logo
Środa, 01 maja 2024 r.
imieniny:
Józefa, Lubomira, Ramony – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
Jacek Salij OP
Tęsknota małżonków za niebem
Miesięcznik W drodze
 


szukającym drogi


Rzadko włączam listy aż tak obszerne do publikowanych w tej rubryce tekstów. Ponieważ jednak nie umiałbym równie głęboko przedstawić problemu, który tu podejmę, dlatego poprosiłem Autora poniższego listu o zgodę na jego upublicznienie.

Niepokój kochającego męża

Kolejne lata mijają, odkąd znamy się z moją ukochaną Żoną. Tak bardzo dobrze mi z nią, niezwykle się dzięki niej rozwinąłem. Modlę się o to, by kochać ją tak, jak Chrystus nas ukochał. Chciałbym Ojcu zadać pewne pytanie. Zanim jednak to uczynię, podzielę się najpierw moim pragnieniem Nieba.

Otóż… ja czekam na Niebo! To, że jest we mnie pragnienie Nieba, uświadomiłem sobie pierwszy raz na miesiąc przed "wybuchem" ciemności w wierze, jakich doświadczyłem, zanim jeszcze poznałem moją Ukochaną. Nie pamiętam, jak do tego doszło, ale pamiętam, że w myślach uświadomiłem sobie, że "ja pragnę Nieba". Od tamtego czasu coniedzielne słowa Credo "oczekuję (…) życia wiecznego w przyszłym świecie" stały się moimi. Co jakiś czas pojawiają się momenty, które wyraźniej ukazują to pragnienie.

Na przykład, gdy 2 kwietnia 2005 r. byliśmy na czuwaniu i ogłoszono wieść o odejściu Jana Pawła II, rozpłakałem się. Nie z powodu straty, ale z powodu wzruszenia, że on już jest w Domu, on już jest u Boga, już tam doszedł, osiągnął cel… i jak musi być mu dobrze u Boga…

Z kolei moja Najdroższa raczej obawia się Nieba: tzn. tego, że w Niebie będziemy mieli niejako klapki na oczach, widząc tylko Boga i nieustannie śpiewając Mu "Chwała". I co najważniejsze: że nie będziemy dla siebie już wyjątkowi, że będziemy w tłumie kochających się jednakową miłością osób, że nasza miłość nie będzie już miała charakteru oblubieńczego, wyłącznego. Moja ukochana Żona pragnie, abyśmy w Niebie darzyli siebie wciąż szczególną miłością, różniącą się w jakości od tej, którą mamy do innych osób.

Chciałbym zapytać się o naszą oblubieńczą miłość w życiu wiecznym. Kocham moją Żonę bardzo. Jest moją Jedyną. Gdy byliśmy w narzeczeństwie, wyznałem jej, że gdyby Ona nawet odeszła do wieczności przed naszym ślubem, to z żadną inną się już nie ożenię. Kocham ją na wieki.

Jednakże Kościół dopuszcza kolejne małżeństwo po śmierci dotychczasowego współmałżonka. Problematyczne staje się tu pytanie saduceuszy z Mt 22,28 dotyczące kobiety, mającej za życia siedmiu mężów: "Do którego więc z tych siedmiu należeć będzie przy zmartwychwstaniu? Bo wszyscy ją mieli [za żonę]".

Jeśli ziemskie życie jest przygotowaniem do Nieba, to z pewnością dzieje się to także przez ziemską miłość. Ale to byłoby straszne, żeby współmałżonek służył tylko instrumentalnie do przygotowywania się do wiecznej miłości wobec Boga. Nie wyobrażam sobie tego, aby oblubieńczy charakter miłości do mojej Jedynej miał wygasnąć po przejściu przez bramę śmierci. Przecież będę tym samym człowiekiem, z tą samą wolą, i nie wyobrażam sobie, bym miał przestać kochać w sposób szczególny najważniejszą Osobę w moim życiu. Przecież Bóg "nie przeprogramuje" mnie!

 
1 2 3 4  następna
Zobacz także
Ks. Rafał Masarczyk SDS

Ciągle się coś niedobrego dzieje w tej polityce, albo ktoś skłamał w lustracji, albo wziął co nie powinien wziąć, najczęściej łapówkę, albo ręcznik z hotelu sejmowego. Same kłopoty z polityką. Czasami człowiek chciałby o niej zapomnieć i uciec. Nie zajmować się nią. Co mnie to obchodzi. Wszyscy politycy są "be", nie chcę ich znać, a tym bardziej się z nimi zajmować. Schować się w zaciszu swojego domu i nie mięć z polityką nic do czynienia. A tymczasem ona dopada nas nawet przy świętym domowym ognisku.

 
prof. Franciszek Adamski
Doświadczenie ludzkości niepodważalnie dowodzi, że wyrażająca się w sferze biologiczno-fizjologiczno-psychicznej natura istoty ludzkiej jako kobiety i mężczyzny, autentycznie i w pełni samorealizuje się w naturalnym i trwałym związku nazywanym małżeństwem i osadzonej na nim wspólnocie życia i miłości, nazywanej rodziną. 
 
Jarosław Wąsowicz SDB
Od dłuższego czasu jesteśmy świadkami nachalnej próby ulokowania w przestrzeni społecznej zwyczajów, które nie mają nic wspólnego z naszą kulturą. Zjawisku temu towarzyszy szeroko zakrojona kampania medialna, pokazująca w atrakcyjny sposób "nowości z zachodu", jednocześnie bezwzględnie ośmieszająca próby przeciwstawiania się ich instalowaniu w Polsce.
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS