczarowani sobą. I złość na siebie wyładowujemy na Bogu. To my po grzechu nie chcemy Boga znać. Nie On nas. To my ciągle ukrywamy się przed Nim, zamiast przyjść i powiedzieć: spróbuję jeszcze raz Panie Boże. Dobrze? Spróbuję.

Do Dzieciątka przyszli nie tylko Trzej Królowie, choć o nich dzisiaj mówimy. Do Jezusa przyszli także pasterze. Nie przynieśli złota. Może - jak śpiewamy w kolędach - dali kawałek sera czy masła, a może i nie. Wszyscy natomiast przyszli złożyć Jezusowi pokłon. Ofiarowali Mu czas, który mogli wykorzystać na odpoczynek. Ofiarowali Mu radość z tego, że przyszedł na świat. Że jest pośród nas. Oni znali swojego Boga. A Bogu najbardziej chodzi o to, byśmy do Niego przyszli. Tacy jacy jesteśmy. Jak jesteśmy królami, to jak królowie. Jak jesteśmy pasterzami - to jak pasterze. Mamy przyjść do Niego prawdziwi my. Tacy jacy jesteśmy. I z tym, co mamy.

Bogumiła Szewczyk
bog-szew@wp.pl
 
***
 
Epifania w betlejemskiej grocie – cicha i uboga. Jako pierwsi przeżywają ją pasterze, ci najprostsi z ludu Judy. Anioł objawia im nowinę o narodzeniu. Staje się jasność pośród nocy a oni z pośpiechem udają się tam gdzie im powiedziano.

Gwiazda ukazuje się tym czasem na wschodzie i prowadzi Mędrców. Wyruszają oni do kraju Judy bo zobaczyli znak i rozpoznali czas.

Bóg wkracza w życie ludzi bez względu na to kim są. Właśnie tu i teraz, możemy dostrzec ze Bóg naprawdę nie ma względu na osobę, jak powie w przyszłości święty Piotr. Pragnie się objawiać każdemu - od ubogich i prostych do tych, którzy posiadają wiedzę i pozycję.

Bóg przychodzi niepostrzeżenie, ale nie tak, żebyśmy nie mogli tego doświadczyć. Mówi - jestem tu, nie tam gdzie się mnie spodziewałeś, inaczej niż może wcześniej sobie wyobrażałeś. Bóg zazwyczaj zaskakuje każdego, kto trzymał się własnego o Nim przekonania. Cóż On nie chodzi naszymi ścieżkami.

Kolejna epifania, to ta dla Maryi i Józefa - moment ofiarowania Jezusa w świątyni w obecności Symeona i Anny. I dla tych dwojga starców także znak, że długi czas oczekiwania dobiegł końca. Narodził się Emmanuel - Bóg z nami. Maryja i Józef nie wszystko rozumieją. Pozostają niejako „za zasłoną” podobnie jak my wszyscy. Bóg prowadzi ludzi poprzez swoją historię i nie zawsze wszystko tłumaczy. Bardzo często nie tłumaczy wcale ale daje się poznać w osobie Jezusa. Patrz na Mnie i ucz się ode Mnie, mówi Bóg ustami Syna.

Epifania nad rzeką Jordan czyli przyznanie się Boga do ojcostwa. Słowa „oto jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie” to wyznanie miłości Synowi. To wyznanie, które pozwali Jezusowi wyruszyć w drogę prowadzącą na krzyż. Jak każdy człowiek, Jezus czerpie siłę z miłości rodzicielskiej, z zapewnienia „jesteś moim ukochanym dzieckiem”. Ma ziemskich rodziców ale poza nimi ma Ojca w niebie, to Jemu będzie pozostawał wierny bardziej niż komukolwiek innemu. Na tej wierności zbuduje wizerunek przyszłego chrześcijanina.

Epifania nad Jordanem jest także doświadczeniem (choć nie bezpośrednim) świętego Jana, ucznia Jezusa, który później zaświadczy o tym, co widział i słyszał. Ucznia, który będzie przy Mistrzu aż do końca i pobiegnie do grobu aby dopiero tam zobaczyć i uwierzyć…

Epifania – Objawienie, moc dana z góry, która zmienia nas ludzi, to doświadczenie które potrafi wywrócić do góry nogami nasze życie. Bo cóż mogli pomyśleć ci prości pastuszkowie, gdy poszli za głosem Anioła i zobaczyli Boże Dziecię w żłobie? Nie wiemy co myśleli, ale jestem pewna, że odtąd stali się innymi ludźmi. Bóg wkroczył w ich życie, doświadczyli cudu i w ich sercach pojawiła się niezwykła radość. Pełni wdzięczności, wielbili Boga.

Bóg zstępuje w życie człowieka i potrzebuje pozytywnej odpowiedzi – naszego tak. Wtedy dzieje się cud. Aby pasterze mogli pójść do Betlejem, wcześniej w Nazarecie młoda dziewczyna zdecydowała wypowiedzieć swoje „fiat” Archaniołowi Gabrielowi. Tak właśnie buduje się społeczność wierzących.

Posłany przez Boga Jan Chrzciciel nie tylko zgadza się na swoją misję, ale wręcz staje się „głosem wołającego na pustyni”. Czy tak właśnie wyobrażał sobie swoje życie? Być może nie. Pełen prawdziwej pokory głosi z mocą obecność Mesjasza pośród ludu. Głosi chrzest nawrócenia. Sługa posłuszny Bogu a jednocześnie mocarz, który uwierzył w swoje posłannictwo nie popadając jednocześnie w samouwielbienie. Wierność Bogu i swojej misji, okupił życiem, podobnie jak Chrystus w przyszłości na drzewie krzyża.

Cud nie dzieje się bez naszej zgody, bez zaufania, że to czego pragnie dla mnie Bóg jest zawsze dobre. Z tym nastawieniem możemy doświadczać działania Boga. Działania, które „koryguje” nasze patrzenie i rozumienie siebie i świata. Prowadzi na nowe, nieznane czasem drogi. Nie jest to jednak zapewnienie, że nic „złego” nas nie spotka, bo Bóg nas od tego zachowa. To jest zapewnienie, że Bóg cię kocha i jesteś Jego umiłowanym dzieckiem. To znaczy, że jesteś ważny, bo sam Bóg chce wejść w relację z tobą, chce być obecny w twoim życiu.

Czasami trzeba zrezygnować z własnych wyobrażeń i przekonań o Bogu i o sobie. Przyznać, że trudności, cierpienie, niezrozumienie były, są i będą, podobnie jak w życiu Maryi, Jezusa i wielu innych. Lecz miłość Boga nigdy nas nie opuści i to właśnie ona pozwoli nam ostatecznie wszystko przetrwać.

Anna Orlik
 
***

Litania na Objawienie Pańskie  odmów

***

 
Kazanie św. Leona Wielkiego, papieża

(Kazanie 3 na Objawienie Pańskie, 1-3. 5) 
Całemu światu Pan okazał swoje zbawienie

 

Bóg miłosierny w odwiecznych wyrokach swej opatrzności ustanowił Chrystusa zbawieniem wszystkich narodów i postanowił przyjść z pomocą w ostatecznych czasach ginącemu światu. 

Błogosławionemu patriarsze Abrahamowi zostało niegdyś przyrzeczone niezliczone potomstwo wywodzące się z tych narodów, a miało ono powstać nie jako potomstwo naturalne, lecz zrodzone z żywej wiary. Toteż zostało ono porównane do niezliczonych gwiazd na niebie, aby od praojca ludów oczekiwano potomstwa nie ziemskiego, lecz pochodzącego z niebios. 

Niechże więc wejdzie do rodziny patriarchów całość narodów, niech błogosławieństwo obiecane synom Abrahama otrzymają synowie obietnicy, skoro się go wyrzekają synowie ciała. Niech w osobach trzech mędrców wszystkie narody oddają pokłon Stwórcy wszechświata. I nie tylko Judea, ale cała ziemia niech pozna Boga, by wszędzie "w Izraelu wielkie było Jego imię". 

Poznawszy więc tajemnice Bożej łaskawości, w weselu ducha uczcijmy ten dzień powołania pogan, a więc i zaczątków naszej wiary. Dzięki składajmy miłosiernemu Bogu. "On nas uzdolnił - mówi Apostoł - do uczestnictwa w dziale świętych w światłości. On nas uwolnił spod władzy ciemności i przeniósł do królestwa swego umiłowanego Syna", bo tak zostało przepowiedziane w proroctwie Izajasza: "Naród kroczący w ciemnościach ujrzał światłość wielką; nad mieszkańcami krainy mroków światło zabłysło". O tym samym ludzie pogan ten sam Prorok mówi do Pana: "Będą Cię wzywać ludy, które o Tobie nie wiedziały, i ci, którzy Cię nie znali, przybiegną do Ciebie". 

Ujrzał ten dzień Abraham "i rozradował się", gdy w duchu rozpoznał synów swej wiary otrzymujących błogosławieństwo w jego potomstwie, to jest w Chrystusie. Widział oczyma wiary, że zostanie ojcem wszystkich narodów, "oddawszy chwałę Bogu i będąc przekonany, że mocen On jest również wypełnić, co obiecał". 

Opiewał ten dzień i Dawid w psalmach, kiedy mówił: "Przyjdą wszystkie ludy przez Ciebie stworzone i Tobie, Panie, oddadzą pokłon, będą sławiły Twe imię... Pan okazał swoje zbawienie, na oczach pogan objawił swoją sprawiedliwość". 

Wiemy, kiedy zaczęło się to spełniać. Wtedy mianowicie, gdy gwiazda przynagliła trzech mędrców w ich dalekich krainach i doprowadziła ich do poznania Króla nieba i ziemi i do złożenia Mu hołdu. Ten przykład wzywa i nas do pójścia w ich ślady: przecież i my mamy z całych sił służyć tej łasce, która wszystkich wzywa do Chrystusa. 

Ukochani! W tym dążeniu wszyscy powinniście dopomagać sobie wzajemnie, aby w królestwie niebios zabłysnąć jak synowie światła, a zdobywać je trzeba czystą wiarą i dobrymi czynami. I niech to się stanie przez Pana naszego, Jezusa Chrystusa, który z Ojcem i Duchem Świętym żyje i króluje przez wszystkie wieki. Amen.

 

***

Człowiek pyta:

Czy deszcz ma ojca?
A kto zrodził krople rosy?
Z czyjego łona lód wyszedł? Kto rozmnożył szron z nieba?
Jak to woda krzepnie na kamień, powierzchnia głębiny się ścina?
Czy połączysz gwiazdy Plejad? Rozluźnisz więzy Oriona? Czy wypuścisz o czasie Gwiazdę Poranną? I wywiedziesz Niedźwiedzicę z dziećmi? Czy znane ci prawa niebios, czy wyjaśnisz ich pismo na ziemi? Czy głos swój podniesiesz do chmur, by cię ulewa przykryła? Czy poślesz pioruny i pójdą ze słowem: Jesteśmy do usług?
Kto ibisowi dał mądrość, a rozum dał kogutowi?
Kto mądrze policzy chmury, w niebiosa zgromadzi wodę, gdy gleba stwardnieje na bryłę, a pola zamienią się w grudy?
Czy lwicy zdobyczy nałowisz, nasycisz żarłoczność lwiątek, gdy one mieszkają w kryjówkach, w gęstwinach czekają wieczoru?
Kto żeru dostarcza krukowi, gdy młode do Boga wołają, gdy błądzą ogromnie zgłodniałe?

Hi 38, 28-41

***

KSIĘGA III, O wewnętrznym ukojeniu
Rozdział XXIX. W JAKI SPOSÓB WZYWAĆ I CHWALIĆ BOGA, KIEDY ZAGRAŻA CIERPIENIE

1. Panie, niech imię Twoje będzie błogosławione na wieki Ps 113(112),2; Dn 2,20, że podobało Ci się, aby spadła na mnie ta próba i cierpienie. Nie mogę od niego uciec, ale muszę uciec się do Ciebie, abyś mi pomógł i zło obrócił dla mnie na dobro.
Panie, teraz jest mi źle i nielekko na sercu, cierpienie bardzo mnie dręczy. Cóż mam teraz powiedzieć, Ojcze umiłowany? Jestem jakby w kleszczach. Wybaw mnie z tej złej godziny.

Ale przecież dlatego doszedłem do tej godziny, abyś Ty okazał swoją potęgę J 12,27-28 i uwolnił mnie, gdy będę już na dnie Ps 40(39),14. Zechciej, Panie, wyprowadzić mnie, bo cóż ja, biedny, poradzę, gdzież pójdę, jeśli nie do Ciebie? A teraz daj mi cierpliwość, Panie. Pomóż mi, Boże Ps 109(108),26, a nie ulęknę się, w jakiejkolwiek znajdę się udręce.

2. A w tej chwili cóż mogę powiedzieć? Panie, bądź wola Twoja Mt 26,42. Zasłużyłem na karę i udrękę. Muszę wszystko przeżyć i przeżyć cierpliwie, póki nie przejdzie burza i nie rozpogodzi się nade mną.

Bo przecież wszechpotężna Twoja ręka jest w mocy Mdr 11,17 i tę próbę odjąć ode mnie i umniejszyć jej nacisk, abym nie upadł, bo przecież już nieraz doznawałem Twej opieki, Boże mój, moje miłosierdzie Ps 59(58),18. A im mnie trudniej, tym łatwiej Tobie odmienić wszystko skinieniem Twej potężnej dłoni Ps 77(76),11.

 

Tomasz a Kempis, 'O naśladowaniu Chrystusa'

***

SKĄD WOJNA?

Za co człowiek na bliźnich tak często uderza.
Jak na dzikie zwierzęta? Bo w sobie ma zwierza.
Adam Mickiewicz

***

Nie pozwól, aby drobna sprzeczka zrujnowała wielką przyjaźń.

H. Jackson Brown, Jr. 'Mały poradnik życia' 

Patron Dnia



Św. Piotr Chanel
 
kapłan i męczennik

Św. Piotr Chanel urodził się w Cuet we Francji w roku 1803. Inteligencja i niezwykła pobożność zwróciły na niego uwagę miejscowego księdza, ojca Trompier, który zajął się jego podstawową edukacją. W seminarium diecezjalnym Piotr zdobył serce i szacunek zarówno studentów, jak i profesorów. Po uzyskaniu święceń otrzymał zaniedbaną parafię pod Paryżem; w ciągu zaledwie trzech lat zdołał ją ożywić i uporządkować. Jednak przez cały czas nie opuszczała go myśl o pracy misyjnej; w roku 1831 wstąpił do misyjnego zgromadzenia marystów i został wysłany do pracy misyjnej na wyspy Oceanii. Napotkał wielkie trudności ze strony pogan oraz ze strony metodystów. Gdy pozyskał dla wiary syna króla wyspy Futuna, król polecił go zabić 28 kwietnia 1841 roku. Po śmierci św. Piotra cała wyspa przyjęła wiarę katolicką.

jutro: św. Katarzyny Sieneńskiej

wczoraj
dziś
jutro