„Nie myślisz po Bożemu, lecz po ludzku. Wtedy Jezus powiedział do swoich uczniów: „Jeśli ktoś chce pójść za mną, niech się zaprze samego siebie” (Mt 16. 23b-24a)
„Zaprzeć się samego siebie” – nie iść nawet za najgłębszymi spontanizmami swojej natury.
Nie poszukiwać znaczenia, a któż go nie chce.
Znieść zniewagę, hańbę, a cóż trudniejszego.
Nie dać się opanować świętemu gniewowi wobec łajdactwa.
I nie chodzi o praktykę cnót, o opanowanie, dystans do spraw doczesnych.
Nie dać się pokonać nieśmiałości, ale nie stać się zuchwalcem.
Być uczynnym, ale nie służalczym.
I nie o żaden złoty środek tu idzie, a chrześcijaństwo nie jest nauką moralności. By móc pójść za Jezusem tak, by się umieć zapierać siebie, trzeba wpierw siebie poznać.
Człowiek o zaniżonym poczuciu godności łatwo godzi się na bycie poniewieranym – i on też ma się zaprzeć siebie.
Niewolnicza spolegliwość, służalstwo nie ma się przedstawić jako posłuszeństwo przełożonym, a nieśmiałość jako wstydliwość – ludzie o takich charakterach mają nauczyć zapierać się samych siebie, a nie swoimi słabościami mistyfikować cnoty moralne.
A ten, kogo bez reszty porywa idea, żyje dla sprawy, zaprze się siebie, gdy wejdzie w prozę życia: wytrze nos zasmarkanemu dziecku, pozmywa naczynia, ogoli się, zasadzi na swoim balkonie pelargonię.
Ten zaś, komu się udaje zarabiać duże pieniądze, kto znakomicie troska się o pomyślność życiową, gdy da znaczne pieniądze na wzniosły cel, który ma za nieroztropnie szalony, też zaprze się samego siebie.
Żyć tak, jak człowiek nie umie: ani Sokrates, ani stoik, ani bohater.
Marian Grabowski
liturgia.pl | 26 sierpnia 2011
Szczególną rolę w Adwencie odgrywa Maryja. Od początku, nim jeszcze „góry stanęły i wody miały swoje granice” (por. Prz 8, 22-31), została wybrana przez Boga na Matkę Zbawiciela. Kontemplujemy Jej wiarę, posłuszeństwo, gotowość do podjęcia współpracy z Przedwiecznym Bogiem. Trzeba odkryć głębszy sens Jej kluczowej roli w historii zbawienia – szczególnie w kontekście naszego czasu: zauważyć, że – jak tłumaczył liturgista ks. prof. Bogusław Nadolski – „Bóg nie przyniósł ciała ze sobą «z góry»..."