logo
Niedziela, 28 kwietnia 2024 r.
imieniny:
Bogny, Walerii, Witalisa, Piotra, Ludwika – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Izabela Drobotowicz-Orkisz
Ikona ikon
Życie Duchowe
 



Pasja z lat młodości

Aktorstwo już od wczesnej młodości było moją pasją. Od piątej klasy szkoły podstawowej uczestniczyłam w pracach dobrze prowadzonych kółek teatralnych, brałam udział w różnych konkursach i festiwalach, często zdobywając nagrody.Nie była to jednak moja jedyna pasja. W wieku szesnastu lat, wobec nawału zajęć, musiałam dokonać ostatecznego wyboru między treningami lekkoatletycznymi, wspaniałym zespołem tańca i zajęciami koła teatralnego. Wybrałam to ostatnie. Mój instruktor, aktor teatru Wybrzeże i asystent samego Stanisława Hebanowskiego - Waldemar Gajewski nauczył mnie bardzo dużo. Wystawialiśmy spektakle wg poezji Kononowicza, Gałczyńskiego, Wyspiańskiego...

Żyć życiem tak zwanej bohemy?

Grałam główne role i zdobywaliśmy wspaniałe trofea, reprezentując moją ukochaną "budę" - Technikum Łączności w Gdańsku. Pan Waldemar twierdził, że mam duże zdolności i... kiepskie predyspozycje do zawodu aktora. Nie nadaję się, bo nie palę, nie piję, nie przepadam za życiem tak zwanej bohemy. A mimo to do egzaminów na Wydział Aktorski przygotował mnie znakomicie - zdałam z drugą lokatą do krakowskiej Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej.

Egzaminy na PWST były trzystopniowe, teoretyczne i praktyczne (należało przygotować około dziesięciu tekstów z poezji i prozy klasycznej i współczesnej). Były trudne i stresujące, więc zdobywszy indeks wymarzonej uczelni, z radością przystąpiłam do pracy.

Osiągałam całkiem dobre wyniki, uczono mnie należycie rzemiosła. Jednak wśród wykładowców nie pojawił się nikt, kto budziłby w nas prawdziwie artystyczną pasję. Wyżywałam się w dominikańskiej "Beczce". Prowadziłam swoją grupę i służyłam duszpasterstwu artystycznymi zdolnościami, na przykład przygotowując opłatki z księdzem kardynałem. Była to kontynuacja tego, co robiłam w swojej rodzimej, gdańskiej parafii - tam założyłam z przyjaciółmi duszpasterstwo młodzieży, występowałam w wieczornicach...

Zakładka gorseta zeszyta przyciaśnie

W listopadzie 1978 roku na studenckiej Mszy św. po raz pierwszy czytałam lekcję. I tam właśnie, przy ołtarzu, zobaczyłam mojego przyszłego męża, Pawła. On był "starym" beczkowiczem i od kilku już lat dbał o oprawę muzyczną w duszpasterstwie. Po drugim roku studiów wyszłam za mąż. Narodziny synka, urlop dziekański, stan wojenny - zdawało się, że to koniec marzeń o zawodzie. A tymczasem wróciłam, dużo silniejsza i dojrzalsza.

Wspierał mnie serdecznie mój dziekan Edward Dobrzański. "Spadłam" jednak o rok niżej, to okazało się błogosławieństwem. Praca z Ewą Lasek, Jerzym Trelą i Jerzym Jarockim była pasjonująca i rozwijająca. Niestety, nikt nie rozmawiał z nami o etyce zawodu, psychologicznych aspektach uprawiania go czy ewentualnych kosztach moralnych, które zdarza się aktorom ponosić. Profesorowie uczyli nas kultury bycia w zespole, ale właściwie stale mówiło się, że główną motywacją aktora w momencie wyjścia na scenę jest tak zwane tiepier ja - absolutna pewność siebie. Wciąż brakowało mi pogłębionego rozumienia mojej "racji stanu". Owo "teraz ja" uwierało mnie jak "zakładka gorseta zeszyta przyciaśnie".

Teatr Wybrzeże

Równocześnie studiowałam teologię rodziny. Etykę wykładał mądry i dobry ksiądz profesor Turek. Jemu zawdzięczam umocnienie głosu mego sumienia w kwestiach etyki zawodowej.

Po dyplomie wróciłam do swego rodzinnego Gdańska, gdzie dostałam angaż w teatrze Wybrzeże. W ciągu dwunastu lat zagrałam wiele różnych ról; dużych i epizodów (m.in. Alinę w Balladynie Słowackiego, Klarę w Ślubach panieńskich Fredry, Biankę w Poskromieniu złośnicy Szekspira, Lizę Drozdow w Biesach Dostojewskiego, a z ról filmowych: Bronkę w Dziewczętach z Nowolipek i Rajskiej jabłoni w reżyserii Barbary Sass). Wiele z tych ról publiczność pamięta do dziś.

Pogłębianie wiary

Kilka głównych ról straciłam, rodząc drugie i trzecie dziecko i byłam... szczęśliwa, bo wypełniało się moje najważniejsze powołanie.
Przez te dwanaście gdańskich lat przeżyłam wiele wspaniałych, twórczych chwil, poznałam ciekawych ludzi. Potrafiłam z pełnym sukcesem przygotować zastępstwo w bardzo dużej roli w ciągu dwudziestu czterech godzin. Jednak najważniejszy moment przyszedł w 1990 roku.

 

 
1 2 3  następna
Zobacz także
Tadeusz Basiura
Trudny czas, zaborów pruskich, wybrała Matka Boża, aby przyjść do umęczonego Narodu i w ich języku – "w języku takim, jakim mówią w Polsce" (ks. F. Hitler) – przemówić do niego. Był to niezwykle czytelny znak, że Matka Boża nie porzuciła swego narodu ani swego Królestwa. Przyszła, aby go zapewnić, że Bóg wsłuchuje się w jego modlitwy i prośby. Przyszła, aby zapewnić, że czuwa nad losem zniewolonego i ciemiężonego Narodu. Na dowód tego, mówiła w języku dla tego narodu najdroższym – polskim.  
 
Siostry Augustianki
Mieszkałam sobie „spokojnie i wygodnie”. Było mi dobrze i nie chciałam niczego w swym życiu zmieniać. Pewnego dnia otwierając okno zdawało mi się słyszeć głosy. Wybiegłam przed chatkę, a do mych uszu doszły słowa: "Musicie od siebie wymagać chocby inni od Was nie wymagali"... Wróciłam i próbowałam o tym zapomnieć. Jednak nie dawało mi to spokoju, wprowadzało zamęt w to dotychczas „spokojne i wygodne życie...
 
Dariusz Piórkowski SJ

Świadomość grzechu w sercach wielu chrześcijan zamazała się w ostatnich dziesięcioleciach. Coraz więcej ludzi bagatelizuje powagę grzechu i uważa siebie za niemal nieskazitelnych, między innymi wskutek ich mglistego i powierzchownego rozumienia grzeszności. Z drugiej strony wciąż spotykamy osoby, które wiedzą, że przekonanie jakoby niczego nam już nie brakowało do szczęścia jest kłamstwem, lecz ulegając własnej słabości, ciągle się potykają i popadają w drugą skrajność: smutek i przygnębienie.

 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS