Wyrwać z wygodnego fotela
Bóg będzie starał się ze wszystkich sił wyrwać nas z wygodnego fotela, do stanu większej bliskości z Nim. A jakże zrobić to lepiej jak nie przez konieczność opuszczenia tego, co znamy?
Czy naprawdę potrzebujemy kolejnej książki dla mężczyzn? Nie. Potrzebujemy czegoś innego. Potrzebujemy pozwolenia. Pozwolenia, abyśmy byli tym, kim jesteśmy - mężczyznami stworzonymi na obraz Boga. Pozwolenia na życie z głębi serca, a nie według listy "powinienem" i "muszę"... – pisze we wstępie do swojego Dzikiego serca John Eldredge.
Co z tą przygodą?
Książka oprócz znakomitej analizy męskiej tęsknoty za ojcem, zawiera objaśnienie trzech największych pragnień, jakie leżą w głębi serca każdego mężczyzny. Jednym z nich jest chęć przeżycia przygody. Pragnienie to można rozumieć literalnie. Wtedy pcha ono faceta, aby pojechał w góry albo odbył daleką podróż po egzotycznych krajach, albo wziął udział w rajdzie samochodowym, albo zrobił jeszcze coś innego, co wyrwie go z wygodnego fotela ustawionego naprzeciw ekranu. Taki wyczyn wiąże się zazwyczaj z wyłożeniem pewnej sumy pieniędzy oraz z odrobiną wolnego czasu.
Jednak pan Eldredge nie poprzestaje na tym znaczeniu. Pokazuje także inne, głębsze rozumienie przygody. Bez porównania niebezpieczniejsze, w którym nie chodzi o chwilowy dreszczyk emocji. Istotą jest wypuszczenie z mocnego uścisku sterów naszego życia, całego życia. Każdy człowiek ma tendencję do kontrolowania. Do tego, aby porządkować otaczającą rzeczywistość i doprowadzać ją do możliwie największego stopnia przewidywalności. Tak, aby nie wydarzyło się nic niepożądanego. Abyśmy w pełni panowali nad naszym finansami, nad uczuciami, nad słowami, nad rodziną, nad otoczeniem, słowem – nad wszystkim. Odcinamy się od tego, co nieprzewidziane i zaskakujące. Z bólem serca przyjmujemy zdarzenia losowe. Nawet jeżeli idziemy w nieznane miejsce czy towarzystwo, to i tak mamy już gotowy scenariusz, jak sprawy powinny się potoczyć.
Być jak rajdowy samochód
Jak na ironię, wraz ze wzrostem przewidywalności naszego życia, czujemy się nim coraz bardziej znudzeni. Zaczynamy szukać jakichś tanich podniet, które wywołają u nas chociaż ciut silniejsze emocje; a to się upijemy, a to pójdziemy na huczną imprezę, a to obejrzymy horror czy inne kino akcji. Byle choć przez kilkadziesiąt minut poczuć w żyłach troszkę adrenaliny. Notabene, większość tzw. męskiego kina gloryfikuje bohaterów, którzy ryzykują, którzy nie tracą czasu na zabezpieczanie tyłów, ale zdecydowanie stawiają czoła niebezpieczeństwu. Ich życie tak ich pochłania, że nie mają czasu na wykupowanie dodatkowych polis ubezpieczeniowych, zapinanie pasów czy jedzenie zdrowych, pożywnych śniadań.
Mszalny akt pokuty ma dużo wspólnego z przywołaną historią. Jest krótki, ale bardzo ważny. W jednej chwili mamy stanąć w Bożej obecności. Kapłan, proponując moment ciszy, wprowadza nas w ten czas. To właśnie teraz nasze serce ma się spotkać z Majestatem Boga. Nie jest łatwo nagle stanąć przed naszym Panem w szczerości serca. Najważniejsze, aby nie zapomnieć o trzech ważnych decyzjach: staję w prawdzie o własnej grzeszności; szczerze żałuję za grzechy; wyrzekam się zła. Św. Jan napomina nas, że "jeśli mówimy, że nie mamy grzechu, to samych siebie oszukujemy i nie ma w nas prawdy" (1 J 1, 8).
Gdy wyobrażamy sobie pierwotny stan szczęścia, który był udziałem Adama i Ewy w raju, myślimy zazwyczaj o czymś na kształt sielanki – zero pracy i wysiłku, zero jakiegokolwiek trudu. Bo trud kojarzy nam się z czymś przykrym. A skoro raj, to na pewno pełna laba. Nie uświadamiamy sobie, że taka wizja raju jest nieprawdziwa.