Walka o ludzkie dusze
Podczas wizji usłyszał: "Podejmiesz walkę z tymi mężami o ponurych i przerażających czarnych twarzach!". Tak Ojciec Pio poznał misję, którą powierzył mu sam Chrystus - został wybrany do walki ze złym duchem o ludzkie dusze.
Zanim Ojciec Pio rozpoczął duchowe zmagania ze złym duchem, doświadczył dwóch mistycznych wizji. Pierwsza z ekstaz nastąpiła już w dzieciństwie, a druga tuż przed jego wstąpieniem do zakonu – 1 stycznia 1903 roku.
Tak później ją opisał: "Kiedy pewnego dnia rozmyślałem nad swoim powołaniem zakonnym i nad tym, jak pożegnać się ze światem i poświęcić się całkowicie Bogu w świętych murach klasztoru, nagle zostałem oderwany od zmysłów i mogłem patrzeć okiem rozumu na przedmioty inne od tych, które widzi się oczyma ciała. Zobaczyłem się u boku majestatycznego mężczyzny rzadkiej urody, jaśniejącego jak słońce. Wziął mnie za rękę, mówiąc: "Chodź do mnie, bo przystoi ci walczyć jak waleczny wojownik!", i zaprowadził mnie na przestronne pole, gdzie było mnóstwo ludzi podzielonych na dwie grupy. Z jednej strony zobaczyłem mężczyzn o bardzo pięknych twarzach, obleczonych w jasne i śnieżnobiałe szaty. Po drugiej zaś stronie ujrzałem grupę mężczyzn o przerażającym wyglądzie, ubranych w czarne szaty, niczym mroczne cienie. Między tymi dwiema grupami była pusta przestrzeń, a ja zostałem postawiony pośrodku przez mojego duchowego przewodnika. Wtedy powiedziano mi: "Podejmiesz walkę z tymi mężami o ponurych i przerażających czarnych twarzach!"". Tak Ojciec Pio poznał misję, którą powierzył mu sam Chrystus – został wybrany do walki ze złym duchem o ludzkie dusze.
Na polu walki
"Chcesz wiedzieć, dlaczego wczoraj zły duch solidnie mnie zbił? – zapytał przełożonego klasztoru. – Bo jako ojciec duchowny broniłem jednego z naszych seminarzystów. Chłopak ten był ofiarą silnej pokusy przeciwko czystości i kiedy wzywał Matkę Bożą, duchowo przyzywał i mojej pomocy. Natychmiast ruszyłem mu na ratunek i, podtrzymywani koroną Matki Bożej, odnieśliśmy zwycięstwo". Pokusa ustała i chłopiec mógł spokojnie zasnąć, podczas gdy Ojciec Pio w nocy stoczył za niego zaciętą walkę z demonem.
Zdawał sobie sprawę, że jego osobista bitwa ze złymi duchami mieściła się w ramach wielkiego planu walki zainicjowanej po stworzeniu świata. Dlatego zmagał się z demonami na śmierć i życie, aby ocalić od potępienia wiecznego jak najwięcej dusz ludzkich. Jako spowiednik nie miał wolnej chwili, gdyż cały swój czas poświęcał "wyzwalaniu braci z więzów szatana", aby pozyskać ich dla Chrystusa.
Serce człowieka nie znosi pustki. Każdy z nas jest powołany do miłości: małżeńskiej i rodzicielskiej, duszpasterskiej w przypadku kapłanów, konsekrowanej, miłości bliźniego dla tych, którzy pozostali bezżenni. Kiedy miejsce miłości do Boga i do drugiego człowieka zaczynają zajmować sukces, kariera, hobby, inne osoby, zaczynamy powoli oddalać się od samych siebie, od miłości, od wierności, którą przyrzekaliśmy. Zaczyna się równia pochyła.
– Wystarczy nie robić nic, aby kryzys w naszym życiu stał się równią pochyłą – mówi s. Anna Maria Pudełko AP, w rozmowie z Ireną Świerdzewską