logo
Czwartek, 16 maja 2024 r.
imieniny:
Andrzeja, Jędrzeja, Małgorzaty, Szymona – wyślij kartkę
Szukaj w
 
Posłuchaj Radyjka
kanał czerwony
kanał zielony
 
 

Facebook
 
Drukuj
A
A
A
 
ks. Piotr Lorek SDB
Znaleźć sposób
Don Bosco
 


Kiedy byłem w podstawówce, spędziłem wspaniałe wakacje na wsi. Nauczyłem się wtedy między innymi rąbać drewno. Na podwórzu leżały dwie kupki pociętych klocków czekających na chętnego z siekierą w ręku. Robota wydawała się wymagająca, ciężka i przeznaczona dla osiłków. Będąc chłopcem raczej wątłej postury, nie miałem szans z ciężkimi klockami, które na dodatek były pełne sęków. Ale wystarczyło kilka wskazówek, odpowiedni pokaz i niemożliwe stawało się możliwe.

Dowiedziałem się, że wcale nie siłą, ale sprytem można było rozprawić się z niejednym drewnianym klocem. - Musisz patrzeć, jak te słoje idą, omijać sęki, poszukać szczeliny i tam celować - usłyszałem od doświadczonego drwala. Zacząłem próbować. Początkowo nieudolnie, zbyt chaotycznie, ale stopniowo coraz odważniej, pewniej, celniej. Z czasem wielkie pniaki pękały aż miło. Licząc tylko na siłę można było szybko poodbijać nadgarstki, nadwyrężyć mięśnie i stracić sporo nerwów. Ale kiedy znało się sposób, to zadanie było w zasięgu ręki, nawet takiej słabej i wątłej jak moja.
 
Kiedyś uczyłem w dość żywiołowej klasie. Zwłaszcza chłopcy byli niezwykle ruchliwi, niespokojni i trzeba było się nieźle nagimnastykować, by ich utrzymać w dyscyplinie. Szukając wyjścia zagadywałem, słuchałem, co ich interesuje, gdzie złapię z nimi nić porozumienia. I nie musiałem długo szukać. Czułym tematem, który otwierał ich na innych, był sport. Okazało się, że spora ich część gra w piłkę nożną. Interesują się sportem, nawet w świecie wirtualnym tworzą własne drużyny i rozgrywają mecze. Każdą przerwę spędzali na rozmowach o ulubionych zespołach, wynikach ostatnich spotkań i o swoich dokonaniach na boisku. Nie miałem wątpliwości. Następna lekcja religii odbyła się więc w sali gimnastycznej. Po modlitwie rozegraliśmy turniej, grali chłopcy i dziewczyny, wszyscy, którzy mogli i chcieli. Wystarczył jeden mecz i wiedziałem, że z tą klasą już nigdy problemów mieć nie będę. - A gdzie ksiądz trenował? A zagramy jeszcze kiedyś? Przyjdzie ksiądz na nasz mecz? Dołączałem do nich na przerwach, oni zostawali po lekcjach, by śledzić i obgadać ostatnią kolejkę ligową lub Ligę Mistrzów. Wielu z tych chłopaków oprócz edukacji w salezjańskiej szkole nie miało wiele wspólnego z Kościołem. Ale dzięki dobrym relacjom z katechetą, na religię chodzili chętnie. Słuchali i nawet jeśli się z czymś nie zgadzali, to wyrażali swoje zdanie bardzo grzecznie i na poziomie.

Dzięki temu bez konfliktu z klasą można było dotknąć delikatnych spraw związanych z wiarą, rodziną czy moralnością. I pokazać naukę Kościoła w innym świetle przez przekaz pełen szacunku. I widziałem, że zawsze słuchali, czasem zostawali, by coś wyjaśnić, dopowiedzieć, wyrazić swoje zdanie. Nigdy nie było problemu. Niektórzy z nich zapisali się nawet na ministrantów.
 
- Lubić to, co lubi młodzież. Jak dobry drwal potrafi poradzić sobie z klocem drewna, tak Jan Bosko umiał znaleźć sposób na trudną młodzież. Potrafił dostrzec ten czuły punkt, nie walił bez opamiętania w twardy klocek. Nie tłukł bezmyślnie w sęk, który był nie do pokonania. Uważnie patrzył, słuchał i sprawdzał, jak ten pniak jest zbudowany. Później trafiał w dziesiątkę. Znał młodzieńcze pasje, pomagał je odnaleźć, dzielił z młodzieżą ich dziecięce upodobania. Zdobywał serca młodych i mógł nimi pokierować we właściwy sposób. Ot, kolejna odsłona mądrej pedagogii świętego z Turynu. Co lubią moi uczniowie? Czym się interesują? Co zajmuje najwięcej czasu w ich życiu?

O te sprawy trzeba ich pytać, uważnie nadsłuchiwać, co powiedzą między wierszami, przypatrywać się i zwyczajnie z nimi być. Wtedy po jakimś czasie nawet najbardziej gruboskórni, negatywnie nastawieni, otoczeni ostrokołem pozwalają się poznać, pękają w środku, otwierają swe serce. Nie siłą, a sposobem. - Nie pięściami, a dobrocią i łagodnością zdobędziesz ich serca - usłyszał Janek Bosko w swoim śnie. A do tego potrzeba delikatności, sprytu i uważnej obserwacji. Bo czasem mierzenie się z człowiekiem podobne jest do rąbania drewna, a wtedy trzeba wiedzieć, jak te słoje idą. 
 
ks. Piotr Lorek SDB
Don Bosco-listopad 2016 
 
fot. Roman Mager | Unsplash (cc)
 
Zobacz także
Janusz Serafin CSsR
Prawdziwa duchowość jest zawsze darem, któremu towarzyszy świadomość łaski otrzymanej we wspólnocie Kościoła. Prawdziwa duchowość jest też doświadczeniem wiary, czyli zawierzeniem Bogu oraz posłuszeństwem wiary wobec nauczania Kościoła. Tymczasem mentalność współczesnego człowieka wydaje się podchodzić do rzeczywistości, w tym również do religii, jak do supermarketu...

Z ks. prof. Wojciechem Zyzakiem rektorem Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie rozmawiał Janusz Serafin CSsR
 
Janusz Serafin CSsR
Jak pokazują prace autorów zajmujących się w sposób krytyczny współczesnym kultem samorozwoju, nigdy wcześniej w naszej historii nie mówiliśmy tak wiele o własnym „ja” i jego cechach (poczuciu własnej wartości, zaufaniu do samego siebie, rozwoju osobistym itp.) i nigdy wcześniej nie dysponowaliśmy tak wieloma sposobami mierzenia, ewaluacji i rozwijania ego.
 
Józef Augustyn SJ
Każdy kryzys można potraktować jednak jako punkt wyjścia do budowania życia „od nowa”. Utrata pracy, zmiana miejsca zamieszkania, doznana krzywda, zdrada współmałżonka to oczywiście bardzo kryzysowe sytuacje, ale także one mogą stać się nowym początkiem. Warto na każdy kryzys patrzeć od strony pozytywnej, traktować go jako daną od Boga szansę. W życiu wszystko może być pożyteczne. 
 

___________________

 reklama
Działanie dobrych i złych duchów
Działanie dobrych i złych duchów
Krzysztof Wons SDS